Pacers przed tym pojedynkiem przegrali 4 z 6 spotkań na wyjeździe, a meczem z Warriors rozpoczynali serię 5 kolejnych pojedynków na Zachodzie. Nie byli 100 proc. faworytem tego meczu, ale udało im się obronić prowadzenie i wywieźć cenne zwycięstwo z Golden State.
Goście już od początku grali bardzo dobrze, kończąc pierwszą kwartę runem 10-0 i prowadząc po 12 minutach 35-21. Świetny był Paul George, który rzucił w tej części spotkania 14 punktów (6/8 z gry) i nawet tak dobry obrońca jak Andre Iguodala nie był w stanie go zatrzymać.
Później Pacers dalej grali dobrze, przede wszystkim trafiając na wysokim procencie z gry, a Warriors mieli problem na przełomie pierwszej i drugiej kwarty, kiedy na boisku nie było nikogo, kto mógłby prowadzić ich grę. Nie było ani Iguodali, ani Stephena Curry’ego i dalej, kiedy nie ma żadnego z tych dwóch na parkiecie źle się dzieje z grą Golden State w ataku i może to być problemem w dalszej części sezonu.
Sprowadzony z Cetlics Jordan Crawford nie wyglądał na kogoś, kto mógłby prowadzić rezerwowy unit Warriors, którzy w tym meczu bez dwójki Iguodala-Curry na boisku byli minus 6 i wyglądali słabo w ataku. Wprawdzie to dopiero trzeci mecz Crawforda w koszulce Golden State, więc może coś się jeszcze zmieni.
Na początku trzeciej kwarty po runie 7-0 Indiana wyszła na najwyższe w meczu 20-punktowe prowadzenie. Wtedy o czas poprosił trener Mark Jackson, zaczęła się pogoń gospodarzy, którzy wzmocnili nieco defensywę i zaczęli odrabiać straty.
Jeszcze przed ostatnią kwartą po trójce Curry’ego Golden State zmniejszyło straty do 8 oczek, by na początku czwartej ćwiartki zrobić serię 8-2 i po rzucie zza łuku Harrisona Barnesa przegrywali już tylko 2 oczkami. Pacers rzucili następnie 6 punktów z rzędu, ale Warriors dalej się trzymali. Następnie jednak Lance Stephenson i George Hill trafili dwie wielkie trójki, było plus 7 dla gości i dalej utrzymywali prowadzenie.
Gospodarze mieli potem szansę dojść na tylko 1 punkt, ale po tym jak George stracił piłkę Curry spudłował trójkę z prawej strony na 17 sekund do końca, piłkę zebrał lider Pacers, został sfaulowany, trafił oba wolne i było po meczu.
Najwięcej dla gości rzucił dziś George, 23 punkty, trafiając 9 z 20 rzutów, w tym 3 z 7 trójek. Na minus jednak, że był 6/9 w pierwszej kwarcie i 3/11 w reszcie spotkania. Oprócz Paula, wszyscy zawodnicy pierwszej piątki Indiany zanotowali co najmniej 14 oczek. 17 dodał David West, 15 Hill, a po 14 Roy Hibbert i Stephenson. Obaj zanotowali double-double zbierając odpowiednio po 13 i 10 piłek, a ten drugi flirtował nawet z triple-double rozdając 7 asyst, ale ogólnie rozgrywał przeciętny mecz (6/17 z gry, forsował zbyt dużo rzutów).
W Warriors najwięcej zdobył Curry – 24 oczka, rozdając do tego 9 asyst, ale Jackson grał nim całą drugą połowę, a w sumie 41 i pół minuty, i jak tak dalej pójdzie do trener Golden State go zajedzie. Double-double zanotowali David Lee i Andrew Bogut. Pierwszy na poziomie 20 punktów i 12 zbiórek, drugi na poziomie 10 oczek i 13 zebranych piłek. 17 punktów dodał Klay Thompson. Słabo zagrała ławka, która trafiła tylko 5 z 21 rzutów z gry.
Kolejny mecz Pacers zagrają na wyjeździe z Phoniex Suns, natomiast Warriors w piątek zmierzą się u siebie z Minnesotą Timberwolves.
Indiana Pacers – Golden State Warriors 102:94 (35:21, 18:19, 24:29, 25:25)
Liderzy zespołów:
Punkty: George 23 – Curry 24
Zbiórki: Hibbert 13 – Bogut 13
Asysty: Stephenson 7 – Curry 9
Przechwyty: Hill, Watson 2 – Iguodala 4
Bloki: West, Hibbert 2 – Bogut 2