Orlando Magic – Toronto Raptors 90:105 (14:19, 27:25, 24:36, 25:25)
Porażka Magic z Raptors była już dla nich 15 z rzędu na wyjeździe i brakuje im jeszcze jednej do wyrównania niechlubnego rekordu 16 kolejnych przegranych w hali przeciwników, która przytrafiła im się pomiędzy styczniem a marcem 2006 roku. Zespół z Florydy po raz ostatni wygrał na wyjeździe 16 grudnia, kiedy to pokonał Chicago Bulls.
Spotkanie rozstrzygnęło się na przełomie trzeciej i czwartej kwarty. To właśnie wtedy Toronto zbudowało swoją przewagę, która na początku ostatniej ćwiartki osiągnęła najwyższe w meczu 18 punktów.
Fantastyczny w tym czasie był Kyle Lowry, na którego Magic nie mieli żadnej odpowiedzi. Rozgrywający Raptors rzucił 17 z ostatnich 19 oczek drużyny w trzeciej kwarcie, a w całym meczu zdobył 28 punktów, trafiając 7 z 13 rzutów, w tym 4 trójki i aż 11 razy stawał na linii. 24 punkty dodał DeMar DeRozan, 16 Terrence Ross, 10 Greivis Vasquzez, a 12 Amir Johnson, który w trzeciej kwarcie podkręcił prawą kostkę, udał się do szatni i już nie wrócił na parkiet.
Dla Magic najwięcej rzucił Tobias Harris – 28 punktów, trafiając 10 z 15 rzutów, 16 dodał E’Twaun Moore, 10 Kyle O’Quinn, a po 11 Nikola Vucevic i Victor Oladipo. 9 oczek zdobył Jameer Nelson i tym samym wyprzedził Shaquille’a O’Neala na liście najlepszych strzelców w historii organizacji. Nelson zajmuje teraz czwartą pozycję.
Sacramento Kings – Denver Nuggets 109:95 (27:27, 21:25, 39:18, 22:25)
Trio DeMarcus Cousins-Rudy Gay-Isaiah Thomas rzuciło 92 z 109 punktów Kings i zespół z Sacramento pokonał na wyjeździe Denver Nuggets. Pierwszy z nich zdobył 27 oczek, 8/16 z gry, 11/12 z linii, drugi 32 punkty, 12/23 z gry, 8/9 z linii i zebrał 11 piłek, a trzeci 33, trafiając 12 z 16 rzutów, w tym 4 trójki.
Nuggets prowadzili 58-51 na początku trzeciej kwarty, ale później trójka Kings przejęła mecz i zrobiła run 32-6, wyprowadzając gości na prowadzenie 83-64 po trójce Thomasa. Denver udało się jeszcze zmniejszyć straty do 10 oczek w połowie czwartej kwarty, ale Sacramento odpowiedziało szybkim 8-0 i było po meczu.
Dla Nuggets po 27 punktów rzucili Randy Foye i Evan Fournier. Pierwszy trafił 8 z 18 rzutów, w tym 6 trójek, drugi miał 8/11 z gry i 4 celne rzuty za trzy.
Houston Rockets – Phoenix Suns 115:112 (30:16, 30:40, 23:37, 32:19)
Goran Dragic jest fantastyczny w tym sezonie. W pojedynku z Rockets również był. Rzucił najlepsze w karierze 35 punktów, z czego 19 w drugiej kwarcie, trafiając wtedy wszystkie 7 rzutów z gry i mając serię 4 kolejnych celnych trójek. Nie udało mu się jednak poprowadzić Suns do zwycięstwa.
Na 14 sekund przed końcem Rockets po celnych wolnych Donatasa Motiejunasa prowadzili trzema punktami. O czas poprosił trener Jeff Hornacek. Phoenix próbując doprowadzić do wyrównania znaleźli na lewej stronie Dragica, który zwiódł doskakującego do niego Jeremy’ego Lina, stworzył sobie miejsce do rzut, ale ten okazał się jednak za słaby i piłka odbiła się od przedniej obręczy.
23 oczka dla Suns rzucił Gerald Green, z czego 18 w trzeciej kwarcie, a 21 z ławki dodał Markieff Morris.
Dla Rockets najwięcej rzucił Dwight Howard – 25 z 12 rzutów, 23 dodał James Harden, ale trafił tylko 6 z 15 rzutów, a 20 rzucił Patrick Beverley, z czego 12 w czwartej kwarcie i niezwykle ważną trójkę na 35 sekund do końca, która wyprowadził Houston na prowadzeni, którego nie oddali już do końca spotkania.
Brooklyn Nets – Los Angeles Lakers 108:102 (33:21, 30:26, 23:27, 22:28)
Pojedynek Nets z Lakers zdominowało jedno wydarzenie. Nie to, że Nets wygrali. Nie to, że Paul Pierce zagrał wczoraj bardzo dobry mecz, rzucając 25 punktów, z czego 14 w pierwszej kwarcie. Nie to, że Deron Williams zdobył najwięcej w sezonie – 30 oczek i po raz pierwszy od meczu pierwszej rundy play offów w poprzednim sezonie osiągnął tę granicę. Nie. Spotkanie zdominował debiut Jasona Collinsa, pierwszego aktywnego gracza w historii ligi, który przyznał, że jest homoseksualistą.
Collins po tym, jak rok temu w wywiadzie udzielonym magazynowi SportsIllustrated przyznał, że jest gejem bardzo długo czekał na kolejny kontrakt. Żadna z drużyn do wczoraj nie zaproponował mu nowej umowy. Co ciekawe podkoszowy nie został też zaproszony na żaden z przed sezonowych obozów, czy też nikt nie sprawdzał go na żadnym z workoutów. Jakie znaczenie miało dla zespołów coming out Collinsa? I czy w ogóle miało? Nie wiem i jakoś mnie to specjalnie nie interesuje.
To z kim spotyka się podkoszowy, co się dzieje w jego prywatnym życiu to jego sprawa. My, wszyscy powinniśmy go oceniać przez pryzmat tego, co prezentuje na boisku, a nie przez to, czy jest homoseksualistą czy też heteroseksualistą. A jak się zaprezentował na parkiecie? Niespecjalnie, ale wpływa na to ma raczej, że nie grał dość długo i pewnie trochę minie, zanim wróci do formy. Z Lakers zagrał 11 minut, nie zdobył punktów, pudłując jeden rzut z gry, zebrał dwie piłki, zanotował jeden przechwyt, ale popełnił też dwie straty i aż 5-krotnie faulował. Robił jednak, to czego będzie się od niego wymagać przez te, że ok. kilkanaście minut jakie spędzał na boisku. Walczył o zbiórki, stawiał zasłony i grał w obronie. Typowy role player z doświadczeniem. Tyle.
Jeśli chodzi o sam meczu to Nets prowadzili już 19 punktami na starcie czwartej kwarty, jednak Lakers udało się 4 punktów w czwartej. Goście zanotowali szybki run 8-1, zrobiło się plus 11 i Nets spokojnie dowieźli wygraną do końca. 30 oczek zantował Williams, 25 Pierce, a po 10 Adnrei Kirilenko, Joe Johnson i Andray Blatche.
Dla Los Angeles najwięcej zdobył Pau Gasol – 22 punkty, zbierając do tego 11 piłek. 19 oczek dodał Jodie Meeks, 17 Kent Bazemore, 11 Jordan Hill, a 10 Nick Young.
Minnesota Timberwolves – Portland Trail Blazers 97:108 (34:26, 26:26, 20:32, 17:24)
Wolves wygrwyali już z Blazers 18 punktami w drugiej kwarcie, którzy musieli sobie radzić już w trzecim meczu z rzędu bez swojego lidera LaMarcusa Aldridge’a, ale hej, grali w Moda Center Rose Garden, a tu zawsze dzieją się rzeczy niesamowite.
Jeszcze przed przerwą gospodarzom udało się zmniejszyć straty do 8 oczek, w połowie trzeciej ćwiartki doprowadzili do wyrównania, a po runie 24-6 na przełomie trzeciej i czwartej kwarty, wszyli na 14-punktowe prowadzenie i już było pewne, że Portland tego meczu przegrać nie może.
Najlepszy mecz w swojej karierze rozegrał Thomsa Robinson, który rzucił 14 punktów, trafiając 6 z 13 rzutów, zebrał 18 piłek, co jest jego pierwszy double-double w tym sezonie i z nim na parkiecie Blazers byli plus 19. A do tego zanotował jeden z najlepszych bloków w tym sezonie.
Najwięcej dla gospodarzy zdobył Damian Lillard 3 – 32 oczka, 11/17 z gry, w tym 5 trójek. 17 dodał Wesley Matthes, ale trafił tylko 4 z 14 rzutów, a Nicolas Batum flirrtował z triple-double na 22 punkty, 10 zbiórek i 9 asyst.
W drużynie gości najwięcej rzucił Kevin Love – 31 oczek, zbierając do tego 10 piłek. 21 z ławki dołożył J.J. Barea, a 12 Dante Cunningham. 11 asyst rozdał Ricky Rubio.
Telegram Houston vs Phoenix: Avery Bradley? On nie gra przypadkiem w Bostonie? :)
Tu chodziło o Beverly’ego, ale małe napięcie czy coś przypadkiem mnie nie ominęło przed Trade Deadline było :)
Oczywiście chodziło o Beverley’a. Nie wiem skąd mi się Bradley wziął :P
Mnie zastawia co na to wszystko mówi K. Garnett, który zaraz po ogłoszeniu „decyzji” Collinsa, użył kilku słów za dużo w tej sprawie. A swoją drogą to pewnie nie jeden mu oczko puści na meczu- moim faworytem jest Baby Davis :D
A co takiego mówił KG?
Collins Collinsem,Garnett Garnettem. Dla mnie rządzi dziś czapa Thomasa Robinsona,super!!!! Oby tak dalej,T-Rob:))
blok thomasa przepotezny w dodatku jeszcze akcja skonczona alle upem ;)