Przyjazd Jamesa Hardena do Oklahoma City zawsze będzie miał szczególny kontekst i z tego właśnie względu spotkania Thunder i Rockets przykuwają szczególną uwagę. Niestety dla samego Hardena we wczorajszym meczu Rakiet w Chesapeake Energy Arena jego zespół jak i on sam (chyba zwłaszcza on) zostali strasznie upokorzeni przez rywali. Doznali dotkliwej porażki 86:117 pokazując, że jeszcze sporo im brakuje do czołówki Zachodu.
Zespół Houston Rockets jest najbardziej eksploatowaną ekipą ostatnich dni, a to za sprawą bardzo intensywnego kalendarza. Nie zmienia to jednak faktu, że z pewnością rywalizacja w Oklahomie ma dla nich szczególne znaczenie. Po pierwsze ze względu na pobyt Hardena w tym klubie nim trafił on do Teksasu, a po drugie ze względu na zeszłosezonowe play-off, za który podopieczni Kevina Mchale’a na pewno pałają rządzą zemsty.
Nie wiem jaki plan na początek meczu mieli gracze Rakiet, ale zanim w ogóle się spostrzegli, że gra się już zaczęła przegrywali 0:13. Drużyna Thunder najzwyczajniej dobrą obroną oraz szybkim transition offense od samego początku zdominowała spotkanie i można stwierdzić, że wszystko co wydarzyło się w pierwszych sześciu minutach zadecydowało o jego dalszym przebiegu, a co za tym idzie jego końcowym wyniku. Zespół prowadzony przez Scott’a Brooksa zastosował przecie rywalom ich najgroźniejszą broń, czyli po prostu starał się ich zabiegać. W wyminie ciosów bezwzględnie lepsi byli gospodarze, bo ciężko nawet stwierdzić, by Houstończycy zadawali dziś jakiekolwiek ciosy. Defensywa „Grzmotów” na to nie pozwalała.
Kiedy przez całą drugą kwartę wynik utrzymywał status quo, a zatem prowadzenie OKC oscylowało w granicach 15 punktów można było odnieść wrażenie, że Rockets znaleźli sposób na uspokojenie gry. Mimo wszystko przykro było patrzeć na grę Hardena czy też Howarda, którzy najzwyczajniej byli upokarzani przez adwersarzy. Swojej zemsty dokonał także Jeremy Lamb, który w wymianie za Hardena przeszedł w drugą stronę. Dziś zaliczał on właśnie swój najlepszy mecz w karierze, którego zwieńczeniem miały być 22 pkt (8 na 10 z gry) oraz 5 asyst. Koncert gry w wykonaniu Kevina Duranta nie jest wprawdzie niczym nadzwyczajnym, ale fakt, że równa z ziemią swego przyjaciela z pewnością dla tego drugiego zbyt przyjemny nie był. Podobne odczucie mogli mieć kibice zebrani w Chesapeake Energy Arena, którzy bardzo ciepło przyjęli swego dawnego pupila.
Wraz z początkiem trzeciej kwarty Thunder dokonali dzieła zniszczenia za sprawą serii 15:3 na samym jej początku. Dwie trójki w tym okresie gry zaliczył Kevin Durant, a jedną dodał zastępujący w wyjściowym składzie Russella Westbrooka – Reggie Jackson.
Taki stan rzeczy już kompletnie rozbił ekipę z Houston. Ich gra już kompletnie się posypała (choć ciężko tez stwierdzić, żeby wcześniej można było odnaleźć w niej jakieś spójne elementy). Po tym run’ie gospodarzy Teksańczycy opierali swoje założenia ofensywna już tylko na indywidualnych zagraniach Aarona Brooksa i kompletną bezradnością w defensywie. Po 36 minutach zespół z Oklahoma City prowadził różnicą 20 oczek… Było już zatem po meczu.
Ostatnia odsłona była już dla koszykarzy z Houston bardziej przymusową katorgą niż rzeczywistą okazją do odwrócenia losów meczu. Zresztą trudno im się dziwić patrząc na przebieg wydarzeń na boisku. Po stronie gospodarzy szalał Lamb, który w ostatniej kwarcie rzucił 13 punktów. Rezerwowi Thunder, którzy przebywali na parkiecie całą ostatnią odsłonę spotkania nie pozwolili zmniejszyć dystansu wypracowanego przez kolegów z wyjściowego składu i ostatecznie Oklahoma City Thunder pewnie pokonuje rywali z Houston 117-86.
Prawdziwym koszmarem dla Dwighta Howarda w tym spotkaniu był jego vis-a-vis w ekipie gospodarzy, a więc Kedrick Perkins. Środkowy Grzmotów całkowicie odebrał jakiekolwiek atuty Howardowi za sprawą twardej i skutecznej obrony. Gracz Rakiet zdobył ledwie 9 pkt i zebrał tyle samo piłek. Fatalnie wypadł także James Harden, który padł ofiarą własnej nieporadności tego dnia. Najzwyczajniej dziś oglądaliśmy jakiegoś innego Hardena, a coś takiego zdarzyło mu się nie pierwszy raz w konfrontacji z jego byłymi kolegami z OKC. Przypomną pierwsze dwa spotkanie na linii Rockets – Thunder z poprzedniego sezonu, kiedy to brodacz zaliczał koszmarne mecze. Dziś było tak samo, gdyż zakończył spotkanie ze statystykami na poziomie 8 pkt (2-9 z gry), 3 zbiórek i 3 asyst.
Słaba gra w starciu z Thunder dotknęła niemal wszystkich zawodników Rakiet. Jedynie Chandler Parsons z graczy pierwszopiatkowych przekroczył granicę 10 pkt ( w sumie miał ich 15), a najlepszym strzelcem okazał się Aaron Brooks, który łącznie rzucił tego dnia 17 pkt.
W obozie Thunder najlepszy okazał się standardowo Kevin Durant. Gwiazdor ekipy z OKC zaliczył double double, na które złożyło się 13 zbiórek i 33 pkt (w tym trzy rzuty za 3 pkt). Drugim strzelcem był wspomniany Jeremy Lamb, a na wyróżnienie zasługuje także Reggie Jackson, którego łupem padło 16 pkt oraz ośmiokrotnie otwierał swymi podaniami drogę do zdobycia punktów swoim kolegom z drużyny.
Po spotkaniu trener gości narzekał trochę na kalendarz rozgrywek, który zmusił jego zespół do rozegrania sporej ilości meczów, ale nie omieszkał też podkreślić bezradności jego podopiecznych:
You’re playing basketball, You’re not logging tall timbers, believe me. Four games in five nights … next question…
Szkoleniowiec Thunder natomiast bardzo chwalił sobie grę defensywną w wykonaniu jego zespołu, w czym też upatrywał klucz do zwycięstwa w starciu z Rakietami.
„We were really locked in on defense. Going in we didn’t want to give up many transition points and we wanted to hold our own in the paint. We have to be a stingy defensive team. We did a good job of making them miss a lot of shots”
Dla Thunder było to już 12 zwycięstwo w ostatnich trzynastu meczach i druga wygrana z rzędu bez Russella Westbrooka. Kolejną okazją podtrzymania dobrej passy będzie kolejny mecz, który zawodnicy Grzmotów rozegrają we wtorek na własnym terenie z Portland. Rakiety natomiast tego samego dnia zmierzą się w Toyota Center z Sacramento Kings.
HOUSTON ROCKETS (21-12) – OKLAHOMA CITY THUNDER (25-5) 86-117
(14-26, 30-30, 26-34, 16-27)
A. Brooks 17 pkt, O. Casspi oraz Ch. Parsons po 15 pkt – K. Durant 33 pkt, J. Lamb 22 pkt, R.Jackson 16 pkt
Thunder mocniejsi niż przed rokiem, nawet bez Westbrooka dają rade. Idą w ślady Heat, bez LeBrona czy Wade’a i tak wygrywają…
W zeszłym roku w Play off dostali sporą nauczkę i teraz wiedzą co mają robić ale na pewno grając bez Westrook’a tracą mnóstwo.
Houston zaskakująco słabo patrząc na to że w ich składzie są Harden i Howard.
MVP! MVP!