Miami Heat – Chicago Bulls 88:95 OT (19:21, 24:16, 24:22, 19:27, 2:9)
Tata Joakima Noah był na trybunach w trakcie tego meczu i center Bulls zagrał fantastycznie. Zresztą Noah w ogóle w ostatnim czasie gra fantastycznie, więc ten występ to w zasadzie nic nowego, ale Joakim pewnie i tak zmobilizował się jeszcze bardziej na ten mecz. O ile w ogóle to w jego przypadku możliwe.
Heat na początku czwartej kwarty prowadzili już 12 punktami, nim Bulls zrobili run 13-0 i wrócili do meczu. Dalej walka toczyła się już punkt za punkt i kosz za kosz. Po celnych wolnych Dwyane’a Wade’a Miami prowadziło 86-84, następnie jednak Kik Hinrich wszedł pod kosz i wyrównał stan meczu.
Szansę na zakończenie meczu w regulaminowym czasie gry miał jeszcze LeBron James, ale świetna obrona na Jimmy’ego Butlera (jeden z najlepszych obrońców na Jamesa w lidze) sprawiła, że o zwycięstwie musiała rozstrzygnąć dogrywka. W niej lepsi okazali się Bulls zatrzymując Heat na tylko 2 punktach i skuteczności 1/8 z gry.
Noah zanotował 20 punktów, 9/16 z gry, 12 zbiórek, 7 asyst i 5 bloków. 16 oczek z 15 rzutów i 11 zbiórek miał Butler, 11 z 11 rzutów Hinrich, a 22 punkty, 8/13 z gry, 4/6 za trzy, z ławki dodał D.J. Augustin.
Dla Miami najwięcej rzucił Wade – 25 oczek z 16 rzutów i 11/12 z linii, James miał prawie triple-double na 17 oczek z 23 rzutów, 9 zbiórek i 8 asyst, 15 punktów dołożył Chris Bosh, a 11 Norris Cole.
Jeśli jest jakaś serią, którą chciałbym zobaczyć w play offach, to na pewno Heat-Bulls.
Oklahoma City Thunder – Los Angeles Lakers 110:114 (35:26, 21:25, 19:36, 35:27)
W połowie drugiej kwarty Thunder prowadzili już 18 punktami i zanosiło się na łatwe zwycięstwo, blowout i tym podobne rzeczy. Potem jednak Lakers zrobili run 15-2, zmniejszyli straty i jeszcze przed przerwą przegrywali tylko 5 oczkami.
W trzeciej ćwiartce goście jeszcze powiększyli przewagę do 12 oczek, ale następnie nadszedł czas Jodiego Meeksa. W tej części meczu obrońca Jeziorowców rzucił 18 punktów, trafiając 4 z 6 trójek i głównie dzięki niemu przed ostatnią kwartą to Lakers prowadzili 12 oczkami.
Tą przewagę powiększyli jeszcze do 18 punktów, do tylko 3 na niecałą minutę do końca spotkania. W kolejnej akcji Russell Westbrook skradł piłkę Kendalowi Marshallowi, ale rzut na remis rozgrywającego Oklahomy nie znalazł drogi do kosza, punkty wjazdem pod kosz zdobył następnie Kent Bazemore, zrobiło się plus 5 na 15 sekund do końca i było już po meczu.
Meeks zdobył carrer-high, 42 punkty, trafiając 11 z 18 rzutów, w tym 6/11 zza łuku i 14/14 z linii. Pau Gasol zanotował 20 oczek i 11 zbiórek, Ryan Kelly i Jordan Farmar po 12, a Wesley Johnson i Bazemore po 11.
Dla Thunder triple-double zanotował Kevin Durant na poziomie 27 punktów, 10 zbiórek i 12 asyst. 21 oczek i 15 zbiórek miał Serge Ibaka, a 20 punktów, 8 asyst i 7 zbiórek Westbrook, który jednak zanotował do tego 8 strat i oddał kilka nieprzemyślanych rzutów. 14 oczek zdobył Reggie Jackson.
Denver Nuggets – New Orleans Pelicans 107:111 OT (29:17, 25:26, 19:30, 21:21, 13:17)
Dogrywka była potrzebna, by rozstrzygnąć spotkanie w Nowym Orleanie. Nuggets prowadzili już 16 punktami pod koniec pierwszej połowy i 11 na stracie trzeciej kwarty nim Cans za sprawą Erica Gordona i Anthony’ego Davis zrobili run 16-4, zmniejszyli straty do jednego oczka i wrócili do tego meczu.
Gospodarze prowadzili nawet 7 punktami w czwartej kwarcie, ale na minut i dwadzieścia sekund do końca to oni tracili cztery oczka nim celne wolne Briana Robertsa i rzut Anthony’ego Morrowa przy dobrej obronie Denver doprowadziły do wyrównania i dogrywki. W niej lepsi już okazali się Cans, którzy skończyli dodatkowy czas gry serią 9-3 i mogli cieszyć się z wygranej.
32 punkty, 17 zbiórek i 5 bloków zanotował Davis, 20 Tyreke Evans, 14 Morrow, 13 Austin Rivers, a 10 Gordon.
Dla Nuggets najwięcej rzucił Kenneth Faried – 22 oczka, zbierając do tego 14 piłek. Po 15 punktów rzucili Aaron Brooks Ty Lawson. Ten drugi rozdał do tego 12 asyst.
Detroit Pistons – Boston Celtics 111:118 (22:26, 27:31, 35:38, 27:23)
Josh Smith miał 28 punktów i 11 zbiórek, Greg Monroe 22/14, a Andre Drummond 18/22. I co z tego. Pistons byli słabi po bronionej stronie parkietu, pozwolili Celtics na 48,5 proc. skuteczność, 32,3 proc. za trzy, a do tego popełnili 16 strat, przy tylko 7 Bosotnu.
Hawks przegrali 6 spotkań z rzędu, czego Pistons wykorzystać nie potrafili i sami przegrali 3. Detroit nie awansują w tym sezonie do play offów. Taki typ. Zresztą nie powinni, bo ten team jest źle zbilansowany, a awans do post season mógłby sprawić, że nic latem by się nie zmieniło. Brak awansu spowoduje zmiany, które są Pistons potrzebne.
27 oczek zanotował Jeff Green, 20 i 11 zbiórek rozgrywający dobry sezon Kris Humphires, 18 z ławki dodał Kelly Olynyk, a 11 oczek, 18 asyst (więcej niż wszyscy zawodnicy Pistons) i 0 strat Rajon Rondo.
Sacramento Kings – Brooklyn Nets 89:104 (19:28, 21:21, 25:28, 24:27)
Nets prowadzili od początku do końca i bez większy problemów pokonali u siebie Kings pomimo tego, że zaraz na początku meczu stracili Paula Pierce’a, który doznał kontuzji ramienia, zszedł z boiska i już na nie wrócił.
27 punktów przeciwko byłym kolegom rzucił Marus Thornton, 18 miał Joe Johnsona, 11 Alan Anderson, a po 10 Shaun Livingston i Deron Williams.
Dla Sacramento 28 oczek i 20 zbiórek zanotował DeMarcus Cousins, 20 punktów rzucił Rudy Gay, a trzeci z Big3 Isaiah Thomas tylko 10 trafiając 3 z 14 rzutów, w tym 1/9 za trzy.
Portland Trail Blazers – Houston Rockets 113:118 OT (30:28, 24:19, 31:26, 21:33, 7:12)
Blazers nie lubią grać z Rockets i prawdopodobnie nie chcieliby się spotkać z nimi w play offach. Przegrali już z nimi trzeci mecz w sezonie, wygrywając raz i to Houston ma z nimi tie-breakera, co może być istotne na koniec sezonu, biorąc pod uwagę miejsce w tabeli.
Portland było plus na 13 na 7 minut do końca nim Houston zrobiło run 14-2, zmniejszyło straty do tylko jednego punktu i wróciło do meczu. Wesely Matthews mógł wygrać ten mecz dla gości, kiedy najpierw skradł piłkę Jamesowi Hardenowi na 22 sekundy do końca, został sfaulowany i trafił dwa wolne. W odpowiedzi tylko jednego osobistego wykorzystał Jeremy Lin, na linię znowu powędrował Matthews, ale tym razem pomylił się przy drugim wolnym, kiedy mógł wyprowadzić Blazers na 4 punkty.
Tak było tylko plus 3 i w kolejnej akcji Harden trójką z lewej strony doprowadził do wyrównania. Zakończyć ten mecz mógł jeszcze Patrick Beverley, ale jego trudny rzut za trzy okazał się minimalnie niecelny.
W dogrywce z 6 faul wyleciał Damian Lillard i jeszcze po kolejnej trójce Hardena był remis po 113, ale potem Blazers już nie zdobyli punktów, a rzut Lina, a następnie wolne Dwighta Howarda i Lina przesądził o wygranej gospodarzy.
Harden zdobył 41 punktów i zebrał 10 piłek, 7-krotnie trafiając za trzy, 26 oczek zanotował Lin, a 17 punktów i 12 zbiórek Howard.
28 oczek i 12 zbiórek dla Portland miał LaMarcus Aldridge, 26 Matthews, a 21 Lillard.
Toronto Raptors – Minnesota Timberwolves 111:104 (33:33, 20:19, 30:24, 28:28)
Wolves przegrali dwa mecz z rzędu, których przegrać nie powinni. Najpierw pokonali ich Knicks, a teraz Raptors. Tracą już 5 spotkań do ósmego miejsca i to może być koniec sezonu dla Minnesoty.
Ławks Wolves rzuciła tylko 16 punktów, podczas gdy rezerwowi Raptors 32, gdzie sam Steve Novak miał 15, trafiając 5 z 6 trójek. Kyle Lowry dodał do tego triple-double na 20 oczek, 12 zbiórek i 11 asyst, a DeMar DeRozan najlepsze w drużynie 25 punktów i to zrobiło mecz dla Toronto.
Nic nie pomogło gospodarzom 26 punktów, 11 zbiórek i 9 asyst świetnego Kevina Love’a, którzy pozwolili Toronto na 48,7 proc. z gry i 58,3 proc. za trzy. Los Angeles czeka.
Indiana Pacers – Dallas Mavericks 94:105 (18:30, 27:18, 26:28, 23:29)
Pacers są w kryzysie. Przegrali czwarty mecz z rzędu, co po raz ostatni zdarzyło im się Bóg wie kiedy. Lepiej niż w ostatnich spotkaniach zagrał Paul George, który rzucił 27 punktów, 8/14 z gry, 9/9 z linii i zebrał 11 piłek, ale ławka Indiany rzucił 4 punkty i trafiła 1/9 z gry. Szkoda gadać. Brakuj C.J. Watsona. Nie sądziłem, że kiedykolwiek to napisze, że komuś brakuje Watsona w drużynie. Nawet Luis Scola dzisiaj ssał – 1 punkt, 0/3 z gry, nie mówiąc już o Evanie Turnerze. Ten przynajmniej trafił rzut. Jeden na trzy próby i zapisał na swoim koncie 2 punkty.
Świetnie za to grał ławka Mavs, a szczególnie Devin Harris na 20 punktów, 4 trójki i 5 asyst. Tyle samo rzucił Monta Ellis, 14 dodał Dirk Nowitzki, a 12 Shawn Marion.
Lance Stephenson rzucił 21 oczek, George Hill 20, a Roy Hibbert 14 i Pacers pomimo tego, że więszą część meczu przegrywali, w drugiej kwarcie nawet 17 punktami, udało się wrócił w czwartej kwarcie i na 5 minut do końca tracili tylko dwa oczka, ale następnie Mavs zrobili run 13i5 i było po meczu.
Phoenix Suns – Golden State Warriors 107:113 (29:22, 32:34, 17:38, 29:19)
Suns przegrali z Warriors i wypadli poza pierwszą ósemkę na Zachodzie. Po raz pierwszy w tym sezonie. Walka od miejsca nr 7 i 8 pomiędzy Phoenix, Dallas i Memphis będzie naprawdę ciekawa.
Warriors wygrali dzięki trzeciej kwarcie, którą skończyli serią 20-3, a na początku czwartej wyszli na najwyższe w meczu 18-punktowe prowadzenie i choć Suns gonili i na 38 sekund do końca zmniejszyli straty do 4 oczek to na więcej nie było ich już stać.
26 punktów i 9 zbiórek zanotował David Lee, Stphen Curry rzucił 18, rozdając 9 asyst, Klay Thompson dodał 22, Draymon Green 13.
Dla Phoenix najwięcej rzucił Gerald Green – 25 punktów. 24 dołożył Dragic, 16 Channing Frye, po 11 P.J. Tucker i Marcus Morris, a 10 Markieff Morris.
Niezmienne rzeczy w NBA:
Każde spotkanie Heat-Bulls jest sprowadzane do starcia fizyczności i siłowej gry, co daje Chicago nadzieję na zwycięstwo.
Westbrook na adrenalinie gra jak idiota (totalny).
Love i (zwłaszcza) Drummond kręcą super staty, które nic nie dają ich ekipom, bo w obronie oddają 2x tyle.
Vogel nie potrafi wykorzystać ławki (pewno nawet jakby LBJ tam siedział to nic by nie wnosiła).
Poza tym patrząc na to jak SAS w ostatnim czasie łapie formę, co wynika oczywiście też z powrotu rekonwalescentów to gratuluje podopiecznym Popa wygrania Zachodu.
Heat, mimo że przegrali 3 mecz z rzędu, to i tak wyglądają nieźle. Z Hou było blisko, z Bull dogrywka (zawsze ciężko), no i planowany blowout w SAS. Tymczasem Indiana się zupełnie rozsypała. No i do tego pod koniec tyg ma zadebiutować Bynum, co wg mnie Indianie za bardzo nie pomoże odzyskać formy. W Oklahomie tymczasem widać 3 rzeczy: 1. Zadaniowcy (Sefolosha i Perk) odwalają kupę czarnej roboty. 2. Durant gra lepiej, gdy jest jedyną gwiazdą. 3. Jak nie wejdą do finału ligi, to możemy być świadkami spektakularnego transferu latem – sorry Russ, to tylko biznes.
Chciałbym zwrócić uwagę na Rondo. Mianowicie pewnie już niektórzy nie pamiętają ile było obaw jeśli chodzi o jego powrót. Widzieliśmy już jak próbowali wrócić czy to Rose czy Bryant, a wiemy jak to się dla nich kończyło. W Bostonie gdzie wyniki mają drugorzędne znaczenie, Rajon odbudowuję się moim zdaniem w szybkim tempie. Nie tylko dzisiejsze spotkanie to pokazuje..można już zauważyć gołym okiem, że podejmuje więcej prób rzutowych niż dotychczas, nie wspominając o rzutach trzypunktowych. Wiadomo, że nadal to nie jest świetna skuteczność, ale im więcej prób podejmuje tym później staje się pewniejszy. Oby jego selekcja rzutowa i skuteczność dalej szła w tym kierunku,a przyniesie to wymierne korzyści. Jego kreowanie gry też nie zostało zaburzone,tego się nie zapomina, liczba asyst to pokazuje , że nadal jest on generałem na boisku. Dlatego może i dobrze, że Boston w tym sezonie nie walczy o wyższe cele,daje to w spokoju odbudować się allstars-owi,który w cieniu innych gwiazd ligi powoli nie tyle wraca do swojego poziomu sprzed kontuzji, a robi kolejny krok do przodu, który może mieć wymierne korzyści w przyszłości !
Indiana jest 0-4, miami 0-3, okc przegralo z lal, cos sie dzieje z pretendentami do tytulu
Zadyszka, ciężko jest ugrać cały sezon na pełnych obrotach. Mamy marzec do PO coraz bliżej, lepiej teraz pozwolić sobie na obniżkę formy niż w maju. OKC się podleczy, Miami odpoczywa :), Spurs właśnie się wyleczyli i łapią formę, Rockets rosną w siłę, gorzej to widzę z rewelacjami z początku sezonu: Blazers i Pacers. Mam wrażenie że panowie się trochę „wypsztykali” w tym sezonie i co najlepsze w ich wykonaniu to już było.
Nie jestem fanem Bulls, ale po raz kolejny ukłony, to jest prawdziwy zespół z krwi i kości.
10 marca Pacers już są w PO :)) brawo dla wschodu.
Im bliżej PO tym dziwniejsze rzeczy się dzieją. Pacers 4 porażki z rzędu, Heat 3, OKC przegrywa z LA Lakers i jeszcze do tego Knicks mają 3 wygrane pod rząd ;) Na tym etapie sezonu najmocniej wygladają Rakiety i aż nie mogę się doczekać play-offów na zachodzie, na wschodzie zacznę oglądać dopiero od finałów. Świetny mecz w Chicago, taką defensywę chciałbym oglądać w tej lidze. Gdyby częściej grali na takim poziomie to nawet bez Rose’a byli by groźni dla każdej drużyny, a tak pewnie skończy się na drugiej rundzie i tradycyjnym już 1:4 z Miami. Westbrook i nieprzemyślany rzut w jednym zdaniu? To pachnie trochę masłem maślanym ;)
Jimmy (do spółki z Noah) wczoraj po prostu zniszczył LeBrona, wniosek z tego meczu jest prosty James wciąż nie potrafi rzucać. W 3 kwarcie była statystyka LBJ z 3 ostatnich meczy i spoza „trumny” miał 1-21!!! Jeśli dobrze liczyłem to skończył mecz mając w tej „serii” 2-28!!!
W całym sezonie na 581 trafionych rzutów 385 jest z pod kosza,z dalsza jak 3m to tylko 196-508 CZYLI 38.5%!!!
Czy to jest statystyka godna „króla” jakim sam siebie nazywa???
Generalnie nie jestem hejterem LBJ (choć fanem też nie), ale dopiero sprawdzając statystyki zaczynam rozumieć tych którzy mówią że Lebron to głównie mięśnie…
dokładnie
Swoją drogą skąd bierzecie te obrazki pokazujące skąd zawodnik ma jaką skuteczność?
Zapewne istnieją takie dla kazdego zawodnika i fajnie było by sobie je oglądnąć.
http://stats.nba.com/playerShotchart.html?PlayerID=2544
Rondo- 18 asyst 0 strat czyli powrót do formy.
Minnesota ostatecznie odpadła z walki o PO, czyli czas zacząć wyścig po Love’a, bo jeśli otwarcie powie, że chce odejść, to Wolves powinni go wytransferować, bo za rok zostaną z niczym.
Dane ze stycznia, teraz pewnie troche slabiej ;] ale nadal ciekawe dla „statystyków”
http://grantland.com/the-triangle/courtvision-the-best-shooters-so-far-2/
Oczywiście mnie najbardziej interesował mecz Miami-Chicago, ale miło popatrzeć na grę Rondo. Ten facet wspaniale kreuje grę kolegów. Szkoda że ma tak słabych partnerów do gry. Gdyby trafił do Detroit, to by dopiero pokazał co to gra z wysokimi.
Swoją drogą deska Detroit jest chyba najmocniejsza w lidze? Ale cóż z tego, skoro nie przekłada się to kompletnie na grę w obronie. Oni stoją i patrzą jak ktoś wrzuca im kolejne punkty. Jeśli Monroe odejdzie, to Drummond będzie najlepiej zbierającym zawodnikiem w lidze. Ale bez sensownego rozgrywającego i bez gry w obronie w Detroit PO raczej nie będzie….
Żal mi cholernie Love’a. Chłop gra znakomity basket, jest jednym z najbardziej wszechstronnych zawodników w lidze, a po raz kolejny PO zobaczy w telewizji. Ja na jego miejscu zmieniłbym szybko barwy klubowe: „Hej Kevin w Chicago mają sporo kasy dla Ciebie, a chłopaki z zespołu mimo kryzysu „kontuzjowego” nie pierwszy raz leją mistrzów z Miami”. Tyl ode mnie
Dla mnie ciężko nazwać kogoś wszechstronnym skoro w obronie nic nie daje. Swoją drogą w Bulls Love to byłoby ciekawe- jedna z lepszych ekip w lidzę z jeszcze gorszym obrońcą niż Boozer.
Pogłoski o śmierci Byków były grubo przesadzone. Jeśli oni potrafią w takim składzie robić takie rzeczy to tylko buduje nadzieje na nowy sezon. W tym sezonie grają, co mogą, ale dla mnie, który w każdym sporcie ceni waleczność i poświęcenie, oklaski dla nich same się składają. Jak tu nie być kibicem takich Byków? Nie da się.