[30-35] Atlanta Hawks 97 – 83 Charlotte Bobcats [33-35]
Hawks zaczęli grać ostatnio zdecydowanie lepiej. To było ich 4 zwycięstwo z rzędu i to bardzo ważne zwycięstwo, jeśli chcą awansować na 7 miejsce przed play-offami. Dzisiaj przyjechali do będących na 7 miejscu na Wschodzie Bobcats i pewnie ich pokonali. Dla Jastrzębi było to już 11-te zwycięstwo z rzędu przeciwko Rysiom. Hawks mają już tylko 1.5 meczu straty do Bobcats, 3 mecze rozegrane mniej i ewentualny tie-breaker po swojej stronie.
Przez całą pierwszą połowę wynik oscylował w okolicach remisu. W połowie 3 kwarty Jastrzębie przeprowadziły kluczową dla meczu serię 18-7 i po prostu „rozstrzelali” rywali z dystansu i półdystansu. 10 punktów podczas tej serii miał Kyle Korver (to były jego jedyne punkty w tym spotkaniu), Jeff Teague dorzucił 5, a 3 miał Millsap.
Hawks dopełnili dzieła na początku 4 kwartej i przez pierwsze 6 minut pozwolili rywalom na jedyne 2 punkty, samemu zdobywając 11. To dało im 17 punktów przewagi. Tego już nie mogli roztrwonić i dzięki temu zwycięstwu przerwali serię 8 wygranych u siebie z rzędu Bobcats.
Najlepsi gracze: Paul Millsap (28 punktów, 5 zbiórek, 2 bloki), Pero Antic (11 punktów, 10 zbiórek), Kyle Korver (10 punktów, 9 zbiórek, 4 asysty, 2 bloki, 2/6 za trzy) – Kemba Walker (20 punktów, 7 asyst, 4/6 za trzy), Gerald Henderson (16 punktów), Al Jefferson (16 punktów, 12 zbiórek, 3 asysty)
[15-52] Philadelphia 76ers 90 – 99 Indiana Pacers [50-17]
Pacers wciąż grają słabo i ewidentnie nie są w formie. Dzisiaj mocno pomęczyli ich 76ers, a mecz rozstrzygnął się dopiero w ostatnich minutach. Gospodarze pudłowali mnóstwo rzutów z całkiem dobrych pozycji i trafili tylko 38.3% z gry. 3/14 miał David West, 4/14 Paul George, 4/11 George Hill, 3/8 Hibbert, 2/7 Turner… Tylko Lance Stephenson zagrał na dobrym poziomie i miał 8/16 z gry, ale on za to poceglił sobie za trzy (1/6).
Pacers potrzebują trochę odpoczynku przed play-offami, ale jak go uzyskać skoro w meczu z tak słabą drużyną jak 76ers, liderzy muszą grać ponad 35 minut? West grał 35, George z Hillem 36, a Stephenson 38 minut w tym spotkaniu.
Mimo tylu minut rozegranych przez czołowych graczy Pacers mecz rozstrzygnął się dopiero w końcówce. Jeszcze na 2:52 przed końcem były tylko 3 punkty różnicy, ale Pacers zamknęli ten mecz serią 9-2. Sixers oczywiście nie zależało na zwycięstwie, więc odpuścili końcówkę, sporo rzeczy zepsuli i przegrali ten mecz.
Po 4 wygranych z rzędu przeciwko słabym drużynom (Celtics, Pistons po dogrywce, 2x 76ers) teraz Indianę czekają poważniejsze sprawdziany. Najpierw rozpędzeni Knicks (6 wygranych z rzędu), potem 2x Bulls, w przerwie między tymi meczami Grizzlies, do tego Heat i Wizards. 6 spotkań z na prawdę trudnymi rywalami i Pacers muszą odnaleźć swoje „ja”, żeby po takiej serii pozostać na pierwszym miejscu na Wschodzie, bo Heat mają w najbliższych dniach znacznie łatwiejszy terminarz.
Najlepsi gracze: Thaddeus Young (23 punkty, 5 zbiórek, 2 bloki), Michael Carter-Williams (15 punktów, 13 zbiórek, 5 asyst, ale też 6 strat), Tony Wroten (17 punktów, 4 zbiórki, 4 asysty), Hollis Thompson (17 punktów, 6 zbiórek, 3 asysty) – Paul George (24 punkty, 8 zbiórek, 15/16 z linii), Lance Stephenson (25 punktów, 5 zbiórek, ale też 5 strat)
[38-29] Phoenix Suns 95 – 108 Brooklyn Nets [34-31]
Pierwsza piątka Nets rozegrała świetne spotkanie, każdy punktował w double digits. Już tak dobrze nie wyglądało to w Suns, gdzie tylko dwóch graczy miał 10 lub więcej punktów, ale o obu można powiedzieć, że zawiedli, bo byli to Dragic i Bledsoe. Słońcom nie pomógł dobry mecz rezerwowych, którzy zdobyli 54 punkty, przy zaledwie 25 ławki Nets.
Nets wygrali pierwszą kwartę 20-30 i swoją przewagę sukcesywnie powiększali. W pewnym momencie wynosiła ona już 23 punkty, a Suns nie mieli w tym meczu nic do powiedzenia. Jedną z historii meczu był pojedynek braci Plumlee, z którego zwycięsko wyszedł Mason, z double-double na poziomie 14 punktów i 11 zbiórek. Jego starszy brat Miles zanotował tylko 3 punkty i 6 zbiórek.
Najlepsi gracze: Gerald Green (17 punktów), Markieff Morris (18 punktów), Eric Bledsoe (10 punktów, 5 zbiórek, 5 asyst) – Deron Williams (28 punktów, 4 asysty, 11/13 z gry, 3/5 za trzy), Joe Johnson (19 punktów, 5 zbiórek, 5 asyst), Mason Plumlee (14 punktów, 11 zbiórek)
[49-18] Oklahoma City Thunder 97 – 85 Chicago Bulls [37-30]
Danie główne Dnia Świętego Patryka (tak przy okazji – wszystkiego najlepszego dla wszystkich Patryków!) przyniosło sporo emocji. Bulls zagrali w ohydnych, „odświętnych” strojach, które nie przyniosły im szczęścia. Szczęścia nie miał też Jimmy Butler, który trafił na wielki dzień Kevina Duranta, mimo tego, że zrobił w obronie wszystko co należało.
Thunder odbudowali się po wczorajszej porażce z Mavericks i spory wpływ miał na to powrót Russella Westbrooka. Tercet Westbrook – Durant – Ibaka był absolutnie kluczowy dla wygranej. Z Russellem na boisku Thunder byli +22, z Kevinem również +22, a z Ibaką +23.
Bulls trafili tylko 34.5% z gry i tylko 1 gracz miał skuteczność powyżej 50%. Był to Tony Snell, który zagrał 6 minut i trafił 1/1 z gry. Bulls bardzo brakowało gracza, który mógłby pociągnąć atak i regularnie trafiać. Zwłaszcza było to widać w 4 kwarcie, gdzie liderzy Thunder przechylili szalę zwycięstwa na swoją korzyść, a gospodarze nie zdobyli żadnych punktów przez 6,5 minuty gry.
Byki lepiej zaczęły 4 kwartę i z 76-67 dla Thunder szybko zrobiło się 76-75 na 10 minut przed końcem. Wtedy jednak Bulls kompletnie się zacięli, Thunder zrobili serię 13-0 i rozstrzygnęli spotkanie na swoją korzyść.
Najlepsi gracze: Kevin Durant (35 punktów, 12 zbiórek, 5 asyst), Russell Westbrook (17 punktów, 9 zbiórek, 9 asyst, ale tylko 5/14 z gry), Serge Ibaka (15 punktów, 4 zbiórki) – Joakim Noah (9 punktów, 12 zbiórek, 9 asyst), Taj Gibson (16 punktów, 7 zbiórek), Carlos Boozer (12 punktów, 11 zbiórek, ale tylko 5/13 z gry)
[22-46] Utah Jazz 86 – 124 Houston Rockets [45-22]
Rockets bez problemu rozprawili się ze słabszymi rywalami i przerwali tym samym serię 3 porażek z rzędu. Rakiety zagrały bez Dwighta Howarda i nie potrzebowały go w tym spotkaniu. Rockets wygrali na tablicach 46-34, zablokowali 12 rzutów, a Dwighta wydatnie zastąpił pod koszem duet Jones – Asik.
Zwłaszcza ten pierwszy zagrał świetny mecz, zdobył 30 punktów i Rockets są 8-0 w tym sezonie, gdy Jones zdobywa co najmniej 20 oczek. Rakiety trafiły 13/25 z dystansu, 58.2% z gry i odniosły 9 zwycięstwo z rzędu we własnej hali.
Najlepsi gracze: Derrick Favors (15 punktów, 4 zbiórki), Gordon Hayward (11 punktów, 4 zbiórki, 3 asysty), Alec Burks (15 punktów) – Terrence Jones (30 punktów, 5 zbiórek, 4 bloki, 3/4 za trzy, 11/15 z gry), Jeremy Lin (17 punktów, 9 asyst, 7/10 z gry), Patrick Beverley (19 punktów, 7 zbiórek)
[22-46] Boston Celtics 89 – 94 Dallas Mavericks [41-27]
Celtics zniszczyli rywali na tablicach 57-36, mieli 21 zbiórek ofensywnych i trafili tyle samo trójek co Mavs, tylko na lepszej skuteczności (9/22 i 40.9% przy 9/27 i 33.3%). Ale mimo takiej przewagi Celtics nie dawali sobie rady w pomalowanym i w punktach drugiej szansy. Przy tym oraz przy słabiutkiej skuteczności z gry, wynoszącej 36.6%, Mavs przechylili szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Słabiutko znowu zagrał Jeff Green, ze swoim 2/12 z gry i 5 punktami. Goście zmuszeni byli grać bez Rajona Rondo.
Mavs pod koniec trzeciej kwarty mieli nawet 15 punktów przewagi, ale potem przebudzili się Bostończycy. Jeszcze przed zakończeniem kwarty, czyli w jakieś 4 minuty, zrobili serię 12-0. Potem Mavericks znowu uciekli, tym razem na 12 punktów na 6:25 przed końcem, ale Celtics i to nadrobili. Kolejne trafienia Baylessa trzymały Celtów w grze.
Trójki w dwóch kolejnych posiadaniach zaliczyli Ellis i Nowitzki. Potem jednak obaj swoje próby spudłowali, ale ważną dobitkę trafił Brandan Wright. Celtics się nie poddawali i walczyli jak lwy na tablicy, żeby w kolejnym posiadaniu Kelly Olynyk w końcu zaliczył skuteczną dobitkę. Potem piłkę stracił Ellis i ponownie był tylko punkt różnicy, po wsadzie Baylessa. Celtics musieli jednak faulować i dwa ważne osobiste trafił Monta. Kolejne posiadanie zakończyło mecz, bo Jerryd Bayless spudłował swoją próbę, zebrał piłkę i został zablokowany przez Cartera! Mecz zamknął, na linii osobistych, Shawn Marion.
Najlepsi gracze: Jerryd Bayless (19 punktów, 6 asyst), Kelly Olynyk (16 punktów, 9 zbiórek), Jered Sullinger (13 punktów, 9 zbiórek) – Dirk Nowitzki (19 punktów, 6 zbiórek, 4/8 za trzy), Monta Ellis (17 punktów, 7 zbiórek, 4 asysty), Devin Harris (12 punktów, 6 asyst)
[48-21] Los Angeles Clippers 100 – 110 Denver Nuggets [30-37]
Rok temu Nuggets przerwali serię 17 zwycięstw z rzędu Clippers i pokonali ich po perfekcyjnym grudniu, kiedy gracze z Los Angeles nie przegrali meczu, a rzeczą, którą zapamiętaliśmy z tamtego spotkania była pamiętna trójka JaVale’a McGee (klik!).
Dzisiaj – bez swojego najsympatyczniejszego zawodnika – Nuggets znowu gościli Clippers. I Clippers znowu mieli swoją serię zwycięstw. Tym razem było to 11 meczów z rzędu. Nuggets, mimo tego, że przystępowali do tego spotkania znacznie słabsi niż rok temu, wciąż potrafili być bardzo groźni.
Przez cały mecz nie było dwucyfrowej różnicy między zespołami. Wynik cały czas był na styku i działo się wiele. W czwartą kwartę weszliśmy z remisem na tablicy wyników i nadal oglądaliśmy wyrównane widowisko. W ostatnie 5 minut również weszliśmy z remisem. Ale w ostatnie 3,5 minuty Clippers nie weszli tak jakby chcieli.
DeAndre Jordan zaliczył wsad i mieliśmy 100-102 dla Nuggets na 3:31 do końca. Wtedy Clippers się zacięli i nie zdobyli już żadnych punktów. Ty Lawson wcześniej trafił dwa ważne rzuty, które wyprowadziły Nuggets na prowadzenie, a mecz zamknął dwoma osobistymi na 48.5 sekundy przed końcem. Wraz z tą przegraną i wygraną Thunder – 2 miejsce na Zachodzie znowu oddaliło się dla Clippers i mają oni 2 mecze straty do drugiej Oklahomy.
Najlepsi gracze: Blake Griffin (26 punktów, 12 zbiórek, 4 asysty, 2 bloki), Chris Paul (29 punktów, 7 asyst, 3 przechwyty, ale też 6 strat) – J.J. Hickson (21 punktów, 11 zbiórek), Kenneth Faried (18 punktów, 16 zbiórek), Ty Lawson (19 punktów, 5 asyst, ale też 6 strat)
Ja bym wśród byków wyróżnił tym razem Mohameda który ładnie zastąpił Noaha.
A Noah to wiadomo – znów romans z triple double (12/9/9)