[34-45] New York Knicks 108 – 100 Toronto Raptors [46-33]
Bardzo ważny mecz dla układu sił w konferencji wschodniej skończył się wygraną Nowojorczyków. Carmelo Anthony zagrał na swoim poziomie i zdobył 30 punktów, a Amar’e Stoudemire dołożył double-double na poziomie 24 punktów i 11 zbiórek. To już 28 mecz Amar’e z rzędu z dwucyfrową zdobyczą, w trakcie tej serii notuje średnio 15 punktów. O powrocie do poziomu All-Star STATa nie ma już mowy i jego kontrakt wciąż ciąży na Knicks, ale fajnie ogląda się jak chociaż częściowo nawiązuje do dawnych lat. A tak było m.in. w tym meczu.
Po stronie Raptors świetny mecz na tablicach zagrał Jonas Valanciunas, który zebrał 21 piłek, z czego 8 w ofensywie. Była to połowa wszystkich zbiórek Toronto, ale Litwin nie dostał odpowiedniego wsparcia i Raptors wygrali tablice tylko 42-39 i mało to znaczyło na przestrzeni spotkania. Amir Johnson wrócił po 3 meczach przerwy (kontuzja kostki) i zagrał tylko 17 minut.
Raptors słabiutko rzucali z gry, bo trafili tylko 39.5% przy 47.9% Knicks. W grze trzymały ich trójki, których Drapieżcy trafili 15 przy 33 próbach (45.5%). Sporo w rzutach dystansowych wnieśli rezerwowi, wśród których po dwie trójki trafili Patterson, Vasquez i Salmons. Kolejne 3 dołożył Ross, 2 trafił DeRozan, a 4/7 zza łuku miał Lowry, który tym samym pobił rekord organizacji w ilości trójek trafionych w sezonie (była to trójka nr 173, Lowry teraz śrubuje rekord i ma już 176).
Po wyrównanej grze w trzech kwartach nikt nie był w stanie odjechać. Knicks jednak zdecydowanie lepiej zagrali w 4 ćwiartce i od początku powiększali przewagę. Przy 6 punktach różnicy na 6:21 przed końcem, Knicks zrobili mini-serię 8-3, co dało im 11-punktowe prowadzenie – najwyższe w meczu. Raptors jeszcze mieli szansę to nadrobić, bo goście pudłowali na potęgę. Jednak sami nie byli specjalnie lepsi i Knickerbockers zamknęli mecz na linii osobistych.
Wygrana nie zmienia niczego w sytuacji Knicks, bo Hawks również wygrali (z Nets). Nowojorczycy mają 2 mecze straty do Atlanty. Tymczasem Raptors zapewnili sobie wygraną w dywizji, wraz z porażką Nets, ale spadli na 4 miejsce na Wschodzie.
Najlepsi gracze: Carmelo Anthony (30 punktów, 8 zbiórek), Amar’e Stoudemire (24 punkty, 11 zbiórek), J.R. Smith (15 punktów) – DeMar DeRozan (26 punktów, 5 zbiórek, 5 asyst, ale tylko 6/18 z gry), Kyle Lowry (25 puktów), Jonas Valanciunas (14 punktów, 21 zbiórek, ale tylko 5/14 z gry)
[36-43] Atlanta Hawks 93 – 88 Brooklyn Nets [43-36]
Kontuzje przetrzebiły skład Nets i nie zagrali Blatche, Williams, Anderson i Livingston. Poskutkowało to dużymi minutami dla Jorge Guttierreza i Marquisa Teague’a na rozegraniu. Guttierrez rozegrał całkiem niezłe zawody i wychodząc w pierwszej piątce zanotował 11 punktów i 4 asysty.
Nets trafili tylko 14/25 z linii, w tym spudłowali kluczowe osobiste. Słabiutko rzutowo zaprezentowali się liderzy. Pierce miał 5/14 z gry, Joe Johnson 4/15, a Marcus Thornton 6/17. Hawks wcale nie byli lepsi, bo trafili… wróć. „Trafili” to złe określenie. Atlanta miała skuteczność 1/19 zza łuku i w efekcie fani w Barclays Center oglądali brzydki mecz.
Na 2:22 przed końcem Nets objęli prowadzenie po akcji 2+1 Masona Plumlee, ale po tym nie zdobyli już żadnych punktów. Millsap po chwili popisał się świetnym reverse lay-upem i Hawks powrócili na prowadzenie. Później faul na Teague’u zanotował Guttierrez, a Jeff pewnie wykorzystał oba osobiste.
Paul Pierce dzisiaj został 18-tym graczem, który przekroczył 25 000 punktów w karierze, ale zawiódł w kluczowych momentach. Najpierw spudłował 2 kluczowe osobiste, a po chwili nie trafił za trzy. W ostatniej minucie swoją szansę na zamknięcie meczu miał Jeff Teague i nie omieszkał jej zmarnować.
Najlepsi gracze: Paul Millsap (27 punktów, 10 zbiórek, 2 bloki), Jeff Teague (22 punkty), DeMarre Carroll (12 punktów, 11 zbiórek) – Mason Plumlee (17 punktów), Jorge Guttierrez (11 punktów, 4 asysty, 2 przechwyty), Paul Pierce (13 punktów, 6 zbiórek, 4 asysty, 2 przechwyty, ale tylko 5/14 z gry, 1/7 za trzy i 2/6 z linii)
[29-51] Detroit Pistons 98 – 106 Chicago Bulls [47-32]
Andre Drummond to potwór. Dzisiaj, przeciwko jednej z najmocniej skupionych na grze podkoszowej drużyn, zrobił monster double-double na poziomie 26 punktów i 26 zbiórek. 19 zebranych piłek miał już po pierwszej połowie. Zebrał 12 piłek w ofensywie, a to jak wygrywał każdą walkę o zbiórkę możecie zobaczyć na skrócie. Po prostu, jedno wielkie WOW!
Przy tym wszystkim Joakim Noah został ograniczony do 2/10 z gry i 6 punktów, ale nie przeszkodziło to Francuzowi uzbierać double-double 12 zbiórek i 10 asyst. Joakima wsparło dwóch żelaznych rezerwowych – D.J. Augustin z 24 punktami i 6 asystami oraz Taj Gibson z 17 punktami na koncie.
Tłoki weszły w ostatnią kwartę z 10-punktową przewagą, a w pewnym momencie różnica wynosiła nawet 18 oczek. Bulls jednak się tym nie zrazili i doskonale wiedzieli o co walczą. Niemal od razu przeszli do ataku i zrobili serię 18-1. Andre Drummond przestał dominować i Bykom udało się go nieco przyhamować w trakcie tej serii, a Jon Loyer posadził swojego centra na ławce. Ten run w wielkiej mierze przeprowadzili rezerwowi – Gibson i Augustin.
Do końca 4 kwartej ta dwójka konsekwentnie punktowała Pistons i wyprowadziła swoją ekipę na bezpieczne prowadzenie. Drummond mógł jeszcze trochę poszaleć w końcówce, ale to już niczego nie zmieniło. Bulls wygrali 4 kwartę 18-36 i zanotowali comeback, dzięki któremu wskoczyli na 3 miejsce na Wschodzie. Byki mają 1 mecz przewagi nad Raptors i są w trakcie serii 7 zwycięstw.
Najlepsi gracze: Andre Drummond (26 punktów, 26 zbiórek, 3 przechwyty), Rodney Stuckey (22 punkty), Brandon Jennings (17 punktów) – Joakim Noah (6 punktów, 12 zbiórek, 10 asyst, ale tylko 2/10 z gry), D.J. Augustin (24 punkty, 6 asyst), Taj Gibson (17 punktów)
[52-27] Houston Rockets 110 – 112 Minnesota Timberwolves [40-39]
Bez Kevina Love’a, bez Nikoli Pekovica, bez Kevina Martina, za to m.in. z Robbiem Hummelem w pierwszej piątce przystępowali do tego spotkania Timberwolves. Ale spokojnie fani Wolves, dzisiaj mieliście Coreya Brewera przez wielkie „B”. Dzisiaj Corey został drugim graczem w tym sezonie po którym nie spodziewalibyśmy się takiego występu, ale to jednak się stało (pierwszy był Terrence Ross). 51 punktów, 6 przechwytów i dołączenie do takich tuzów jak Michael Jordan, Allen Iverson i Rick Barry wśród graczy, którzy zdobyli 50+ punktów i 6+ przechwytów w jednym spotkaniu. Jego osiągnięcie to nowy rekord organizacji Timberwolves w meczu bez dogrywek i oczywiście osobiste career-high.
James Harden i Chandler Parsons zagrali świetne zawody i razem zdobyli 60 punktów, 15 zbiórek, 17 asyst i 10 przechwytów. Brodacz musiał sporo czasu spędzać na rozegraniu i poradził sobie całkiem przyzwoicie. Tej dwójce zabrakło jednak wsparcia i po części też Dwighta Howarda, mimo przyzwoitego meczu Omera Asika.
Obie ekipy były cały czas blisko siebie i nikt nie był w stanie uzbierać bezpiecznej przewagi. Ostatecznie losy spotkania ważyły się do ostatnich sekund. Oglądaliśmy żwawą wymianę ciosów między obiema drużynami, w tych ostatnich minutach działo się mnóstwo ciekawych rzeczy.
Ricky Rubio (16 punktów, 10 asyst, ale też 6 strat) wykorzystał obie szanse na linii osobistych na 19.9 sekundy przed końcem i dał Wilkom prowadzenie 110-107. Rockets wzięli timeout i błyskawicznie rozegrali rozpisaną przez trenera akcję. James Harden trafił za trzy i wyrównał stan spotkania. Wolves grali bez wzięcia timeoutu, Gorgui Dieng dostał piłkę w pomalowanym, zgubił ją, ale i tak został bohaterem tego spotkania!
Rockets są już 3-5 bez Patricka Beverleya. Może dzisiaj nie była to rzecz, która zadecydowała, ale w play-offach Rockets będą mieli przez to ogromny problem z rozgrywającymi innych drużyn. Damian Lillard już czeka.
Najlepsi gracze: James Harden (33 punkty, 10 asyst, 8 zbiórek, 6 przechwytów, ale też 5 strat), Chandler Parsons (27 punktów, 7 zbiórek, 7 asyst, 4 przechwyty), Omer Asik (9 punktów, 15 zbiórek, 2 bloki) – Corey Brewer (51 punktów, 6 przechwytów), Gorgui Dieng (12 punktów, 20 zbiórek, 3 asysty, 2 bloki), Dante Cunningham (20 punktów, 13 zbiórek)
[49-30] Golden State Warriors 112 – 95 Los Angeles Lakers [25-54]
Dzięki wygranej Warriors zapewnili sobie awans do play-offów i mogą spać spokojnie. Teraz muszą utrzymać #6 seed, co nie powinno być trudne. Wystarczy wygrać 2 z 3 pozostałych spotkań (at Portland, Minnesota, at Denver). Do dzisiejszej wygranej nad Lakers Wojowników poprowadził Stephen Curry – autor triple-double na poziomie 30 punktów, 12 asyst i 10 zbiórek.
Po tym jak w czwartek Nuggets zdominowali tablice Warriors, tak dzisiaj Dubs zbili na deskach Lakers 57-42. Warriors zdominowali też pomalowane, gdzie wygrali 46-32. Zza łuku trafiali równie dobrze i trafili 13/25 za trzy.
Warriors grali bez Andre Iguodali, którego zastąpił w podstawowym składzie Harrison Barnes (8 punktów, 4 zbiórki). Do gry wrócił za to David Lee, który zebrał 10 piłek i dodał 10 punktów wychodząc z ławki. Rezerwowych Warriors trzeba pochwalić, bo oprócz Lee 13 punktów zdobył Steve Blake, a 16 dołożył Marreese Speights. Z ławki Lakers standardowo świetny mecz miał Nick Young z 25 punktami.
Najlepsi gracze: Stephen Curry (30 punktów, 12 asyst, 10 zbiórek, 4/5 za trzy, ale też 6 strat), Klay Thompson (16 punktów, 4 asysty), Marreese Speights (16 punktów, 8 zbiórek) – Nick Young (25 punktów, 4 asysty, 3/8 za trzy), Jordan Hill (18 punktów, 12 zbiórek), Ryan Kelly (14 punktów, 11 zbiórek)
Pozostałe spotkania:
Wszystkie spotkania mniej ważne dla układu tabeli i takie, w których niewiele się działo.
[41-38] Washington Wizards 96 – 86 Orlando Magic [23-56]
- Nene (17 punktów)
- John Wall (10 punktów, 12 asyst)
- Marcin Gortat (12 punktów, 6 zbiórek)
- Arron Afflalo (19 punktów)
- Kyle O’Quinn (13 punktów, 9 zbiórek)
- Jameer Nelson (12 punktów, 11 asyst)
[40-39] Charlotte Bobcats 103 – 106 Boston Celtics [24-55]
- Świetny mecz pierwszej piątki Celtics:
- Jeff Green (18 punktów, ale też 6 strat)
- Brandon Bass (18 punktów, 9 zbiórek)
- Jared Sullinger (20 punktów, 7 zbiórek)
- Avery Bradley (22 punkty)
- Phil Pressey (10 punktów, 5 zbiórek, 13 asyst)
- Bobcats jak zwykle ciągnął Al Jefferson (32 punkty, 10 zbiórek)
- Przez tą porażkę i wygraną Wizards, Bobcats spadli na 7 miejsce na Wschodzie i mają 1 mecz straty do Czarodziejów.
[17-62] Philadelphia 76ers 95 – 117 Memphis Grizzlies [47-32]
- Thaddeus Young (18 punktów, 3 przechwyty)
- Tony Wroten (18 punktów)
- Marc Gasol (21 punktów, 10 zbiórek)
- Tony Allen (15 punktów)
- Mike Miller (19 punktów)
- Grizzlies są 61-8 w ostatnich dwóch sezonach, gdy zdobywają 100+ punktów.
[32-47] New Orleans Pelicans 94 – 116 Oklahoma City Thunder [58-21]
- Pelicans wyszli piątką Evans – Rivers – Miller – Withey – Stiemsma.
- Darius Miller (18 punktów)
- Austin Rivers (18 punktów, 8 zbiórek, 5 asyst)
- Kevin Durant (27 punktów, 6 zbiórek, 5 asyst)
- Russell Westbrook (24 punkty, 7 asyst, 5 zbiórek)
- Serge Ibaka (16 punktów, 10 zbiórek, 8 bloków)
[32-48] Cleveland Cavaliers 116 – 119 Milwaukee Bucks [15-64]
- Dion Waiters (23 punkty, 5 przechwytów, 4 asysty)
- Jarrett Jack (21 punktów, 4 zbiórki)
- Tristan Thompson (18 punktów, 10 zbiórek)
- Ramon Sessions (20 punktów, 7 asyst)
- Brandon Knight (24 punkty, 4 zbiórki, 4 asysty)
- Khris Middleton (17 punktów)
[52-28] Portland Trail Blazers 111 – 99 Utah Jazz [24-55]
- Trail Blazers wygrali czwartą kwartę 35-23, Lillard zdobył w niej 14 punktów.
- Wesley Matthews (21 punktów, 3/7 za trzy)
- LaMarcus Aldridge (18 punktów, 14 zbiórek)
- Nicolas Batum (15 punktów, 7 zbiórek, 7 asyst)
- Damian Lillard (16 punktów, 6 asyst)
- Derrick Favors (21 punktów, 8 zbiórek)
- Alec Burks (16 punktów, 6 zbiórek)
- Gordon Hayward (14 punktów, 5 zbiórek, 6 asyst)
- Trey Burke (14 punktów, 11 asyst)
Juz tylko 0.5 do Houston. Jak SAS potraktuja ich powaznie to jest szansik na przewage swojego parkietu
Obrona Rockets jak z rozgrywek amatorskich:)Brewer prawie wszystko z wjazdów i osobistych punktował. Jak nie będzie poprawy a zakładam, że nie ponieważ Beverley nie będzie na 100% gotowy to nie wróżę sukcesów w PO.
Lubie teorie spiskowe- Bobcats przegrali celowo ? Wolą Pacers od Bulls? – ja bym na ich miejscu wolał być na 7 jeśli Pacers skończa z dwójka
Ibaka blisko triple-double,
Ciekawe którym zawodnikiem w historii jest Drummond z linijką 26-26? I pomyśleć że Love miał 31-31…