Carmelo Anthony zapowiedział, że ewentualne przyjście do klubu z Nowego Jorku Phila Jacksona nie odbije się w żaden sposób na decyzji, którą podejmie po zakończeniu bieżącego sezonu o wyborze przyszłego klubu.
Sporo się ostatnio spekuluje na temat podjęcia pracy przez Phila Jacksona w New York Knicks w roli Managera / Doradcy – opcji jest wiele i jak zwał tak zwał. Jak się jednak okazuje wcale nie przekłada się to na ewentualne zatrzymanie Melo Anthony’ego. Obecny lider Knicksów zapowiedział bowiem, że niezależnie od wszelkich czynników samodzielnie podejmie decyzję o swej przyszłości
“I don’t think it’ll have any effect on me, just as far as what I’m thinking or my decision or anything like that,”
Co jednak ważne dla fanów Knicks Melo nie powiedział też, że odejdzie z NYK. Bardzo komplementował ideę ewentualnego zatrudnienia byłego coacha Bulls i Lakers w organizacji, która go obecnie zatrudnia, ale jak powiedział nie spotykał się z samym zainteresowanym i nie miał okazji dyskutować z nim na temat przyszłości klubu i wizji kierunku w jakim powinien iść ten zespół wedle Jacksona.
You can’t take for granted what he knows about the game of basketball, whether he’s on the sideline or in the front office. I’m sure he will try to his best to do what he has to do to try to build a championship team. He knows how to put guys together, put a team together. We’ll see what happens, but I haven’t talked to him, haven’t talked to anyone about the front office about their plans or anything like that.
A Wy jak obstawiacie, czy osoba Jacksona zatrzyma Anthony’ego w jego Knicerbockers, czy też zawodnik w przyszłym roku zmieni barwy klubowe?
hehe a phil pierwsze co zrobi to trade melodramy:)
Spekuluje się,że Lakers zwolnią Pringelsa by zapolowac na Melo.Carmelo nie chciałby znów pracy z DAntonim
wywalić Feltona, Amare, Bargnaniego i można coś myślec pozyskać Rondo i jest już dobry pg teraz jeszcze jakiegoś dobrego pod kosz Shumpert za Farrieda i źle by nie było
Tim Hardaway Jr, Melo i Tyson Chandler to jedyni chyba poważni gracze w NYK
To juz pachnie jak idiotyzm. Melo chce tytułu, przychodzi trener – maszynka do wytwarzania mistrzów, Melo chce spitalać. Skończy jak Nash, którego Lakersi w upalne lato kopną w tyłek i okaże sie, że największym cwaniakiem, który przeniósł się do Kaliforni po tytuł a go nie zdobył pozostanie Karl Malone.
Nie chcę nikogo obrazić, bo LAL mają wielu fanów ale dla mnie ta drużyna to taka FcBarcelona NBA – wielkie ideały, wielkie nadzieje, wielki klub,najpompatyczniejsze hasła … a tak naprawdę bardzo cyniczny biznes, machina, monstrum i kolos który przemieli Ciebie jak ścierwo i wypluje na bruk jeśli będziesz miał chwile słabości a nie nazywasz się Kobe/Messi. Może za ostro to widzę ale tam sie nieładnie gra ludźmi (jeszcze świeże rany pt.Odom, Pau Gasol itp).
Nie wiem. ja nie leciałbym na złamanie karku za „jeszcze większym rynkiem” i niezbędnym drinkiem w kokosie pod palmami – zadowoliłbym się grą u boku Mistrza Zen w mieście, które mnie uwielbia i daje więcej złota niż zdołam połknąć. Ewentualnie pomyślałbym o przejściu do trochę mniej bajeranckiego ale wciąż wielkiego miasta, gdzie dają świetne steki, trochę wieje i jest blisko nad jezioro. By dodać siebie jako bardzo ciężką – bo przeważającą o sukcesie – wisienkę na torcie.
Cholera, tytuł w Big Apple, po tylu latach tułaczki, po erze Ewinga, upokorzeniach Millera i byciu mordowanym przej MJ’a…to byłoby coś.
Fan Realu , sądząc po wpisie ;)
Chyba za dużo sobie dopowiadacie do tych słów, Melo od początku mówi to samo, czyli: po sezonie usiądę, rozważę wszystkie oferty i wybiorę drużynę która zaproponuje najlepsze możliwości.
tutaj wypowiedź żonki Melo : http://www.sbnation.com/nba/2014/1/27/5351912/la-la-carmelo-anthony-new-york-knicks
Melo chce zostać w NY, ale nie może tego powiedzieć otwarcie, żeby Knicks nie wywinęli mu kolejnego numeru w postaci następnego sezonu z Bargnanim, Feltonem itp.
I czy to Jax czy ktokolwiek inny, to Knicks muszą się pozbyć tych gwiazdorów, bo Melo ma już 30 i nie będzie czekał.
Ja też uważam że Melo zostanie w Nowym Yorku. Daje na to 70%, 27% na LAL i 3% na Bulls. Inne teamy nie wchodzą w grę. Szikago to jednak „wieśniackie” miasto (bez urazy kibice)i mały rynek w porównaniu do pozostałych. Poza tym tam ciągle jest D-Rose i nie do końca wiadomo czy to aby a pewno Melo był tym numerem jeden. Do tego niefortunna wypowiedź Noaha, że niby rozmawiali o tym w trakcie ASG (co jest zabronione) pewnie lekko podirytowała Antoniego. W LaL natomiast ciągle jest Kobe (i to jeszcze przez dwa lata). Do tego zespół a raczej jego brak i wszystko trzeba budować od początku. Realnie to dopiero za ok2-3 lata uda im sie o coś powalczyć (chyba że Buss znowu wymie jakiegoś królika z kapelucha). w NYK natomiast wszyscy go kochają, żona się spełnia, to jego miasto, tylko im trochę w kosza nie idzie ;) Co do Jaxa, to oczywiście, że on też wpłynie na decyzję Melo, ale przecież Carmel na głos tego nie powie – niech się sternicy starają. Poza tym jest kwestia kasy – jeżeli Melo trąbiłby przez cały sezon że kocha NY i nigdzie indzie nie chce grać, to by był na gorszej pozycji negocjacyjnej.
Ale zwróć uwagę ,że coraz bardziej otwarcie mówi się o przenosinach Melo właśnie do Lakers. Wczoraj po komunikacie, że Melo nie przejdzie do Lakers gdy będzie tam nadal D’Antoni, zareagował Kobe, mówiąc, że w nowym sezonie również nie jest zainteresowany dalszą współpracą z Pringelsem. Wydaje się, że Kobe będzie się starał namówić Melo do przenosin do Lakers.
Z innej beczki, jeśli Knicks marzą o duecie Rondo-Love to nie mogą podpisać Melo za 130 mln USD. Na pewno Jackson o tym wie i Dolan też zwraca na to uwagę.
Melo to niestety pustak i gada tylko o grze o mistrzostwo a w oczach ma $$, pójdzie tam gdzie więcej kasy, a będzie gadał o budowie/szansach na tytuł/ osobie trenera/ do wyboru do koloru
@Krzychair do takiej wypowiedzi chyba nie ma sensu się odnosić…
Kasę jeśli tylko będzie chciał, to wszędzie gdzie pójdzie, dostanie maksymalną i to jest rzeczą oczywistą.
To Melo będzie stawiał warunki a nie ktoś jemu. Jeżeli nie dawno wspomniał, że może obniżyć płacę( na pewno nie będzie to duża obniżka coś jak BIG3) żeby otrzymać lepszy zespół to może być na to gotów.
To jest tak, na początku sezonu jeden z redaktorów po słowach Carmelo, że zostanie wolnym agentem i wybierze najlepszą możliwość napisał że Anthony ma w du*** NY, gdy to samo mówi LBJ to wszystko jest OK. Kiedy Anthony mówi, że chce walczyć o tytuł i może zrezygnować z części pieniędzy to niektórzy piszą, że ściemnia, kiedy James mówi, że nie zgodzi się na mniejszy kontrakt i może uciec z dominatora 3 ostatnich lat w NBA to nikt nie widzi problemu.
Proponuję mierzyć wszystkich tą samą miarą a nie wybierać wygodne dla siebie fakty.
Chicago było wycenione niedwno na 1 mld dolarów, co daje im 3 miejsce jeśli chodzi o wartość franchise w lidze. To moje pytanie brzmi czy tylko LA i NY zaliczane są do tych „dużych” rynków? Jak to wygląda? Pytam bo ktoś napisał właśnie że chicago to mały rynek.
To chyba do mnie ta uwaga :) Napisałem, że Chicago to mały rynek ale w porównaniu z LA czy NY. Oczywiście klub jest warty wielkie pieniądze, ale to nie koniecznie się przekłada na tzw DUŻY RYNEK. A precyzując chodzi o to, że pytając „przeciętnego” Amerykanina jakie jest najfajniejsze/najlepsze miasto w Stanach to powiedzą NY albo LA (wiem, wiem Las Vegas). i grając w jednym z tych miast Melo będzie miał mnóstwo „ziomali” (aktorów, raperów, celebrytów, itd) oraz fanów, bo to największe aglomeracje w USA, co przełoży się na jeszcze większą kasę i sławę i kasę i sławę itd.. Dodatkowo on ma żonę, która również jest celebrytką i pewnie nie do końca jej się widzi Chicago. Poza tym dołączenie do Rosa o wątpliwym zdrowiu i kilku ambitnych, ale mimo wszystko ciągle zadaniowców (sorry Joakim, ale pamiętam jeszcze pierwszą połowę sezonu) nie daje pewności tytułu a poważnie nadszarpnie wizerunek Antka. Dlatego osobiście uważam, że Melo zostanie w NY, a póki co trochę pogrywa z managementem. Oczywiście, to tylko moja prywatna opinia i nie każdy musi się z tym zgodzić :)
dodaj, że 9,5 miliona mieszkańców w aglomeracji wg tej osoby to wiocha…:)
mr central pisał chyba z Tokio lub Bombaju….
Chyba jednak nie wszyscy mnie zrozumieli. Jak juz sie bierzemy za liczby to wyjasniam:
NY – 8,5 mln, aglomeracja ponad 18 mln
LA – 4,0 mln, aglomeracja ponad 15 mln
Chi – 2,7 mln, aglomeracja ok 9,5 mln
1. Pierwsza rzecz: napisałem „wieśniackie” miasto bo to taki stereotyp w USA, związany z postrzeganiem tego miasta, między innymi przez ludność napływową z Polski (co zrobić :/ ).
2. Napisałem również że to mały (tutaj „mały” też powinno być w cudzysłowie) rynek w porównaniu z w/w, a nie że to małe miasto czy wioska.
3. W LA jest Hollywood, czyli największe centrum rozrywkowo-biznesowe na świecie, w NY to finansowe centrum świata (NYSE, Wall Street), jak również światowe centrum przemysłu muzycznego. Jak się ma do tego Chicago? Sears Tower (Willis Tower)? coś jeszcze? hmm… no właśnie…
I to mi chodzi, że z komercyjno-rozrywkowo-biznesowego punktu widzenia, Chicago się Melo po prostu nie opłaca
Czyli tylko LA i NY zaliczamy do tych tzw. „dużych rynków”? A np. Miami?
no właśnie – Miami, Orlando, Tampa – to takie amerykańskie Zakopane, Sopoty i Ciechocinki razem wzięte. Każdy chce tam mieć domek na emeryturze, każdy chciałby tam mieszkać i imprezować. Nie ma Hollywood ale sa inne rozrywki.
Generalnie bardzo mi się podobało jak Jalen Rose na początku sezonu (na Grantland Channel z Billem Simonsem) mówił kilka słow nie tylko o każdej z drużyn ale również o mieście i rozrywkach, klubach, atmosferze. Owszem, są drużyny z wielkich miast w skali światowej, ale naprawdę żadna drużyna nie gra na śmierdzącym trupem zadupiu. NBA gości w wielkich miastach. Nawet „upadłe” Detroit.