Kemba Walker zapewnia Bobcats zwycięstwo z Grizzlies

Bobcats okazali się lepsi dzisiejszej nocy od Grizzlies i pokonali ich we własnej hali 92-89. Dla koszykarzy z Charlotte była to już 4 wygrana z rzędu i dzięki niej utrzymali się na 7 miejscu w tabeli Konferencji Wschodniej. Genialna postawa Kemby Walkera – autora 31 punktów oraz celne trójki Tollivera w 4 kwarcie sprawiły, że Grizzlies nie potrafili przedłużyć swojej serii zwycięstw do 5 wygranych spotkań. Goście grali dzisiaj na słabej skuteczności, a sytuację ratowali tylko rezerwowi z Mikem Millerem na czele. Było to jednak za mało na dobrze dysponowanych dzisiaj graczy Bobcats. W końcówce dwukrotnie z niezłej pozycji spudłował Mike Conley czym definitywnie przekreślił szanse Grizzlies na zwycięstwo w tym spotkaniu.

walker

Spotkanie lepiej rozpoczęli gospodarze, którzy grali spokojnie i konsekwentnie szukali swoich pozycji rzutowych. Bobcats dobrze wiedzieli, że nie mają czego szukać w pomalowanym dlatego starali się grać obwodowo i wyciągać rywali z pola trzech sekund. Celne trójki McRobertsa i Kemby Walkera sprawiły, że Rysie wyszły na kilkupunktowe prowadzenie. W obronie nie było jednak już tak różowo i Z-Bo do spółki z Conleyem sprawili, że w połowie pierwszej części gry na tablicy wyników widniał remis po 12. Z każdą minutą coraz ciekawiej wyglądała rywalizacja na linii Conley-Walker. Obaj rozgrywający byli dzisiaj w dobrej dyspozycji, ale nie potrafili się wzajemnie zastopować. Po przerwie na żądanie, o którą poprosił David Joerger, genialną akcją 2+1 popisał się Cody Zeller, a chwilę później 2 oczka dołożył All Jefferson i Bobcats prowadzili już różnicą 9 punktów. W samej końcówce podręcznikowo zagrany pick&roll przez Mike’a Millera i Kosty Koufosa zamknął nam pierwszą kwartę, którą gospodarze wygrali 28-21.

W drugiej kwarcie tradycyjnie oglądaliśmy popisy rezerwowych i przez dobre 2 minuty obie ekipy nie potrafiły zdobyć punktów, a na boisku zapanował lekki chaos. Sytuację jednak szybciej opanował zespół z Memphis i zmniejszył swoje straty do 4 oczek. Grizzlies jednak bardzo słabo bronili dzisiaj na zasłonach, byli spóźnieni na przekazach, przez co ciągle nie potrafili wyjść na prowadzenie. Korzystając z braku na boisku Marca Gasola i Zacha Randolpha, trener Steve Clifford postawił na Bismacka Biyombo. Nieokrzesany i wciąż mocno drewniany w swoich ruchach kongijski center potrafił jednak wykorzystać swoją przewagę wzrostu i to głównie za jego sprawą Bobcats utrzymywali kilkupunktowe prowadzenie. W połowie 2 kwarty nastąpił jednak przełom i po celnej trójce Mike’a Millera oraz akcji 2+1 Allena Niedźwiadki wyszły na pierwsze w tym spotkaniu prowadzenie. No boisko zaczęli wracać starterzy i szybko znać o sobie dał Marc Gasol trafiając dwa razy z rzędu ze swojej klepki. Grizzlies wygrali tą kwartę aż 27-14, a w całym spotkaniu prowadzili 48-42.

Początek drugiej części spotkania to mały popis umiejętności Kemby Walkera, który najpierw świetnie obsłużył podaniem Geralda Hendersona, a potem trafił trójkę sprzed nosa Mike’a Conleya. Dosłownie kilka sekund później zaliczył jeszcze przechwyt i zdobył punkty z szybkiego ataku sprawiając, że Bobcats zaliczyli serial punktowy 11-0 na starcie 3 kwarty i po 3 minutach gry w tej części spotkania znowu wyszli na prowadzenie. Kiedy wydawało się, ze Rysie pójdą za ciosem i obejmą większe prowadzenie, wtedy obudzili się koszykarze z Memphis. Najpierw spod kosza oczka rzucił Z-Bo, a później akcją 2+1 popisał się Tayshaun Prince. Na małą wymianę ciosów poszedł Josh McRoberts i Zach Randolph, ale obaj byli dziś skuteczni dzięki czemu ciągle utrzymywał nam sie remis. W samej końcówce głupie przewinienie techniczne złapał Nick Calathes, a celny rzut wolny Kemby Walkera ustalił nam wynik tej kwarty na 22-15 dla Bobcats, a w całym spotkaniu Rysie wygrywały 64:63.

Decydującą kwartę celną trójką otworzył nam Mike Miller, ale tym samym odpowiedział Anthony Tolliver. Dwa oczka w soim stylu zdobył Kemba Walker, a kolejne celne trafienie zza łuku dołożył Tolliver i Bobcats wyszli na 5-punktowe prowadzenie, a trener Joerger musiał prosić o przerwę na żadanie, bo jego podopieczni przysypiali w defensywie. Przerwa ta jednak na niewiele się zdała, bo ani Mike Conley, ani żaden inny koszykarz Grizzlies nie potrafił zatrzymać genialnego w dzisiejszym spotkaniu Kemby Walkera. Trzecią trójkę trafił Tolliver, a Grizzlies wyglądali jak zaczarowani. Po tym rzucie przewaga Rysi urosła do rekordowych 13-punktów. W ich szeregi wkradło się jednak rozluźnienie, a gracze z Memphis nie zwykli przechodzić obok takich okazji obojętnie. Kolejne akcje na punkty zamienili Zach Randolph i Mike Conley, a Bobcats wygrywali już tylko 84-77.

O przerwę poprosił trener Clifford, ale po powrocie na parkiet nie skończyły się problemy jego zespołu. Zza łuku trafił bowiem Courtney Lee, a po firmowej akcji Marca Gasola przewaga Rysi stopniała do zaledwie 3 oczek. W bardzo ważny momencie szkolną stratę popełnił Kemba Walker przez co jego drużyna na minutę przed końcem spotkania wygrywał już tylko 86-85. Sprzed nosa Walkerowi trafił Conley i wyprowadził Grizzlies na jednopunktowe prowadzenie. Z linii rzutów wolnych 2 trafieniami odpowiedział Josh McRoberts, a do końca spotkania zostawało już tylko 30 sekund. Z półdystansu pomylił się tym razem Conley, a faulowany Walker zamienił dwa osobiste na punkty. Bobcats prowadzili 90-87, a na zegarze zostały 24,4 sekundy. Dobra defensywa gospodarzy zmusiła Grizzlies do rzutu za 2 punkty. Kolejny raz na linii zameldował sie Walker i także tym razem trafił oba wolne. Goście mieli 10 sekund żeby doprowadzić do dogrywki. Z czystej pozycji spudłował Conley, ale piłka trafiła trafiła w ręce Randolpha, który wypatrzył na obwodzie kolejny raz rozgrywającego Grizzlies, ale także i jego druga próba nie znalazła drogi do kosza. Bobcats wygrali 92-89 i zapisali na swoim koncie 4 zwycięstwo z rzędi.

Charlotte Bobcats – Memphis Grizzlies 92-89
(28-21, 14-27, 22-15, 28-26)

Komentarze do wpisu: “Kemba Walker zapewnia Bobcats zwycięstwo z Grizzlies

  1. Z calym szacunkiem do MJ’a ale chyba bede tesknil za Bobcats…:( :D Kemba dzis zagral kapitalny mecz!

  2. hee? nazwa w koncu powróci tam gdzie jej miejsce!

Comments are closed.