Osłabieni brakiem Carmelo Anthony’ego, Raymonda Feltona i Metty World Peace’a New York Knicks byli dziś tylko świątecznym tłem dla Oklahomy City Thunder. Grzmoty bez najmniejszych problemów rozprawiły się w Madison Square Garden ze swoimi dzisiejszymi rywalami 123-94 i ich fani ze spokojem mogą wrócić do świątecznych „obowiązków”. Tradycyjnie już najlepszy na parkiecie był Kevin Durant – autor 29 oczek oraz Russell Westbrook, który zakończył spotkanie z triple-double, a najsłabsza była defensywa Knicks, która w tym sezonie jest raczej zjawiskiem mitycznym niż realnym.
Od początku spotkania na parkiecie panował mocno świąteczny klimat, a oba zespoły ubrane w najgorsze stroje w historii koszykówki prezentowały otwarty basket. Zarówno Knicks jak i Thunder postawili na atak, nie przejmując się zbytnio prawidłową postawą obronną. Z dystansu trafili JR Smith i Kevin Durant i początek spotkania to typowa gra kosz za kosz. Tim Hardaway Jr chciał poczuć się jak Carmelo Anthony i trafiając trójkę z 9 metrów poderwał na równe nogi całą Madison Square Garden. Świetny początek zaliczył także Andrea Bargnani, który dwukrotnie popisał się akcją 2+1. Na prowadzeniu jednak ciągle byli koszykarze z Oklahomy, bo defensywa Knicks nie poczuła magii świąt i nie była żadną przeszkodą dla Kevina Duranta – zdobywcy 13 oczek w pierwszej części gry. Dzielnie pomagał mu Serge Ibaka i po jego celnej akcji przewaga Thunder wzrosła do 7 oczek i trener Mike Woodson poprosił o przerwę na żądanie. Na niewiele się to jednak zdało, bo dalej to zawodnicy OKC rozdawali karty i nie mieli problemów ze skutecznością. Po pierwszych 12 minutach Durant i spółka wygrywali w MSG 35-29.
Razem z końcem pierwszej kwarty skończyły nam się emocje w Nowym Jorku, bo od tego momentu gracze Knicks byli tylko tłem dla rozpędzonych „Grzmotów”. Zawodnicy w pomarańczowych strojach wyszli na drugą ćwiartkę kompletnie niezorganizowani i rozkojarzeni za co zapłacili szybką stratą 9 oczek. Kevin Durant i Jeremy Lamb nakręcali ataki swojej drużyny i wyprowadzili Thunder na 11 punktowe prowadzenie. Knicks starali się zmniejszyć straty, a najlepiej prezentował się Tim Hardaway Jr, ale tradycyjnie już dziurawa jak szwajcarski ser obrona zawodników z Nowego Jorku sprawiała, że Thunder czuli się niesamowicie pewnie i dokładali kolejne punkty do swojego dorobku. Kibice na trybunach zaczęli żałować, że odeszli od świątecznego sernika, nieogolony Carmelo Anthony przeciągał się leniwie na ławce rezerwowych, z głośników co chwila leciał Chris Rea, a Andrea Bargnani myślami był w trakcie obierania karpia i rzucał z czystych pozycji w kant tablicy. Pod koszem rządził i dzielił Serge Ibaka i tylko celna trójka Imana Shumperta sprawiała, że Knicks nie dawali rywalom wyjść na 20 punktowe prowadzenie. W końcówce za liderowanie wziął się JR Smith i zmniejszył straty swojej drużyny do 14 oczek. Thunder wygrali drugą kwartę 25-17, a w całym spotkaniu prowadzili 60-46 i w pełni kontrolowali przebieg wydarzeń.
Nie wiadomo co robili w przerwie zawodnicy obu drużyn, ale po powrocie na parkiet przez pierwsze 2 minuty wydawało się, że Knicks wrócą do gry. Zachęcili swoich rywali do wymiany ciosów i udało im się zmniejszć straty do 10 oczek. Chwilę później jednak na parkiecie pojawił się Amare Stoudemire i Thunder znowu w ataku bezkarnie rozrywali defensywę Knicks. Kevin Durant do spółki z Sergem Ibaką kompletnie zdominowali to spotkanie i z każdą kolejną akcją coraz bardziej ośmieszali gospodarzy. Cichym zabójcą był Russell Westbrook, który uznał za marny żart wystawienie przeciwko niemu Beno Udriha i już w trakcie 3 kwarty miał na swoim koncie triple-double złozlone z 14 punktów, 13 zbiórek i 10 asyst. Knicks nie byli w stanie nawet w najmniejszym stopniu przeciwstawić się swoim rywalom, a w ataku ich jedynym pomysłem na grę były rzuty z każdje pozycji JR-a Smitha. Pod koniec trzeciej kwarty goście z Oklahomy przekroczyli wreszcie magiczną granicę 20 oczek i na ławce Thunder głównym tematem rozmów stało się planowanie atrakcji na jutrzejszy dzień świąt. Derek Fisher zaprosił Russela Westbrooka na Pizza Rolls karpia i pierogiees, a w międzyczasie Kevin Durant trafił swoją 4 trójkę i tym samym po 3 kwartach „Grzmoty” wygrywały 87-67.
Od początku czwartej części gry na parkiecie oglądaliśmy rezerwowych OKC, którzy także nie mieli litości dla Knicks i ciągle powiększali przewagę swojej drużyny. Gospodarze nie wybronili w tym spotkaniu prawdopodobnie żadnego pick&rolla i każda taka akcja gości kończyła się punktami. Reggie Jackson wyglądał przy defensywie Knicks jak pewniak do nadchodzącego All Star Game, a kiedy na parkiecie przebywał JR Smith to Knicks byli -32. Ball don’t lie. Do końca spotkania nie wydarzyło się już nic i wszyscy zgromadzeni w Madison Square Garden i przed telewizorami mogli odetchnąć z ulgą, że to „widowisko” się już skończyło. Ostatecznie dzisiejszy pogrom zakończył się wynikiem 123-94.
Niestety drugi mecz w Christmas Day nie przyniósł nam żadnych emocji i mógłby się zakończyć już po 24 minutach gry. Knicks przegrali po raz 11 przed własną publicznością w tym sezonie i schodząc z parkietu żegnały ich siarczyste gwizdy. Thunder nie mieli litości dla swoich rywali i pokazali wszystkie mankamenty w grze podopiecznych Mike’a Woodsona. Jedynym promyczkiem nadziei dla kibiców zespołu z Nowego Jorku jest Tim Hardaway Jr. Chłopak ma papiery na granie i warto dawać mu kilka minut więcej w każdym spotkaniu.
AD.1: Na parkiecie pojawił się Chris Smith. Niestety dalej nie wiemy czy potrafi rzucać.
AD.2: JR Smith oddał dziś więcej rzutów niż wciągnął wczoraj uszek do barszczu – 8/22.
AD.3: Możecie spokojnie wracać do świątecznego stołu i dopychać się kolejnym kawałkiem sernika. Smacznego!
New York Knicks 123:94 Oklahoma City Thunder
(29-35, 17-25, 21-27, 27-36)
NYK: Stoudemire 22, Hardaway Jr 21, Smith 20, Bargnani 9, Shumpert 8, Murry 6, Chandler 5, Udrih 2, Aldrich 1.
OKC: Durant 29, Ibaka 24, Jackson 18, Westbrook 14(13 zb, 10 ast), Lamb 13, Collinson i Adamas po 5, Perkins, Fisher i Roberson po 4, Sefolosha 3.
Te koszulki z rękawkami to jakiś dramat. Oby jak najsłabiej się sprzedawały i NBA szybko odeszło od tego pomysłu.
To był mecz Westbrooka. Takiego Russella chce się oglądać, takiego Russella potrzebuje OKC. Tripple double, świetne rozgrywanie. Durantula z takim Russellem może iść po mistrza.
Fajny mecz. Dobrze że tak wcześnie bo mało kiedy mam okazję pooglądać NBA. (pracuję od 12-do 16 h na dobę). Miło zaskoczył mnie R.Jackson. I oczywiście Hardaway. STAT nawet coś rzucił. Ale bronił jakby pierwszy raz wyszedł na parkiet.
Faktycznie może nie doceniłem Amare w ataku, ale to co on wyprawia w tym roku w obronie przesłania mi wszystko. ;)
2 zbiórki w wykonaniu ponad dwumetrowego kolesia przez 27 minut, to jest piękne :-)