Lance Stephenson gra naprawdę świetnie w tym sezonie. Jeszcze dwa lata temu był zawodnikiem z końca ławki rezerwowych. Grał średnio tylko 10,5 minuty, rzucając w tym czasie 2,5 punktów, na 37,6 proc. skuteczności, zbierając 1,3 piłek i rozdając 1,1 asyst na mecz.
Postęp jaki poczynił od tamtego czasu jest naprawdę niesamowity. Już w ubiegłych rozgrywkach grał bardzo dobrze, praktycznie z miejsca wchodząc do pierwszej piątki Pacers wobec kontuzji Danny’ego Grangera i znakomicie spisując się w roli gracza pierwszej piątki, a w tym sezonie jest jeszcze lepszy. Notuje najwyższe średnie w karierze w minutach, punktach, zbiórkach, asystach, skuteczności z gry i za trzy.
Jest wczesnym kandydatem do nagrody za największy postęp i nikt nie powinien się dziwić, jeśli na koniec sezonu właśnie on po nią sięgnie. To byłby pierwszy taki przypadek w historii, kiedy dwóch graczy z jednego zespołu roku po roku zostają wyróżnieni tą statuetką.
Wczoraj ponownie zagrał bardzo dobre zawody, tym razem przeciwko Brooklyn Nets, rzucając przy okazji najwięcej punktów w karierze – 26, trafiając 10 z 16 rzutów z gry, w tym 4/7 za trzy, zbierając 7 piłek i rozdając 5 asyst, a Pacers z nim na parkiecie byli plus 19. I Lance zrobił to wszystko zaraz po tym, jak dzień wcześniej zanotował triple-double na poziomie 12 oczek, 10 zbiórek i 10 asyst. To było już jego trzecie triple-double w tym sezonie i Stephenson prowadzi w tej kategorii w lidze, przy czym nikt z pozostałych zawodników w NBA nie ma na koncie więcej triple-double niż jedno.
Jego gra musi robić wrażenie, ale wiąże się z tym też trochę duże niebezpieczeństwo dla Indiany, bowiem Lance’owi po tym sezonie kończy się debiutancki kontrakt (w tym roku dostanie tylko 1 mln i piszę „tylko”, bo zarabia on naprawdę mało w stosunku do tego, co daje od siebie na boisku) i na pewno czeka go spora podwyżka.
Zawodnik Pacers jest oczywiście zastrzeżonym wolnym agentem i management zespołu będzie mógł wyrównać każdą ofertę, jednak właściciel Indiany nie chce płacić podatku od luksusu, a liderzy Wschodu w następnym sezonie już mają w kontraktach 65 mln dolarów. Jeśli ktoś zaryzykuje i da Stephensonowi kontakt na poziomie powiedzmy 10 mln za sezon to Pacers będą mieli twardy orzech do zgryzienia, czy wyrównać tę ofertę.
Dla Indiany to może być za dużo i Lance może przenieść swoje talenty do innego zespołu. To byłaby bardzo duża strata dla Indiany, bo 23-latek naprawdę dużo daje tej drużynie i bez niego zwyczajnie będą gorsi. Szkoda by było, bo pasuje on do twardego, defensywnego stylu Pacers.
Jeśli zaś chodzi o sam mecz to jeszcze w pierwszej połowie Nets się trzymali. Co prawda na przerwę schodzili przegrywając 6 punktami, ale to nie jest jeszcze strat, której nie sposób nie odrobić. Tradycyjnie już w tym sezonie, kłopoty Brooklynu zaczęły się w trzeciej kwarcie. Chyba nie ma gorszej drużyny NBA w trzeciej ćwiartce niż Nets w tym sezonie.
To właśnie wtedy goście zanotowali run 26-8 i wyszli na najwyższe w meczu 24-punktowe prowadzenie i w zasadzie było już po spotkaniu. Miejscowi coś tam jeszcze próbowali walczyć, ale udało im się zejść najmniej do 15 oczek straty na początku czwartej kwarty. Na więcej Pacers im już nie pozwolili i spokojnie dowieźli wygraną do końca.
W miejsce kontuzjowanego Brooka Lopeza na centrze wybiegł Kevin Garnett i w 18 minut rzucił 12 punktów, trafiając 3 z 10 rzutów z gry. Jeszcze gorzej spisał się jego kolega Paul Pierce, który nie zdobył ani jednego punktu, pudłując wszystkie 7 prób z gry. Po raz ostatni coś takiego przydarzyło mu się w 9 marca 1999 roku w spotkaniu z Charlotte Hornets, a jakby tego było mało to jeszcze w trzeciej kwarcie został wyrzucony z boiska za flagrant foul 2 za George Hillu.
Najwięcej punktów dla Nets rzucił Joe Johnson – 17 z 13 rzutów. Po 11 dodali z ławki Andray Blatche i Jason Terry, dla którego był to pierwszy mecz od 20 listopada do kontuzji kolana.
Deron Williams z kolei rzucił tylko 9 oczek i rozdał 8 asyst, a na dodatek w czwartej kwarcie prawdopodobnie znowu kontuzjował sobie kostkę. Dzisiaj ma przejść w związku z tym dodatkowe badania.
Dla Pacers 26 punktów, podobnie jak Stephenson rzucił Paul Geroge. 13 dołożył David West, a 10 Hill. Granger w swoim trzeim meczu po powrocie po kontuzji łydki nie zdobył punktów pudłując wszystkie 7 rzutów z gry.
Kolejny mecz Nets rozegrają w środę u siebie z Chicago Bulls, z kolei Pacers dopiero w sobotę zmierzą się ponownie z Brooklynem.
Indiana Pacers – Brooklyn Nets 103:86 (19:17, 26:22, 30:19, 28:28)
Liderzy zespołów:
Punkty: George, Stephenson 26 – Johnson 17
Zbiórki: Hibbert, Scola 9 – Blatche 7
Asysty: George, Stephenson 5 – Williams 8
Przechwyty: Mahinmi 4 – Garnett 2
Bloki: Hibbert, Scola, Granger 1 – Plumlee 3
To tylko potwierdza, że Stephenson zasługuje na MIP. Jest zarówno efektowny jak i efektywny.