Phil Jackson przybył po raz pierwszy do Staples Center w roli przeciwnika, pilotując swoją nową drużynę podczas treningu oraz rozgrzewki. Oczywiście przybycie byłego szkoleniowca Lakers wiązało się z gorącym powitaniem przez fanów Lakers oraz apluazem dla Zen Mastera podczas meczu. Co ciekawe jego była drużyna też zgotowała mu gorące powitanie (zwłaszcza po przerwie).
Podczas trzeciej kwarty, w kolejnym z serii spotkań Knicks o „być albo nie być” w play offs, Knicks stracili najwięcej punktów w historii swoich występów w NBA. Otóż podopieczni Mike’a Woodsona, wyglądali bliźniaczo podobnie do zespołu Mike’a D’Antoni, który to wyśmiewaliśmy ze względu na defensywę (i jej brak), podczas większości tegorocznych spotkań. Momentami można było odnieść wrażenie, że to właśnie Mr. Pringels nadal dyryguje poczynaniami Knicks , bowiem goście zagrali najgorszą kwartę w historii swojego istnienia. Zespół z Big Apple pozwolił Lakers na rzucenie sobie 51 punktów w samej trzeciej kwarcie (wynik jej 51-31) !!!! Automatycznie te 51 rzuconych oczek to najlepszy wynik jakiejkolwiek kwarty, z całej historii Jeziorowców.
Lakersi zabili coś co miało przypominać obronę Knicks imponującą skutecznością zza łuku, wrzucając w całym meczu 18 trójek przy 28 próbach (64%). Krycie na radar Knicks pozwoliło Nickowi Youngowi na trafienie 5 trójek ,a Jodiemu Meeksowi na 4. Po takim występie chyba tylko najwierniejsi i najbardziej zagorzali fani N.Y. wierzą w sukces i awans do play offs ich rozbitej w pył drużyny (127-96).
Lakers trafili 20 rzutów przy 24 posiadaniach piłki w trzeciej odsłonie oraz mieli w składzie dwóch graczy – Jordana Hilla i Roberta Sacre – którzy trafili wszystkie cztery próby rzutów z gry (obaj po 4).
Hasło obrona wygrywa (mecze, mistrzostwa etc.) nadal obowiązuje;-)