Portland Trail Blazers – Atlanta Hawks 100:85 (22:16, 31:21, 25:27, 22:21)
LaMarcus Aldridge wrócił do składu Blazers i ci po serii trzech kolejnych porażek wygrali na wyjeździe bardzo ważny mecz z Atlantą. Dla Hawks to też był ważny mecz, ale to ich już 5 przegrana z rzędu i mają już tylko półtorej meczu przewagi na dziewiątymi Knicks. Walka o play offfy trwa.
Goście prowadzili w tym meczu przez praktycznie cały mecz i było to takie kontrolowane zwycięstwo. Już po pierwszej połowie wygrywali 16 punktami i za każdym razem, kiedy Hawks próbowali się zbliżyć, Blazers od razu odskakiwali.
Nadziej na zwycięstwo mogli mieć jeszcze w czwarte kwarcie, po tym jak zbliżyli się na tylko 6 oczek, ale Portland odpowiedziało serią 12-6, na dwie i pół minuty mieli 12 oczek przewagi i było już po meczu.
Najwięcej dla przyjezdnych rzucił Aldridge – 25 punktów, trafiając 9 z 21 rzutów i zbierając 15 piłek. 21 oczek dodał Lillard, 12 Nicolas Batum, po 11 Robin Lopez i Wesley Matthews, a 10 Thomas Robinson. Mo Williams rozdał 11 asyst.
Dla Hawks 22 punkty zdobył Jeff Teague, 16 Lou Williams, z czego 14 w czwartej kwarcie, kiedy Hawks próbowali wrócić, po 11 DeMarre Carroll i Elton Brand, a ten drugi zebrał do tego 12 piłek. Zawiódł Paul Millsap, który rzucił 10 oczek, ale trafił tylko 3 z 15 rzutów.
Philadelphia 26ers – Houston Rockets 98:120 (28:33, 21:28, 31:37, 18:20)
To był w zasadzie mecz tylko przez półtorej kwarty, do stanu 43:43. Do końca pierwszej połowy Rockets zanotowali serię 20-6 i wyszli na 14-punktowe prowadzenie. W trzeciej ćwiartce kontynuowali rozbijanie Sixers i kiedy James Harden trafił za trzy naprzeciwko kosza, zrobiło się plus 27 i było już po meczu. Spotkanie dokończyli rezerwowi obu drużyn.
Harden w trzy kwarty zanotował triple-double na poziomie 26 punktów, 10 asyst i 10 zbiórek. Dwight Howard miał double-double na 17 oczek i 13 zbiórek, 16 punktów dodał Chandler Parsons, a 13 Jeremy Lin. Patrick Beverley zagrał tylko 7 i pół minuty, ponieważ na początku drugiej kwarty podkręcił kolano i już nie wrócił na boisko. Dzisiaj ma mieć przeprowadzone dokładniejsze badania.
Dla Sixers, dla których była to już tylko 26 porażka z rzędu, najwięcej rzucił James Anderson – 30 punktów, 18 dołożył Henry Smis, a 15 Thaddeus Young.
Los Angeles Lakers – Milwaukee Bucks 105:108 (30:26, 23:29, 27:32, 25:21)
Bucks wygrali i w odwróconej tabeli mają już tylko mecz przewagi na Sixers. Patrząc na to jak gra Philly, bardzo możliwe, że zespół z Milwaukee nie będzie miał najgorszego bilansu i to Sixers będę mieli najwięcej szans na wybór z „jedynką” w drafcie.
Spotkanie przez pierwszą połowę było w miarę wyrównane, choć Lakers jeszcze w pierwszej kwarcie prowadzili 9 oczkami. Bucks odskoczyli na przełomie trzeciej i czwartej ćwiartki, kiedy to zanotowali run 11-3 i objęli najwyższe w meczu 12-punktowe prowadzenie.
Pod koniec zrobiło się trochę nerwowo. Gospodarze prowadzili 105-99 na 21 sekund do końca. Wtedy za trzy przymierzył Nick Young i Lakers tracili tylko 3 oczka. W odpowiedzi spod kosza trafił Zaza Pachulia. To jedna nie podłamało gości i po trudnej trójce Kenta Bazemora zmniejszyli straty do tylko 2 oczek na 2 sekundy do końca. Faulowany Ramon Sessions trafił tylko jednego z dwóch wolnych i Jeziorowcy mogli zremisować, ale rzut zza łuku Younga zablokował Epke Udoh i było po meczu.
30 punktów dla Bucks rzucił Brandon Knight, 22 dodał Sessions, 14 Khris Middleton, a po 10 Pachulia, John Henson i Giannis Antetokounmpo, który w czwartej kwarcie podkręcił prawą kostkę i opuścił parkiet.
Dla Lakers najwięcej zdobył mój ulubiony zawodnik Jeziorowców Jordan Hill – 28 punktów, zbierając do tego 16 piłek. 17 dołożył Youn, 13 Chris Kaman, a 10 Jodie Meeks.
Los Angeles Clippers – Dallas Mavericks 109:103 (29:29, 29:31, 23:21, 28:22)
W meczu wieczoru Clippers po zaciętej końcówce pokonali na wyjeździe Mavs. Zresztą zapachniało trochę play offami na parkiecie w Dallas i zrobiło się trochę nerwowo, po tym jak parę słów mieli sobie do powiedzenia Matt Barnes i Shawn Marion, a sędziowie odgwizdali w całym spotkaniu 6 fauli technicznych.
Wracając jednak do gry to Mavs prowadzili w już w czwartej kwarcie 10 oczkami, ale po runie 16-7 Clippers zbliżyli się na tylko 1 punkt. Po wykorzystanym jednym z dwóch wolnych Dirka Nowitzkiego i rzucie Monty Ellisa zrobiło się plus 4 dla gospodarzy, ale goście szybko wyrównali.
Następnie tyłem do kosza swoim firmowym zagraniem Nowitzki próbował wyprowadzić Mavs na prowadzenie, ale świetna obrona Blake’a Griffina sprawiła, że Niemiec tak niefortunnie podał piłkę do Jose Calderona, że gospodarze popełnili błąd połowy. W odpowiedzi świetnie w ataku zagrał Griffin i Clipps wyszli na prowadzenie na pół minuty do końca. Następnie dalekiej dwójki nie trafił Ellis i mecz rozstrzygnął się na linii rzutów wolnych, które goście bezbłędnie wykorzystywali już do końca spotkania.
Chris Paul po 2 punktach i 0/11 z gry dzień wcześniej w Nowym Orleania z Mavs rzucił 31 punktów z 18 rzutów i rozdał 9 asyst. 18 oczek i 13 zbiórek zanotował Griffin, DeAndre Jordan zdobył 16 punktów i zebrał 15 piłek. 12 dodał Barnes, a 14 z ławki Jamal Craford, ale trafił tylko 3 z 12 rzutów.
Dla Mavs najwięcej rzucił Vince Carter – 23 oczka, w tym 4 trójki, 21 dołożył Nowitzki, 13 Jae Crowder, a 12 Ellis – 4/19 z gry.
też jestem wielkim fanem Jordana Jilla ;)
i Griddina :D
słuchajcie mam drobny problem, bo niby znam się trochę na koszu… ale niech ktoś mi powie na czym polega „błąd połowu”?
Chodzi o narybek w postaci ludzi z draftu. Błąd połowu w tym roku miało Cleveland ;)
Oj, czepiacie się. Dawid odwala tutajkawał dobrej roboty a dzisiaj mu się po prostu ręce trzęsły po porażce LAL z Milwaukee :D
Co z tego jak zapewne Clippers po raz 3 z rzędu nie zawojują w Play off. Chyba że trafią na Trail Blazers.
A nawiązując do dzisiejszego dnia, to już tylko jeden mecz przewagi w walce o TOP1 RANKING TANKING. W obecnej formie trudno będzie Milwaukee utrzymać tą „przewagę” nad Philly. Na dodatek mają z nimi „tie-breakera” Do końca już nie wiele meczy. Szansą dla Milwaukee jest 2 x Boston i raz Detroit i wiara, że któraś z tych drużyn polegnie z 76ers. Sami będą również mieli Detroit a na koniec sezonu ATL, z którą pewnie (po odpadnięciu Hawks) też będzie bardzo trudno przegrać. Gud lak!
Niezmiernie mnie cieszy, iz kazdy tutaj uznaje PTB za najslabszego przeciwnika w PO. To dobrze wroży :)
Najsłabsze jest wg mnie Dallas, Blazers najbardziej nieprzewidywalni ;)
No ja od początku sezonu nie wróżyłem kariery PTB i obstawiałem ich poza PO (nie to że ich nie lubię, ale jakoś ciężko z tego składu byłoby mi ulepić czołowy team) i oczy przecierałem ze zdumienia jak grali (ponad stan wg mnie). Więc dla mnie obecny spadek jest logiczny i uważam, że w obecnej chwili każdy z czołówki chciałby ich lub PHX w pierwszej rundzie (wg mnie Dallas w PO mogą być bardziej nieobliczalni). Za to MEM chyba tylko dla SAS nie straszne, reszta drży ;)
Zlekceważenie Blazers najlepszym,co może się zdarzyć. Niech najpierw się jednak zakwalifikują
Amon Ty serio wierzysz że się nie załapią? Przecież tylko matematyczne szanse na to są
Philadelphia 26ers nawet ładnie brzmi. Tylko szkoda fanów bo na tej nazwie się pewnie nie skończy ;)
Adrian,bardzo chcę,aby weszli do play-off i nie wierzę,że się to mie uda. Po prostu życie nauczyło,że póki coś się nie zdarzy,to nie jest pewne ns 100%. PTB i Dallas mają jeszcze po 9 gier,a przewaga wynosi 3. Mam w pamięci końcówkę poprzedniego sezonu i bodajże 13 porażek. Więc lekka obawa jest.Z drugiej strony został dużo czasu,aby złapać formę zbliżoną do listopadowo-grudniowej,na co liczę,a LaMarcus troszkę odpoczął. Marzy mi się,aby skopiowali wyczyn Houston Rockets z roku 1995:))
Dla SAS Memphis nie straszne? Przecież to właśnie SAS z jedynką odpadli z Misiami swego czasu. A Dallas to przez Dirka przegrali. 1/3 z wolnych w najważniejszym momencie meczu? Do tego strata i niecelne rzuty. Terminarz, choć ciężki to jednak lepszy niż Suns, a biorąc pod uwagę, że Dalembert zaczął wyglądać znacznie lepiej to Mavs powinni się jednak w PO znaleźć. Go Mavs!
Philadelphia w tym momencie jest obok Bobcats ze skróconego sezonu chyba najsłabszym teamem w historii NBA. Tule czasu bez zwycięstwa, pewnie wysrubuja do końca sezonu rekord nie do pobicia. Ale fakt faktem, że ich toster jest po prostu koszmarny, maja tylko dwóch koszykarzy na poziomie NBA, Anderson to raczej Euroliga, polowa z pozostałych to poziom D-League lub lig europejskich, a druga polowa powinna grać w Lidze Amatorskiej w Rzeszowie. Przy całym szacunku do Rzeszowian, bez obrazy.