Za nami kolejna noc na parkietach NBA. Odbyły się tylko dwa mecze, transmitowane przez stację TNT i dostarczyły one widzom wielu emocji. Zapraszam na, nieco spóźnione (za co szczerze przepraszam), podsumowanie ostatniej nocy.
(16-27) Los Angeles Lakers 102 – 109 Miami Heat (31-12)
Gospodarze zagrali bez Dwyane’a Wade’a, ale nawet bez tego zawodnika w składzie byli absolutnym faworytem meczu. Blowoutu nie było, możemy wręcz powiedzieć, że oglądalismy całkiem wyrównane widowisko. Mimo tego, że Lakers nawet w całym meczu nie objęli prowadzenia.
Jeziorowcy zebrali baty na tablicach od najgorzej zbierającej drużyny w NBA. Heat wygrali zbiórki 35-48 i zebrali 12 piłek na ofensywnej tablicy, przy 22 zbiórkach defensywnych Lakers. Gospodarze mieli też dużo wyższy procent trafionych rzutów z gry (57.7% przy 45.5% gości). To co utrzymało Jeziorowców w grze to straty rywali (łącznie 18), dzięki czemu goście oddali 10 rzutów więcej.
Heat od początku byli drużyną nieco lepszą. Pierwszą kwartę świetnie zaczął Chris Bosh, dzięki któremu Heat wyszli na kilku-punktowe prowadzenie. Gospodarze przez niemal cały mecz utrzymywali przewagę w okolicach 10 punktów. Jednym z niewielu momentów, w którym Lakers byli blisko rywali to końcówka 1 kwarty, która zakończyła się wynikiem 27-30.
Heat zaliczyli bardzo ważny run na rozpoczęciu 2 kwarty. Seria 11-2 pozwoliła im wyjść na bezpieczne prowadzenie, o którym pisałem wcześniej. Lakers przez kolejne dwie i pół kwarty męczyli się z nadrobieniem tej zaliczki, ale w końcu prawie im się to udało.
Lakers byli -10, na 6 minut przed końcem. Wtedy obie drużyny poszły na wymianę ciosów, którą wygrali Jeziorowcy i na nieco ponad 2 minuty przed końcem były jedyne 4 punkty różnicy. Wtedy LeBron wyprowadził Heat na 7-punktowe prowadzenie, trafiając zza łuku. Kendall Marshall odpowiedział mu akcją 2+1, ale nie wykorzystał szansy z linii osobistych. W efekcie, na 54 sekundy przed końcem Chris Bosh dobił rywali. Było 7 punktów różnicy i Lakers nie byli już w stanie się podnieść.
Najlepsi gracze: Pau Gasol (22 punkty, 11 zbiórek, 4 asysty), Jodie Meeks (22 punkty, 4/6 za trzy), Nick Young (19 punktów) – LeBron James (27 punktów, 13 zbiórek, 6 asyst), Chris Bosh (31 punktów, 6 zbiórek)
(20-21) Denver Nuggets 105 – 110 Portland Trail Blazers (32-11)
Żyjący z trójek Blazers mieli w tym elemencie poważny problem przez całe spotkanie. Trafili jedyne 4 próby z dystansu i mieli w tym elemencie skuteczność 22.2%. Jednak fenomenalny mecz rozegrał LaMarcus Aldridge i to on poprowadził comeback gospodarzy w drugiej połowie, zdobywając w niej 30 ze swoich 44 punktów.
Trail Blazers wymusili też 19 strat, co zamienili na 28 punktów, oraz wygrali na tablicach 40-35 przy czym zebrali, aż 16 piłek w ofensywie. Dzięki temu udało się zatuszować brak trafień zza łuku i zwyciężyć ten mecz.
Obie ekipy szły łeb w łeb od początku spotkania. W ciągu kilku pierwszych minut to Trail Blazers byli drużyną lepszą, ale potem zaczęło się to odwracać. Nuggets udało się wyjść na prowadzenie w końcówce pierwszej kwarty, a na początku drugiej zwiększyli je o kilka punktów. Kluczowym graczem był wówczas Nate Robinson trafiający kolejne trójki oraz jumpery z półdystansu. Blazers w odpowiedzi zanotowali run 9-0, ale końcówka pierwszej połowy należała do Bryłek, które prowadziły 59-67 do przerwy.
LaMarcus Aldridge był znakomity w trzeciej kwarcie (zdobył w niej 15 punktów), co pozwoliło Blazers na nadrobienie kilku punktów. Na otwarcie czwartej ćwiartki dwoma bardzo ważnymi rzutami popisał się Wes Matthews. Jego dwa trafienia z półdystansu dały Blazers pierwsze prowadzenie od 1 kwarty.
Już do końca meczu obie drużyny szły punkt za punkt, kosz za kosz. LaMarcus Aldridge dostawał się na linię i wykorzystywał wszystkie wolne, co chwilę odzyskując prowadzenie dla swojej drużyny (zdobył 15 ostatnich punktów dla Trail Blazers). W ostatnich akcjach dla Nuggets spudłowali zarówno Foye jak i Chandler, i to Blazers mogli cieszyć się ze zwycięstwa.
Najlepsi gracze: Ty Lawson (13 punktów, 11 asyst), Wilson Chandler (18 punktów), J.J. Hickson (12 punktów, 7 zbiórek, 5 asyst) – LaMarcus Aldridge (career-high 44 punkty, 13 zbiórek, 5 asyst), Wesley Matthews (24 punkty, 4 asysty), Robin Lopez (12 punktów, 9 zbiórek)