Wizards przystąpili do tego meczu bez Marcina Gortata, który na rozgrzewce przed meczem wykonał najnormalniejszy w świecie wsad, a spadając na parkiet złapał się za plecy i na parkiet już nie wybiegł. Diagnoza: naciągnięte mięśnie pleców.
To pierwszy opuszczony przez Polaka mecz w tym sezonie i jego miejsce w pierwszej piątce musiał zająć Kevin Seraphin, który poza jednym świetnym blokiem na Damianie Lillardzie nie pokazał nic, za co można by go jakoś specjalnie wyróżnić. Ot, przeciętny występ. Lepiej za to zagrał jego zmiennik Drew Gooden, ale to też nie ten samo co Gortat.
W każdym razie kontuzja kontuzją, ale grać trzeba było. I Wizards na początku radzili sobie bardzo dobrze. Szczególnie dobrze wszedł w mecz lider gości – John Wall, który po pierwszych 12 minutach miał już na koncie 13 punktów i 3 asysty, a zespół z Waszyngtonu prowadził 28:23.
Wizards jeszcze w pierwszej połowie tego meczu się trzymali. Na niecałe dwie minuty do zakończenia drugiej kwarty prowadzili nawet 6 punktami, ale Blazers skończyli ją runem 8-0, drugą połowę rozpoczęli serią 11-2 i wyszli na 11-punktowe prowadzenie.
Choć goście chwilę później zbliżyli się na tylko trzy punkty (dwie trójki Walla), tak gospodarze znowu odskoczyli i przed ostatnią kwartą prowadzili już 13 punktami i do końca kontrolowali przebieg spotkania, a kiedy na niecałe trzy minuty przed zakończeniem meczu zrobiło się plus 17 dla Portland było już po meczu i pół minuty później Randy Wittman wprowadził na boisku rezerwowych. Chwilę potem to samo zrobił Terry Stotts.
Dla Blazers, którzy znowu grali bez LaMarcusa Aldridge’a i ostatni byli w lekkim dołku to drugie zwycięstwo z rzędu i już 21 przeciwko zespołom z Konferencji Wschodniej, przy tylko 4 porażkach. Nikt z Zachodu nie ma tak dobrego bilansu, przeciwko drużynom z Wschodu.
28 punktów rzucił Wesley Matthews, trafiając 8 z 16 rzutów, w tym 4/9 zza łuku, Lillard zanotował 23 oczka, 8/16 z gry, 3/8 za trzy, 10 asyst i 6 zbiórek. 15 punktów z 11 rzutów, w tym 3 celne rzuty z dystansu dodał Dorell Wright, a 12 oczek i 14 zbiórek zapisał na swoim koncie Nicolas Batum.
Najwięcej dla Wizards rzucił Wall – 24 punkty, 13 w pierwszej kwarcie, 0 w drugiej, 11 trzeciej i 0 w czwartej, rozdając do tego 14 asyst. Po 18 oczek dołożyli Bradley Beal i Drew Gooden. Pierwszy trafił jedna tylko 6 z 18 rzutów, drugi nieco lepiej – 6/13 z gry plus 9 zbiórek, z czego 5 na atakowanej desce. 15 punktów zdobył Trevor Ariza, a 10 Trevor Booker.
Kolejny mecz obie drużyny zagrają na wyjeździe, Wizards w piątek z Los Angeles Lakers, z kolei Blazers w sobotę z Charlotte Bobcats.
Washington Wizards – Portland Trail Blazers 103:116 (28:23, 23:30, 22:33, 30:30)
Liderzy zespołów:
Punkty: Wall 24 – Matthews 28
Zbiórki: Ariza, Gooden 9 – Batum 14
Asysty: Wall 14 – Lillard 10
Przechwyty: Ariza, Beal, Wall, Gooden, Miller 1 – Robinson 2
Bloki: Seraphin 2 – Lopez 1
Wall za to co zrobił ze swoim rzutem z dystansu to powinien się zaliczać do grona kandydatów do MIP. Masakra jakaś, pamiętam jak w połowie poprzedniego sezonu się ludzie śmiali, bo miał chyba z 10% i praktycznie co rzut to cegła. A teraz to go odpuścić nie można bo tróje ładuje. Pracuje koleś na słabościami i efekty są imponujące
Zwykle się nie czepiam, ale teraz nie mogłem się powstrzymać:D „w każdym razie” lub „bądź co bądź”, ale nie „w każdym bądź razie”
A swoją drogą, to najlepszy bilans Blazers przeciwko zespołom ze wschodu, oznacza równocześnie słaby bilans (24-20) na zachodzie (PHX ma np 23-19 w konferencji) a to z kolei oznacza, że szans dla nich za dużych nie widzę
Zawsze robię ten błąd i nigdy nie umiem zapamiętać, żeby pisać to poprawnie :P
Trochę upraszczasz, choć faktem jest, że nie postawiłbym kasy, że przejdą I rundę. Z drugiej strony wygrana w serii przeciw którejkolwiek z ekip z zachodu (włączając w to SAS i OKC) nie byłaby dla mnie dużą niespodzianką. Pewnie nawet z perspektywy fana Blazers wolałbym spotkanie w I rundzie z SAS niż z Rockets.
Pamiętacie Panowie ile 2 sezony temu Wall trafił trójek podczas całego sezonu?
Z tego co pamiętam to było 13!
Ogrommy postęp, szkoda Marcina