Indiana Pacers znowu to zrobiła. Znowu rozegrała słabiutki mecz. Ta ekipa kompletnie się rozsypała, coraz więcej słyszymy o konfliktach między zawodnikami, a dzisiaj Pacers odnieśli kolejną porażkę. Tym razem bardzo ważną, bo przyjechali do Miami i stracili prowadzenie w konferencji wschodniej i – nie łudźmy się – już jej nie odzyskają. Heat spokojnie wygrali 98-86, przy czym grali bez Dwyane’a Wade’a, a wkład Chrisa Bosha w tą wygraną był marginalny.
LeBron James zaczął mecz od zdobycia 10 z 12 pierwszych punktów Heat, a na przestrzeni całego meczu zdobył 36 oczek i dołożył 6 zbiórek. James wymuszał faule i trafił 12/13 z linii. LBJ trafiał też z półdystansu i dystansu, mimo dobrej obrony Paula George’a.
Heat byli zrównoważeni w ataku i dobrze otoczyli swojego lidera. 13 punktów i 5 asyst miał Mario Chalmers, 11 punktów i 9 zbiórek zdobył Udonis Haslem. Ta dwójka była +24 na boisku i świetnie poradziła sobie w defensywie. Po 10 oczek mieli Chris Bosh i Ray Allen.
Defensywa Heat była zabójcza, a gospodarze zagrali ze sportową złością, co rzadko widzieliśmy w tym sezonie (z tak agresywnie rozegranych meczy przez Heat pamiętam tylko mecz u siebie z San Antonio Spurs). System obrony Heat wymaga dobrej rotacji w defensywie, a to Miami robiło świetnie. Podwojenia czy tzw. trapowanie pick’n’rolla (prościej mówiąc – podwajanie kozłującego w pick’n’rollu) to był bardzo częsty widok we wczorajszym spotkaniu.
Miami wygrało też na tablicach 40-31, zebrało 11 piłek w ofensywie, wymusiło 16 strat i oddało 10 rzutów z gry więcej i 9 więcej z linii osobistych. W skrócie – Miami zabiło Indianę ich własną bronią.
Roy Hibbert wyglądał jakby mu się nic nie chciało. Po dostaniu piłki w post następowało szybkie podwojenie i Roy musiał oddawać piłkę. Jego drużyna kompletnie tego nie wykorzystywała, po części z powodu dobrych rotacji w obronie Heat, ale przede wszystkim dlatego, że im się nie chciało. Kolejna odsłona strasznie statycznego ataku, kompletnie bez pomysłu.
Do tego w defensywie Hibbert zrobił bardzo mało i poza tym, że zablokował 2 rzuty nie możemy go za nic pochwalić. Przy tym wszystkim miał tylko jedną zbiórkę!!! Jeśli wierzyć doniesieniom zza oceanu to w Indianie powstał konflikt między dwójką liderów. Hibbert z Georgem mają się nie odzywać do siebie, a wszystko miało zacząć się po meczu z Jazz 2 marca. Nawet nie chcę się produkować na ten temat, tutaj możecie przeczytać o tym wszystkim więcej. Czy tak zachowują się profesjonaliści? Od czasu odejścia dobrego ducha zespołu Grangera nie ma gracza, który mógłby ten syf zakończyć. Larry Bird musi wziąć szatnię szturmem. Inaczej Pacers znowu będą soft. S-O-F-T. Tak jak w tym meczu.
Wcześniej wspomniany George za bardzo poczuł się gwiazdą tego zespołu i zaczął grać pod siebie. Wczoraj miał kilka fajnych momentów, kiedy wybiegał po zasłonach, nie zagrał najgorzej, ale zanotował słabe 7/17 z gry. Do 22 punktów dołożył solidne 5 zbiórek i 5 asyst. George był jednym z niewielu lekko jasnych punktów swojej drużyny.
Dobre spotkanie rozegrał David West, ale Miami świetnie wykluczyło go z gry, bo West złapał 6 fauli i zagrał tylko 25 minut. Uzbierał w tym czasie 18 punktów i 8 zbiórek i był zdecydowanie najlepszym graczem Pacers. W pierwszej kwarcie to on trzymał Indianę w grze, co chwilę trafiając z półdystansu.
Dwoma pozostałymi graczami, którzy coś wnieśli do gry Pacers byli dwaj rezerwowi – C.J. Watson, który powrócił po kontuzji, zdobył 10 punktów i trafił 2/2 za trzy oraz Luis Scola, autor 12 oczek i 5 zbiórek.
Dramat Pacers rozpoczął się w 3 kwarcie. Do tamtego momentu jeszcze trzymali się blisko Heat. Ale kolejne straty i pudła napędzały kontry Miami, które dało upust swojej złości. Pacers nie mieli nic do powiedzenia, Frank Vogel krzyczał przy linii bocznej, brał timeouty, ale to nic nie dawało. Miami zrobiło serię 20-2. To zabiło Pacers i jakiekolwiek emocje w tym spotkaniu. Pacers 86 – 98 Heat.
To jak Pacers w 3Q zaczęli seryjnie tracić piłki woła o pomstę do nieba. Tak nie gra drużyna chcąca wygrać NBA.
Oglądałem ten mecz i powiem krótko- patrząc na grę Indiany chce się po prostu RZYGAĆ!!!
Franek Vogel utracił kontrolę nad zespołem i dalej gra wąskim składem. Hibbert grał totalną popelinę, a mimo to spędził na parkiecie prawie 34 min! Gdyby to była piłka nożna po takim meczu powinien zostać odesłany do rezerw.
Jeśli w 1.rundzie Indiana trafi na Bobcats to typuje 4:2 dla Bobków i Pacers pojadą na ryby już na początku maja.
Bobcats witają 2 rundę PO
Mamy obraz jakim All Starem jest Roy Hibbert. Strasznie przereklamowany zawodnik. Jasne, że to świetny defensor, ale duża w tym zasługa systemu defensywnego Indiany oraz 218cm wzrostu i pionowego wychodzenia w górę. Jak kryty zawodnik ucieka na dystans i półdystans, to zaczynają się poważne kłopoty. 6.6rpg przy 30min, bedąć 218cm centrem to jakiś żart. A napewno nie za 14mln za sezon. Do tego w ataku jest imho wyraźnie biedniejszy od choćby Gortata.
W końcu zwycięstwo Miami dzięki defensywie w starym, dobrym stylu. Oby tak dalej.
Pacers tak się zbroili na wysokich żeby mieć nad nimi przewagę w finale konferencji a w dzisiejszym meczu dosyć wyraźnie przegrali w zbiórkach… I na pewno nie jest to spowodowane brakiem Bynum’a . Było dobrze w Indianapolis gdy jako rezerwowy grał jeszcze Granger. Potem przyjście Bynuma, odejście Grangera i dołączenie Turnera i nagle Indiana gra gorzej niż 9 w klasyfikacji Knicks. Jakby tak grali w całym sezonie to chyba z Pistons by walczyli o 11 miejsce.
Przez bardzo długi czas chyba wszyscy byli zdania że jest to drużyna na finał ligi co świetnie udowadniała . Mieli najlepszy bilans w lidze a teraz? Gdzie oni, a gdzie najlepsi Spurs? I do tego jeszcze wyprzedzili ich Heat, Thunder, Clippers i chyba Rockets…
Miał być pewny finał Konferencji a niewiadome jest czy w ogóle przejdą pierwszą rundę jeśli trafią na Bobcats, w drugiej Bulls i to jest chyba max dla Indiany.
No chyba że już miesiąc przygotowują się na Play-off…
W sumie zgadzam się z tymi obawami co do Pacers. Ale z drugiej strony Heat też szału nie robi ( wiadomo Wade nie gra) ale jednak to też nie hula. Tak samo Rockets są w dołku a i tak zdaniem wielu potęga na zachodzie.
Moim zdaniem nie ma co przywiązywać wagi do takich małych dołków- efekt pozytywny ostatniej obniżki jest taki że Pacers zdjęli z siebie presję – bo większość ich już skreśla w pierwszej rundzie. Prawda jednak jest taka że wschód jest za słaby żeby się coś wielkiego urodziło tam. Nets przez Lopeza nadal moim zdaniem szans nie mają – Bulls nie mają ofensywy max 2-4 z Pacers. O dziwo największe szanse dawałbym Raptors- których traktuję jako czarnego konia- moim zdaniem przejdą nets.
Nie zdziwi mnie jak Kemba Walker do spolki z Big Alem pozamiataja Indiane w pierwszej rundzie. Ciezko mi powiedziec cokolwiek po tym co zobaczylem w 3 kwarcie…
Dlatego uważam, że jest jeszcze szansa trafic na Indianę w PO i Wizards muszą walczyć z Bobkami do końca;-) Z Bykami jedni i drudzy są na przegranej pozycji. Trzymam kciuki za Gortata, żeby wykorzystał sytuację;-)
Wizards to moim zdaniem jak wygrają z kimkolwiek więcej jak jeden mecz to będzie cud- z Hawks by wymęczyli wygraną – reszta ekip jest lepsza
Oprócz Indiany aktualnie
Indiana lekko w finale będzie – wspomnicie moje słowa :D
Indiana -Nets taki finał wschodu widzę jeżeli utrzymają obecne miejsca
A ja myślę, że jeżeli Miami na pierwszym skończy to zagra w finale z Bulls.
No Miami robi wszystko żeby wpaść na Byki w półfinale…
Miami też cienko wyglądają. Bosh w słabej formie nie jest jak jeden z wielkiej trójki. Wrócił Wade i nawet z nim nie wygrali chyba, że to jest jakaś kalkulacja przed playoffami i przegrywają celowo. A Indiana naprawdę cienko wygląda. A może to zasłona dymna? Już tak bywało kilka razy w lidze.
A ja sobie obejrzałem powtórkę na c+ i jestem załamany naszym poczciwiną Wojciechem….
„Earl” Watson w Pacers (powtórzone jakieś 25x), do tego rządzący ofensywą Miami w 2q „Sweet Lou” (tu nawet nie wiem o kogo mu chodziło). No i te na siłe wymyślane skróty typu PiDżi…
Wiem, że ból dupy, ale wkurwia to po prostu jak się co chwile nazwiska przekręca i myli graczy, a jakby nie patrzeć zaraz playoffy…
Stylu porażki Pacers nie skomentuje, już kiedyś pisałem, że Vogel nie potrafi w żaden sposób ławki wykorzystać i stąd te ich problemy. W poprzednich sezonach też były narzekania, że wsparcia dla starterów brak, a jakoś czy to Green, czy Collison się w innych ekipach bez problemu odnaleźli. Więc to chyba nie z nimi jest problem… Niby ostatnio ławkowicze potwierdzili siłę, ogrywając Bucks a z Miami co? Znowu te same nazwiska, znowu ten sam system. Teraz przyszła słabsza forma starterów i ot, takie wyniki. Poza tym do prośby o danie Dżordżowi Snickersa dołączam drugą, dajcie też jednego Stephensonowi, bo temu to już totalnie odpierdziela ostatnio (te podanie po ziemi jak w kręglach do Hibberta, jak on miał to niby złapać…)
Oglądając powtórkę w N-Sport,wczoraj o 20:00 miałem to samo;-)
sweet low= rashard lewis, PG używane jest cały czas przez komentatorów w transmisjach Indiany więc tego bym się nie czepiał, Earl Watson to oczywiście totalna wtopa, ale na usprawiedliwienie można dodać że Earl rzeczywiście grał kiedyś w Pacers.
Hibbert gra fatalnie i koniecznie trzeba go posadzić na ławce do końca sezonu zasadniczego. Z ławki więcej minut dla Copelanda + Bynum jeśli sie wyleczy i można powalczyć o finał EC. Mam nadzieję że indiana sie jeszcze pozbiera.
Hill rozegrał mecz życia. Zero oddanych rzutów, zero punktów.
Ten tekst z pageqsports.com to na poważnie czy jakaś beka? Bo jak przeczytałem o „skrzyżowanych mieczach” to ze śmiechu już nie wiem co myśleć.
stracili prowadzenie w konferencji wschodniej i – nie łudźmy się – już jej nie odzyskają. – No i dziś sobie zapewnili jednak pierwsze miejsce