Noworoczne Mecze gorszego Boga rozpoczną ich ukochani synowie z Charlotte. Bobcats po nieprzyzwoicie przyzwoitym początku sezonu zaczęli być postrzegani jako faworyci do gry w PO, jednak rysi honor szybko zareagował na te podśmiechujki kibiców i pozwolił wrócić Dumie Karoliny na należne im miejsce. Blazers pasują do MgB jak czarne włosy do Wiśniewskiego, jednak ze względu na to, że zaspałem na pierwszą połowę szlagieru Jazz vs Bucks do którego miałem już napisany przydługi wstęp i obudziłem się na 5 minut przed pierwszym gwizdkiem w Portland to właśnie to spotkanie rozdziewiczy 2014 rok, chłopaki już na boisku więc startujemy!
Pierwsza kwarta
Rysi sen o zwycięstwie w tym meczu trwał około 2 minut, w tym czasie Bobcats utrzymywali wynik w okolicach remisu, jednak kombinacja rzutów z półdystansu i dystansu w wykonaniu Blazers spowodowała, że po 5 minutach to Portland odskoczyło na 23:9. Błyszczy przede wszystkim Damian Lillard, który jest dla Walkera jak dym dla kota. Kemba stara się go złapać za wszelką cenę, ale jego pazury przecinają tylko powietrze, a Lillard rzuca i rzuca i rzuca… 28:13 na 5 minut przed końcem, a Portland ma już 6/6 za trzy, nic dziwnego skoro obrona Bobcats na obwodzie przypomina tę Francuzów przed Hitlerem, po meczu Rysie na pewno zrzucą kilka ulotek na Portland z prywatnego samolotu Jordana. Bobcats nie mają żadnego pomysłu na grę więc rzucają z półdystansu, nie jest to jakaś nowość w ich wykonaniu, grają tak w 90% spotkań, czy to ten słynny STYL BOBCATS? Ostatnie minuty kwarty niewiele zmieniły poza tym, że Portland się trochę zlitowało i dostosowało (z umiarem) do dyspozycji gości by po celnym jumperze Freelanda zakończyć pierwszą ćwiartkę wynikiem 39:21. Jeśli Bobcats szybko się nie obudzą- a wszelkie przesłanki świadczą o tym, że tak się nie stanie- to po drugiej kwarcie wynik będzie mocno blowoutowy. Na pocieszenie dla Charlotte, wygrali w pierwszej kwarcie walkę w pomalowanym 8:6.
Druga kwarta
Rysi powrót rozpoczął się od serii 6:0 Od czego jest jednak Mo Williams? Trafił dwie trójki, potem zaliczył alley-oop z Leonardem i Traperzy po 4 minutach drugiej kwarty uciekli na 49:29. Blazers mają już 9 celnych rzutów zza łuku na 11 prób, czyli skuteczność zbliżoną do przeciętnego podchmielonego gracza darta celującego w „19”. Lillard dołożył dwie trójki, a Mo Williams podał za plecami do Robina Lopeza, który zawisł na obręczy jak Saddam Hussein i gospodarze wyszli na prowadzenie 57:33. Blazers wyglądają przy Bobcats jak kuzyn z Ameryki, który przyjechał na polskie wesele w czasach Gierka, który choć nie zna języka to wychodzi z imprezy z dziewczyną do której wzdychaliśmy przez 5 ostatnich lat. Josh McRoberts prawie znalazł się w TOP10, niestety zapomniał, że punkty zdobywania się za wsadzenie piłki do kosza a nie samo zawiśnięcie na obręczy (bez piłki). Spokojnie Josh, w dunkach widmo jesteś numero uno! N 3 minuty przed końcem pierwszej połowy Bobcats mają 4 asysty (przy 18 Blazers) Zawodnicy Charlotte nie chcą dzielić się piłką w trakcie meczu, więc po nim będąc dzielić się bólem. Po jumperze Jefferson Rysie zmniejszają straty do 22 punktów. Ostatnie minuty to wyrównana gra z obu stron, Bobcats liderował Chris Douglas-Roberts, którego największym sukcesem w karierze było dostanie się do NBA, natomiast Blazers skończyli kwartę z 70 punktami, co nie zdarzyło się im jeszcze w tym sezonie. Portland jest węglem dla żelaznej obrony defensywy Charlotte i w 24 minuty doprowadziło do ogromnej korozji na lśniącej rysiej zbroi. Lillard z kolegami powinni przystopować, bo inaczej mogą mieć kłopoty z obrońcami praw zwierząt za dokonanie publicznego gwałtu na Rysiach.
Trzecia kwarta
Robin Lopez po celnym haku powiększa przewagę Blazers do dwudziestu punktów, mniej utalentowany z rodziny Lopezów ma już na koncie 12 punktów, co akurat nie może dziwić, w zeszłym sezonie, jeszcze w barwach Hornets, notował rekordy kariery w meczach z Jazz, Jefferson wciąż pozostaje najprzyjemniejszym rywalem dla większości centrów ligi. Czy Portland znudzą się kiedyś te rzuty z dystansu? Po kolejnych trójkach Lillarda i Matthewsa gospodarze prowadzą 82:58 a jedynym pytaniem na które nie znam odpowiedzi jest to czy uda im się dziś trafić 25 razy zza łuku (na razie mają 14/17). Kibice Portland powinni przestać machać tymi balonami podczas rzutów wolnych, bo robią to tak agresywnie, że boję się o atak epilepsji. „Umarł dla Bobcats” chcę to mieć na nagrobku. Damian Lillard ma 6/6 za trzy a w międzyczasie zdołał zaliczyć takiego dunka jak McRoberts tyle że z piłką, co pewnie zobaczycie w jutrzejszych skrótach. 89:64 na 5 minut przed końcem trzeciej ćwiartki i chyba od jutra Miejsce gorszego Boga zastąpią Raporty Mniejszości, bo oglądanie takich Blazers będąc przyzwyczajonym do Bobcats to prawdziwa uczta. Sessions był faulowany przez Aldridge’a przy wejściu pod kosz, ale dostał przy tym taką czapę, że i tak wyglądało to efektownie- lubię takie faule LMA! Douglas-Roberts po akcji 2plus1 zmniejsza straty Bobcats do 17 punktów, ale Matthews odpowiada szybką trójką i różnica znów wynosi 20 oczek- 92:72. Końcówka kwarty to chaotyczne ataki z obu stron, nawet Lillard zaliczył airballa z midrange’u , a Aldridge trafiając równo z syreną uczcił koniec kwarty setnym punktem dla Blazers.
Zabawnie wyglądają statystyki, bo zarówno w punktach z pomalowanego, wolnych oraz z ławki, a także punktach z kontry przeważają Bobcats, koszykówka to jednak okrutny sport i Rysie przegrywają 100:77.
Czwarta kwarta
Chris Douglas-Roberts zaliczył blok życia na Mo Williamsie, wyskoczył z pomocy jak ninja, a następnie ukąsił za 3. Portland dzisiaj trójki siedzą jak Stephen Hawking i Dorell Wright dorzuca kolejną do puli. 17/24 zza łuku Blazers, a na boisku biegają; amerykańska odpowiedź na Michała Żyro- Meyers Leonard, Will Barton a nawet Thomas Robinson i Allen Crabbe- tego ostatniego nigdy wcześniej nie widziałem i dołączam go do grona graczy poznanych dzięki Rysiom. Na parkiecie również mój dawny znajomy z Jazz, bezrzutowy Earl Watson, jedyny PG w historii ligi, który potrzebował zasłony we własnej trumnej, żeby móc wyprowadzić piłkę z połowy. Po pierwszej trójce w sezonie Bartonia Blazers prowadzą 117:85. Cody Zeller vs Myers Leonard to najbardziej drewniane starcie od wypadku Pinokia, który potknął się o kamień i wylądował głowa na przydrożnym jesionie Na parkiecie zameldował się również mój ulubieniec, Jeff „Balotelli” Adrien, czekam na jakieś fajerwerki w jego wykonaniu! Po kolejnej trójce Bartona, Blazers mają już 20/30 za trzy, Clifford przygląda się temu z zaciekawieniem, bo nie widział tylu celnych rzutów przez cały sezon. Koniec meczu.
MVP meczu- Damian Lillard
Blazers miażdżą Bobków 134:104 choć wynik i tak nie oddaje różnicy w grze obu zespołów.
1 Protestuję przeciwko nazywaniu Robina Lopeza gorszym z braci!!!
2 Bobki szczycące się trzecią najlepszą defensywą w lidze zarobili wczoraj 112 pkt od Clippers a dziś 134 pkt od Blazers. O kant dupy te wszystkie statystyki.
wyszedł fantastyczny styl gry Bobcats, jeśli ktoś uważa ,że Clifford coś więcej zmienił niż Dunlap. Dlatego dzięki Qcin za to zdanie:
„Bobcats nie mają żadnego pomysłu na grę więc rzucają z półdystansu, nie jest to jakaś nowość w ich wykonaniu, grają tak w 90% spotkań, czy to ten słynny STYL BOBCATS?”
Popłakałem się ze śmiechu przy opisie czwartej kwarty. Brawo.
Szło się spodziewać, że w momencie gdy Bobcats przyjdzie grać z drużynami innymi niż potentaci ataku pokroju Bucks czy Bulls, to okaże się, że ta obrona wcale nie jest taka super.
Zaczynam zalowac ze nie jestem cycatą blondyną…Byłbys mój :)) Kurde chyba będe Cię cytował…Świetna robota jak zwykle zresztą.
Wątki z obrońcami praw zwierząt i Hawkingiem-Mistrzostwo Świata;)
Bobcats zagrali dwa fatalne mecze i nagle cały ich dorobek z poprzedniej części sezonu jest wyśmiewany. Ale czego spodziewać się po ludziach, którzy twierdzili, że Bobcats nie wygraliby ligi francuskiej?
Finley, gdy była okazja chwalić to chwaliłem, gdy jest szansa wyśmiać to wyśmiewam. Oglądam Bobcats od jakiegoś czasu regularnie (to już chyba 6 ich mecz opisany tutaj) i nie wydaje mi się bym w jakimkolwiek poleciał stereotypowo.
Bilans Charlotte to w dużej mierze zasługa tego, że w roku powszechnego tankowania oni chcą zagrać w PO, ale i tak są cholernie nijacy w swojej grze i brakuje tam jakiegokolwiek pomysłu na rozwój drużyny.
Pisanie o tym, że Rysie mają styl bo w 30 pierwszych meczach tracili relatywnie mało punktów to absurd. Mieli jeden z najłatwiejszych terminarzy (sprawdź Schedule ranking) i masę meczów z tankowcami, stąd te statystyki, ale tam nie tylko nie funkcjonuje atak ale i obrona wcale nie należy do najlepszych, po prostu łatwo się przejechać opierając na statystykach z cząstki sezonu, zwłaszcza na tak nieznaczących jak liczba punktów na mecz (zarówno w obronie jak i ataku)
OJ OJ z tą ligą francuską Panie Finlej , już raz Ci odpowiedziałem 'EUROLIGA kolego’, pod innym prześmiewczym atakiem z Twojej strony. Polecam więcej spotkań z udziałem Bobków i ranking Qcina pt. ” na kim łapali wygrane Cats” .
Bilans z TOP16- 3:12
Bilans z TOP10 -1:8
http://www.enbiej.pl/2014/01/02/schedule-ranking-2/
REALISTĄ NIESTETY NIE JESTEŚ. Będę trzymał swoje zdanie, że do play offs nie wejdą i zaraz prześcigną ich słabi Nets lub Knicks.
Na dziś stawiam każde pieniądze świata, że Charlotte Bobcats (przy swoim stylu ataku oraz z rzucaniem na siłę) dostaliby łomot od koszykarskiego Realu Madryt (faworyta Euroligi). Czyli Euroligi znów by nie wygrali :-) „Pro A” być może?
Crabbe to akurat bardzo ciekawy gracz i trochę szkoda, że tak rzadko wchodzi na parkiet. W barwach Golden Bears pokazywał się jako dobry strzelec, do tego jak na dwójkę ma baaardzo dobre warunki fizyczne. Ciekawe czy ktoś w tym sezonie pobije rekord trójek w meczu. PTB czy Houston miewają jednak mecze, które dają na to sporą nadzieję…
Wczoraj wywołaliśmy Leonarda i Bartona,no i w końcu pograli( Barton tylko 9 minut,ale rzucił10 pkt.,2/2 za 3). Z uporem maniaka powtarzam,że wierzę w tego drugiego,ma potencjał. Rzadko gra,bo trener Stotts nie chce za dużo zmieniać w dobrze funkcjonującej maszynce. Lepsze(??) wrogiem dobrego:))
Nigdy nie twierdziłem, że Bobcats to zespół na PO. Mówiłem, że ich styl znacznie poprawił defensywę. Nie opieram się tylko na statystykach, widziałem masę ich meczów w tym stykowe przegrane batalie z Oklahomą i Dallas Mavericks, gdzie na prawdę dobrze potrafili bronić przeciwko takim mocnym w ofensywie zespołom…Wczorajszy połówkę z Portland też widziałem, choć w tym meczu zostali rozstrzelani.
Ranking, nie ranking. Detroit ma podobny, liczbę zwycięstw podobną i mimo nazwisk Monroe, Smith i Drummond mają jedną z najgorszych defensyw w lidze. Bobki to nie jest zespół na PO, ale po co deprecjonować całą jakość w jej grze? Qcin, ewidentnie chciał wbić w szpilę w tych, którzy ostatnio postanowili, trochę bronić gry Bobków. Były powody, wszak Bobcats bilansowali z bilansem 0.500. Teraz jest kiepsko, ale i tak Bobcats są zaskoczeniem in plus.
A ja się tak zastanawiam: co z tym Robinsonem? Miał wysokie miejsce w drafcie, wszyscy mi mówią że ma potencjał chłopak. Wg nba.com ma 2.08 wzrostu więc warunki są. Ja się pytam od kiedy brakuje w tej lidze dobrych podkoszowych?
Świetnie zbiera i to by było na tyle. Nie ma rzutu z dystansu, a w Blazers bez tego trudno o minuty.
No niby ma 208/108, ale jakiś taki mniejszy się wydaje. Wg mnie potrzebuje nabrać sprytu i rozwagi,bo jak na razie wbija się bez głowy pod kosz i czapy lecą. Jeszcze może będą n niego ludzie
TRob tak na oko to wygląda na góra 2.06 m. Jest skoczny, ale drobny, niełatwo na razie przepychać mu się pod koszem. Nie ma rzutu powyżej 1 m od kosza, ale ma energię, którą Terry Stotts powinien jakoś spożytkować, choć na razie nie wie jak no i TRob wypadł z rotacji
Może patrzy na +/-, a to nie jest chyba zbyt okazałe u Robinsona. Powinien(T-Rob) znajść jakąś specyfikację,np.alley-oopy,jak np. De Andre,chociaż ten drugi to w obronie potrafi czapę dać,no i zbiera trochę. Robinson ma przywary,ale dalej czekam na eksplozję jego talentu