Drugie spotkanie Houston Rockets ze Spurs w San Antonio miało podobny przebieg jak mecz numer 1. Goście szybko zbudowali przewagę, miejscowi kilka razy zbliżali się do nich (w tym meczu nie prowadzili), ale w końcówce znów ekipa McHale’a była lepsza.
Bohaterem meczu był powracający po kontuzji James Harden, który trafił 11/16 rzutów z gry (błyszczał zwłaszcza w czwartej kwarcie) i zakończył wieczór z 28 punktami, 6 zbiórkami i 6 asystami.
Drużyna | Bilans | I kw. | II kw. | III kw. | IV kw. | Wynik |
Houston Rockets | 19-11 | 40 | 20 | 23 | 28 | 111 |
San Antonio Spurs | 22-7 | 25 | 26 | 24 | 23 | 98 |
Wnioski ze spotkania
Rockets to więcej niż tylko Howard i Lin
Patrząc na skład Rockets od razu myślimy o ich dwóch gwiazdach – Jamesie Hardenie i Dwightcie Howardzie. Z tym że, drużyna z Houston to więcej niż tylko oni.
Podstawowa piątka Kevina McHale jest naprawdę mocna i zbilansowana. W pierwszej połowie wczorajszego spotkania błyszczał Chandler Parsons (zabójczy na dystansie, ale do tego ma cały repertuar zagrań po dryblingu i bardzo dobrze podaje). W trzeciej kwarcie z obroną Spurs bawił się Lin (dobry, spokojny mecz). Na przestrzeni całego meczu z kolei dobre zawody rozgrywał Terrence Jones czym być może sprawił, że Rockets w przypadku wymiany Asika są bardziej zainteresowani wysokim wyborem w drafcie niż graczem na PF.
Dodatkowo solidne minuty z ławki dali Brooks (trener Rockets ma wielki komfort mogąc na niego liczyć przy kontuzji Beverly’ego) i Casspi (dobrze wkomponował się w zespół).
Rockets będą groźni dla każdego w playoff, a dominacja w pomalowanym Howarda i instynkt zabójcy Hardena sprawiają, że są w tej chwili chyba największym zagrożeniem dla OKC Thunder na zachodzie.
McHale przeniósł na swój zespół kilka standardów Spurs
Jak celnie zauważył komentujący to spotkanie trener Karl, Rockets mają w swoim repertuarze sporo zagrań z zeszytu Gregga Popovicha.
Przede wszystkim chodzi o grę inside-out. Mając pod koszem Howarda nie trzeba być geniuszem by dogrywać mu piłkę za każdym razem gdy zajmie dobrą pozycję. Rockets otoczyli go jednak dodatkowo graczami rzucającymi bardzo dobrze z dystansu (Parsons, Harden, Casspi, Garcia) i robią to co przez ostatnią dekadę Spurs grali z Duncanem.
Mało tego. Parsons coraz bardziej przypomina mi Ginobiliego dostarczając nie tylko ważnych punktów, ale także podań i tych wszystkich małych rzeczy, które są potrzebne by wygrywać ważne spotkania. Harden z kolei jest nowszą wersją Tony’ego Parkera. Uwielbia wejścia pod kosz (Francuz robi to przede wszystkim dzięki szybkości, a James – sprytem). Dodatkowo jest wyższy i silniejszy no i przede wszystkim zdecydowanie skuteczniejszy z dystansu.
To wszystko plus spora ilości zagrań pick-and-roll, zasłon i podań sprawiają, że oglądając Rockets w tym sezonie często łapię się na tym, że grają jak Spurs. Co gorsza jednak dla fanów ekipy z San Antonio – w bezpośrednich pojedynkach w tym sezonie grają w stylu SAS lepiej niż zawodnicy Popovicha.
San Antonio wygląda słabo na tle czołowych ekip ligi
Spurs mają w tej chwili bilans 22-7 i bezpiecznie zajmują trzecią lokatę na zachodzie. Ich gra przeciwko czołowym ekipom ligi może jednak budzić pewne wątpliwości co do ich szans na powtórzenie osiągnięcia z zeszłego sezonu.
Siedem porażek przyszło z rąk Rockets (dwukrotnie), Thunder (dwukrotnie), Trail Blazers, Pacers i Clippers. Szczególnie dwie pierwsze drużyny są uważane za głównych rywali SAS w walce o prymat na zachodzie.
Popovich ma prawa się martwić, ponieważ jego zespół nie prezentuje się w tym sezonie szczególnie dobrze. W spotkaniach z drużynami z dołu tabeli wciąż wygrywają ze sporą łatwością (ich system gry jest po prostu zdecydowanie lepszy). Gdy dochodzi jednak do meczu, w którym z drugiej strony jest mocna piątka + solidna ławka, a trenerem nie jest przysłowiowy „ogórek” to pojawiają się problemy.
Nie wiem czy to czas na wciskanie przycisku „panika”. Spurs muszą jednak przemyśleć, czy nie warto byłoby poszukać jakiejś wymiany i/lub dołożyć do składu gracza nr 15.
Kluczowe statystyki:
- Rzuty z dystansu: 12/24 Rockets przy 5/20 Spurs
- Asysty: 28 – 18 na korzyść gości
Filmowe podsumowanie spotkania
Boxscore
Rockets: Howard 15 (20zb), Jones 21 (14zb), Parsons 21 (6zb, 6ast), Lin 13 (8ast), Harden 28 (6zb, 6ast), a także Brewer 0, Casspi 7, Canaan 0, Brooks 6, Garcia 0
Spurs: Duncan 11 (14zb, 5ast, 6blk), Leonard 13 (7zb), Splitter 6, Parker 6, Belinelli 9, a także Baynes 2, Ayres 2, Bonner 4, Diaw 4 (5zb),, Mills 9, Joseph 4, Green 6, Ginobili 22
Brodacz z Houston po kontuzji ciągnął całą 4 kwartę. Jak się na niego patrzy, to wolne poruszanie się po parkiecie, ruchy jakby miał lumbago to trudno uznać, że on może być taki groźny. Jest jak krasnolud – niesamowicie groźny na krótkim dystansie :). Jeśli Howard potrafi mu pomóc tak jak z SAS dając te 15 pkt. i dominując tablice to Rakiety będą „czarnym koniem” PO, bo resztę obwodu mają nieziemsko skuteczną, co widać było z SAS w maksymalnym stopniu.
W przeciwieństwie do SAS nie wierzę w Rakiety. Spurs to niezwykły system gry,nie lubię ich,ale szacun.A Rockets,takie coś jakieś,Harden z Howardem i 10 zadaniowców lepszej,lub gorszej jakości. Kiedyś pisałem,że nie lubie sztucznych tworów i takim ( no cóż) stali się Rockets. Niestety ta liga wspaniała zaczyna tak wyglądać,że tylko teamy zbudowane za wielką kasę,z odpowiednim marketingiem ,kuszące wielkim rynkiem medialbym mogą zdobyć majstra…niestety.Takie Indiana,Portland,czy Oklahoma to dają nadzieję,że może być inaczej…na sezon,dwa,lub trzy góra
Houston nie jest wielkim rynkiem, a drużyna nie jest robiona za wielką kasę, bo pilnują się progu salary cap.
Bez kitu postawa Sans Antonio w meczach z silnymi drużynami niepokoi :/
Juz dawno miałem sie o to zapytać- przed sezonem awizowano w Spurs Sama Younga. Czemu ostatecznie nie znalazł się w zespole Popovicha? Slabo spisał się na obozie przygotowawczym czy jaki był powód?