Orlando Magic – Philadelphia 76ers 101:90 (19:22, 21:22, 27:23, 34:23)
Któraś z fatalnych serii musiała się dziś zakończyć 16 porażek na wyjeździe Magic, albo 11 kolejnych przegranych Sixers.
Jeszcze przed rozpoczęciem czwartej kwarty był remis po 67, ale Jameer Nelson rzucił 12 ze swoich 16 punktów w ostatnie 12 minut, a po runie 7-0 w końcówce zrobiło się plus 13 dla Orlando i było już po meczu.
Nelson oprócz 16 oczek rozdał 12 asyst, 21 punktów i 13 zbiórek miał Nikola Vucevic, a po 13 Maurice Harkless i Tobias Harris. W pojedynku o Rookie of the Year Victor Oladipo zanotował 17 oczek i 11 zbiórek, a Michael Carter-Williams 8 punktów i 6 asyst. Najwięcej dla Sixers rzucił Thaddeus Young – 19 oczek. 15 dodał Tony Wroten, a 13 Eric Maynor.
Atlanta Hawks – Boston Celtics 104:115 (27:25, 29:33, 23:23, 25:34)
Hawks kontynuują swoją kampanię wypadnięcia poza play offy i przegrali już po raz 11 w ostatnich 12 meczach. Gdyby nie to, że Pistons, Cavs i Knicks również przegrywają swoje spotkania, choć Cleveland wygrało dziś dość niespodziewanie z Thunder to być może już byliby poza pierwszą ósemką.
Atlanta przegrała, choć zaczęła mecz od 13-2, a w pierwszej kwarcie prowadziła nawet 15 punktami. Celtics jednak jeszcze przed końcem tej części meczu po runie 17-2 zmniejszyli straty do 2 oczek. Dalej walka toczyła się punkt za punkt i kosz za kosz i gospodarze zapewnili sobie wygraną dopiero w końcówce czwartek kwarty.
29 punktów, 12/21 z gry, w tym 5 trójek miał Jerryd Bayless, dla którego był to pierwszy mecz w pierwszej piątce w tym sezonie. 22 oczka i 11 asyst zanotował Rajon Rondo, 17 punktów zdobył Jeff Green, a double-double na poziomie 12 oczek i 10 zbiórek zanotował Gerlad Wallace.
Dla Hawks, dla których w drugim kolejnym meczu nie zagrał Paul Millsap, najwięcej rzucił Jeff Teague – 26 punktów z 18 rzutów. 24 oczka, 8/11 z gry, miał DeMarre Carroll, a 17, w tym 4 trójki Kyle Korver, dla którego był to już 126 mecz z rzędu z co najmniej jedną celną trójką.
Golden State Warriors – Chicago Bulls 83:103 (24:21, 21:35, 14:24, 24:23)
Defensywa Bulls ograniczyła Warriors do tylko 35,7 proc. z gry i 23,8 proc. za trzy i Chicago pokonało mających za sobą 4 wygrane z rzędu Wojowników.
Gospodarze prowadzili 11 punktami po pierwszej połowie, 21 po trzeciej kwarcie, a na początku ostatniej ćwiartki już nawet 28 oczkami. 21 punktów z ławki, 7/13 z gry i 7/8 z linii miał Taj Gibson, 16 Jimmy Butler, po 15 Mike Dunleavy i Carlos Boozer, a ten drugi zebrał również 13 piłek. 17 zbiórek miał kierujący defensywą Joakim Noah, a Bulls wygrali walkę na tablicach 56-41.
Nikt z pierwszej piątki Warriors nie skończył meczu z double-figures. Stephen Curry został ograniczony do 5 punktów i 2/10 z gry, Klay Thompson do 8 i 3/8 z gry. Najwięcej dla gości rzucił Jordan Crawford – 16, a po 11 David Lee i Harrison Barnes.
New Orleans Pelicans – Dallas Mavericks 89:108 (27:20, 16:29, 24:29, 22:30)
Anthony Davis kontuzjował pod koniec pierwszej połowy lewe ramię i to przesądziło o wygranej w Mavs. Choć jeszcze Cans do połowy trzeciej ćwiartki się trzymali, tak później gospodarze odjechali i już dość łatwo poradzili sobie z drużyną z Nowego Orleanu.
Nie wiadomo na razie ile potrwa przerwa Davisa, ale teoretycznie może im ona pomóc osunąć się w tabeli i da trochę nadziei na zawalczenie o zachowanie swojego picku w drafice, który jest zastrzeżony w top5. W przeciwnym wypadku trafi do Sixers.
19 oczek dla Cana miał Eric Gordon, 17 Brian Roberts, a 14 Alexis Ajinca. Dla Mavs najwięcej rzucił Monta Ellis – 23 punkty. 18 dodał Dirk Nowitzki, a 17 z ławki Vince Carter.
Los Angels Lakers – Memphis Grizzlies 103:108 (23:31, 23:34, 27:17, 30:26)
Grizzlies prowadzili już 19 punktami po pierwszej połowie, 22 w połowie trzeciej kwarty, ale Lakers zrobili run 22-6 i zmniejszyli straty do tylko 6 oczek na początku ostatniej części spotkania.
Memphis odpowiedziało jednak serią 13-2, zrobiło się plus 15 i wydawało się, że jest już po meczu, ale Jeziorowcom udało się jeszcze dojść na 5 oczek na niecałą minutę do końca, ale floater Mike’a Conley’a i celne rzuty wolne zapewniły wygraną Grizzlies, którzy po tym zwycięstwie tracą już tylko pół meczu do zajmujących 8 pozycję Suns.
18 punktów rzucił Courtney Lee, 17 Tony Allen, a po 14 mieli James Johnson i Marc Gasol. Ten drugi zebrał do tego 12 piłek i rozdał 5 asyst.
Najwięcej dla Lakers zdobył Jodie Meeks – 19 oczek. 18 dodał Wesley Johnson, a 17 punktów i 10 zbiórek zanotował Pau Gasol.
Cleveland Cavaliers – Oklahoma City Thunder 114:104 (26:27, 25:25, 21:24, 42:28)
Niespodzianka w Oklahomie. Cavs w przeciwieństwie do Pisosn skorzystali z prezentu Hawks, którzy przegrali z Celtics i odrobili mecz straty do 8 miejsca. To i tak są jeszcze 4 spotkania, ale wygrana nad Thunder może im tylko pomóc w doczłapaniu do play offów.
OKC przegrali trzecie spotkanie z rzędu odkąd z powodu kontuzji pachwiny stracili na 6 tygodni Kendricka Perkinsa i od kiedy do gry powrócił Russell Westbrook. Jeszcze na początku czwartej kwarty prowadzili 7 punktami z Cavs, ale ostatecznie przegrali ją 28-42, głównie za sprawą fantastycznego Kyrie Irvinga, który zagrał najlepszy mecz w sezonie i w ostatniej ćwiartce rzucił 14 ze swoich 31 punktów w całym meczu, rozdając do tego 9 asyst.
21 punktów z 14 rzutów miał Jarret Jack, 19 Spencer Hawes, 13 Luol Deng, a double-double na poziomie 11 oczek i 11 zbiórek zanotował Tristan Thompson.
Kevin Durant flirtował był bliski triple-double – 28 punktów, 10/16 z gry, 10 zbiórek i 9 asyst, ale w czwartej kwarcie razem z Westbrookiem trafili tylko 3 z 11 rzutów. Russel skończył mecz z 24 oczkami z 17 rzutów i rozdał 9 asyst. 16 punktów i 13 zbiórek zapisał na swoim koncie Serge Ibaka
Detroit Pistons – San Antonio Spurs 110:120 (26:28, 27:29, 28:33, 29:30)
Hawks przegrywają, ale Pistons nie chcą skorzystać z tego prezentu, by zająć ich miejsce w ósemce. Sami mają za sobą serię 3 porażek, tym razem dając pokonać się na wyjeździe Spurs.
W San Antonio zabrakło Tony’ego Parkera, ale za to po 14 meczach przerwy (złamany palec prawej ręki) wrócił do gry Kawhi Leonard, który już w pierwszej kwarcie rzucił 7 punktów, a 15 w całym meczu, dodając do tego 6 zbiórek i 4 asysty.
Oprócz niego jeszcze 6 graczy Spurs skończyło mecz z double figures, a najwięcej zdobył Marco Bellineli 20, trafiajc 4-krotnie zza łuku. 16 oczek i 9 asyst zanotował Manu Ginobili.
Dla Pistons 24 punkty z 19 rzutów zdobył Josh Smith, 18 z ławki dołożył Will Bynum, a 17 Rodney Stuckey. Double-double na poziomie 16 oczek i 17 zbiórek zanotował Andre Drummond.
Phoenix Suns – Utah Jazz 86:109 (25:28, 19:25, 20:25, 22:31)
Suns przegrali już trzeci mecz z rzędu, tym razem z Jazz, grając bez Gorana Dragica i mają już tylko pół meczu przewagi na znajdujących się tuż za nimi Grizzlies. Rewelacja sezonu poza play offami. Być może.
Gerlad Green dziurawił kosz kolejnymi wsadami, ale trafił tylko 6 z 15 rzutów na 17 punktów. 13 oczek z 15 rzutów, 8 zbiórek i 5 asyst zanotował Ish Smith, carrer-high z ławki dołożył Archie Goodwin, ale dla grających back-to-back, po wczorajszej porażce z Wolves, Suns to było za mało, by powalczyć z Utah. Brak Dragica (podkręcona kostka) był widoczny.
Jazz odskoczyli w drugiej połowie, prowadząc po trzeciej kwarcie 14 punktami, w czwartej powiększając ją jeszcze do 25 punktów. Gordon Haywar flirtował z triple-double na 17 punktów, 10 zbiórek i 9 asyst. 17 zdobył również Richard Jefferson, a po 15 dodali Derrick Favors, Alec Burks i Diante Garrett. Dla tego ostatniego to najlepszy wynik w karierze.
Brooklyn Nets – Portland Trail Blazers 80:124 (20:29, 14:29, 25:24, 21:42)
Blowout w Moda Center Rose Garden. Blazers zmietli z parkietu Nets i to pomimo tego, że po raz kolejny na boisku zabrakło LaMarcusa Aldridge’a, a zagrać nie mógł także Thomas Robinson.
Świetnie w tym meczu wypadła przede wszystkim największa pięta Achillesowa Portland tego sezonu, czyli ławka rezerwowych. Zmiennicy Blazers, którzy w bieżących rozgrywkach rzucają średnio 18,5 punktów na mecz, co jest najsłabszym wynikiem w lidze, w pojedynku z Brooklynem zdobyli ich aż 65.
21 oczek, 8/13 z gry, 7 asyst i 6 zbiórek zanotował Mo Williams, Will Barton miał season-high 20 punktów i 11 zbiórek, co jest jego pierwszy double-double w sezonie, Victor Claver rzucił 13 oczek, C.J. McCollum 11 i nawet Earl Watson zapisał na swoim koncie 3 punty. Tylko Allen Crabbe nic nie trafił, pudłując 4 rzuty, ale on, podobnie jak i wszyscy zawodnicy Blazers byli dziś na plusie.
Dla Nets najwięcej zdobył Deron Williams – 12 oczek, 4/10 z gry, 11 z 11 rzutów miał Joe Joshnson, a 10 z ławki dodał Mason Plumlee.
Może ten „klocek” Perk rzeczywiście jest talizmanem Thunder,0:4 bez niego… Co do Blazers,zauważyłem,że koszulki z logiem „rip city” ich uskrzydlają. Może powinni częściej w nich występować??:-D
RIP CITY z jednej strony a grają w centrum mody :D wcześniej w różanym ogródku, więc wcale nie lepiej :D
Czyli co? Perk najważniejszy w druzynie? :D Niech szybko wraca, bo OKC poza PO bez niego wyleci :D
bez Perka wagowo odstają:D
Perk- ukryty MVP:d, Westbrook LVP( lowest voluable player),co za ironia losu:D
Witam.Co jakiś czas widzę w relacjach pomeczowych określenie „double fingers” i szczerze mówiąc nie wiem,co autor ma na myśli.Czy aby przypadkiem nie chodzi tutaj o „double figures”?
Oczywiście, że double figures. Autokorekta tekstu bywa czasem złośliwa :P
Mr.central,proszę mi nie imputować;)) To tylko nazwy,fakt,że zbyt ciepłe.Róża to chyba symbol jakiś miasta Portland,a Moda to sponsor. Tak jakoś się nieszczęśliwie złożyło. Dlatego RipCity jest fajną przeciwwagą,prawda?
Caroll dostał porządne minuty od Atlanty i wykorzystuje szansę. Podoba mi się jego gra, ma papiery na naprawdę solidnego rollsa, bo robi wszystko na parkiecie
Caroll już w Jazz dawał radę, typowy 3+D, co mu świetnie wychodzi, w UJ tęskno za nim:)