[44-22] Houston Rockets 104 – 113 Miami Heat [45-19]
Obie ekipy walczyły o poprawę humorów po słabszym ostatnim okresie i dały świetne, wyrównane widowisko. Heat udało się wygrać, ale zdecydowanie nie był to „ich” mecz, zwycięstwo wyszarpali w końcówce i nie do końca czysto, bowiem można mieć wiele zastrzeżeń do pracy sędziów w ostatnich minutach. Ale zwycięstwo to zwycięstwo, dzięki niemu Heat powinni się przebudzić i jeszcze powalczyć o 1 miejsce na Wschodzie.
Na plus w drużynie Heat zasłużyło przede wszystkim dwóch graczy. Po pierwsze – Ray Allen. Świetna 4 kwarta i 14 punktów w niej zdobytych. Rayowi w ostatnich meczach nie wiodło się zbyt dobrze, ale dzisiaj zagrał jak za najlepszych lat, miał kilka skutecznych penetracji, trafił 4/6 za trzy i zdobył 25 punktów. Do tego trafił kilka bardzo ważnych rzutów w końcówce, ale o tym za chwilę.
Po drugie – Dwyane Wade również zagrał świetne spotkanie. 24 punkty, 7 asyst, 10/15 z gry i wskaźnik +/- na poziomie +17. Dwyane był dzisiaj niemal nie do powstrzymania, podobnie jak Allen, był clutch, miał dwie ważne asysty w końcówce, które wykończył Sugar Ray i trafił kilka znaczących rzutów w ostatnich minutach.
LeBron James zagrał całkiem dobre spotkanie, zwłaszcza w pierwszej połowie. Jednak w czwartej kwarcie znowu zgasł i zdobył tylko 2 punkty. Na przestrzeni całego meczu miał 24 punkty, 5 zbiórek, 5 asyst i całkiem niezłe 8/17 z gry, ale też całkiem złe 5 strat (kilkukrotnie piłkę z rąk wybijali mu Parsons i Beverley). W pierwszej połowie James torował sobie drogę do kosza i zdobywał większość punktów z pomalowanego. W drugiej połowie już tak łatwo mu to nie wychodziło (Rockets lepiej bronili takie sytuacje).
Jeff Van Gundy podczas transmisji parokrotnie zwracał uwagę na to jak bardzo pomaga posiadanie dobrze kryjącego na obwodzie wysokiego w obronie przeciwko LeBronowi. Gdy James grał pick’n’roll następowała zmiana krycia i przejmował go wysoki. Tydzień temu, w wygranej Bulls nad Heat, Joakim Noah parokrotnie dostawał LeBrona do obrony i poradził sobie wyśmienicie. Dzisiaj wcale nie gorzej zaprezentował się w tej roli Terrence Jones.
Erik Spoelstra jest ostatnio zmuszony do kombinowania z rotacją i dzisiaj w podstawowym składzie pojawił się Greg Oden. Zagrał on tylko 12 minut, miał problemy z faulami (złapał 4), ale w swoim okrojonym czasie gry dobrze poradził sobie w obronie przeciwko Howardowi i zebrał 6 piłek.
Z powodu braków pod koszem Heat mogliśmy się spodziewać dobrego występu Howarda, ale Dwight nie wybił się specjalnie ponad swój standardowy poziom. 21 punktów, 14 zbiórek, 5 asyst i 2 bloki to oczywiście bardzo dobry występ, ale zabrakło w nim jakiegoś polotu. Trochę zawiodły pick’n’rolle z Hardenem, bo Brodacz miał tylko 1 asystę, ale i tak potrafiły one rozbić obronę Heat. Defensywa schodziła do podwojenia Howarda i ten często znajdował niepilnowanego kolegę (stąd też 5 asyst). Heat nie mieli wcale łatwego życia z Dwightem i Erik Spoelstra musiał stosować wielu obrońców przeciwko centrowi rywali – kryli go Oden, Andersen, Bosh, a były też takie momenty, w których to LeBron zmuszony był kryć Howarda i to wcale nie po mismatchach i zmianach krycia.
James Harden zagrał dobre spotkanie, ale trochę nie w swoim stylu. Bardzo często inicjował kontakt i wymuszał przewinienia, trafił 11/12 z linii. Ale większość przewinień nie następowała po penetracji, brakowało firmowych euro-stepów i wejść, które kończyły się sukcesem. Harden grał więcej po koźle na obwodzie i trafił 5/12 za trzy, a większość pozycji rzutowych była wypracowywana przez samego siebie. Mimo trudności w grze w pick’n’rollach Harden uzbierał 30 punktów – najwięcej w meczu.
Co do samego przebiegu spotkania – w ostatnie 12 minut weszliśmy z wynikiem 79-81 dla Rakiet i od razu obejrzeliśmy trochę szalonej koszykówki. Przez pierwsze 3 minuty 4 kwarty obie ekipy poszły na wymianę ciosów i żadna nie odpuszczała. Wszystko przystopował dopiero faul ofensywny LeBrona i przerwa w grze po tym zdarzeniu.
Swoją drużynę poderwał Wade, po tym jak rzucił się po piłkę i w następnej akcji trafił bardzo trudny rzut z faulem. To dało remis po 92. Potem inicjatywa znowu przeszła na stronę Rockets. Najpierw po trójce Hardena, potem po trójce Beverleya Rockets obejmowali przewagę dwóch posiadań. Na 4:26 przed końcem trafił wcześniej wspomniany Beverley i Rakiety były +4.
Wtedy nastąpił punkt zwrotny tego meczu, bo Howard dostał faul techniczny za opóźnianie gry. A przecież tylko podał piłkę sędziemu. Jeden z bzdurnych przepisów wprowadzonych w tym sezonie znowu dał znać o sobie. Po tej decyzji Rockets zdobyli tylko 2 punkty i to w momencie, gdy mecz był rozstrzygnięty, spudłowali wszystkie rzuty z gry i kompletnie się spalili. Gdy mecz można było jeszcze wygrać, dwie głupie trójki oddali Beverley i Lin, a James Harden również przestał być skuteczny.
Heat odjechali po ważnych trafieniach Allena (przy jednym z jego trafień sędziowie popełnili kolejny błąd i nie odgwizdali ewidentnego przewinienia Jamesa, który przytrzymywał Lina i dzięki temu Allen wypracował sobie czystą pozycję) i Wade’a, a mecz rozstrzygnęła kolejna kontrowersyjna decyzja. Beverley dostał „dacha” na 46.6 sekundy przed końcem, a w tej samej sytuacji Jamesa faulował Lin. Ray Allen trafił swojego osobistego, potem dwa trafienia dołożył James, Heat byli +9 i już nic nie mogło się tej nocy wydarzyć. Rockets 104 – 113 Heat.
Żenująca postawa sędziowska… ale to chyba jedyna nadzieja dla Heat żeby zdobyli majstra w tym sezonie… Najlepszy był ten techniczny Bevelego za blok, który był czysty niczym jelita po zażyciu wiadra laksygenu.
Czy blok Beverlego był czysty? Oglądałem kilka powtórek i wg mnie był faul. Nie licząc Lina wiszącego na ręce Jamesa. Oczywiście powód do technicznego to nie był.
Jakiś czas temu pisałem, że w pierwszych trzech porażkach Heat (z ostanich 6) nie wyglądali źle. Teraz zmieniam zdanie. Indiana szału nie gra, ale zaczęli wygrywać, Heat się natomiast strasznie męczą, ale jest jeszcze miesiąc, więc forma przyjdzie na PO. Być może chcą być na drugim miejscu i uniknąć w pierwszej rundzie NYK (niby grają piach, ale jak będą w transie to trochę krwi napsują – zwłaszcza w MSG), a miejsca 4-5 zajmą pewnie Bulls-Nets – obydwa teamy niewygodne dla Miami. Oczywiście wszystko w łeb weźmie, jak Bullsi wskoczą na 3, a Nets dalej będą na 6 :) Wtedy w I rundzie Bobcats (niezla obrona)
Zdecydowanie końcówka należała do… sędziów. ODo tego co pisze Triple eX można dodać ewidentne przytrzymywanie Lina przez Jamesa przy zasłonie albo odpychanie go prawie prostą ręką podczas akcji w ataku.
Ten mecz zdecydowanie pokazał, że LBJ to pupil ligi.
Dobry mecz, szczególnie końcówka. Cieszy mnie przebudzenie Raya Allena. Do pracy sędziów można mieć zastrzeżenia, ale nie usprawiedliwia to w żaden sposób słabej gry Houston w końcówce.
Siemanko
Strone sledze regularnie od dobrych 2 lat, bardzo rzadko pisze komentarze, jestem fanem miami i lbj, ale to co dzisiaj wyprawiali sedziowie to masakra. Te faule na jamesie to jakas porazka, jak mozna takie cos gwizdac? Przytrzymanie lina nawet nie warto komentowac ;/
Jeszcze kwestia jednej z ostatnich akcji, kiedy Beverly blokowal/ faulowal Lebrona. Wg mnie faul byl ewidentny, ale czy James nie zrobil wczesniej krokow? Wiem ze to nba i ze gwiazdom sie czesto nie gwizdze takich rzeczy, ale bez przesady, w takim momencie? Oczywiscie, jezeli nie bylo tam krokow to mnie poprawcie.
Pozdro
Zdarzały się też mecze, gdzie Heat zostali oszukani i to w właśnie przez osobę Jamesa, który dostawał jakiś kontrowersyjny 6 faul. Oglądam sporo meczów Heat i często ich porażki to właśnie efekt kontrowersyjnego sędziowania. Inna sprawa, że wyglądają przeciętnie i moim zdaniem mistrza nie wezmą.
Faule Jamesa – ewidentne, ale czy miały one realny wpływ na końcowy wynik? Rakiety przegrały dzięki słabej egzekucji w ostatnich minutach spotkania i to ich gorsza postawa w ofensywie doprowadziła do porażki. Zgadzam się z Finleyem, że było dużo spotkań gwizdanych z niekorzyścią dla Heat. Sam śledzę większość meczów tej drużyny i opinię tą podtrzymuję z pełną mocą. Nagonka na Jamesa jest tak niezdrowa, że każda tego typu sytuacja uruchamia lawinę przesadnych komentarzy. Przypuszczam, że gdyby Lina faulował inny bardziej „lubiany” zawodnik to większość zachwycałaby się sprytem i pomysłowością takiego zagrania. Proponuje więc skupić się na innych elementach gry – wytknąć Jamesowi kolejną słabą 4 kwartę i pogarszającą się skuteczność z gry zamiast z zaciśniętymi pięściami szukać spiskowych teorii o faworyzowaniu Heat i LeBrona przez sędziów o żydowsko-masońskich korzeniach. Pozdrawiam
Prawda jest taka, że w PO o awansie do kolejnej rundy decydują 4 wygrane i akurat w tym widzę ogromną szansę dla Heat. Spójrzmy realnie na przeciwników. Pierwsze 2 rundy pomijam (wiem, zaraz kilka osób napisze o Bulls, ale nie łudźmy się, że wygrają więcej jak 2 mecze – oczywiście dadzą nieźle w kość Miami). W finale konferencji będzie Indiana, która w obecnej chwili również gra słabo. Biorąc pod uwagę, że PG od połowy sezonu gra w kratkę, Hibbert raczej nie zdominuje serii i również obniżył loty, to nawet przy przewadze parkietu stawiam na 4:2 dla Heat. A w finale? no właśnie widzę tutaj LAC, SAS lub OKC (Hou jeszcze nie w tym sezonie) OKC mają za dużo strat przed PO (Perk, Tabo), SAS lepsi niz w zeszłym roku nie będą (zwłaszcza Tim), pozostaje LAC, którzy nie mają doświadczenia i nie wydaje mi się żeby BG i CP zdominowali Miami. Oczywiście to przy założeniu, że Miami ominą kontuzje. Dla mnie więc Heat są w dalszym ciągu głównym kandydatem do tytułu. A dla poparcia moich słów możecie sobie zerknąć na typy u booków. Jak ktoś ma inne zdanie, to może śmiało stawiać na rywali – dużo kasy do wzięcia ;)
Całkowicie zgadzam się z twkarolem odnośnie faulów LBJ – gdy on fauluje jest to największe przestępstwo, za które powinien dostać 1 mln $ kary; zaś gdy jest faulowany to od razu pojawiają się komentarze typu „LeFlop” itd. Czy trzeba go zabić/ciężko uszkodzić, by faul był uzasadniony?
Swoją drogą to wydaje mi się on coraz bardziej zmęczony i zamiast powiększać jego czas (wczoraj 40+ przy średniej 38 w tym sezonie), Spo powinien go posadzić już teraz (co pewnie zdarzy się dopiero pod koniec RS).
Po królu widać zmęczenie, które przekłada się na spadek formy. Cieszy zwyżka Jezusa i Wade’a, a mam nadzieje, że RIO i Battier sie ustabilizują. Jest jeszcze miesiąc i nie ma co prorokować. Nie skreślałbym tak szybko Nets, Bulls, a w szczególności Pacers. Jakkolwiek Nets i Bulls nie mają większych szans na odniesienie 4 zwycięstw, to bez wyraźnej poprawy w Miami (wypoczęty James, obecna forma DW, Ray’a, stabilizacja RIO i Battiera) Indiana może się okazać (za)wysoką górą do zdobycia (byli w dołku ale się rozkręcają oraz mają nieprzyjemne dla Heat matchup’y). Czas pokaże….
Czy oni chcą polamać jamesa?
Byki grają w rugby, teraz inne drużyny też futbol amerykański.
Syndrom Blake’a Griffin’a? Ten bywa(ł) oskarżany o flopowanie nawet jak ktoś nim rzucił o glebę… oczywiście można by z tego wywnioskować że gracze tacy jak Blake czy Bron, to powinni unikać padania na parkiet, nawet jak im ktoś zasunie z łokcia jak są metr nad ziemią… nie lądować, odchodzić na drugi krąg :P.
Dziwactwa z gwizdkami to taki temat przewodni tego sezonu, gracze Minnesoty chętnie by to wyjaśnili z sędziami gdzieś pod halą. Ale liga zabrania stosowania przemocy w stosunku do sędziów :P.
Paradoksem ostatnich wyników Miami, jest forma Wade’a. W marcu, poza historycznym meczem z Bobcats, w każdym innym meczu był lepszy od LBJ, a to się często nie zdarza. Jeśli James faktycznie myśli o odejściu z Miami, bo rzekomo się starzeją, to powinien się zastanowić czy ktoś jest mu faktycznie w stanie zapewnić lepszych partnerów z drużyny, bo takiego Wade’a chce się oglądać…