(16-18) Washington Wizards 66 – 93 Indiana Pacers (29-7)
Obrona Pacers dała popis swoich umiejętności i pokazała czemu jest najlepszą w lidze. Wizards trafili jedyne 26/81 prób z gry, co daje nam skuteczność 32.1%. Na tablicach goście również zostali zmiażdżeni. Pacers wygrali w tej statystyce 61-41.
Wizards trzymali się w grze w pierwszej kwarcie, po której mieliśmy remis 18-18. Jednak potem to Pacers odpalili, a w drugiej połowie pozwolili rywalom na 29 punktów. John Wall zdobył tylko 13 punktów, a potrzebował do tego 15 rzutów. Bradley Beal miał 17 oczek, ale przy tym skuteczność 6/18. Wcale nie lepiej zaprezentował się Marcin Gortat ze swoimi 4 punktami (2/8 z gry) i 9 zbiórkami.
Nikt nie mówił, że Wizards są faworytem, ale nikt też nie spodziewał tak wysokiej porażki przyjezdnych. Ostatni raz Pacers zatrzymali rywala na tylu punktach w 2004 roku, kiedy zwyciężyli z Raptors 84-64.
Jeśli coś możemy powiedzieć o ofensywie gospodarzy to znowu zawiódł Paul George. 2/14 z gry i jedyne 8 punktów to strasznie słabe osiągi lidera Pacers (ale rehabilituje go nieco 14 zbiórek i 6 asyst). Ofensywę pociągnęli zatem David West (20 punktów i 8 zbiórek) oraz C.J. Watson (16 punktów, 3/3 zza łuku).
Najlepsi gracze: Bradley Beal (17 punktów, 6/18 z gry), Nene (12 punktów, 5 zbiórek, 4 asysty, 6/15 z gry) – David West (20 punktów, 8 zbiórek), C.J. Watson (16 punktów, 3/3 za trzy, 6/6 z gry), Lance Stephenson (11 punktów, 10 zbiórek, 5 asyst)
(15-22) Detroit Pistons 114 – 104 Philadelphia 76ers (12-24)
Josh Smith klasycznie już mocno poceglił (8/23 z gry, 2/8 za trzy), ale w tym przypadku możemy na to nieco przymknąć oko. 22 punkty, 13 zbiórek, 7 asyst, 5 bloków i 4 przechwyty – taką linijkę wykręcił wczoraj J-Smoove i zrobił to jako trzeci w historii. Dwaj poprzedni? Kareem Abdul-Jabbar i Hakeem Olajuwon. Trzeba pryznać, że doborowe towarzystwo.
Oprócz Smitha dwucyfrową liczbę zbiórek mieli Monroe (10) i Drummond (12), a Caldwell-Pope, Singler i Bynum mieli ich co najmniej 7. Przyczyniło to się do zniszczenia rywali na tablicach w stosunku 62-42.
Sixers uzyskali przewagę w pierwszej kwarcie i udawało im się ją utrzymać do końca pierwszej połowy. Ale w drugiej 18 punktów wrzucił Brandon Jennings, a Pistons się rozkręcili i wygrali drugą połowę 59-41, a cały mecz 114-104.
Najlepsi gracze: Josh Smith (22 punkty, 13 zbiórek, 7 asyst, 5 bloków, 4 przechwyty), Greg Monroe (15 punktów, 10 zbiórek), Andre Drummond (11 punktów, 12 zbiórek, career-high 6 bloków) – Thaddeus Young (22 punkty), Michael Carter-Williams (21 punktów, 7 zbiórek, 4 asysty), Spencer Hawes (16 punktów, 10 zbiórek)
(21-14) Phoenix Suns 99 – 104 Memphis Grizzlies (16-19)
Suns byli lepszą drużyną w pierwszej połowie, ale w drugiej Grizzlies zatrzymali ich na 32% skuteczności z gry i odrobili stratę. W samej końcówce zanotowali run 7-0, dzięki któremu objęli prowadzenie i nie oddali go już do końca.
Kluczową postacią był Mike Conley, który zdobył kluczowe punkty dla Grizzlies. W całym meczu miał ich 31, do tego dołożył 7 asyst. Świetny występ na tablicach zanotował Ed Davis z 17 zebranymi piłkami. Zach Randolph zanotował double-double z 20 punktami i 13 zbiórkami, do tego miał 7 asyst i również był jedną z najważniejszych postaci Miśków.
Najlepsi gracze: Goran Dragic (21 punktów, 8 asyst), Markieff Morris (17 punktów), Miles Plumlee (8 punktów, 11 zbiórek) – Mike Conley (31 punktów, 7 asyst), Zach Randolph (20 punktów, 13 zbiórek, 7 asyst), Ed Davis (10 punktów, 17 zbiórek)
(15-22) Charlotte Bobcats 92 – 119 Minnesota Timberwolves (18-18)
Kluczowa dla losów tego spotkania okazała się druga kwarta, którą Wilki wygrały 20-39. Przewagę udało się powiększyć w trzeciej ćwiartce, za sprawą 13 punktów z rzędu Nikoli Pekovica (26 w całym meczu).
Kevin Love również zagrał bardzo dobre zawody i razem z Pekiem byli lepsi w punktach i zbiórkach od całego front-courtu Bobcats. W całym meczu tablice udało się wygrać w stosunku 54-33. Al Jefferson zaliczył kolejny słaby powrót na stare śmieci i skończył mecz z 8 punktami i 7 zbiórkami.
Najlepsi gracze: Anthony Tolliver (21 punktów), Kemba Walker (15 punktów, 7 asyst), Chris Douglas-Roberts (16 punktów) – Nikola Pekovic (26 punktów, 6 zbiórek), Kevin Love (19 punktów, 14 zbiórek), Kevin Martin (19 punktów)
(21-16) Dallas Mavericks 107 – 90 New Orleans Pelicans (15-20)
Mavs od początku mocno zaatakowali i objęli prowadzenie. Pels nie odpuszczali w pierwszej połowie i na 3 minuty przed jej końcem tracili tylko 2 punkty. Ale Mavs odpowiedzieli na to runem 13-0 i utrzymywali bezpieczną przewagę do końca spotkania, a w pewnym momencie spotkania prowadzili nawet 23 punktami. Jeśli chcemy jakoś usprawiedliwiać gospodarzy to trzeba powiedzieć, że grali bez Ryana Andersona i Jrue Holidaya, a dobre spotkanie zagrali tylko Anthony Davis i Eric Gordon.
Klasycznie już liderami gości byli Dirk Nowitzki z 24 punktami oraz Monta Ellis z 23 oczkami i 8 asystami. Mavs świetnie rozciągali obronę rywala i trafili 14/28 zza łuku. Popełnili również mniej strat od rywali i zdecydowanie lepiej dzielili się piłką. Goście mieli 32 asysty przy trafionych 41 próbach z gry. Mecz skończyli ze skutecznością 52.6%. Dla porównania Pelicans rozdali tylko 15 asyst i trafili 45% z gry.
Najlepsi gracze: Dirk Nowitzki (24 punkty, 4 zbiórki, 5 asyst), Monta Ellis (23 punkty, 8 asyst), Vince Carter (14 punktów, 3/5 za trzy) – Eric Gordon (27 punktów), Anthony Davis (21 punktów, 13 zbiórek)
(13-23) Cleveland Cavaliers 113 – 102 Utah Jazz (12-26)
Luol Deng zadebiutował w barwach Kawalerzystów i zaliczył przeciętne spotkanie z 10 punktami i 4 stratami w 21 minut gry. Cavs skończyli mecz ze skutecznością na poziomie 54.2%. Najlepszymi graczami na parkiecie byli Kyrie Irving i Tristan Thompson.
Losy spotkania rozstrzygnęły się w 3 kwarcie, wygranej przez gości 39-21. Na jej zakończenie Cavs zaliczyli run 13-2, co wyprowadziło ich na prowadzenie 85-70. Kawalerzyści bez większych problemów je utrzymali i zwyciężyli w tym spotkaniu.
Najlepsi gracze: Kyrie Irving (25 punktów, 6 zbiórek, 8 asyst), Tristan Thompson (18 punktów, 15 zbiórek), C.J. Miles (17 punktów) – Trey Burke (17 punktów, 6 asyst), Enes Kanter (15 punktów, 10 zbiórek), Richard Jefferson (18 punktów, 4 asysty)
(13-24) Boston Celtics 97 – 99 Golden State Warriors (25-14)
Losy tego spotkania ważyły się do ostatnich sekund, ale wszystko skończyło się dobrze dla gospodarzy. Na 10 minut przed końcem Warriors prowadzili 13 punktami i wydawało się, że zwycięstwo mają w kieszeni. Wtedy Celtics pokazali wolę walki i w ciągu 4 minut udało im się nadrobić stratę do jedynych 4 punktów.
Celci gonili dalej i szli łeb w łeb z faworyzowanymi rywalami. Pogoń przeprowadzili Jeff Green (24 punkty w meczu) i Jordan Crawford (10, ale za to sporo ważnych trafień). Green wyrównał stan spotkania na 11 sekund przed końcem. Ale piłkę mieli Warriors i powędrowała ona do Stephena Curry’ego.
Celtics w kolejnej akcji poszli po wszystko, ale trójka Geralda Wallace’a okazała się niecelna i to Warriors mogli się cieszyć ze zwycięstwa w tym spotkaniu.
Najlepsi gracze: Jeff Green (24 punkty, 11 zbiórek), Jared Sullinger (21 punktów, 11 zbiórek), Kris Humphries (16 punktów, 14 zbiórek) – Andre Iguodala (22 punkty, 5 zbiórek, 7 asyst), Stephen Curry (19 punktów, 7 zbiórek, 4 asysty), Klay Thompson (17 punktów)
(14-23) Los Angeles Lakers 87 – 123 Los Angeles Clippers (26-13)
Lakers zagrali na poziomie tylko w drugiej i czwartej kwarcie przy czym ostatnie 12 minut było kompletnie bez znaczenia. Clippers rozgromili rywali, strach pomyśleć, co byłoby z Chrisem Paulem. Pierwsza kwarta skończyła się wynikiem 43-25 i już po niej mało prawdopodobne było zrobienie czegokolwiek w tym meczu przez Jeziorowców.
Druga ćwiartka skończyła się remisem, ale w trzeciej Clippers pozbawili rywali wszelkich nadziei. Wygrali ją 8-31 i przypieczętowali wysokie zwycięstwo. Warto przytoczyć wskaźniki +/- kilku zawodników, bo są to jedne z najwyższych w tym sezonie. Clippers z Griffinem byli +45, z Collisonem +42, a z Jordanem +41. Za to Lakers z Meeksem byli -43, z Wesem Johnsonem -26, a z Hillem i Gasolem -25. To chyba wszystko co należy powiedzieć na temat tego spotkania.
Najlepsi gracze: Kendall Marshall (16 punktów, 10 asyst), Robert Sacre (14 punktów, 7 zbiórek) – Blake Griffin (33 punkty, 12 zbiórek), Darren Collison (20 punktów, 5 zbiórek, 7 asyst), DeAndre Jordan (13 punktów, 10 zbiórek), J.J. Redick (19 punktów)
Iguadala wrócił w 100%.
Dzisiaj Josh Smith pokazał na co go stać. Szkoda tylko że nie wiadomo dlaczego słabo gra w sporej części meczów. 22 pkt., 13 zbiórek, 7 asyst to już jest bardzo dobry mecz ale jeszcze jeśli doda się 5 bloków i 4 przechwyty…
Carter-Williams nadal zaskakuje i jeśli nie będzie miał kontuzji to już można mu dać nagrodę dla najlepszego Rookie.
Ciekawe jak będzie grać Philadelphia za rok kiedy do gry wróci Noel, do tego może jakiś dobry transfer i dobry wybór w drafcie. Będzie ciekawie.
Brak Kings z Magic oznacza ich obecność w dzisiejszym wydaniu meczów gorszego Boga?