Milwaukee Bucks – Indiana Pacers 96:101 (15:30, 35:20, 16:23, 30:28)
Pacers trafili 14 z 19 rzutów w pierwszej kwarcie, prowadzili 15 punktami, na początku drugiej 17 i można było pomyśleć, że odniosą kolejne łatwe zwycięstwo. Nic z tego. Bucks, tak ci Bucks najpierw zmniejszyli straty do 3 oczek w połowie drugiej ćwiartki, a pierwszą połowę skończyli runem 12-0 i doprowadzili do wyrównania po 50.
Na początku trzeciej kwarty wyszli nawet na 6-punktowe prowadzenie, ale Indiana skończyła ją serią 11 oczek z rzędu i wyszła na prowadzenie, którego nie oddała już do końca spotkania. I choć Milwaukee było blisko, to ostatecznie nie udało im się sprawić niespodzianki, a po daggere Lance’a Stephensona na 25 sekund do końca, zrobiło się plus 9 dla gospodarzy i było już po meczu.
Ponadto w końcówce czwartej kwarty George Hill upadł mocno na parkiet i doznał kontuzji lewego ramienia, zszedł na ławkę i już nie wrócił do gry. Początkowa diagnoza mówi, że raczej nic poważnego się nie stało. Ramię jest posiniaczone, a status rozgrywającego przed kolejnym spotkaniem to day-to-day.
24 punkty z 16 rzutów i 12 zbiórek zanotował Roy Hibbert, a po 18 rzucili Paul George (7/15 z gry i słabe 2/8 za trzy) i Lance Stephenson (7/11 z gry). Dużą nieskutecznością wykazał się nowy gracz Pacers – Evan Turner, który trafił tylko 2 z 10 rzutów i zdobył 8 punktów.
Dla Bucks najwięcej rzucił Brandon Knight – 23 oczka, trafiając 10 z 20 rzutów. 22 miał Khris Middleton, 14 dodał O.J. Mayo, a 13 Ramon Sessions.
New York Knicks – Miami Heat 82:108 (22:28, 28:27, 14:32, 18:21)
W połowie drugiej kwarty Heat prowadzili już 16 punktami z Knicks. Ci jednak, głównie za sprawą Carmelo Anthony’ego, który w tej części spotkania rzucił 16 ze swoich 29 oczek w całym meczu wrócili i zmniejszyli straty do tylko 3 punktów, a przed drugą połową przegrywali 50-55.
Jeszcze w na początku trzeciej kwarty Nowojorczycy trzymali się w tym spotkaniu. Przegrywali tylko 3 oczkami – 61:64, ale to było już wszystko, na co było ich stać podczas tego pojedynku. Miami zanotowało następnie serię 23-3 do końca trzeciej ćwiartki, zrobiło się plus 23 dla gospodarzy i było już po meczu.
Nie było nawet potrzeby rozgrywać czwartej kwarty. No chyba, że tylko po to, by na parkiecie mógł pojawić się Greg Oden, który zdobył 3 punkty, trafiając 1 z 2 rzutów i był 1/2 z linii. LeBron James zagrał w masce i w ogóle nie zdawało mu się to nie przeszkadzać. Miał trzeci mecz z rzędu na plus 30 punktów i 65 proc. z gry – dziś 31 oczek, 13/19 z gry, 1/2 za trzy. 23 punkty z 13 rzutów miał Dwyane WAde, a po 11 Mario Chalmers, Norris Cole i Ray Allen, którego trójka na koniec trzeciej kwarty była daggerem. Na koniec trzeciej kwarty. Jak to brzmi.
Dla Knicks najwięcej rzucił Melo – 29 oczek z 20 rzutów, w tym 3/8 zza łuku, 11 miał J.R. Smith, a Tyson Chandler zanotował double-double na poziomie 19 punktów i 16 zbiórek. Knicks mają w tym momencie 5,5 meczów straty do 8 miejsce. To dużo, do tego przegrali już 4 spotkanie z rzędu i z taką grą, jaką prezentują teraz nie będzie play offów w Nowym Jorku w tym roku.
Brooklyn Nets – Denver Nuggets 112:89 (29:8, 30:28, 30:20, 23:33)
Nets przegrali wczoraj z Blazers 44 punktami. Dziś jednak to oni zrobili Nuggets. Co prawda nie tak wysoko, ale odnieśli pewne i łatwe zwycięstwo.
Dużo pomogli im w tym gospodarze, którzy w pierwszej kwarcie rzucili tylko 8 punktów i mieli w niej więcej strat niż celnych rzutów z gry. W drugiej ćwiartce grali już lepiej, ale strata do Nets była już zbyt duża, a pod koniec trzeciej przewaga gości sięgnęła już 38 punktów.
18 oczek z 12 rzutów miał Paul Pierce, a po 10 zdobyli Joe Johsnon, Marcus Thornton i Miles Plumlle. Ogólnie każdy z zawodników Brooklynu zapisał się w tym meczu punkty na swoim koncie.
Dla Denver najwięcej rzucił Randy Foye – 15 oczek z 12 rzutów, tylko 2/8 za trzy. Po 14 dołożyli Kenneth Faried i J.J. Hickson, a 13 Aaron Brooks.
mlody hardaway mial 2/15 i 0/8 zza luku
Lebron miał 1/2 za trzy, Carmelo 3/8.
Rzeczywiście. Źle spojrzałem w box score. Dzięki :)