Nie dajcie się zwieść końcowemu rezultatowi. Spotkanie w Chicago nie było wyrównane. Spurs absolutnie zdemolowali gospodarzy w pierwszej połowie by później dać pograć zmiennikom. Ci z kolei w ostatnich minutach totalnie się pogubili i gdyby Bulls mieli jeszcze dodatkowe 3-4 minuty to mogliby nawet pokusić się o wygraną (inna sprawa, że Pop nie siedziałby wtedy z kamienną miną na ławce).
Bohaterem meczu był niesamowity w pierwszej połowie Tony Parker. Francuz trafił 8/15 z gry, 4/6 z linii i zakończył wieczór z 20 punktami, 9 asystami i bez choćby jednej straty.
Drużyna | Bilans | I kw. | II kw. | III kw. | IV kw. | Wynik |
San Antonio Spurs | 47-16 | 38 | 23 | 29 | 14 | 104 |
Chicago Bulls | 35-29 | 14 | 19 | 33 | 30 | 96 |
Wnioski ze spotkania
- Przerwa, którą Popovich zapisał Parkerowi okazała się dla niego zbawienna. W pierwszej połowie TP absolutnie dzielił i rządził na parkiecie sprawiając, że obrona Bulls wyglądała jak dzieci we mgle. Tony fantastycznie wykorzystywał zasłony (Hinrich raz za razem się na nich gubił), wchodził pod kosz utrzymując drybling (komentatorzy sami przyrównali te zagrania do gry Steve’a Nasha w swoim najlepszym okresie), a nawet wymuszał grę w post-up gdy pilnował go Augustin (tego nawet ja u niego często nie widziałem). Ergo – jest w formie, czuje się świetnie i jest się kogo obawiać.
- Wczoraj na Twitterze pisałem o tym, że Kawhi Leonard od powrotu po kontuzji gra jak nakręcony. Nie uwzględniając meczu przeciwko Bulls miał 14.8ppg, 6.3rpg, 2.2apg, 2.8spg, 1.8bpg, 55.4 fg%, 52.5 3pt%. Wczoraj dorzucił 16 punktów (6/12 z gry, 2/4 z dystansu) i 9 zbiórek. Mało tego, pokazuje to, co wielu kibiców mu wytykało na starcie rozgrywek, czyli postęp gry w ataku. Kawhi jest w tej chwili praktycznie jedynym graczem, który swobodnie może grać coast-to-coast wychodząc po własnej zbiórce spod kosza i atakując rywala w kontrze (nawet gdy jest 1-2 bo ma szybkość, siłę i rozmiar by mówiąc prosto przebić się przez obronę). Mało tego, robi to coraz skuteczniej. Gdybym miał go (i ten styl gry z kontry) porównać do kogoś innego to na myśl przychodzi mi Lance Stephenson z Pacers z zastrzeżeniem, że Lance lepiej podaje, ale ma mniej kontroli nad sobą. Dodatkowo Leonard coraz częściej gra w izolacji. Wczoraj miał conajmniej 3 takie zagrania, który kończył albo próbą wejścia pod kosz (raz fantastycznie zgasił go Gibson), albo rzutem z wyskoku i coraz częściej mu to wychodzi.
- Rola Tima Duncana wczoraj ograniczała się w zasadzie do zbiórek pod własnym koszem i stawianiu (świetnych) zasłon dla Parkera. Z obu zadań wywiązał się bez zarzutu.
- Zaimponował mi Aron Baynes (zwłaszcza za jumper z 4-5 metrów, który wykonał z taką pewnością jakby był conajmniej Duncanem).
- Gdyby nie jeden, niecelny rzut to Danny Green zaliczyłby klasyczny, Supergigantowy biliard w 10 minut (starsi kibice wiedzą o co chodzi).
- Manu Ginobili – 21 minut gry, 9/11 fg, 4/5 3pt, 21 punktów, wszystkie ataki na lewą rękę i garść wyrwanych przez Thibodeau włosów.
- Nie lubię znęcania się nad Carlosem Boozerem, bo mam wrażenie że to fajny facet, ale dawno nie widziałem tak słabego i miękkiego występu silnego skrzydłowego, który musi przecież w Bulls punktować. Zero ataków pod kosz. Tylko rzuty z półdystansu. Dodatkowo masa błędów w obronie (wbrew pozorom Booz nie jest takim katastrofalnym defensorem) i brak zastawiania na desce.
- Spurs w pierwszej połowie pokazali jak należy bronić przeciwko Noah. Był odcinany od podań pod kosz, wychodził poza pomalowane, a tam gracze Popovicha nie dawali mu szans na odegrania do partnerów trzymając cały czas ręce w górze. W drugiej połowie już nie było tak dobrze i Joakim wykręcił swoje 7 asyst (jest w tym elemencie w tej chwili najlepszym wysokim), ale patrząc sumarycznie nie miał swojego „stempla” na tym spotkaniu.
- W tej sytuacji najlepszymi graczami Bulls byli Jimmy Butler (23 punkty, 6 zbiórek) i rezerwowy D.J. Augustin (24 punkty, 4 asysty). Pierwszy korzystał na tym, że był odpuszczany na obwodzie i albo trafiał (3/5 z dystansu), albo atakował obręcz (6/6 z linii). Drugi dał iskrę w końcówce gdzie nabił większość ze swoich punktów, ale przede wszystkim kolejny raz pokazał, że Thibbs może na niego liczyć.
- No i na koniec – podobał mi się w Jimmer Fredette i myślę że trenerowi Bulls też. Obrońca dostał 8 ostatnich minut i nie tylko dwukrotnie trafił (z czego jedna trójka była klasycznym dla niego rzutem z około metra za linią), ale także bardzo ambitnie pracował w defensywie. Patrząc na to, że drużyna z Chicago często ma problemy z atakiem mam nadzieję, że Thibodeau znajdzie dla niego więcej czasu gry.
Filmowe podsumowanie spotkania
Boxscore
Spurs: Duncan 4 (9zb, 5ast), Leonard 16 (9zb), Splitter 0, Parker 20 (9ast), Green 0, a także Baynes 6, Bonner 4, Diaw 8 (7zb), Ayres 2, Mills 10, Joseph 2, Ginobili 22, Belinelli 10
Bulls: Boozer 8 (5zb), Dunleavy 7, Noah 13 (8zb, 7ast), Hinrich 3, Butler 23 (6zb), a także Gibson 1 (5zb), Mohammed 6 (5zb), Fredette 5, Augustin 24, Snell 6
Rzadko oceniam artykuły ale ten zasługuje na 5.
Gdy czytam długaśne streszczenia meczów to często przysypiam. A tu „wnioski” wręcz mnie pobudziły.
Dzięki, doceniam to :)
może ktoś wytłumaczyć co to ten klasyczny, supergigantowy bilard, którego Danny Green prawie wykręcił? P.S Świetne podsumowanie meczu :)
Dzięki :)
Biliard to była metryka wprowadzona przez Panów z Supergiganta, która opisywała każdą minutę na boisku gracza, który niczego nie logował w boxscore.
Wbrew pozorom takich sytuacji jest mało, bo nawet jak wejdzie jakiś „ogórek” to przynajmniej raz spudłuje, zaliczy faul, stratę albo choć złapie zbiórkę.
Wczoraj Danny zagrał 10 minut i miałby bardzo ładne 10 biliardów, gdyby nie to że raz musiał rzucać przy kończącym się zagarze w i boxscore miał 0/1 fg :)