Już kilkukrotnie w tym sezonie Wizards mieli szanse, żeby wyjść na dodatni bilans, ale za każdym razem ją marnowali. Jednak wbrew pozorom, gdy przyszedł najtrudniejszy z tych wszystkich meczy, udało im się zwyciężyć i osiągnąć upragniony bilans na plusie. Do Waszyngtonu przyjechali faworyzowani Trail Blazers i zostali pokonani 100-90.
Wizards wygrali, przede wszystkim, dzięki dobrej defensywie, która wymusiła 16 strat i zatrzymała rywali na 90 punktach. Gospodarze głównie punktowali rywali z kontry (18-6) i w punktach z ławki (26-6). Skoro mówimy o tej drugiej statystyce to trzeba wyróżnić Kevina Seraphin, który zdobył 19 punktów z ławki oraz zebrał 5 piłek w 23 minuty gry. Dobre występy zanotowali też John Wall (22 punkty, 5 zbiórek, 5 asyst) i Trevor Ariza (20 punktów, 4/7 za trzy). Marcin Gortat zagrał solidne spotkanie, kończąc z dorobkiem 6 punktów, 11 zbiórek i 5 asyst.
Trail Blazers byli prowadzeni przez Damiana Lillarda (25 punktów, 6 zbiórek, 8 asyst), LaMarcusa Aldridge’a (20 punktów, 10 zbiórek, 6 asyst) i Nicolasa Batuma (18 punktów). Zabrakło jednak wsparcia z ławki, a także popełniono za dużo prostych błędów, żeby odnieść zwycięstwo.
Drużyna | Bilans | I kwarta | II kwarta | III kwarta | IV kwarta | Wynik |
Portland Trail Blazers |
34-14 | 29 | 26 | 14 | 21 | 90 |
Washington Wizards |
24-23 | 32 | 24 | 26 | 18 | 100 |
Przebieg spotkania
Obrona Wizards na początku spotkania nie radzi sobie tak dobrze jak przeciwko Oklahomie w sobotę (dopiero później się rozkręciła). Blazers nie tracą piłek i otwierają sobie pozycje na półdystansie. Gospodarze gubią się przy pick’n’rollach, co przekłada się też na łatwe punkty spod kosza. Na szczęście ich atak nie prezentuje się wcale źle, ciągną go Nene i Wall. Dzięki temu wynik oscyluje w granicach remisu po pierwszych 7 minutach.
Po pierwszej przerwie Wizards odpalają na dobre. Trafiają Wall i Gortat, a po chwili dwie trójki dokłada Trevor Ariza. Obie ekipy idą na wymianę ciosów w końcówce pierwszej kwarty i kończy się ona remisem 8-8. Po 12 minutach Wizards prowadzą 29-32. Oglądamy, jak to powiedział Wojciech Michałowicz, radosną koszykówkę w Verizon Center.
Akcja zwolniła, gdy pojawili się rezerwowi. Rozgrywane są krótkie, nieskomplikowane akcje, ale żadna z ekip nie jest w stanie uciec rywalom. Cały czas prowadzenie utrzymują Wizards, których prowadzi Kevin Seraphin. Ławka Blazers gra bardzo słabo i musi ciągnąć ją para Lillard – Matthews.
Wracają podstawowi gracze i Trail Blazers od razu przeprowadzają serię 12-0! Wizards kompletnie nie radzą sobie z Lillardem i Aldridgem. Wizards zmuszeni byli wziąć przerwę na żądanie, po której Trail Blazers powiększyli przewagę do 8 punktów. Jednak gopsodarze mieli na to odpowiedź – 6 punktów i asysta dynamicznie grającego Johna Walla i run 9-0 zamykający kwartę dały Wizards prowadzenie 56-55 na zakończenie pierwszej połowy.
Gospodarze lepiej otwarli trzecią ćwiartkę. Znakomicie radzili sobie Wall i Ariza, trafiający kolejne rzuty, na co Blazers nie mieli odpowiedzi. Sami trafiali, ale nie aż tyle co ich rywale. Wizards zaczęli też stosować inną taktykę w obronie, bo częściej podwajali, ale później wrócili do obrony bez pułapek. Wymuszali straty, zdobywali punkty z kontry i ich defensywa grała na prawdę nieźle. Trail Blazers zdobyli jedyne 14 punktów w 3 kwarcie. W efekcie Wizards mieli 13 punktów przewagi przed ostatnią odsłoną gry.
Gospodarze lepiej zaczęli 4 kwartą, od dwóch trafień Kevina Seraphina. Potem jednak do głosu doszli Trail Blazers i głównie za sprawą Damiana Lillarda (13 punktów w ostatniej ćwiartce) zmniejszyli stratę do jednocyfrowej różnicy. Rozgrywający gości konsekwentnie gonił wynik, ale go nie dogonił. Zabrakło czasu. Jeśli Blazers włączyliby taką grę jeszcze w 3 kwarcie to być może udałoby się wygrać to spotkanie. Wizards 100 – 90 Trail Blazers.
Box score
Trail Blazers: Lillard 25, Aldridge 20, Batum 18, Lopez 12, Matthews 9, Williams 4, Freeland 2, McCollum 0, Robinson 0
Wizards: Wall 22, Ariza 20, Seraphin 19, Beal 13, Nene 13, Gortat 6, Webster 5, Temple 2, Vesely 0
Wizards kompletnie nie grają z Gortatem w ataku. Jego rola w ataku ogranicza się wyłącznie do stawiania zasłon i trzeba przyznać że robi to znakomicie i jeśli para Beal-Wall nie pudłuje, mają z tego wielki pożytek. Troche żal, że Marcin mało grał 1 na 1 ale może przeciw słabszemu rywalowi niż LA będzie tego typu zagrań. Świetnie dzisiaj dzielił się piłką i ogólnie mecz na duży plus.
No i wydaje się, że Blazers złapało zadyszkę. Ten rok nie jest póki co dla niech najlepszy.
Ciekawi mnie teraz czy to co było wcześniej to wynik „przypadku” czy jednak okrzepną i znów zaczną wygrywać walcząc o czołówkę na Zachodzie.
Bo jeśli nie… To może się skończyć na 1 rundzie PO. Mogą przecież trafić na GSW/LAC.
Okazuje się, że samym atakiem grać się na dłuższą metę nie da. Obrona musi się poprawić, bo Portland w tym względzie wygląda marniutko.