Nie ma co ukrywać, mecz Mavericks z Wizards nie należał do pięknych, ani nawet do tych dobrych. Jedyne co było ciekawe to wynik, który do ostatnich minut meczu oscylował koło remisu. Końcówka należała jednak do Mavericks i to oni zwyciężyli 87-78. Najlepszym w drużynie przyjezdnych był zdobywca 23 punktów Monta Ellis. Dla gospodarzy najwięcej punktów zdobył John Wall – 22, dla którego był to już 8 kolejny mecz 20+ punktów. Nasz rodzynek Marcin Gortat rozegrał przeciętne spotkanie notując 12 punktów i 5 zbiórek.
Przebieg spotkania
W zasadzie całe spotkanie podobne było do sinusoidy. Gra była rwana. Dużo strat (15 Mavs, 19 Wizards) przeplatanych nieskutecznymi rzutami (obie drużyny poniżej 40% sktuczności w meczu) i prawdziwym cegleniem za trzy punkty (6/24 Mavs, 5/24 Wizards). Lepiej zaczęli gospodarze wychodząc na prowadzenie 11-3. Trzeba odnotować, że już w pierwszej minucie do szatni udał się Dirk Nowitzki, którego zabolała kostka. Fani Mavs mogą się czuć częściowo uspokojeni. Dirk wrócił do gry jeszcze pod koniec pierwszej kwarty, ale ten mecz kompletnie mu nie wyszedł (9 punktów, 3/14 z gry) i nie wiadomo czy boląca kostka nieco mu w tym nie pomogła. W tym pierwszych minutach gry nie popisał się Gortat notując szybkie dwa przewinienia co kosztowało go przymusową wizytą na ławce. Kolejne kilka minut należało jednak do gości, którzy przejęli inicjatywę i objęli nawet prowadzenie 18-15. Calderon trafił dwa razy zza łuku i 5 punktów dołożył Shawn Marion. Przez chwilę Wizards obudzili się i objęli prowadzenie 20-18, ale chwilę później po kilku nieudanych akcjach Nene, to Mavs zakończyli kwartę wygraną 25-20.
Druga kwarta zaczęła się lepiej dla gości, którzy objęli najwyższe prowadzenie 33-25. Wtedy nastąpił run gospodarzy 11-2. Udział w nim miał Marcin Gortat zdobywając 4 punkty. Aż do końca pierwszej połowy wynik był bardzo bliski. Prowadzenie zmieniało się bardzo często. Gospodarzy prowadził świetnie grający John Wall (13 punktów do przerwy). Warto wspomnieć o świetnej walce na tablicach Trevora Bookera już do przerwy mającego na swoim koncie 10 zbiórek (w całym meczu 19, w tym 7 ofensywnych). Wizards prowadzili do przerwy 42-39.
Tuż po przerwie bardzo aktywny był Gortat. Zdobył punkty po czym zainicjował kilka indywidualnych akcji, niestety nieudanych. Pomimo tego to Wizards zaczęli budować przewagę. Po Bradleya Beala było już 51-43 i Rick Carlisle poprosił o czas. Sporym problemem Mavericks była nieskuteczność w ataku. Dawno nie widziałem, żeby drużyna z Dallas aż tak męczyła się w ataku. Tuż po czasie trójkę trafił Calderon, co nieco przytemperowało gospodarzy. Od stanu 48-55 Mavericks zanotowali run 11-0 obejmując prowadzenie. W końcu zza łuku trafił jednak Martell Webster (dziś tylko 1/6 zza łuku) i w kolejnej akcji John Wall. Dzięki temu przedostatnia ćwartka zakończyła się prowadzeniem Wizards 61-59.
Ostatnia odsłona spotkania przez większą część była bardzo wyrównana. Pierwsi barierę 3 punktów przewagi przełamali gospodarze. Po punktach Gortata na 4:59 do końca było 74-70 dla drużyny Polaka i wydawało się, że to oni przejmą spotkanie. Niestety wtedy właśnie Wizards złapała kompletna niemoc w ataku. Do końca spotkania gospodarze zdobyli zaledwie 4 punkty i trafili tylko 1/8 z gry. Za to Mavericks rewelacyjnie punktowali z linii rzutów wolnych (10 na 10 w ostatnich 5 minutach) nie dając szans na emocjonującą końcówkę. Ostatecznie podopieczni Ricka Carlisle zwyciężyli 87-78
Najlepsi w poszczególnych statystykach:
Dallas Mavericks:
Monta Ellis – 23 punkty
Shawn Marion – 9 zbiórek
Shawn Marion, Dirk Nowitzki – 4 asysty
Washington Wizards:
John Wall – 22 punkty
Trevor Booker – 19 zbiórek
John Wall – 5 asyst