I przyjechali, do jaskini lwa, młodzi giermkowie z Orlando, naładowani energią i chętni udowodnieniu całemu światu, że potomkowie Dawida przetrwali i niejeden Goliat dostanie z procy. Dziś tych Goliatów będą musieli pokonać trzech, w tym jednego specjalnego, odzianego w maskę, która w równym stopniu budzi lęk u żółtodziobów, co i jest zapowiedzią przedstawienia, którego będą oni mimowolnymi uczestnikami.
Wyrok ulicy zapadł nim w Miami usłyszano pierwszy gwizdek, nawet rodziny pretendentów od rana stały pod STS’ami i zastawiały swoje gospodarstwa, pola i krowy będąc przekonani, że ich reprezentanci polegną z kretesem.
W ekskluzywnym wywiadzie dla EnbiejPudelka, Joan Oladipo, mama Victora zdradziła:
(…) nasz syn w tym roku tyle stracił, że pora się odkuć(…) Byłam u wioskowego szamana (Joan jest Nigeryjką, przyp.red. ) który sprawdził we wszystkich równoległych wszechświatach i w każdym Magic przegrywają (…)
Lebron, jak na króla przystało, ugościł przybyszów z wielką klasą, pierw napoił Gatoradem, następnie ulokował w najdostojniejszej z komnat, po czym nakarmił, wstydem. Jedynie matki im nie przedstawił w obawie, że powtórzy się historia z Delontem Westem. Zapoznał ich za to z Beasleyem, człowiekiem od zielonej roboty, który miał za zadanie obniżyć ich napięcie związane z turniejem rycerskim, który miał się rozpocząć lada moment…
I KWARTA
Jeszcze się mecz dobrze nie zaczął a Chris Bosh zapewnił sobie uwagę Shaqa pakując piłkę z całym impetem w obręcz, jako że zrobił to ze zwierzęcą siłą to niewiele brakowało by ta wylądowała na trybunach. Nelson zakiwał się sam z sobą a Chalmers wyrwał mu piłkę jak chwasta, leżąc na parkiecie podał za plecami do Lebrona, który z klepki odegrał do Wade’a a Flash zdobył łatwe punkty. Tobias Harris w pojedynkę ciągnie grę Magic i po celnym jumperze zmniejsza prowadzenie gospodarzy do jednego punktu- 9:10.
Harkless zgarnął piłkę sprzed nosa Lebrona po czym zaliczył pakę o wiele efektowniejszą od wszystkiego co pokazał Harrison Barnes w Nowym Orleanie, a jako że przy okazji był faulowany to miał okazję pomylić się z linii rzutów wolnych. Nie minęło nawet 9 minut a Chris Bosh może się pochwalić 11 punktami i 3 zbiórkami, ostatnia trójka kryptoreklamy pralek sprawiła, że mistrzowie osiągnęli swoją najwyższą przewagę 25:20 na 3 minuty do końca 1 kwarty, na boisku nie ma już ZUS’a który złapał dwa faule szybciej niż słodka blondynka stopa na trasie Toruń-Bydgoszcz.
Lebron James odwdzięczył się Orlando za ten przechwyt Harklessa robiąc dokładnie to samo, tyle że nim zdążył umieścić piłkę między obręczą musiał przebiec całe boisko, ale co to dla niego? Po parkiecie hasa już Beasley, którego ospała mina sugeruje, że na Florydzie uprawia się nie tylko grejpfruty, ten playboy na powitanie rzuca celnego jumpera z piątego metra. Kwartę kończy wsad O’Quinna, który jednak był spóźniony jak Żyła na progu w Soczi, więc punkty nie zostały uznane, sorry takie mamy przepisy. 32:30 dla Heat.
II KWARTA
Co się nie udało na koniec pierwszej ćwiartki powiodło się na otwarcie drugiej i O’Quinn po udanej dobitce wyrównuje wynik spotkania na po 32. Oladipo jest dziś słabszy niż Bennett (ale wciąż lepszy niż McLemore), od początku 2 kwarty prowadzi grę Magic, ale sposób w jakim to robi przywołuje naturalne skojarzenia z Łukaszem Koszarkiem. Oczywiście 3 sekundy po tym jak to napisałem pierwszoroczniak z Magic zaliczył kolejno przechwyt i asystę dzięki czemu goście zmniejszyli straty do 4 punktów- 39:35.
W końcu na boisku zameldował się Greg Oden, teraz Heat mają szanse na zbiórkę w defensywie, bo póki co goście zdobyli ponad 20% swoich punktów po dobitkach. Oladipo w końcu zaczyna wykorzystywać swoją dynamikę i wjeżdża pod kosz jak sztajnes, jest za szybki dla Heat więc ci notorycznie go faulują, a na linii rzutów wolnych radzi sobie przyzwoicie jakby od małego wpajano mu kindersztubę. Greg Oden ma już 4 punkty i zaczyna pachnieć rekordem kariery. Greg Oden is on fire! Właśnie wykończył podanie na alleyoopa od Lebrona dzięki czemu Heat uciekli na 11 punktów- 56:45. Do końca kwarty nie wydarzyło się nic ciekawego i punkty zdobywane były głównie po rzutach wolnych przez co czirliderki pojawiły się na parkiecie przy wyniku 61:53 dla faworytów.
III KWARTA
Zaczęła się piknikowo, obie ekipy trochę ceglą ale od czego jest Lebron, najpierw wykończył layup, a następnie wylądował na trybunach i siedząc na krzesełku spoglądał jak Orlando nie potrafi wykorzystać przewagi 5 na 4. Chris Bosh złapał czwarte przewinienie i zdobywca 17 punktów został zastąpiony przez Birdmana. Po efektownym wsadzie Vucevicia wydawało się, że Magic mają szanse zbliżyć się do Heat, ale odpowiedź Miami była szybka i Battier z rogu zdobył 3 punkty doprowadzając do wyniku 70:60. James zaliczył przechwyt po czym przeprowadził z Wadem firmową akcję Heat zakończoną udaną paką Lebrona, który na 5 mnut przed końcem trzeciej ćwiartki ma już 16 punktów, 7 asyst i 8 zbiórek a triple double czuć bardziej niż Pepe Le Pew.
W zasadzie recap tego meczu można byłoby zamienić na kronikę występu Jamesa, który jest jedynym Magikiem na parkiecie. 89:71 na 1,5 min do końca trzeciej ćwiartki. Wyobrażacie sobie żeby Patryk Vega był reżyserem w Hollywood? No właśnie, a Victor Oladipo jest reżyserem Orlando Magic nie może więc dziwić, że ataki gości są toporne jakby napędzał je Gimli.
IV Kwarta
Powolutku zbliżamy się do Garbage Time, emocje opadły jak po wielkiej bitwie kurz, a na arenie zmagań gladiatorów pojawił się ponownie Beasley. Po jumperze Cole’a Heat przekraczają granicę 100 punktów, Orlando w tym czasie uzbierali 79 oczek. Dwyane może i jest starszy niż cała piątka Orlando razem wzięta, ale jest też lepszy niż cała piątka Magic, co udowodnił podwyższając prowadzenie Heat. Beasley wykorzystuje summerleague’ową obronę gości i gra prawie jak Lebron. Tempo siadło jak Ira ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, po parkiecie biegają Udonis Haslem, Toney Douglas, Rashard Lewis oraz Doron Lamb, Adonis Thomas czy Dedmond Dwayne którzy przypominają mi dlaczego nie oglądam Tauron Basket Ligi. Oszczędzę wam dłuższego opisu 4 kwarty, skończyła się wynikiem 112:98.
MVP meczu- Lebron James
Mecz był prowadzony w grillowej atmosferze, brakowało tylko- steków, grilla i Feltona by zamienić to spotkanie w barbecue. O ile jeszcze w pierwszej kwarcie Magic próbowali powalczyć z leniwie grającymi Heat, o tyle później stanowili tylko tło do popisów gwiazd Miami. Gospodarze nie musieli się dzisiaj przemęczać bo rywal tego od nich nie wymagał dzięki czemu takie asy jak Greg Oden (8 punktów, rekord sezonu) czy Beasley (8 punktów, 3 bloki) mogły spędzić na parkiecie dodatkowe minuty.
W Magic korzystnie zaprezentowali się O’Quinn (14 punktów i 15 zbiórek w 22 minuty), Nikola Vucevic (18 punktów, 10 zbiórek) oraz Tobias Harris (20 punktów), niestety pozostali koszykarze gości byli dziś kiepscy jak drogi we Włocławku i nie stanowili wyzwania dla gospodarzy.
Nie,no art Qcina bez resopnsu żadnego,wstyd Enbiejowicze,wstyd. Dla mnie top 3 MgB,chociaż grały florydzkie teamy,których nie lubię jak psów…chociaż psy lubię jednak. Początek relacji pachniał „Grą o tron”G.R.R Martina (oczywiście mam książki na myśli) i jakoś mnie wciągnęło,chociaż pózniej o grillach było jakichś. Czekam na AgbGMem
Amon gdybym był GM’em chyba na tym etapie sezonu nie ma sensu. Qcin zdajsie dzielił się swoją wizją drużyn, które opisywał i podczas trade deadline nie ma konieczności, żeby się uzewnętrzniał. Choć przyznaje czyta się to zawsze zajebiście :)
A no fakt,racja. No to Qcin będzie zapracowany latem. Na jego miejscu już bym pisał gotowce:))
Tak jak zauważył @Sasoo obecnie nie ma sensu tego ciągnąć, trzeba poczekać do lata:)
Gry o tron nie czytałem, próbowałem obejrzeć serial, ale było tam za dużo postaci, a ja z trudem rozpoznaję znajomych na ulicy (nie mówiąc o imionach..)