WASHINGTON WIZARDS 66:93 INDIANA PACERS
– Pacers w obu meczach z Wizards rzucili po 93 punktów. Niedużo, powiecie. Ale co jeśli po drugiej stronie parkietu zatrzymali Waszyngton w pierwszym starciu na 73, a dziś na 66 punktach?
– 66 punktów Wizards to najgorszy wynik w tym sezonie w całej NBA. Czarodzieje przebili 72 punkty Milwaukee Bucks (dwa razy), a w całej swojej historii tylko trzykrotnie mieli gorszy dorobek, z czego dwa razy w 2012 roku (raz w 2002). Dwa lata temu Wizards rzucili Bulls zaledwie 64 punkty, co do dziś jest ich „rekordem”. Jeśli chodzi o Pacers, do najmniejszej liczby straconych punktów trochę zabrakło (Blazers 59 pkt w 1998 roku), ale dziś po raz pierwszy od 9 lat pozwolili rywalom na tak niewiele.
– Raz na jakiś czas trzeba rzucić parę statystyk o obronie Indiany, Pacers już po raz dziesiąty w tym sezonie stracili mniej niż 80 punktów – to, że jest to najlepszy wynik w lidze, to za mało powiedziane, drudzy Bulls mają na swoim koncie tylko pięć takich spotkań. To siódmy kolejny mecz, w którym Indiana nie przekroczyła progu 100 punktów, ale z drugiej strony – Pacers w tym sezonie wygrali wszystkie 25 spotkań, w których ich rywale zdobyli mniej niż 95 oczek!
– Ktoś w tych Pacers musiał rzucać punkty, tym kimś nie był dziś Paul George, który wyczarował 8 punktów przy skuteczności 2-14 z gry. Miał też 14 zbiórek oraz 6 asyst, ale coraz bardziej zaczynają martwić jego problemy ze skutecznością, przez które powoli schodzi z poziomu MVP. Dziś po raz pierwszy w tym sezonie nie zanotował double-digits, a w siedmiu ostatnich meczach trafił 34,7% rzutów z gry i 20,9% trójek. Dziś MVP Indiany był David West, który po raz pierwszy w tych rozgrywkach był najlepszym strzelcem zespołu – zdobył 20 punktów (9-13 FG) w zaledwie 27 minut. Lance Stephenson miał nie grać, ale zagrał i miał swoją linijkę (11 pkt, 10 zb, 5 ast, 5 TO).
– Świetną zmianę dał CJ Watson, który trafił wszystkie 6 rzutów z gry (3-3 3pt) i zdobył 16 punktów w 17 minut. Linijki typu właśnie 16 punktów w 17 minut widzi się w lidze całkiem często, ale nie w Indianie – to pierwszy taki stat-line od 2008 roku (Shawne Williams).
– Co w Wizards – 66 punktów, 32,1% z gry, 5-14 za trzy i 9-23 z wolnych (obrona Pacers?). Marcin Gortat miał 4 punkty (2-8 FG) i 9 zbiórek. Bradley Beal i John Wall wyprodukowali 30 punktów przy 10-33 z gry. Wizards przegrali w Indianie po raz dwunasty z rzędu.
– Roy Hibbert trafił trójkę, już drugą w tym sezonie. Miał 12 punktów, ale też tylko 6 zbiórek (0 blk), jednak mimo to Pacers wygrali tablice 61-41, bijąc swój rekord sezonu w tym elemencie.
– Spodziewana statystyka – dziś po raz 32. w tym sezonie byliśmy świadkami min. 25-punktowej wygranej, jednak po raz pierwszy zwycięzca zdobył przy tym mniej niż 100 punktów. Jeśli już ktoś miał to zrobić, to właśnie Indiana Pacers.
DETROIT PISTONS 114:104 PHILADELPHIA 76ERS
– Pistons przegrali sześć ostatnich spotkań, ale w porę trafił im się mecz z Philadelphią 76ers, którzy zdają się jakby nie zaprzątać swoich głów wygrywaniem, o nie. Swój sposób na tankowanie już znaleźli, w trzech ostatnich meczach pozwolili rywalom na 40 celnych rzutów za trzy (Pistons 11-30), a na 36 spotkań w całym sezonie aż 32 razy stracili 100 punktów. Dziś doszła do tego miazga na tablicach, Tłoki wygrały tą rywalizację 62-42, wyrównując także rekord hali dzięki 25 zbiórkom w ataku.
– Thaddeus Young zdobył 22 punkty (10-21 FG), w dziesięciu ostatnich meczach aż osiem razy przekroczył próg 20. Michael Carter-Williams nadal prowadzi w wyścigu po ROTY, dziś miał 21 punktów (9-20 FG), 7 zbiórek, 4 asysty i 4 przechwyty.
– Josh Smith musiał być Joshem Smithem i trafił 8 z 23 rzutów, w tym 2 na 8 trójek, jednak pozostałe statystyki wystarczająco przykuwają uwagę i na moment zapomnijmy o słabej skuteczności – J-Smoove zanotował 22 punkty, 13 zbiórek, 7 asyst, 4 przechwyty i 5 bloków. Przed nim tylko dwóch graczy w historii NBA miało taką linijkę, Kareem Abdul-Jabbar i Hakeem Olajuwon. Smith był o przechwyt od sławnego 5×5, czegoś, czego nie dokonał żaden gracz od prawie dwóch lat (Nicolas Batum). Przed Francuzem jako ostatni zanotował to Andriej Kirilenko (2006).
– Andre Drummond w poprzednim spotkaniu z Sixers miał 31 punktów, 19 zbiórek i 6 przechwytów. Dziś miał po prostu, 11 punktów i 12 zbiórek, ale udało mu się pobić kolejny rekord kariery, bowiem zablokował aż 6 rzutów. Dołóżmy do tego pięć bloków Smitha – to trzeci w tym sezonie przypadek, w którym dwóch graczy jednej drużyny miało przynajmniej 5 bloków, na początku sezonu dokonali tej sztuki gracze Pelicans (Davis, Stiemsma, Smith) i Pacers (Hibbert, West). W Pistons to pierwsza taka sytuacja od 2004 roku (Ben Wallace, Antonio McDyess).
Rozszerzając tą statystykę, ostatnim duetem w NBA, który miał min. 12 zbiórek i 5 bloków „na głowę”, byli inni gracze Detroit – w 2003 roku zrobili to Ben Wallace i Mehmet Okur.
HOUSTON ROCKETS 80:83 ATLANTA HAWKS
– Rockets wygrali sześć poprzednich spotkań z Hawks, ale każda seria się kiedyś kończy. Nie wie o tym Kyle Korver, który trafił 4 z 7 rzutów za trzy i zdobył 20 punktów, już po raz piąty w tym sezonie (najwięcej takich meczów od 2006/07). 20 punktów zdobył także Paul Millsap (7 zb, 5 ast). Nie byłoby jednak tej wygranej, gdyby nie obrona Atlanty, która zatrzymała Rockets na 80 punktach. Dla Rakiet to najgorszy wynik w tym sezonie.
– James Harden po łącznie 112 punktach w trzech poprzednich meczach dziś zdobył „tylko” 25. Dołożył do tego 7 zbiórek i 7 asyst (6-14 FG, 11-14 FT, 5 TO). Dwight Howard w swoim rodzinnym mieście zanotował 15 punktów (7-11 FG) i 11 zbiórek, ale wszyscy spodziewali się czegoś więcej.
– Mike Scott zdobył 14 punktów w 17 minut z ławki. Trafił 7 z 10 rzutów z gry. W 1Q miał na koncie 8 punktów i można powiedzieć, że uratował Atlantę, bowiem pozostali gracze Hawks w ciągu pierwszych 12 minut zdobyli.. dwa punkty, również rękami rezerwowego (Lou Williamsa). Innymi słowy, w pierwszej kwarcie wyjściowa piątka Atlanty zdobyła punktów zero. To pierwsza taka sytuacja od kwietnia 2011 roku (Milwaukee Bucks). Korver i Millsap stali się pierwszym duetem starterów z 20 punktami w meczu bez ani jednego w pierwszej odsłonie od listopada 2012 roku (David Lee, Stephen Curry).
PHOENIX SUNS 99:104 MEMPHIS GRIZZLIES
– Suns stracili Erica Bledsoe na niekrótko i zobaczymy, co z ich walką o play-offs. Lekko nie będzie, to w końcu Zachód. Dziś przegrali z Grizzlies, którzy teraz czają się gdzieś na 11. miejscu w Konferencji ze stratą aż czterech meczów do ósmego miejsca, ale po powrocie Marca Gasola powinni je zaatakować. Jakby co, to mają już tie-breaker z Phoenix (3-0).
– W poprzednim starciu obu drużyn pojedynek rozgrywających zdecydowanie wygrał Goran Dragić, który pokonał w punktach Michaela Conleya 33-11. Dziś Słoweniec również spisał się dobrze, miał 21 punktów i 8 asyst przy 6-10 z gry i 4-5 za trzy, ale z Conleyem przegrał. Rozgrywający Grizzlies zdobył 31 punktów (wyrównany rekord kariery), trafiając 11 z 19 rzutów z gry, a także rozdał 7 asyst bez straty. Stał się pierwszym graczem Memphis z 30 punktami w dwóch kolejnych meczach od listopada 2010 roku (Rudy Gay). To jednak nie wszystko, co czai się w box-score Grizzlies – Zach Randolph zanotował 20 punktów, 13 zbiórek i 7 asyst (wyrównany season-high), z kolei Ed Davis z ławki dodał 10 punktów, 17 zbiórek (rekord kariery) i 3 bloki. Tak dobry występ w jego wykonaniu nie jest dużą niespodzianką, jeśli spojrzymy na jego statystyki w dwóch poprzednich spotkaniach z Phoenix – w pierwszym starciu miał 21 punktów i 12 zbiórek, w drugim 16/10.
– Grizzlies zebrali dziś 14 piłek w ataku i to dla nich 14. kolejny mecz, w którym zgarnęli z tablicy rywali przynajmniej 10 piłek. Jest to najdłuższa trwająca seria w lidze. Nieoceniona w tym zasługa Zacha Randolpha, który dziś miał aż 6 zbiórek w ataku.
– Niedźwiedzie przerwały dziś serię ośmiu porażek w spotkaniach, w których ich najlepszym strzelcem był Mike Conley. Poprzednie zwycięstwo w tej sytuacji Grizzlies odnieśli na początku sezonu, kiedy przeciwko Pistons Conley rzucił 22 punkty.
CHARLOTTE BOBCATS 92:119 MINNESOTA TIMBERWOLVES
– Timberwolves przegrali wszystkie 10 spotkań rozstrzygniętych różnicą nie więcej niż 4 punktów, ale mają też najwięcej w lidze (10) „dużych”, min. 20-punktowych zwycięstw. Dziś już po raz piąty w tym sezonie wygrali różnicą 25 punktów, tak dużo równie wysokich zwycięstw mają tylko Pacers. W ciągu ostatnich dwóch sezonów Timberwolves są 7-0 w spotkaniach rozstrzygniętych tak dużą różnicą. Podobnym osiągnięciem mogą pochwalić się tylko Heat, Thunder i wspomniana Indiana.
– Wolves znów wrócili do poziomu 0.500, mają bilans 18-18, jednak nie wróży to najlepiej przed ich kolejnym meczem w San Antonio. Wilki przegrały 8 poprzednich spotkań, w których mogły wzbić się powyżej 50%. Bobcats już nie mają takich problemów, przegrali 7 z 8 ostatnich meczów, ale nawet mimo bilansu 15-22 wciąż zajmują ósme miejsce na Wschodzie.
– Od drugiej kwarty (39:20 dla Minnesoty) to był blow-out, gospodarze w samej pierwszej połowie zdobyli więcej punktów niż Washington Wizards w całym meczu z Pacers. Ogółem Timberwolves trafili 54,5% rzutów z gry, zatrzymując Charlotte na 44%. Nikola Peković zdobył aż 26 punktów w 27 minut (10-14 FG), 19 oczek w 24 minuty dodał Kevin Martin (9-12 FG). Kevin Love miał „tylko” 19 punktów (6-10 FG) i 14 zbiórek, ale to wciąż więcej niż 14 punktów i 8 zbiórek startujących wysokich Bobcats, Ala Jeffersona i Josha McRobertsa – razem.
– Szkoda, że „zmarnował się” świetny występ rezerwowego Bobcats, Anthony’ego Tollivera. Ten, który też miał swoje The Decision, zdobył 21 punktów (rekord sezonu), trafiając 8 z 9 rzutów z gry, w tym wszystkie 5 trójek. Wierzcie lub nie, ale to dopiero drugie 5-5 z dystansu w historii Charlotte Bobcats. W 2007 roku wszystkie pięć trójek trafił Jason Richardson.
– Oto dominacja Minnesoty pod koszami w liczbach – 20-2 w punktach drugiej szansy, 59-37 na deskach, 12-4 w zbiórkach w ataku, 54-40 w punktach z pomalowanego.
DALLAS MAVERICKS 107:90 NEW ORLEANS PELICANS
– Pewne zwycięstwo Dallas Mavericks na terenie rywala. Tej nocy podopieczni Ricka Carlisle’a również zagrają z Pelicans, i to na własnym parkiecie. Wyniszczony przez kontuzje zespół z Nowego Orleanu przegrał czwarty mecz z rzędu i dziś w Teksasie na pewno nie będzie faworytem. Mavs prowadzą w tym sezonie z Pelicans już 2-0, a przecież oba te mecze odbyły się w Luizjanie!
– Bez Holidaya, bez Andersona, w drugiej połowie bez Evansa oraz przy tak gorących rękach Mavericks Pelikany miały małe szanse na wygraną. Goście trafili aż 14 z 28 rzutów za trzy. To nie tylko rekord sezonu dla nich, ale też największa liczba trafionych trójek przez rywala Pelicans. Co więcej, dziś gospodarze mieli mniej trafionych i oddanych trójek (3-7), niż sam jeden Dirk Nowitzki (24 pkt, 4 zb, 5 ast, 10-19 FG, 4-8 3pt).
– Poza Niemcem świetnie spisał się także Monta Ellis, który miał 23 punkty (8-16 FG) i 8 asyst. Po stronie Pelicans dwójka najlepszych graczy również nie zawiodła, Eric Gordon zdobył 27 punktów (9-13 FG, 7-7 FT), natomiast Anthony Davis zanotował 21 punktów, 13 zbiórek (7 w ataku) i 5 bloków. Słowo klucz w tym przypadku to „wsparcie”, Ellis i Dirk mieli lepsze niż Gordon i Davis. Po trzy trójki trafili Vince Carter i Jose Calderon, którzy razem mieli 25 punktów. Mavericks trafili 52,6% rzutów z gry, na tak dużo swoim rywalom Pelicans w tym sezonie jeszcze nie pozwolili.
– Dirk zdobył 24 punkty, choć nie pojawił się ani razu na linii rzutów wolnych. Po raz czwarty w tym sezonie zdobył min. 20 oczek z samych rzutów z gry, w żadnym innym sezonie w swojej karierze nie miał tak dużo tego typu występów. Jeśli chodzi o rozgrywki 2013/14, w tej mało znaczącej statystyce Niemcowi równać się może tylko Klay Thompson.
– Mavericks są 15-8 z Samuelem Dalembertem w składzie, 8-1, gdy gra on przynajmniej 25 minut.
MIAMI HEAT 95:104 BROOKLYN NETS 2OT
– Bez wątpienia, mecz dnia. To nie był tylko nickname-game, ale też świetne widowisko z dwoma dogrywkami, dzięki któremu Nets przedłużyli swoją serię zwycięstw do pięciu (rekord sezonu, najlepsza trwająca seria w lidze), natomiast Heat opuszczają Nowy Jork z 0-2.
– LeBron James bez Dwyane’a Wade’a (drugi mecz back-to-back) zdobył 36 punktów (16 w 1Q), 7 zbiórek i 5 asyst, trafił 12 z 21 rzutów z gry i 10 z 12 wolnych, ale ten mecz skończył się dla niego na 36 sekund do końca pierwszej dogrywki, kiedy faulował w ataku Shauna Livingstona i opuścił parkiet za sześć przewinień. LeBron „wyfaulował się” w meczu sezonu regularnego po raz pierwszy od kwietnia 2008 roku. Celowo zaznaczyłem „w meczu sezonu regularnego”, ponieważ James złapał 6 fauli również w ostatnich play-offach, w Finałach Konferencji. Przed tym meczem zajmował trzecie miejsce w NBA w statystyce najmniejszej liczby fauli na minutę, za Tayshaunem Princem i Tonym Parkerem. Dziś popełnił więcej fauli niż w sześciu poprzednich meczach razem. Z innej beczki – przekroczył dziś próg 22000 punktów w karierze.
– Chris Bosh w drugiej dogrywce był jedynym członkiem Big Three na parkiecie, w całym meczu zdobył 10 punktów i 10 zbiórek. Dobrze spisał się Norris Cole, który spędził na parkiecie aż 52 minuty, w trakcie których uzbierał 18 punktów i 7 asyst. To on swoim trafieniem doprowadził do drugiej dogrywki – co jednak z tego, skoro Heat zdobyli w niej swoje jedyne punkty w ostatnich sekundach, kiedy mecz był już rozstrzygnięty. Ray Allen był Jesusem Shuttlesworthem tylko na plecach swojej koszulki, trafił 2 z 14 rzutów z gry (odliczyłbym ten celny rzut na koniec 2OT) i żadnej z pięciu trójek.
– Dla Nets 32 punkty zdobył Joe Johnson, który trafił 14 z 25 rzutów, a w pierwszej kwarcie był najlepszy na świecie – rzucił 22 punkty, trafiając 9 z 10 rzutów. Potem było o nim mniej głośno, ale rządzili Shaun Livingston (19 pkt, rekord kariery 11 zb, 5 ast, 3 blk), Paul Pierce (23 pkt, 5 zb), nawet Kevin Garnett trafił kilka rzutów (12 pkt, 10 zb, 5-8 FG). Pochwalmy przede wszystkim Livingstona, rozegrał naprawdę świetny mecz. Ostatnim graczem Nets z jego dzisiejszą linijką był Vince Carter (2007). Dzięki jego walce na tablicach gospodarze wygrali je 49-39, a także zdobyli aż 17 punktów drugiej szansy, Heat tylko dwa.
– Do startu sezonu 2013/14 Nets przegrali 13 ostatnich meczów z Heat, ale teraz prowadzą z nimi już 2-0. Siatki po raz ostatni pokonały mistrzów NBA dwa razy w jednym sezonie w 2002/03. Wówczas w obu meczach wygrali z Lakers, z którymi przegrali w poprzednich Finałach.
– Heat zdobyli tylko 4 punkty w pierwszej dogrywce, w drugiej nie mieliby żadnego, gdyby Nets zachowali pozory obrony do końca. Nawet mimo to 6 punktów Miami to najgorszy wynik jednej drużyny w dwóch dogrywkach od roku wprowadzenia 24 sekund (1954).
– Nets są 7-3 z Andriejem Kirilenką w składzie, 6-0, gdy Rosjanin rozgrywa przynajmniej 15 minut.
CHICAGO BULLS 81:72 MILWAUKEE BUCKS
– To jak w końcu jest z tymi Bulls? Koszykarze Chicago po raz piąty z rzędu zatrzymali swojego rywala poniżej 90 punktów, odnosząc swoje czwarte zwycięstwo z rzędu. Gdyby nie dzisiejszy wyskok Wizards, to właśnie 72 punkty Milwaukee byłby najgorszym wynikiem tego sezonu (wyrównaliby swój własny „rekord”). Kozły, które przegrały po raz czwarty z rzędu (mało) i mają bilans 7-28, dziś trafiły 31,8% rzutów z gry. Gorzej niż Wizards, poważnie. Szczytem wszystkiego było pięć ostatnich minut tego spotkania. Tuż przed nimi Brandon Knight zmniejszył stratę do tylko jednego punktu, jednak od tamtej pory aż do końca gospodarze nie trafili nic. Spudłowali wszystkie 11 rzutów. W tym sezonie nikt tak źle nie skończył meczu.
– Knight prowadził całą tą karuzelę, miał 12 punktów przy 5-21 z gry i 0-6 za trzy. Jedynym graczem Bucks, który w tym meczu trafił 50% rzutów, był rezerwowy Miroslav Raduljica (10 pkt, 3-4 FG).
– Bulls wygrali osiem ostatnich meczów w Milwaukee. Luola Denga już nie ma, ale świetnie zastąpił go Mike Dunleavy, który dziś zdobył 18 punktów (6-10 FG, 3-3 3pt). Na obecnych Bucks nie potrzeba więcej niż to + 19 punktów i 13 zbiórek Carlosa Boozera oraz 8 punktów, 10 zbiórek i 7 asyst Joakima Noaha.
CLEVELAND CAVALIERS 113:102 UTAH JAZZ
– Cavaliers rozpoczęli pięciomeczową serię wyjazdową od przerwania serii czterech zwycięstw u siebie Utah Jazz. Dziś w barwach Cleveland zadebiutował Luol Deng, który z marszu wyszedł w pierwszej piątce i zdobył 10 punktów w 21 minut. Cavs z nim są 1-0.
– Jazz w poprzednim meczu sprawili sporą niespodziankę, pokonując Oklahomę City Thunder. Wtedy na 48 punktów Kevina Duranta linijką 37/11/8 odpowiedział Gordon Hayward, ale dziś z powodu kontuzji nie zagrał i nikt nie dorównał Kyriemu Irvingowi (25 pkt, 6 zb, 8 ast, 5 stl). Rozgrywający Cavaliers zanotował pierwszą linijkę 25/6/8/5 dla Cleveland od 2010 roku (LeBron, a jakże) i tylko jednego punktu zabrakło mu do osiągnięcia progu 3000. Trzeba także wyróżnić Tristana Thompsona, który trafił 9 z 12 rzutów i zdobył 18 punktów oraz zebrał 15 piłek. CJ Miles rzucił 17 punktów (6-7 FG) w 24 minuty, też nieźle.
– Dla Jazz 18 punktów zdobył Richard Jefferson, 17 (6 ast) dodał Trey Burke, natomiast double-double 15/10 z ławki zanotował Enes Kanter. Utah przegrało jednak ten mecz w trzeciej kwarcie, gdy pozwolili Kawalerii na 39 punktów i 69,6% z gry. W całym meczu goście, najmniej skuteczna drużyna w lidze, trafili ponad 54% rzutów (ich drugi wynik w tym sezonie) i popełnili tylko 8 strat.
– Anderson Varejao miał dziś 14 zbiórek na koncie. To siódmy kolejny mecz, w którym zanotował ich min. jedenaście.
ORLANDO MAGIC 83:103 SACRAMENTO KINGS
– Kings w dziesięciu poprzednich spotkaniach tracili średnio 112.5 punktów na mecz, za każdym razem pozwalając rywalom na przynajmniej 100, ale Magic już nie z takimi kozakami sobie radzili. Udało im się rzucić 83 punkty na 33,3% z gry, tak jakby chcieli coś udowodnić Milwaukee Bucks. Kings trafili ponad 51% rzutów, są drugą najgorszą drużyną Zachodu, ale nie łapią się do Top 5 Tankathonu.
– Ten mecz był w zasadzie tylko koncertem Sacramento. Isaiah Thomas spisał się słabo (9 pkt, 7 ast, 2-13 FG), ale już DeMarcus Cousins nie zawiódł i zaliczył 24 punkty, 14 zbiórek i 6 asyst. Rudy Gay zanotował 22 punkty, 10 zbiórek i 5 asyst (8-13 FG, 6-6 FT), to już chyba nie jest ten Gay z Toronto.
– To był po prostu kolejny mecz dla Orlando Magic, zaskoczyła mnie jedynie fatalna skuteczność Arrona Afflalo (15 pkt, 3-12 FG, 1-6 3pt), nic więcej.
BOSTON CELTICS 97:99 GOLDEN STATE WARRIORS
– Warriors rozegrali najwięcej w lidze, bo już 16 meczów rozstrzygniętych różnicą max. 4 punktów. Wygrali osiem z nich. Dziś losy spotkania wahały się do ostatnich jego sekund, ale po raz drugi w tym sezonie sprawy w swoje ręce wziął Stephen Curry, i tak jak przeciwko Mavericks, tak dziś z Celtics trafił game-winnera. W całym meczu spisał się raczej przeciętnie (19 pkt, 7 zb, 4 ast, 7-18 FG), ale kiedy było to najbardziej potrzebne – trafił. Warriors wygrali 11 z 12 ostatnich meczów.
– Nie wiem kiedy, ale Celtics przegrali siódmy mecz z rzędu i wskoczyli do Top 5 Tankathonu. Dziś ulegli Wojownikom mimo lepszej skuteczności oraz wygranej na tablicach. W takich sytuacjach rozchodzi się głównie o straty i tutaj też tak było. Warriors wymusili ich aż 17, popełniając 11. Wygrali statystykę punktów w szybkim ataku 18-12 (13-4 w drugiej połowie). Dla Celtics kolejny dobry mecz rozegrał Jeff Green, który zanotował drugie double-double z rzędu (i drugie w całym sezonie) – miał 24 punkty (11-17 FG) i 11 zbiórek. Bardzo dobre wejście z ławki zaliczył Jared Sullinger, który miał 21 punktów i 11 zbiórek. Dość niespodziewanie 16 punktów i 14 zbiórek (rekord sezonu) zanotował Kris Humphries. Znacznie gorzej zagrali jednak niscy gracze Bostonu, trójka Bradley-Crawford-Bayless trafiła łącznie tylko 7 z 30 rzutów.
– Najlepszym graczem Golden State był dziś ten, który tak jak Curry ma w tym sezonie dwa gamewinnery na koncie. Andre Iguodala trafił 9 z 14 rzutów i zanotował 22/5/7/3. David Lee (8-19 FG), Klay Thompson (5-17 FG) byli mniej skuteczni niż zwykle, nawet Andrew Bogut (2-6 FG) przerwał swoją serię 26 meczów z min 50% z gry. Wszystko sprowadziło się jednak do ostatniej akcji i rzutu Curry’ego.
LOS ANGELES LAKERS 87:123 LOS ANGELES CLIPPERS
– Derby LA? Clippers jeszcze nigdy w swojej historii nie pokonali Lakers tak wysoko, jak dziś. Poprzednim rekordem było 31-punktowe zwycięstwo w 1992 roku. Lakers w jedenastu ostatnich meczach są 1-10, po raz pierwszy od 2005 roku, kiedy po raz ostatni nie zagrali w play-offach.
– Clippers zlali Lakers nie tylko w pierwszej (43:25), ale też w trzeciej kwarcie (31:8). Szkoda gadać. W ciągu pierwszych 12 minut „gospodarze” zdobyli 20 punktów z pomalowanego, trafili 17 rzutów z gry i mieli skuteczność 70,8%. W trzeciej kwarcie zatrzymali Jeziorowców na – uwaga – 2-20 z gry. Po trzech kwartach było 101:60 dla wiadomo-kogo, a w pewnym momencie Lakers przegrywali już 43 punktami. Niedużo brakowało do ich rekordowej w historii organizacji porażki (-46 z Blazers w 1995 roku).
– Po stronie Lakers (34,5% FG, 21 TO, co?!) wyróżniłbym tylko Kendalla Marshalla, który kontynuuje dobrą grę i dziś zdobył 16 punktów (6-11 FG, 3-4 3pt), miał 10 asyst i tylko 2 straty. W pięciu ostatnich meczach rozdał 56 asyst, średnio 11.2.
– Darren Collison dobrze zastępuje Chrisa Paula (20 pkt, 5 zb, 7 ast, 1 TO, 9-12 FG), ale wciąż coraz lepiej spisuje się Blake Griffin. Dziś miał 33 punkty, 12 zbiórek, 4 asysty, 4 przechwyty, 2 bloki, 12-15 z gry i 9-11 z linii. To wszystko – w mniej niż pół godziny. Od 38 lat tylko dwóch graczy rzuciło 30 punktów w 30-punktowej wygranej z Lakers – Clyde Drexler (1995) i.. Klay Thompson (na początku tego sezonu). Griffin zanotował pierwsze 33/12/4/4/2 od 2009 roku (Al Jefferson), a w ciągu ostatnich 28 lat nikt nie dokonał tej sztuki w tak krótkim czasie. Najbliżej był Patrick Ewing (1987, 35 minut). Ostatnim graczem Clippers, który dokonał tej sztuki był Ken Norman (1990).
Najlepsi
punkty: James (36)
zbiórki: Ed Davis (17)
asysty: Marshall (10)
przechwyty: Irving (5)
bloki: Jordan (7)
straty: W. Bynum, Meeks, Harden, Stephenson (5)
3pt: Tolliver (5)
FT: Harden (11)
minuty: Cole (52:09)
Enbiejowy typer: 8/12, w sezonie 326/535