Play-offy w marcu? A czemu nie! Wiele momentów z tego spotkania będziemy przywoływać w wszelakich podsumowaniach regular season, bo na prawdę DZIAŁO SIĘ! Kto spał niech żałuje, bo mieliśmy okazję oglądać mecz przepełniony walką, emocjami, kontrowersjami, pamiętnymi akcjami, twardą i ostrą grą. Nie wiem czy to jest najlepszy mecz sezonu, ale jeszcze żaden nie porwał mnie tak bardzo jak ten. Od początku do końca. Nie było nudnych momentów. To był prawdziwy przedsmak play-offów i ewentualnych finałów konferencji. Tommy Beer na Twitterze zaproponował nową, bardzo ciekawą formułę takiej serii i po TAKIM meczu, nikt nie ma nic przeciwko temu.
2014 Eastern conference playoffs should be solely a one best-of-21 series between the Heat & Pacers… (h/t to @knicksdude)
— Tommy Beer (@TommyBeer) marzec 27, 2014
Mimo aktualnej postawy obu zespołów, to nie mógł być słaby mecz. Wszyscy się zdeterminowali i zagrali na maksa. A przynajmniej próbowali i walczyli. Roy Hibbert (21 punktów, 4 zbiórki) zdominował mecz na początku, ale potem zgasł. Paul George (23 punkty, 8 zbiórek, 4 asysty) też nie próżnował i zagrał bardzo dobre spotkanie, w porównaniu do tego co grał jeszcze niedawno. Wielki mecz miał LeBron James (38 punktów, 8 zbiórek, 5 asyst, 14/15 z linii, ale też 6 strat), Chris Bosh i Dwyane Wade nie zagrali tak jakbyśmy tego oczekiwali, sędziowie mieli mnóstwo trudnej roboty i swoje błędy popełnili, najważniejsze rzuty trafiali ci po których byśmy się tego nie spodziewali, trener Spoelstra kombinował z rotacją, było też wiele spięć – to tak w skrócie. Ten mecz na prawdę pokazał dlaczego kochamy tę grę.
I know it might not have been the preferred result for Heat fans, but Wednesday is why we can love this game. #RareRegularSeasonPassion
— Ira Winderman (@IraHeatBeat) marzec 27, 2014
W szeregach Heat zabrakło Raya Allena (grypa) i była to wielka strata dla Heat. Minuty Raya przejął Rashard Lewis, który swoje ostatnie punkty (a konkretniej punkt) zdobył w meczu z Suns 11 lutego. A ostatnią trójkę trafił 21 stycznia w meczu z Bostonem. Przy problemach z faulami Bosha musiał zagrać 24 minuty, a Spoelstra użył go nawet w ostatniej akcji tego spotkania. Swoje problemy ze zdrowiem miał też w trakcie meczu Dwyane Wade, który nie zagrał w dwóch ostatnich minutach spotkania, ze względu na uraz ścięgna udowego.
Po stronie Pacers nie zagrali C.J. Watson i oczywiście Andrew Bynum. Rezerwowi zagrali śladowe minuty, a ciężar gry spoczywał na pierwszej piątce i Evanie Turnerze. George i Hill zagrali po 41 minut, West 37, Stephenson i Hibbert 33, aczkolwiek w przypadku Lance’a mogło być ich o kilka więcej. Frank Vogel nie kombinował specjalnie z rotacją, bo wiedział, że to Heat muszą się przystosować do gry jego zespołu, a nie na odwrót.
Już 1 kwarta pokazała to czego Heat się obawiali najbardziej. Pacers od razu zaczęli grać przez Hibberta. Tu hak, tam jumper, znowu pick’n’roll. Roy wszedł w trans, zdobył 13 punktów w pierwszej kwarcie, on to Miami po prostu niszczył. Greg Oden nie był odpowiedzią, chociaż nie krył źle. Spoelstra darował sobie grę swoją „odpowiedzią na Pacers i Hibberta”. Oden zagrał tylko 6 minut. Ale miał w tym czasie 2 bloki, 2 faule i putback dunk. Spo chyba stwierdził, że ten mecz to zagrożenie dla zdrowia Odena i zachował status quo, bo znalazł mu idealne zastępstwo.
George też dołożył swoje w pierwszej kwarcie, trafiając dwie trójki. On i Hibbert zdobyli 19 z 23 punktów Pacers w pierwszej ćwiartce spotkania. Heat mieli tylko 17, często tracili piłkę i grali nerwowo. LeBron miał 8 oczek i 2 straty, ale mimo tego był jedynym pewnym punktem tego zespołu w pierwszej kwarcie.
Mecz zaogniał się z czasem. Pacers nadal męczyli rywali na początku drugiej kwarty, dość powiedzieć, że Heat mieli w jej pierwsze 5 minut 5 punktów. Za sprawą dwóch trójek Stephensona powiększali przewagę i po chwili byli już +9. Goście coś tam nadrobili za sprawą Wade’a i LeBrona, ale po chwili odpowiedzieli im George ze Stephensonem, a po chwili na boisko wrócił Hibbert. Efekt? 4 szybkie punkty Roya i +10 dla Pacers, najwięcej w meczu.
LeBron wziął więc sprawy w swoje ręce. Najpierw wykończył lay up na kontakcie z Hibbertem, potem po dwóch faulach Pacers (moim zdaniem niesłusznych, ogólnie sędziowie za dużo gwizdali w pierwszej połowie) trafił 4/4 z linii i popisał się ekwilibrystyczną asystą do Chrisa Bosha. Potem były kolejne osobiste, asysta do Haslema, która pozwoliła na objęcie prowadzenia. Kwartę James zakończył wygranym pojedynkiem z Georgem i prostym lay-upem. Heat finiszowali tą połowę serią 15-4 i schodzili na przerwę z jednopunktowym prowadzeniem i 20 punktami LeBrona.
Udonis Haslem był dzisiaj WIELKI w obronie. Roy Hibbert zaczął ten mecz od 7/9 z gry. Potem zaczął grać przeciwko Haslemowi i zabawa się skończyła, a Hibbert nie trafił rzutu z gry w drugiej połowie i zdobył w niej tylko 4 punkty. Przede wszystkim na jego pracę nóg patrzyło się z przyjemnością. Spoelstra w odpowiednim momencie odkurzył Haslema, który zagrał 21 minut. Komentujący ten mecz Tirico i Van Gundy (swoją drogą to wielka szkoda, że zabrakło Mike’a Breena, który komentował mecz Knicks – Kings, który Nowojorczycy prawie wtopili, pomimo posiadania 24 punktów przewagi w 3 kwarcie) parokrotnie zachwycali się nad profesjonalizmem Haslema, który gdzieś tam siedzi na końcu ławki i mało gra, ale nie narzeka i jak trzeba to wyjdzie i da solidne minuty. Jego dzisiejszy występ to mógł być x-faktor, gdyby Heat jednak to wygrali.
Pierwsza połowa była ok. Prawdziwa sieczka zrobiła się w drugiej. Gra z minuty na minutę robiła się ostrzejsza. Przepychanka między Stephensonem i Wadem, sytuacje w których sędziowie musieli się kilkukrotnie namyślać czy odgwizdać flagrant foul czy jednak nie. LeBron trafiający kolejne rzuty i Paul George, który nie pozostawał mu dłużny. Żadna drużyna sobie przez tą trzecią kwartę nie wypracowała jakieś szczególnej przewagi.
George zaczął szaleć na przełomie 3 i 4 kwarty. Trzykrotnie urwał się w tym czasie LeBronowi i za każdym razem skończył wsadem. Dzięki temu Pacers zrobili serię 8-2 i nadrobili stratę do rywali. No i George zrobił też coś takiego:
W następnej akcji James zgarnął ostry faul od Scoli. Argentyńczyk jednak nie został ukarany przewinieniem niesportowym. W kolejnej akcji zrobiło się jeszcze bardziej niebezpiecznie. LeBron jak zwykle przy próbie oddania lay-upu miał kontakt z Hibbertem. Tym razem jednak poważniejszy, jak to określił Mike Tirico, to był „big contact”.
Sędziowie orzekli faul niesportowy, Hibbert wrócił z szatni na boisko, rzucił 2 osobiste i wrócił do szatni spowrotem. Jak ocenić całą sytuację? James na pewno nie miał zamiaru uderzyć Hibberta, po prostu chciał sobie zrobić trochę miejsca na ten rzut. Zagranie jednak było bardzo niebezpieczne i center Pacers zbierał się po nim przez kilka minut, a kolejne tyle spędził w szatni. Moim zdaniem jednak dobra decyzja sędziów.
W kolejnych kilku minutach Pacers udało się wyrównać, a potem Lance Stephenson trafił 2 ważne rzuty i dał swojej drużynie 4-punktowe prowadzenie przy 5 minutach do końca. Byłoby już w ogóle świetnie, gdyby po drugiej akcji nie zachował się jak totalny idiota.
Wade wiedział, że Stephenson ma już przewinienie techniczne na koncie. W końcu dostał je za przepychankę z właśnie Wadem. Stąd też słuszny uśmiech i skwitowanie tego jak Lance się zachował.
Chwilę wcześniej Dwyane miał szansę na trafienie rzutu decydującego dla tego meczu. Sędziowie niesłusznie odgwizdali nadepnięcie na linii rzucającego obrońcy gości i nie zaliczyli mu efektownej trójki. Możliwe, że bez tego błędu Heat by wygrali. Ale to tylko dywagacje. Sami oceńcie czy Wade wyszedł czy nie.
W obliczu braku Stephensona swoją szansę dostał Evan Turner. Wykorzystał ją perfekcyjnie. Bez jego rzutów tego zwycięstwa by nie było. Heat zrobili się nerwowi, popełniali straty i głupie błędy. Na 2 minuty przed końcem piłkę przechwycił Turner i popędził z nią na kosz rywali. Nabrał Lewisa na „pompkę” i zdobył łatwe punkty. Pacers byli -1.
W kolejnej akcji Turner oddał rzut, który wyprowadził Indianę na prowadzenie, którego nie oddali już do końca. Świetna była to akcja byłego gracza 76ers. Spin-movem otworzył sobie drogę do kosza i łatwo wykończył. W całym meczu miał tylko 8 punktów, ale 4 były niemal kluczowe dla wygranej Pacers.
Po pudle Jamesa Pacers wzięli timeout. West dostał piłkę z boku, wszyscy spodziewali się hand-offu do Turnera, a tu West nagle… odpalił za trzy. I trafił! Jakoś nie chce mi się wierzyć, że to nie była ustawiona zagrywka, bo David West nie jest graczem, który oddałby taki rzut łamiąc zagrywkę. Była to 4 trójka Westa w sezonie.
Heat stracili w końcówce mnóstwo czasu na zegarze. Nie zdecydowali się na faulowanie George’a i po długiej, ale nieskutecznej akcji Pacers zostało 14 sekund. Kolejna akcja Heat była za długa, ale dała punkty. Nieskuteczny dzisiaj Bosh tym razem trafił z dystansu. Miami szybko posłało na linię George’a Hilla – trafiającego 83% z linii w tym sezonie. Ale mający słaby dzień Hill zawiódł i spudłował oba rzuty. To otworzyło wielką szansę dla Heat.
No issue with the final Heat play. Good design, decent look, fantastic close-out from Hibbert. Not some massive error by the Heat/Spo.
— Zach Lowe (@ZachLowe_NBA) marzec 27, 2014
Dokładnie tak jak napisał Zach Lowe, ostatnia akcja była dobrze pomyślana, ale obrona Indiany też się spisała wzorowo. Jednak moim zdaniem taka akcja nie była dla Bosha. Ok, trafił przed chwilą, ale jednak w tym meczu mu nie szło i zwyczajnie zabrakło mu czasu. Hibbert zrobił dobrą robotę i rzut Chrisa skończył się air-ballem.
W podobnej sytuacji musieli bronić Pacers w poprzednich finałach konferencji, w Game 1. Wtedy zabrakło na parkiecie Roya Hibberta. Teraz Frank Vogel takiego błędu nie popełnił i Hibbert był kluczowy w wybronieniu tej akcji.
Indiana wcale nie zdominowała rywali w pomalowanym, gdzie był remis 30-30, podobnie jak na tablicach. Tam było 37-37. Pacers trafili 7/14 za trzy, przy 6/19 Heat. Wymusili też 18 strat, dzięki czemu mogli oddać 20 (!!!) rzutów więcej. I mimo słabszej skuteczności udało się wygrać. To był moim zdaniem czynnik absolutnie kluczowy. Heat 83 – 84 Pacers.
Uff, dzięki, że wytrwaliście. To była długa noc, nie spałem od 20 godzin, jadąc na samej herbacie. Za wszystkie niedociągnięcia przepraszam. Dla takiego meczu warto było zarwać nockę i na pewno nie jestem jedynym, który po takiej dawce emocji nie umiał zasnąć. Na koniec życzę sobie i wam – oby do tych „ewentualnych” finałów konferencji jednak doszło i żebyśmy dostali serię, którą zapamiętamy na lata. Nikt się nie obrazi na kilka takich meczów jak ten.
Na kogo byście postawili? Jednak Heat pójdą po swój three-peat czy może Pacers będą kontynuować swoją wspinaczkę w górę? Ja na chwilę obecną stawiałbym na Pacers w 7 meczach, a przewaga parkietu okaże się decydująca.
Takie NBA kocham- dobry, twardy mecz. Widać, że te drużyny się nie cierpią a to jeszcze lepiej zapowiada PO.
Ps. jak dla mnie ten łokieć Jamesa nie był przypadkowy
Fajnie się zapowiada seria w finale konferencji (o ile nikt z faworytów nie przybetoni wcześniej). Ja stawiam w tym momencie na 4:2 dla Heat. A kto będzie wyżej jak Miami wygra 4 mecz w RS a bilans będzie taki sam? Wydaje mi się, że Pacers?
masz rację, gdy Miami i Pacers będą mieli taki sam bilans tie-break-era ma Indiana, ze względu na zwycięstwa w swojej konferencji (ma ich ponad 5 więcej niż Miami)
ale nic jeszcze nie jest pewne, bo Indianę i Miami czeka jeszcze większość meczy z drużynami walczącymi o miejsca w PO
Jak dla mnie technik dla Stephensona po prostu śmieszny. Niech sędziowie dadzą zawodnikom grać- to są dorośli faceci nie jakieś lale, emocje u nich to normalna rzecz. Może jeszcze niech zakażą trash-talk i w ogóle patrzenia na przeciwnika, bo to nie jest sportowa postawa.
Jak przypomnieć sobie czasy Sheeda czy Millera to człowiek nie wie czy się śmiać czy płakać…
Gdyby to był Terrence Ross technika by nie było. Mam nadzieję, że Heat po sezonie się rozsypią. Irytuje mnie ich nietykalność.
@Stasiek.
Chciałem mojego posta zacząć dokładnie od tego samego zdania :)
Dać technika graczowi, który w emocjonującym meczu powie w twarz przeciwnikowi „WHAT”?
Totalna bzdura – reakcja Wade i reszty Miami po prostu bezcenna. „Proszę pani on się ze mnie śmieje”…
NBA robi się słaba jak 86 sezon Mody na sukces, zabraniają zawodnikom wszystkiego. To nie jest NBA2k14 tylko realna gra z emocjami i dla kibiców.
Tęsknię za NBA z lat 90.
Weźcie pod uwagę jedną rzecz. W latach 80-90 NBA była twarda, brutalna, itd. Każdy chodził ubrany jak gangster a niektórzy nawet nimi byli. To nie był najlepszy przykład dla młodzieży, która była zapatrzona w swoich idoli jak w obrazki i wielu Ameryanów pewnie ich naśladowało (czyt, jeśli chcesz być fajny, to kogoś zatrzel albo przynajmniej kopnij – bo niby jesteś twrdziel) . Poza tym temat kasy oczywiście. „Gangsterka” sprzedaje się tylko pewnej grupie. Większość rodziców nie zabierałaby swoich pociech na mecz nba, jeżeli taki styl by w dalszym ciągu obowiązywał. Teraz każdy ma chodzić w garniturze (albo czymś przypominającym), ma być nieskazitelnym idolem, umieć się wypowiedzieć, bo to ma dobry odbiór w społeczeństwie. Dlatego też przesadne reakcje są tłumione, ale nie bójcie się, bo w PO będzie można trochę więcej pofolgować.
W związku z obecnymi standardami mamy zachowanie zawodników jakie mamy. Możemy ich nazywać „pussy” i mówić, żeby sobie nie poradzili w latach 90′, ale uważam że to nie prawda. Zawodnicy są podobni, tylko reguły inne.
Mimo beznadziejnego sędziowania (i przegranej Heat) mecz był pierwszej klasy, dokładnie taki jaki powinny rozegrać ze sobą czołowe drużyny ligi. Po raz kolejny natomiast wychodzi podejście do ostrych fauli na LBJ – przewinienia Scoli i Turnera zostały potraktowane, jak zwyczajne faule, mimo iż ewidentnie widać, że to nie piłka była ich celem.
Zgadzam się, ale należy też rozróżnić faul umyślny (intentional) z niesportowym (flagrant). W obu przypadkach zawodnicy Indiany chcieli po prostu zatrzymać Jamesa, nie atakowali jego głowy, nie używali wzmożonej siły, czy w żaden sposób nie chcieli go umyślnie poturbować. Moim zdaniem dobra decyzja sędziów o zwykłych faulach.
Przy faulu Scoli to nawet na chwilę nie było ataku na piłkę. Mało LeBronowi nosa nie złamał Argentyńczyk…
Może mi się tylko wydawało ale gdy Stephenson wstawał nie został specjalnie zaczepiony nogą ?
Drugi techniczny Stephensona… WTF? I jeszcze ta reakcja Wadea typu… „panie sędzio kochany, jak tak można?”… Pierwszy techniczny dla Stephensona… za co? za to, że Wade go przestawiał… coś jest nie tak… Łokieć LBJ… Przypadek? A może wielkiemu sfrustrowanemu gwiazdorowi tak można?
Niedawno oglądałem dokument o R. Milerze i walce w PO miedzy Indianą a NYK. Tam to dopiero się działo. Gdyby te mecze przenieść w obecne czasy, to chyba sędziowie musieli by wywalić po połowie zawodników z obu drużyn.
Szkoda, że Indiana zmierza w kierunku Chicago.
Football Amerykański w NBA
@Mr Central: i to jest jak najbardziej słuszna droga. Wszystkie te gwiazdy czy semi-gwiazdy, są dla dużej części społeczeństwa kimś niezwykle ważnym, często drogowskazami, więc polityka NBA jest ze wszech miar słuszna. Czas gangsta-prostaczków się skończył i wszystkim to wychodzi na dobre. Z drugiej strony, kiedy widzę zagrania Scoli, to miałbym ochotę wysłać chłopca na szkolenie do Dennisa Rodmana, bo ten, mimo wiadomego entourage’u, miał klasę, Luis jest typowym prostakiem (co się tyczy również Stevensona)
@Sędziowie: LBJ powinien dostać T za wcześniejsze „brawa” przed twarzą George’a, zaś F1 na Hibbercie to żart. Zgadzam się, trudna decyzja, ale James niemal zawsze operuje łokciem w ten sposób, więc albo gwizdek za każdym razem, albo… Trójka Wade’a prawidłowa, szkoda słów… Stevenson jest troglodytą, ale jeśli sędziowie są już tak akuratni, to F1 dla (chyba) Chalmersa za podstawienie nogi…
@PO: z przykrością to napiszę, ale 4-1 dla Heat, bo Pacers to jednak nadal przedszkolaki. No i Hibbberta mamy chyba „załatwionego”, a George już się boi PO… Niestety, bo nudą wieje, więc znowu Spurs-Heat, choć chciałbym Clippers-Pacers, ale…
Kibic Miami Shit tfuuu… Heat? To lepiej przyobserwuj dokładnie swoje dziewczyny z Miami… to po drugie… a po pierwsze Stephenson, a nie Stevenson (napisane raz to może być przypadek… powielany błąd to już niewiedza)… Ten drugi może zachowywał się jak troglodyta, nie neguje… ale nie robił tego na boisku więc mała szkoda dla widowiska… I tutaj można by skończyć dyskusje bo brak elementarnej wiedzy eliminuje dyskutanta z dalszej konfrontacji… Ale nie zrażam się i piszę dalej… To że LBJ zawsze gra „wachlując” łokciem nie oznacza, że to jest ok… Fakt… Scola zagrał nieładnie, ale to co robił LBJ czy Wade to już kpina, prowokacja i żenada (bo jak już grasz jak ch.uj (przepraszam nieletnich i wrażliwych) to chociaż nie udawaj pierwszego świętego)… Wspomniany Rodman przynajmniej zawsze był sobą i nie kreował się na „ministranta ojca Mateusza” (vide Wade)… Gdyby sędziowie nie mieli oczu w dupie to na boisku moim zdaniem nie powinno być Scoli i Wadea… może jeszcze LBJ (ten ewentualnie F1)… Stephenson max 1 techniczny i to bardzo naciągany…
Na koniec pragnę dodać, że od lat (95 rok) jestem kibicem Rakiet z Houston i Indiana mnie dyla, więc nie mam interesu w ich bronieniu. Przypuszczam, że w Twoim przypadku o obiektywizmie nie ma mowy, więc tutaj upatruję głównego problemu w Twojej postawie…
Triple eX
Widzę, że kreujesz się się na „wszechwiedzącego Boga” obrażając wszystkich jak tylko możesz :-)
Miło że kibicujesz od dawna NBA, powiem Ci, że ja podobnie – żebyś miał jasność co do mojego wieku:-)
Mówisz o tym, że ty jesteś obiektywny a inni nie koniecznie -to tylko chciałem Ci powiedzieć, że być może Indiana Ci dyla jak to ująłeś – ale ze słów „Miami Shit tfuuu… Heat” wnioskuje, iż za Miami nie przepadasz – lekko to ujmując – czy to nie mówi nam, że Ty też nie jesteś obiektywny???
Chciałbym Ci zadać dwa pytania – jeśli pozwolisz:
1.Jesteś zawodowym sędzią???
Odpowie nam to na pytanie skąd czerpiesz wiedzę o sędziowaniu i przepisach.
2.Za co w obecnym sezonie(a już i w poprzednich) można dostać technika???
Bo można dyskutować czy to mądre czy głupie za co od jakiegoś czasu karze się zawodników – ale takie są przepisy i Stephenson powinien wiedzieć czym ryzykuje zachowując się tak, a nie inaczej. Choć też uważam, że za głupie „WHAT” nie powinno dostać się technika i raz sędzia ukarze , a raz nie.
Przepraszam za wszelkie błędy w nazwiskach oraz ortograficzne, ale nie wątpię, że w razie czego mnie poprawisz:-)
1. Pisząc pod jednym nickiem będziesz bardziej wiarygodny.
2. Nie kreuje się na nikogo specjalnego, a jedynie staram się podjąć jakąś bardziej merytoryczną dyskusję, aniżeli tylko jojczenie nad ciężkim losem Miami, której to drużyny zawodnicy grają zwyczajnie chamsko (lista wrogów wśród drużyn NBA się powiększa).
3. Nikogo nie obraziłem… może poza Miami, ale sądzę że oni mają to w poważaniu.
4. Nie wytknąłem Ci żadnego błędu ortograficznego czy literówki, a jedynie poważny (imho) błąd merytoryczny (bo pisałeś o poważnym zawodniku, a nie jakimś pastuchu z polskiej okręgówki).
5. Każdy jest subiektywny… kwestia tylko jak bardzo…
6. Nie jetem sędzią zawodowym, ale nawet gdyby to byłbym nim co najwyżej w standardzie w europejskim, a jak zapewne wiesz NBA to zupełnie inne realia i znacząco różniące się przepisy. Uważam natomiast (subiektywnie), że śledząc mecze na ekranie i w powtórkach bardziej wiarygodnym źródłem informacji (o popełnianych błędach) od sędziów są chociażby gracze (obecni/byli), którzy poza znajomością przepisów czują jeszcze ducha gry…
7. A Ty skąd czerpiesz wiedzę? Bo rozumiem, że ja nie mam prawa się wypowiadać w temacie bez papierów… jakim zatem możesz się sam pochwalić?
8. Nawet gdyby LS miał dostać jakiegoś technicznego to tylko w tej drugiej sytuacji. Jego pierwszy techniczny to jakaś nadintepretacja sędziowska jego postawienia się chamskiemu zachowaniu Wade. I nie zrobił tego w jakiś gwałtowny czy przesadny sposób.
Podsumowując, to że się z kimś nie zgadzam i nie całuje z nim po jajkach nie oznacza, że go obrażam. Przepisy są jakie są, ale ich interpretacja albo nadintepretacja lub też równo-interpretacja zależy od sędziów i nad ty dyskutujemy. Już wcześniej napisałem jak wg. mnie powinna wyglądać sytuacja kadrowa obu drużyn w tym meczu.
Z całym szacunkiem, ale nie zamierzam dyskutować z kimś, kto wyznaje spiskowe teorie, nerwowo podskakując przed ekranem. Weź valium, odetchnij i raz jeszcze przeczytaj to, co napisałem (pod własnym nickiem).