[37-20] Los Angeles Clippers 96 – 102 Memphis Grizzlies [31-23]
Będący w mocnym gazie Grizzlies nie dali się pokonać Clippers. Mimo tego cały czas są po za play-offową ósemką i do zamykających ją Mavs tracą już tylko 1 mecz. Rozpędzone Miśki w najbliższym czasie pewnie ich wyprzedzą, a jeden z wielu kroków ku temu celowi zrobili dzisiaj, zwyciężając z Clippers 96 – 102.
Po tym spotkaniu jeszcze bardziej zaogniła się sytuacja w tabeli Zachodu. Clippers są na 4 miejscu i są przed Blazers tylko ze względu na prowadzenie w dywizji. Tam wcale nie muszą się czuć bezpieczni, bo Suns są tylko 2.5 meczu za nimi i mają 3 spotkania zaległe. Warriors mają 2 mecze zaległe i 3 spotkania straty. Patrząc w drugą stronę, Clippers tracą tylko mecz do trzecich Rockets i 2.5 meczu do drugich Spurs. Za to Grizzlies tracą 1 mecz do ósmych Mavs, 1.5 do siódmych Warriors i 2 do szóstych Suns. Tutaj każdy mecz będzie miał znaczenie.
Wracając do meczu to nie miał on wyraźnego bohatera po stronie Grizzlies, ale trzeba wyróżnić paru graczy. Zach Randolph zagrał spotkanie na poziomie 21 punktów i 11 zbiórek, Marc Gasol miał 17 punktów, 10 zbiórek i 4 bloki, dobrze zagrali też Mike Miller (13 punktów) i James Johnson (15 punktów, 4 zbiórki, 3 asysty). Do gry wrócił też Tony Allen i zdobył 9 punktów, zebrał 6 piłek i miał 2 przechwyty.
Wśród gości należy powiedzieć o dobrych występach Blake’a Griffina (28 punktów, 13 zbiórek, był to dla niego 10 mecz z rzędu, w którym miał co najmniej 25 punktów), Jamala Crawforda (23 punkty, 6 zbiórek), Chrisa Paula (18 punktów, 14 asyst) i Matta Barnesa (15 punktów, 7 zbiórek). Strasznie słabo zagrała ławka rezerwowych, która zdobyła tylko 7 punktów. Rezerwowi Grizzlies zdobyli 43…
Inną bolączką Clippers były trafienia za 1 punkt. Grizzlies popełnili, aż 30 fauli, co przełożyło się na 43 próby z linii dla gości. Ci wykorzystali tylko 27 prób, co dało słabą skuteczność 62.8%. 8/14 miał Blake Griffin, 1/5 DeAndre Jordan, do tego po swoje pudła dołożyło kilku innych graczy i efekt był taki, a nie inny. Gdyby Clippers trafili kilka prób więcej to mogliby cieszyć się zwycięstwa, bo w grze wcale nie odstawali od Grizzlies.
Clippers wygrali na tablicach 47-42, zebrali 13 piłek w ofensywie, byli też zdecydowanie lepsi w kontrach (19-2). Zostali jednak zniszczeni w pomalowanym, gdzie przegrali 60-34. Randolph i Gasol zdobywali swoje punkty głównie z trumny, podczas gdy Griffin był wypychany po za trumnę, a Chris Paul i Jamal Crawford też zmuszeni byli do gry dalej od kosza. A jako, że nie siedziało im za trzy (7/24 i 29.2%) to skuteczność z gry też była bardzo niska (38.8%). Grizzlies wygrali w tym meczu przede wszystkim swoją żelazną obroną i pokazali, że nic nie stracili pod tym względem w odniesieniu do ostatniego sezonu.
Grizzlies uciekli rywalom na początku 4 kwarty. Od stanu 77-72 przeprowadzili serię 7-0 i objęli najwyższe w meczu 12-punktowe prowadzenie. Clippers jednak nie odpuścili i doprowadzili do nerwowej końcówki. Miśki trzymały prowadzenie w okolicach 10 punktów do ostatnich 4 minut gry. Potem seria 9-2 przybliżyła gości na jedno posiadanie, na 2:11 przed końcem.
Zach Randolph trafił jumper, potem Clippers zmniejszyli stratę do 2 punktów po trafieniach z linii Paula i Griffina. Odpowiedział na to Marc Gasol, ale na jedno posiadanie obie drużyny znowu zbliżył Paul. Wtedy maszyna Clippers się zatrzymała, a kluczowy kosz zaliczył Randolph. Później goście zaczęli pudłować na potęgę i nie dali rady wyrwać zwycięstwa. Clippers 96 – 102 Grizzlies.
fauli jak Harden nałapali
Dla mnie rządzi James Johnson. Rzuca,broni,często jest w top 10.Miśki wydobyli go z czeluści,a ten gra jak z nut. Ciekawe,czy Woy żałuje,że nie dostał(J.J) szans w Bulls?
Skoro Thibs go nie widział to nie ma co płakać.Facet w końcu zmadrzał i zabrał się do profesjonalnego podejścia do treningów oraz gry.