Mistrzowie z 2010 roku grają najgorszą koszykówkę w swojej historii, a przynajmniej tej mi znanej. Nawet era pracy Magica Johnsona w charakterze szkoleniowca dawała fanom Lakers więcej radości. Dziś to wszystko ma miejsce pod rządami trenera Mike’a D’Antoni, który śrubuje wszystkie mozliwe, a zarazem niechlubne rekordy zespołu. Chłopcy „Wąsacza” właśnie dostali najtęższe z możliwych lań od lokalnego rywala, który nie szczędził im „pasów” niszcząc rywala przed miejscową publicznością Miasta Aniołów 142-92. Ponadto gracze z najbardziej utytułowanego klubu NBA po zachodniej stronie USA mają w rękawie kilka ciekawych, niekoniecznie chlubnych wyników. Długa i dwucyfrowa seria spotkań bez wygranej zbiórki, liczba przegranych na własnym parkiecie w ciągłej serii czy nawet indywidualne popisy Kendalla Marshalla, który nie trafił kosza w trzech kolejnych meczach jako starter… Idąc dalej, Lakers niosą hasło „cel uświęca środki” a Mitch Kupchak i spółka skłaniają się ku pierwszemu wyborowi draftu w top10 od czasów Andrew Bynuma.
Obecny, 68. sezon miał być formą przebudowy w oczekiwaniu na powrót do zdrowia Kobe Bryanta oraz wyczekiwaniem na koniec spadającego kontraktu Paua Gasola. Lakers połasili się na niskie kontrakty Chrisa Kamana, Wesley Johnsona, Nicka Younga, Xaviera Henry czy Kendalla Marshalla , ale niestety kolejne kontuzje (głównie Kobe Bryanta i Steve’a Nasha) wybiły im z głowy jakieklowiek wyniki w granicach play offs.
Faktem jest, że dopóki Young oraz Henry gościli na parkietach to jeszcze gra Lakers mogła się podobać, ale wyniki i tak nie szły w parze z widowiskowością. Tych urazów w końcu nagromadziło się tak wiele, a do tego doszedł kolejny Bryanta, iż zespół spadł na ligowe dno. Mimo kontuzji i slabiutkich wyników, zespół praktycznie zgasł i staje się workiem treningowym dla czołowych sił NBA. Ciężko mówić o jakimkolwiek morale oraz chemii w drużynie. W dodatku dużo słabsze dotychczas drużyny nabijają sobie licznik zwycięstw konfrontacjami z Lakers, dwoma słowami „ z chłopcami do bicia”. Z punktu widzenia kibica Jeziorowców nadeszły bardzo ciężkie czasy, z których niekoniecznie zespół wyjdzie w kolejnych rozgrywkach. Osobną bowiem sprawą staje się limit płacowy i możliwości klubu przy kolejnym okienku transferowym…
Nie dla dalszej pracy Mike’a D.
Zacznijmy jednak, od priorytetu. Jeśli Lakers marzą o powrocie do obrony oraz porzucenia eksperymentów typu small-ball (Wesley Johnson na PF, podczas gdy Chris Kaman oraz Jordan Hill śpią lub nudzą się na ławce) muszą zrezygnować z usług Mr. Pringelsa. Teoretycznie z potencjałem tych podkoszowych Lakers powinni uniknąć niechlubnych serii spotkań bez wygranej zbiórki. Również na próżno w Lakers szuka wyjątkowego specjalisty do zadań obronnych. Gdzieś ta rola po części przypadała Henry’emu oraz Johnsonowi, ale wskutek kontuzji tego pierwszego to do plastrowania kolejnych rywali zostawali tacy słabeusze (po bronionej stronie parkietu) jak Young oraz Meeks. Największych wygranych taktyki trenera należy upatrywać w osobach Meeksa, Younga oraz Marshalla, ale nie oszukując nikogo, ci gracze nie pociągną drużyny do play offs. Nawet ze zdrowymi Nashem oraz Bryantem. Osobna sprawa to użytkowanie zawodnikami typu Pau Gasol, którzy niedobrze czują się w systemie trenera. Gdzieś w pamięci mam słowa, że to system powien być dopasowywany do graczy, a nie gracze do systemu…tak to na dziś wygląda wśród Lakers.
Gasolowi brakuje motywacji (czyli spoczął na laurach)
Pau Gasol to jeden z najlepszych i najwszechstronniejszych podkoszowych w historii NBA. Praktycznie bez niego Lakers nie zdobyliby dwóch ostatnich tytułów. Swego czasu Hiszpan należał do najbardziej cenionych podkoszowych ligi, ale od momentu kiedy Mitch Kupchak próbał przehandlować go do Nowego Orleanu – za Chrisa Paula – to center Lakers stracił swoją motywację do gry w L.A. Przez dwa kolejne okienka transferowe, nękany mniejszymi i większymi urazami zawodnik, był obiektem spekulacji i wymian, wiodących go w różne zakątki NBA. Problemem jednak zawsze okazywały się – albo kontrakt Hiszpana (19 mln USD), – albo zbyt wysokie oczekiwania sterników Lakers w stosunku do wymiany (wartościowy zawodnik czy pierwszorundowy pick). W końcu też doszliśmy do punktu nielubianego , przez akapitowego bohatera z Katalonii, a mianowicie dystansowego grania (kiedy w parze z nim grał Dwight Howard) oraz drugoplanowanej roli w ataku (dziś nie jest on centralną postacią ofensywy zespołu, a zaledwie drugą czy trzecią po obwodowych strzelcach). Gasol wydaje się zaszufladkowanym graczem, niechętnym do gry pod trenerem D’Antonim, szukającym swojej roli w zespole oraz tęskniącym za czasami Phila Jacksona, kiedy świetnie radził sobie w trójkątach. Pau może tego lata zmienić otoczenie i wybrać inny klub ligi, przy nieco mniejszych oczekiwaniach finansowych. Osobiste, moje zdanie jest takie, iż być może rozwód Gasola z Lakers jest konieczny, bowiem sam zawodnik odnajdzie motywację do kontynuowania kariery za oceanem a zespół pójdzie jeszcze mocniej w kierunku przebudowy, stawiając na tańszego lub bardziej perspektywicznego zawodnika. Przede wszystkim skupiającego się na zbiórkach oraz obronie.
Ogromny kontrakt Bryanta kulą u nogi Lakers
Być może Gasol miałby szansę pozostania w Los Angeles, gdyby nie ostatni, kilkuletni i wielomilionowy kontrakt Kobego Bryanta. Przy kontuzji największego lidera Lakers to Mitch Kupchak i Jim Buss mają związane ręce i niewielkie pole do popisu. Wprawdzie zastanawiano się nawet nad amnestią hiszpańskiego centra, ale ostatecznie w ten sposób zwolniono Metta World Peace’a. 2-letnia umowa na 48,5 mln USD to przysłowiowa kula u nogi orgranizacji i niełatwo będzie o tym zapomnieć przy angażu kolejnych graczy. Jedyną szansą na otworzenie szerszych możliwości Lakers może się okazać wysoki wybór w kolejnym drafcie (uwaga, dobrze spożytkowany) lub przedwczesne zakończenie kariery przez Bryanta. Wiadomo na dziś, iż Lakers patrzą w stronę Kevina Love’a, ale jego droga do L.A. staje się kręta (prowadzi też do N.Y) i wcale nie jest powiedziane, że PF Minnesoty zasili Jeziorowców w następnych latach.
Czy Kupchak się wypalił?
Już przed sezonem „Wielki Mistrz trade deadline 2008 ” (K.Brown za P.Gasola) stał na straconej pozycji, poprzez nieudany angaż Dwighta Howarda. Jego plan podbicia koszykarskiej galaktyki zakończył się wraz z kontuzją Bryanta i przy totalnym niezagraniu podstawowych ogniw czyli Howarda, Nasha, Gasola i Bryanta. Praktycznie rzecz biorąc , w każdej innej firmie, Kupchak po tak mocno nieudanym okresie mógłby znaleźć się na bruku a nawet wyleciałby z hukiem. Lakers natomiast ze względu na stare czasy, nie pozbędą się architekta poprzednich sukcesów oraz będą znów liczyć na przebłysk geniuszu managera. Przypomnijmy tylko, że w wyniku polityki oszczędnościowej do składu L.A. trafiali tacy gracze jak Young, Henry, Kaman oraz Johnson. Jak będzie w kolejnym okresie transferowym i na jakie nazwiska rzucą się w lato działacze najbardziej rozpoznawalnej marki w Kaliforni?
Kogo zatrudnić by wyjść z dołka…
To zagwózdka każdego fana Lakers, zwłaszcza gdy bieżemy pod uwagę niskie możliwości salary cap. W moim przekonaniu nie można już liczyć na Paua Gasola, a przy nowym trenerze (którego moim zdaniem będą szukać Lakers) zmianie ulegnie system gry oraz konieczna będzie poprawa defensywy (najgorszej w całej NBA, nie licząc Bucks, a po meczu z Clippers). Jeziorowcy mogą i raczej będą polować na Luola Denga, zawodnika, który za trzy następne lata gry na pewno nie zarobi mniej niż 30 mln USD. Brytyjczyk, który tylko patrzy na możliwość ucieczki z Ohio mógłby świetnie sprawdzić się w roli drugiej gwiazdy Lakers, obok Bryanta, wspomagającego taktykę Jeziorowców w kwestii obrony. Następnie wypadałoby znaleźć kogoś (jeśli karierę zakończy Steve Nash) kto będzie miał większy wpływ na ofensywę i defensywę L.A. na pozycji numer 1. Lakers mogą celować w takie nazwisko jak Eric Bledsoe (tak mówiły pierwsze plotki, kiedy ex zawodnik Clippers notował zwyżkę formy w Arizonie) , ale znów wszystko rozbija się o kwestie finansowe. Dalej , już bardziej realnie wymieniało się i nadal się wymienia Dante Exuma, który miałby pełnić rolę combo przy Kobem Bryancie (pytanie czy młodzian szybko dostanie szansę gry oraz będzie wypadał lepiej niż Kendall Marshall). Gorzej sytuacja może się mieć pod koszem, zwłaszcza, kiedy na stanowisku zostanie Mike D’Antoni. Jeśli Coach D. nadal będzie prowadził Jeziorowców to wówczas Lakers mogą postawić na typowego rzemieślinika, zdolnego zebrać kilka piłek w meczu, i niekoniecznie funkcjonującego w ataku (Humphries? Seraphin?? To tylko przypadkowe rzucone nazwiska). Wydaje się mi, że zawodnik na pozycję podkoszowego będzie tylko „formą przejściową” przed ostateczną próbą pozyskania Kevina Love. No chyba, że w sidła Lakers wpadnie ktoś taki jak Joel Embiid!
Podsumowanie; Los Angeles Lakers to organizacja, który po tłustych latach wpadła we własne, wysokokontraktowe sidła. To zespół , który do niedawna nie był stawiany w gronie „tankujących”. Ten sezon jednak udowodnił nam jak bardzo można zlecieć w hierarchii NBA, kiedy nie ma się planu „B” (po przegraniu wyścigu o Howarda Lakers brali najtańszych graczy, nie mając praktycznie żadnych opcji zamiennych) oraz jak mocno we znaki dają się wieloletnie oraz wysokie kontrakty , częściowo wypalonych graczy. Przed Lakers – w mojej opinii – bardzo długa droga do powrotu na ligowey szczyt. Tak naprawdę przedudowa dopiero się rozpoczęła, a wcale nie musi się zakończyć w nadchodzące lato. Na pewno kolejne ruchy wskażą nam stronę, w którą pójdą Lakers.
W LA postawiono na wysoki numer w drafcie.
W tym sezonie walka o dobry numer w loterii jest równie ciekawa jak walka o mistrzostwo :)
Strasznie cierpi na tym poziom spotkań. Ciężko o mecz w którym obie drużyny walczą o wygraną.
Przynajmniej Shaq ma dużo materiałów ;)
Czy Lakers tankują (czyt. przegrywają specjalnie)? Nie. Są po prostu za słabi w tym sezonie. Podam tylko wyjściową piątkę: K. Marshall, J. Meeks, K. Bazemore, W. Johnson, P. Gasol….
Kontuzjowani: Kobe Bryant, Steve Nash, Nick Young.
No i trener. Ja nie wiem jak można było wpaść na pomysł zatrudnienia MDA po jego popisach w NYK.
Słaby skład to tez droga którą dojdzie się do celu. Nawet słabi 76 oddali na koniec okienka dwóch zawodników z S5 aby czasem się chłopaki nie rozkręcili :P
Tak to jest jak oddaje się władze kobiemu
NBAfan
Śp . Jerry Buss był pomysłodawcą zatrudnienia MDA jako trenera Lakers. Czym się kierował?Trudno powiedzieć. Jeśli tym, że dzięki niemu jest szansa na wysoki numer w drafcie, to czapki z głów.
Powinni się pozbyć tego całego trzonu – tj. Nash, D’Antoni, Bryant, Gasol i zacząć budować zespół w oparciu o młodych i mogąc sobie pozwolić na podpisanie kogoś za duże pieniądze. W ostatnich paru latach popełnili tak wiele błędów, że aż ciężko uwierzyć, a efekty teraz po prostu wychodzą.
I znowu wszystko sprowadza się do osoby D’Antoniego. Nie uważam go za dobrego trenera ale problemu Lakers nie można definiować głownie w oparciu o coacha. Nie zapominajmy, że Jeziorowcy mieli całkiem obiecujący początek sezonu i pokornieli nawet najbardziej zagorzali krytycy wąsacza. Plaga kontuzji dobiła zespół i nie oszukujmy się – z pustego i Salomon nie naleje lub jak kto woli – z g…. bicza nie ukręcisz. Takiego eksperymentu to dawno nie widziałem. Każdy z zawodników pierwszej piątki nadawałby się raczej do rezerw w większości liczących się ekip. Tutaj nawet nie trzeba się starać o tankowanie, to jest naturalny stan rzeczy.
Karol, jest tylko jeden aspekt , którego nie może część z nas zrozumieć. Skoro przegrywa zbiórki to czemu nie gra Kamanem i Hillem?
BTW. CBS Los Angeles podało, że jutro Mike D. straci pracę.
Pytanie, które można byłoby zadać równie dobrze trenerowi Heat:) Jest to kwestia filozofii gry D’Antoniego, którą przecież każdy zna. Ofensywa przede wszystkim. Po wynikach widać, że koncepcja jest absolutnie chybiona ale władze klubu zatrudnili tego trenera nie po to żeby poprawił grę na tablicach oraz zatrzymywał przeciwnika na średnio 90 punktach w meczy. Miało być Showtime i jest – robi je przeciwnik ale zawsze to Showtime:) Hill to niewykorzystany element składu, każdy inny trener wiedziałby jak wykorzystać jego potencjał. Co do Kamana to nie oszukujmy się – dałby parę zbiórek więcej ale w ofensywie już tak nie zachwyca, a w defensywie jest tylko statystą. Tak czy inaczej zgodzę się, że z tymi dwoma panami na boisku nie byłoby wyników w stylu tego dzisiejszego.
Chris Bosh i Shane Battier to nie Wes Johnson na PF :-) Poza tym po dzisiejszym meczu ze Spurs to Spo ma głowę pełną bólu, bo robiącym różnicę był sam Boris Diaw…
Ból głowy to mają kibice Heat, którzy patrzą na poczynania defensywne zespołu. Wes Johnson na PF jest tylko trochę gorszy niż Chris Bosh na centrze:)
Woy
Podaj link do takiego newsa, bo wchodze na główną CBS i jakoś nic tam takiego nie widać…
Też nie mogłem tego znaleźć na CBS.
Woy, jak możesz to rzuć link do tej wiadomości.
Rozbudowana informacja o spotkaniu Kupchak DAntoni juz na espn
Dobrze będzie- Gasol out, Nash retired, wyciągną Embiida, podpiszą Melo, kilku rolsów\weteranów i wracamy na szczyt. GO Lakers!!