BROOKLYN NETS (22-25) – SAN ANTONIO SPURS (36-14) 103:89
Bez kontuzjowanego Tony Parkera, z odpoczywającym na ławce Timem Duncanem oraz bez borykającego się z bólami żołądka Borisa Diaw – z takimi problemami podczas meczu w Barclays Center zmagał się Greg Popovich. Jeśli dodamy, że ciągle w składzie wicemistrzów NBA brakuje Kahwi Leonarda to nie zdziwi nas wyraźna porażka na Brooklynie. Spurs wyglądali nieźle podczas pierwszej kwarty, wygranej 23-17. Każdą następną przegrali i nie potrafili przeciwstawić się ofensywie gospodarzy, którzy zdominowali 3/4 meczu.
Kluczowe dla wyniku były punkty ławki Nets, wśród której brylował Alan Anderson (autor 22pkt). Nawet dyspozycja Patty’ego Millsa ze Spurs (16pkt) nie potrafiła przeciwstawić się bench mob Jasona Kidda. Blatche, Teletović czy Teague Kirilenko wyraźnie dali sygnał pierwszej piątce Nets, że tego wieczoru to oni przejmują rolę prowadzących drużynę do kolejnego zwycięstwa. Efekt 51 oczek Nets oraz 26 oczek Spurs.
Nets zdominowali walkę na tablicach (53-38) i wyraźnie lepiej poczynali sobie w rzutach z gry (49-39%). Wśród Spurs wyraźnie brakowało punktów Parkera oraz Duncana, a atak Spurs w drugiej połowie zdobył 50 punktów, przy aż 63 Nets. 56-32 to bilans punktów z pomalowanego na korzyść Brooklyn Nets.
Podczas meczu doszło do kilku niefortunnych dla graczy sytuacji; na stracie drugiej kwarty urazu, po rzucie za trzy punkty, doznał Deron Williams (wyraźnie złapał się za prawe kolano i udał się do szatni po czym po przerwie wrócił na parkiet). Następnie mocne udarzenie łokciem Andreia Kirilenki odczuł na własnym nosie Nando DeColo (skończyło się krwotokiem a wrócił po przerwie w masce). W końcu Matt Bonner (również grający w osłonie na nos) dostał barkiem od Shauna Livinstone’a i znów widzieliśmy krew płynącą z nosa gracza Spurs…
Dla Nets była to 12 wygrana w 16 spotkaniach od sylwestra 2013. Team Kidda zdobył 21 asyst w drugiej połowie, przy czym Spurs tylko 7. Spurs trzymali Nets przez 26 spotkań z rzędu poniżej granicy 100 punktów. Z kolei Nets rzucając 100 oczek uczynili to po raz pierwszy od 2000. roku!
Punkty: Anderson 22, Williams 16, Pierce 12, Blatche 10 – Joseph 18, Green 17, Mills 16, Belinelli 12, DeColo 11.
GOLDEN STATE WARRIORS (30-20) – CHICAGO BULLS (24-25) 102:87
Mimo bardzo dobrej pierwszej odsłony, wygranej przez gości 29-16, Bulls nie udało się wywieźć wygranej z Oakland. Być może wpływ na gorszą ofensywę w trzech kolejnych odsłonach miała kolejna absencja Carlosa Boozera. Mark Jackson polegał na Splash Brothers, którzy zaaplikowali rywalom 56 punktów i 7 trójek. Miejscowym nie przeszkodziły braki w składzie przy osobach Davida Lee i Andrew Boguta.
Steph Curry trafił 13 z 19 rzutów z gry i zakończył mecz z dorobkiem 34pkt i 9as. 22 oczka dorzucił Klay Thompson. Z drugiej strony klasę znów pokazał Taj Gibson, zaliczajac double double na poziomie 26pkt i 13zb.
Bulls wyraźnie zabrakło strzelców i tym razem zakończyli mecz tylko na poziomie 4 celnych rzutów zza łuku (26% przy 11 trafieniach i 50% skuteczności Warriors). 1/6 z gry Mike Dunleavy oraz 3/9 Joakima Noaha nie mogły Bulls wygrać spotkania. Goście nie mogli też liczyć na zbyt wielkie wsparcie z ławki , bowiem Tom Thibodeau rozegrał mecz 8 zawodnikami, z których bez punktu został Nazr Mohammed.
Kluczowy moment meczu to trzecia odsłona, w niej Warriors zaliczyli run 22-12 i zakończyli ją ostrym finiszem (62-56).
Ciekawostki; Joakim Noah został trzecim graczem tego sezonu – po Nicolasie Batum i Lance’ie Stephensonie – który zaliczył double-double bez zdobyczy punktowych na poziomie 10. Noah tym razem popisał się 10 zbiórkami oraz 11 asystami (career high). Splash Brothers zaliczyli 30. z rzędu spotkanie, w którym obaj bracia – Curry i Thompson – zanotowali po jednej celnej trójce. 29 podobnych spotkań ma duet Indiany – George-Stephenson. W końcu Mark Jackson tą wygraną stał się szóstym trenerem w historii Warriors, wygrywającym 100. spotkań w lidze. Steph Curry stał się 9. graczem w historii organizacji , notującym 2 tys asyst – 6 tys punktów (wcześniej podobnej sztuki dokonali m.in. Chris Mullin i Tim Hardaway).
Punkty: Curry 34, Thompson 22, Barnes 11, Crawford 11 – Gibson 26, Hinrich 15, Butler 14, Augustin 10.
Teague wszedł tylko na 2 ostatnie minuty, raczej nie był istotnym rezerwowym w tym meczu.
Jeszcze do tych wszystkich absencji u Spurs trzeba dodać Ginobliego.
No cóż ciężko liczyć na postawienie się wciemistrzów NBA jak nie gra 5 ważnych graczy w ekipie..