BROOKLYN NETS 76 – 92 CHICAGO BULLS
Mecze pomiędzy tymi drużynami powoli można nazywać klasykami i starciami, gdzie zawsze ktoś komuś ma coś do udowodnienia po ubiegłorocznej serii w PlayOffs.
Tym razem górą z tego pojedynku wyszli zdecydowanie Chicago Bulls, którzy pokonali zawodników z Brooklynu na własnym parkiecie 92 – 76. Znakomita obrona Toma Thibodeau zatrzymała Siatki na zaledwie 38% z gry, gdzie „All-Star” Joe Johnson był 4-14, podobnie jak Deron Williams. Kluczem do sukcesu była też postawa na deskach Byków, którzy zdeklasowali w tym aspekcie gry swoich dzisiejszych rywali aż 45 – 27!
Po stronie Chicago oprócz świetnej obrony bardzo dobrze wszystko działało również w ofensywie, która obnażyła braki defensywne ekipy Jasona Kidda. Bulls zaledwie po raz 8 w tym sezonie rzucali na skuteczności powyżej 50% – wszystkie te mecze wygrali.
„Musimy grać znacznie lepiej w obronie – mówił Paul Pierce – gdy Kevin [Garnett] schodzi z parkietu. Dajemy radę gdy na nim jest, ale on nie może grać 34 minut” – tłumaczył swój nowy zespół były kapitan Boston Celtics
Duży impact Bulls dał powrót po kontuzji Carlosa Boozera – 15 punktów i 10 zbiórek w 27 minut. All-around game zaliczył dzisiaj All-Star Joakim Noah – 14 „oczek”, 13 zbiórek i 7 asyst. Dobre wejście z ławki dał raz kolejny Taj Gibson – 16 punktów.
Asem w talii Thibodeau był jednak kolejny raz Jimmy Butler, do którego należała brudna robota w obronie. Spędził na boisku aż 46 minut (14pkt, 5zb, 4ast) i zdołał zatrzymać Paula Pierce’a (4-11 FG) i wspomnianego Joe Johnsona (4-14). Jego znakomita gra spowodowała nawet niemałą kłótnię pomiędzy nim i Johnsonem, którzy mieli sobie o kilka słów (?) za dużo do powiedzenia. Skończyło się na szczęście jedynie faulami technicznymi.
Ciekawostka: Andrei Kirilenko był dzisiaj 3-3 i 1-1 zza łuku, dzięki czemu trafił pierwszą w barwach Brooklyn Nets „trójkę” w karierze.
Dla Los Angeles Lakers było to kolejne spotkanie, którą chcą – i powinni (?) – przegrać. Było to bardzo łatwe zadania, bo nawet jeśli chcesz wygrać z kimś takim jak Oklahoma City Thunder to najczęściej po prostu przegrywasz. Lakersi pokazali jednak, że nie mają zamiaru w tym sezonie przepuszczać wymagających rywali i postawili się Grzmotom w Staples Center.
Jeziorowcy wykorzystywali niemoc strzelecką z dystansu Kevina Duranta (8 pudeł z rzędu) i prowadzili dzięki temu równą walkę przez wszystkie czwarty z Thunder, kosz-za-kosz. Durant zdobywał punkty „po swojemu” i był nieźle wspierany przez Reggie’go Jacksona i Jeremy’ego Lamba, a po stronie Lakers Kendall Marshall uruchamiał swoich kolegów w drużynie w każdym miejscu na parkiecie.
Podopieczni Mike’a D’Antoniego – a w zasadzie ci, którzy przetrwali jeszcze bez kontuzji – podchodzili do czwartej kwarty jako pewni i liderzy i jedyne co trzeba było zrobić to grać porządnie przez 12 minut i nie wypuścić wyniku z rąk. Nie jest to jednak proste – momentami nawet niemożliwe – gdy Kevin Durant staje się Kevinem Durantem w końcówce i gra jak prawdziwy MVP ligi. Kilka „wielkich rzutów”, przełamanie się z dystansu i to Thunder na kilkadziesiąt sekund przed ostatnim gwizdkiem przejęli prowadzenie.
Szansę na remis dał Lakers jeszcze Chris Kaman, który świetnym(!) ruchem w stylu Hakeem Olajuwona zwiódł obrońców obręczy OKC i zagrał na 2+1. Brakowało jedynie trafionego rzutu osobistego… który spudłował, a gospodarze nie zdołali się już podnieść i powalczyć o zwycięstwo.
Prawdopodobnie tegoroczny MVP – Kevin Durant – zdobył 43 punkty, 12 zbiórek i 7 asyst. Oprócz niego 16 „oczek” dołożył od siebie Reggie Jackson.
Fenomenalnie zagrał również Kendall Marshall, który po cichu zanotował aż 17 asyst(!), 14 punktów i 7 zbiórek. 19 punktów miał Wes Johnson, a 19 „oczek” + 10 zbiórek i 6 asyst dorzucił też Chris Kaman.
Marshall udowadnia, że Nash może juz odejść na zasłużoną emeryturę. Co prawda początek jego przygody z NBA nie był najlepszy, ale za to teraz pokazuje, ze może być jednym z najlepszych first-pass PG w całej lidze. Mam nadzieję, że Jeziorowcy na niego postawią również w następnym sezonie bo to ciągle zawodnik o sporym potencjale i ma szanse jeszcze bardzo się rozwinąć.