To jeden z najdziwniejszych meczów tego sezonu. Może nawet najdziwniejszy. Lakers kończyli to spotkanie mając do dyspozycji jedynie 5 graczy zdolnych do gry, z tym że jeden przebywał na boisku pomimo już 6 fauli na sowim koncie. Niemożliwe? A jednak.
Lakers przyjechali do Cleveland po wczorajszej porażce z Minnesotą i przystąpili do tego pojedynku mając tylko 8 zawodników zdolnych do gry. Kobe Bryant i Pau Gasol są kontuzjowani, w meczu z Wolves urazów nabawili się Jodie Meeks i Jordan Hill, z kolei Steve Nash nie gra w spotkaniach back-to-back, a Manny’emu Harrisowi skończył się drugi 10-dniowy kontrakt i management Jeziorowców podjął decyzję, że nie zostawi go w składzie na resztę sezonu. Biorąc to wszystko pod uwagę, Jeziorowcy mieli na ławce tylko trzech zmienników.
I co ciekawe z każdą kolejną minutą ubywało im kolejnych graczy. Pod koniec drugiej kwarty Nick Young pobiegł do kontry, został sfaulowany przez C.J. Milesa i w tym samym momencie podkręcił kolano. Trafił co prawda oba rzuty wolne, ale musiał opuścić parkiet i w drugiej połowie już się na nim nie pojawił. Lakers grali w 7.
Na początku czwartej kwarty powracający do gry Jordan Farmar wszedł pod kosz, ale doznał urazu łydki i także musiał opuścić boisko. Lakers grali w 6.
Trochę ponad minutę później Chris Kaman popełnił 6 przewinienie ( w zaledwie 14 minut) i musiał opuścić parkiet. Lakers grali w 5.
Nie, to jeszcze nie koniec. Na 3 i pół minuty do końca szósty faul złapał Robert Sacre. Lakers grali w 4? Wtedy zaczęło się robić ciekawie. Kaman nie mógł wejść z powodu fauli, Younga nawet nie było na ławce rezerwowych, Farmar siedział z obwiązaną łydką.
Doszło nawet do tego, że Nash poszedł do szatni i przebrał się, by móc wejść na parkiet. Mike D’Antoni nie miał jednak zamiaru oddelegować go do gry. – Nie chciałem korzystać z Nasha, nie było dla nas opcji, ale z drugiej strony rozmawialiśmy o tym, by wpuścić Jordana na parkiet i postawić go w rogu – powiedział trener Lakers.
Okazało się jednak, że ani Nash, ani Farmar nie muszą wchodzić na boisko. NBA jest przygotowana na taką sytuację i ma nawet na ten moment odpowiedni przepis. Mówi on, że żadna drużyna nie może grać w mniej niż pięciu, ale jeśli koszykarz, który znajduje się na parkiecie otrzyma szósty faul, a wszyscy rezerwowi są zdyskwalifikowani, zawodnik ten powinien pozostać w grze i powinien dostać przewinienie. Na jego zespół zostaje nałożony także faul techniczny i za każdy kolejny jego faul osobisty, w tym także w ofensywie, skutkuje także przewinieniem technicznym.
D’Antoni po meczu powiedział, że nie spotkał się z wcześniej z czymś takim i nie wiedział o takim przepisie. – Nie znałem tej zasady, ale to dobra zasada – przyznał trener Jeziorowców. – Kiedy sędziowie wyjaśnili mi to, zdecydowaliśmy się pozostawić Roberta na boisku. Wiedziałem, że jest mądry i nie będzie popełniał zbyt wielu fauli więcej.
Sacre pozostał więc na parkiecie, choć ciekawie by było, gdyby w po meczowym boxscorze przy liczbie jego fauli była liczba 7 albo 8.
Kłopoty Lakers były główną historią tego spotkania, ale nawet pomimo takich problemów pokonali oni Cavaliers. Goście już po pierwszej kwarcie prowadzili 19 oczkami, w drugiej wyszli nawet na najwyższe w meczu 29-punktowe prowadzenie, by ostatecznie przed przerwą prowadzić 21 punktami.
W pierwszych 24 minutach rzucili 70 oczek na 62,5 proc. skuteczności i jeszcze w połowie trzeciej kwarty mieli 28 punktów przewagi. Wtedy do gry wzięli się gospodarze i zaczęli gonić wynik. Udało im się nawet zmniejszyć straty do tylko 6 oczek na minutę i 17 sekund do końca, ale wtedy za trzy trafił Steve Blake, chwilę później oba wolne wykorzystał Ryan Kelly i było już po meczu.
Blake skończył mecz z drugim triple-double w karierze notując 11 punktów, 2/7 zgry, 15 asyst i 10 zbiórek. Kelly z kolei rzucił najlepsze w karierze 26 oczek, trafiając 8 z 16 rzutów, w tym 3/7 za trzy. 21 oczek i 9 asyst dodał Farmar, Wesley Johsnon zdobył 20 punktów i trafił 4 trójki, 13 oczek dołożył Kaman, 12 Kendall Marshall, a 10 Sacre.
Lakers cały mecz skończyli trafiając z 53,2 proc. skutecznością, w tym 48,6 proc. zza łuku i trafili 18 razy zza łuku, co jest ich nowym rekordem klubu.
Cavs z kolei po raz kolejny pokazali jak słabym są zespołem w tym sezonie. Nie potrafili poradzić sobie u siebie ze zdziesiątkowanymi kontuzjami Lakers. Tu miałby wrócić latem LeBron James? Wolne żarty. Nawet Luol Deng tu chyba nie zostanie po sezonie, co wcale nie powinno nikogo dziwić. Zresztą Deng sam dzisiaj zagrał słabo. Tylko 3 oczka i 1/10 z gry nie świadczy o nim zbyt dobrze. Kyrie Irving miał 11 punktów i potrzebowało do ich zdobycia 14 rzutów.
Jedynie Anderson Varejao i C.J. Miles grali dobrze w drużynie z Ohio. Pierwszy zanotował double-double na poziomie 15 oczek i 13 zbiórek, a drugi rzucił 27 punktów, co jest jego drugim najlepszym wynikiem w tym sezonie. Trafił 7 z 15 rzutów, w tym 4 z 11 za trzy i 9/10 z linii, a Cavs btli z nim plus 21 na parkiecie. Anthony Bennett miał przyzwoity występ – rzucił 14 oczek, 4/10 z gry i zebrał 8 piłek.
– To był zdecydowanie jeden z najdziwniejszych meczów, jakie kiedykolwiek widziałem – powiedział Mike D’Antoni. To chyba najlepiej podsumowuje to, co działo się wczoraj na parkiecie w Quicken Loans Arena.
A i jeszcze na koniec Chris Kaman wylegujący się na ławce rezerwowych gości.
Los Angeles Lakers – Cleveland Cavaliers 119:108 (36:17, 34:32, 28:31, 21:28)
Liderzy zespołów:
Punkty: Kelly 26 – Miles 27
Zbiórki: Blake 10 – Varejao 13
Asysty: Blake 15 – Varejao, Dellavedova 5
Przechwyty: Blake 3 – Irving 4
Bloki: Johnson 2 – Jack 1
I koszulka Carra (nowa wersja) zawędrowała pod kopułę Quicken Loans;-)
To byłby najlepszy Mecz Gorszego Boga w historii!! Pytam się, gdzieś jet relacja? ;D
Zenada! Mam tu na mysli Cavs oczywiscie. Kilku zawodników z D-League i paru inwalidów, którzy wręcz chamsko tankują zlało im tyłki. Pamiętam jak przed sezonem wielu pisało, że Cavs będzie walczyło nawet o pierwszą czwórkę i mają super skład. Ja się upierałem, że wejście do PO będzie dla nich ciężkie, Kyrie jest przereklamowany a posiłki w osobach Clarka czy Bynuma nic nie będą znaczyły, za co nie raz mi się zresztą oberwało (a Bucks obstawiałem tylko wyżej niż Philly i ORL;). Żeby nie było, że jestem nie omylny, to stawiałem na Detroit jako czarnego konia, ale tu nie byłem obiektywny pewnie przez tęsknotę za Bad Boys :D Inna sprawa, że przy zmianie trenerów i kilku roszadach, CLE i DET mogą jeszcze uratować ten sezon, ale obstawiam, że wymiany będą chaotyczne (typu Waiters czy Monroe za pick w drugiej rundzie i spadający/przepłacony kontrakt) i muł będzie widać coraz wyraźniej.
Gdzie ci się dostało Marcinie?
http://www.enbiej.pl/2013/08/12/5-na-5-offseason-w-cleveland-cavaliers/
http://www.enbiej.pl/2013/10/30/zapowiedz-sezonu-2013-14-cleveland-cavaliers/
Właśnie odkryłem, że na stronie jest możliwość zarejestrowania się :D Jak pierwszy raz trafiłem na Waszą stronę (przed sezonem), to dałbym sobie głowę urwać, że takiej opcji nie było. Teraz już jestem zarejestrowanym użytkownikiem, przez co łatwiej mi będzie (mam nadzieję) nawigować swoimi komentarzami i linkami i nie rzucać słów na wiatr. To pisałem ja – Marcin P.
Jakich rozgrywających ma Lakers.
Blake dzisiaj 15 asyst, Marshall wcześniej w prawie każdym meczu ponad 10, Nash mimo wieku na pewno może jeszcze wiele pokazać.
Cavs chyba zrobili wszystko idealnie jeśli chodzi o tankowanie ponad przeciętnym składem. Mają trenera który nie daje sobie rady, zawodników którzy nie potrafią się porozumiewać miedzy sobą.
Przed sezonem większość stawiała że spokojnie będą w Play Off bo mieli przecież w składzie takich zawodników jak Irving, Bynum, Waiters, Jack, Varejao , wydawało się 1 w drafcie Bennetta… Więc w tym roku awans a za rok lub 2 walka z Bulls, Heat i Pacers walka o zwycięstwo w Eastern Conference.
Jak jest świetnie widać i chyba teraz organizacja z Ohio liczy na jeszcze jeden wysoki pick w drafcie żeby za kilka lat być jeszcze mocniejszą drużyną. Mieli przecież nr.1 w 2011, 4 w 2012 i 1 w 2013, w 2014 znów pewnie co najmniej TOP 6 które da wartościowego zawodnika.
Gorzej już być chyba nie może w Cleveland.
nie zapominaj o nr 4 w 2011;)
Dziwię się że hejterów Pringelsa jakby ostatnio mniej. Chyba nawet oni muszą przyznać że wyniki Lakers w tym sezonie i tak są ponad stan biorąc pod uwagę że kadrę klecono z łapanki i nie ma meczu żeby któryś zawodnik się nie połamał. Przypomnę że większość spotkań LAL grali bez trzech nominalnych rozgrywających, którzy a jakże, byli kontuzjowani. Opatrzność jednak czuwała bo nagle okazało się że skreślony na poziomie NBA Marshall jednak potrafi grać i rozgrywać. Kiedy wróci Kobe ? Nie wiadomo. Można więc powiedzieć że na tym etapie rozgrywek celem nr jeden tankowanie i zachowanie przy tym twarzy (w końcu mówimy o Lakersach) co akurat w miarę się udaje bo blowoutów jak do tej pory było niewiele, w tym spektakularnych wcale. Ośmielę się stwierdzić, że biorąc pod uwagę jakim szrotem dysponuje D’Antoni to wykonuje on w LAL całkiem dobrą robotę i żadnym wyznacznikiem nie jest dla mnie poprzedni sezon gdy Mike przyszedł w trakcie rozgrywek i trafił na drużynę rozbitych mentalnie all-starów. Niedawno czytałem wywiad z Grantem Hill’em podsumowującym swoją karierę. Na pytanie których trenerów najbardziej ceni, Grant stwierdził że jeśli chodzi o rozwiązania ofensywne to numerem jeden jest dla niego D’Antoni. Wiem, wiem, zaraz ktoś powie że NBA to też defensywa po której Mike porusza się jak dziecko we mgle, ale moim skromnym zdaniem jeżeli ktoś taki jak Grant Hill docenia warsztat konkretnego szkoleniowca, to coś jest na rzeczy.
Z Clipersami był spektakularny oklep, coś koło 30-35 nie pamiętam dokładnie:) No ale ciężko się nie zgodzić, że grają mega ogórami, w końcu Sacre to miałby problem załapać się do rotacji nawet w 76ers:)
Fakt, akurat Clippers złoili ich równo. Tak czy inaczej LAL początek sezonu miało całkiem obiecujący. Billans nie powalał na kolana ale gra ogólnie się kleiła a ławka miała najlepsze wskaźniki ofensywne w całej lidze. No ale potem posypali się rozgrywający, potem wrócił Kobe, a zanim doszedł do formy to też się połamał i w tym momenecie chyba uszło powietrze z drużyny bo stało się jasne że ten sezon spisany jest na straty. No chyba że uda się dzięki temu wysoki nr w drafcie wyhaczyć :-)
Ciekawe co by było, gdyby kontuzji doznało jeszcze ze dwóch graczy Lakers. Pewnie musieliby skończyć mecz przed czasem- chyba że Pringels wszedłby na boisko. ;P
Cavs jaka to jest tragiczna drużyna. To chyba obecnie najgorze grajcą ekipa w całej NBA.
Czy naprawdę jest ktoś to realnie wierzy w ich PO?
Nie są wstanie zwyciężyć takiego Lakers to o czym tu pomarzyć?
Tam to chyba ktoś powinien zrobić wielkie czyszczenie , które powinno zacząć się od każdego szczebla.
Im nawet kolejny dobry draft nie pomoze , bo w ostatnich 3 latach mieli wysoki i zmieniło się coś w tej ekipie? Jest tylko gorzej.