Mecz wieczoru: Miami Heat (43-15) – San Anotnio Spurs (44-16) – godz. 2.00
Spurs mają w tym sezonie bilans 3-11, jeśli weźmiemy pod uwagę najlepsze zespoły w lidze – Pacers, Heat, Thunder, Rockets, Clippers i Blazers. Z resztą ligi są 41-5.
To dobrze o nich świadczy z jednego powodu, bo nie zaliczają głupich wpadek ze słabszymi zespołam, dzięki czemu zajmują drugie miejsce w Konferencji Zachodniej, ale Spurs bardzo potrzebują swojego statment game z kimś naprawdę mocnym i dzisiaj jest idealna ku temu okazja.
Poza tym w drużynie San Antonio w końcu wszyscy zawodnicy są zdrowi i Greg Popovich ma do dyspozycji pełną rotację. To na pewno pozwoli mu ułożyć jakiś plan na ten mecz, bo ciekawe, kto kryłby dziś LeBrona Jamesa, gdyby kontuzji nie wyleczył Kawhi Leonard.
Zresztą pytanie, czy ktoś jest teraz w stanie Jamesa zatrzymać. Fakt, miał nie zbyt udany ostatni mecz z Rockets, ale w ostatnich 10 spotkaniach zdobywa średnio 32,8 punktów na mecz, 7,3 zbiórek, 5,3 asyst, 2,2 przechwyty i trafia z 60 proc. skutecznością. Wow. Jeśli jednak jest ktoś w tej lidze, kto jest go choć trochę w stanie ograniczyć, nie mówię o powstrzymaniu, to jest chyba nie możliwe, to Leonard jest jednym z tych graczy.
Należy jednak pamiętać, że Heat to przecież nie tylko James. Dwayne Wade i Chris Bosh też mają tutaj coś do powiedzenia.
Pozostałe spotkania:
Oklahoma City Thunder (46-15) – Phoenix Suns (35-25) – godz. 3.00
Suns mieli wczoraj sporo szczęścia, bo wszystkie zespoły, z którymi rywalizują o play offy, czyli Mavs, Grizllies i Wolves przegrały, co po pierwsze pozwoliło im nie wypaść z pierwszej ósemki na Zachodzie, a dodatkowo pozwoliło przesunąć na miejsce 7 w tabeli. Pomóc im w utrzymaniu się w ósemce w Konferencji może z pewnością powrót Erica Bledsoe, którego już w przyszłym tygodniu powinniśmy zobaczyć na parkiecie. Rozgrywający jest poza grą od 10 stycznia, kiedy to musiał poddać się operacji kolana, ale już od kilku dni bierze już udział w pełnych treningach.
Los Angeles Clippers (42-20) – Los Angeles Lakers (21-40) – godz. 4.30
Z informacji, które dochodzą zza oceanu możemy przeczytać, że Lakers nie będą w tym roku jakoś specjalnie agresywni na rynku wolnych agentów i bardziej szykują się na lato 2015, kiedy do wzięcia mogą być m.in. Kevin Love, Rajon Rondo, LaMarcus Aldridge. Mogłoby się to zmienić jednak, gdyby okazało się, LeBron James zrezygnuje z opcji w kontrakcie, będzie tego lata wolnym agentem i wyraziłby zainteresowanie grą w Los Angeles. Jeśli jednak się tak nie stanie, to Jeziorowcy dopiero w 2015 roku chcąc zapolować na nowych zawodników. Ciekawe, co na to wszystko Kobe Bryant?