Ten sezon był dla Jazzmanów jak jazda na rollercoasterze. Szkoda tylko, że momentów kiedy kolejka nabierała rozpędu i była powyżej poziomu morza było jak na lekarstwo. Zdecydowanie częściej Jazz reprezentowali holenderski styl- depresji.
PRZED SEZONEM
W obozie Jazz zapanował hurraoptymizm na początku sezonu, kiedy ich GM, Dennis Lindsay, udanie wymienił swoje picki pierwszorundowe na ten posiadany przez Minnesotę Timbervolwes, w wyniku czego do Salt Lake City zawitał pierwszy od kilku lat rozgrywający- Trey Burke. Dodatkowo udało się pozyskać nieskoordynowanego wieżowca z Francji w osobie Rudy Goberta i wydawało się, że Jazz są na najlepszej drodze by powrócić do gry w Play-offach, jednak już kilkadziesiąt godzin później okazało się, że plany na ten sezon są inne niż walka o jak największą liczbę zwycięstw w sezonie.
Władze Jazz nie zdecydowały się na przedłużenie umowy z dotychczasowymi liderami drużyny, Alem Jeffersonem oraz Paulem Millsapem, podziękowano również superduetowi obrońców bez obrony- Randy’emu Foye’owi i Mo Williamsowi, puszczono wolno DeMarre Carrolla a w ich miejsce pozyskano cały wózek szrotu w osobach Richarda Jeffersona, Andrisa Biedrinsa, oraz kilku anonimowych graczy, których do tej pory znali jedynie scouci z murzyńskich dzielnic (i mooooooże Rafał Juć). Starczy powiedzieć, że największym (pozadraftowym) wzmocnieniem na pozycji rozgrywającego został legendarny John Lucas III, mistyczny zawodnik, o gwiezdnych umiejętnościach i zawsze walczący do końca, który w duecie z Tyronem Corbinem jest obiektem pożądania każdej drużyny liczącej się w walce o #1 draftu.
Przed sezonem kończyły się również kontrakty dwóch z trzech najbardziej perspektywicznych graczy Nutek- Derrickowi Favorsowi oraz Gordonowi Haywardowi – o ile ten pierwszy otrzymał 49mln za 4 lata gry, to Sarenka musiała obejść się smakiem maksymalnego kontraktu i negocjacje z jego agentem wstrzymano do zakończenia sezonu po którym ciężko będzie mu otrzymać pieniądze nawet na poziomie Favorsa.
Pech w poprzednim roku nie opuszczał graczy Jazz nawet po zakończeniu sezonu (w którym zabrakło im jednego zwycięstwa do awansu do PO) i kilka dni przed startem rozgrywek kontuzji nabawił się Trey Burke. Uraz dłoni okazał się na tyle poważny, że rookie z Salt Lake City musieli sobie radzić bez byłego studenta Michigan w pierwszych 12 spotkaniach sezonu (bilans 1-11), w trakcie których starterem Nutek był John Lucas III – tak, to nie żarty, ten koleś był starterem klubu NBA i nie była to Philadelphia 76ers.
ERA PREBURKE’OWA
Nie ma co o niej pisać, Jazz lali wszyscy i wszędzie, początek sezonu to bilans 0:8, następnie wyszarpane zwycięstwo z Pelicans i kilka następnych porażek o których nie ma co za szeroko pisać, bo chluby nie przynosiły.
BURKE’OWI JAZZ
Po powrocie Burke’a Jazz dołożyli do bilansu jeszcze 3 kolejne porażki (z Pelicans,Mavericks i Thunder) po czym weszła na zwycięski szlak zaliczając jeden z najwspanialszych okresów tego sezonu w trakcie którego wygrali 3 z 4 rozegranych spotkań (Bulls, Suns, Rockets) i z rollercoastera widoczna była kraina przyszłości, miodem, mlekiem i mistrzowskimi pierścieniami płynąca. Moment ten jednak trwał tak krótko, że uczestnicy wycieczki nie są do końca pewni, czy były to prawdziwe widoki, czy jedynie ich oczy zmęczone podróżą ujrzały fatamorganę, tym bardziej, że chwilę później Nutki poległy 4 razy z rzędu w tym z Kings (relacja z MgB)
GRUDZIEŃ
W grudniu, głównie za sprawą Burke’a, Jazz sportowo dorównali do ligowej szarzyzny, przeplatając zwycięstwa porażkami dzięki czemu zakończyli rok 2013 zwycięstwem z Bobcats i bilansem 10:24.
Styczeń 2014
był najlepszym miesiącem dla Utah w świeżo zakończonej kampanii. Nutki po raz pierwszy ( i ostatni) nie zakończyły miesiąca z ujemnym bilansem i udało im się wygrać 6 spotkań (przy tylu samo porażkach) w tym Gran Derbi z Nuggets, gdy Alec Burks rzucił 34 punkty (relacja z MgB). To był w ogóle czas Burksa, który po standardowo beznadziejnym początku sezonu, zaczął sprawdzać się w roli pierwszego rezerwowego i pomimo że jego koszykarskie IQ wciąż budzi spory wśród ekspertów, to w 2014 roku Alec ni z tego ni z owego stał się jednym z kandydatów do nagrody najlepszego rezerwowego ligi, a jego wjazdy pod kosz stały się trudniejsze do zatrzymania niż pędzący dzik.
Oczywiście w międzyczasie Jazz zostali zmieceni przez Minnesotę, która dwukrotnie wypunktowała Nutki, a to co zrobił z nimi Pekovic w pierwszym spotkaniu było jednym z najlepszych indywidualnych występów sezonu (relacja z MgB).
LUTY
rozpoczął się dla Jazz kiepsko, wprawdzie porażki z Clippers, Mavericks czy Raptors hańby nie przynoszą, jednak styl w jakim osiągnęły to Nutki był co najmniej niepokojący. Wtedy jednak stał się cud, Jazz pierwszy i ostatni raz w tym sezonie wygrali 3 razy z rzędu, Gordon Hayward zatrzymał Lebrona Jamesa, a Alec Burks rozjechał Lakersów i 76ers i Jazz z bilansem 19:33 byliby o krok od awansu do PO, na Wschodzie. Luty zakończył się porażką z Cleveland Cavaliers podczas której Kyrie Irving zaliczył pierwsze w karierze triple-double. To nie jedyny taki występ Jazz w tym sezonie, kilka spotkań wcześniej Jazz pozwolili radować się z dziewiczego TD również Kevinowi Love. Przed marcem Jazz legitymowali się bilansem 21:37 i wydawało się, że szanse na znalezienie się w top5 draftu jest iluzoryczna, ale chwila, moment, po coś jednak trzymano na ławce trenerskiej Tyrone’a Corbina, popularny Budyń w marcu właśnie był pierwszoplanową postacią u Mormonów i przekonał graczy Nutek, że warto go słuchać.
MARZEC
Utah wygrała dwa spotkania – z 76ers i Magic (po game winnerze Treya Burke’a) i zanotowała 15 porażek, w tym hańbiący blowout od Milwaukee Bucks podczas którego Ersan Ilyasova zanotował 31 punktów. Oczywiście 114:88 od Bucks to nie była ostatnia rzecz na którą było stać Jazz i kilka spotkań później Terrence Jones rzucił 30 z 124 punktów dla Rockets na które Utah odpowiedziała 86 oczkami.
KWIECIEŃ
7 spotkań przed zakończeniem sezonu Jazz mogli pochwalić się bilansem 23-52 i pewne było, że ciężko będzie wypaść poza top5 draftu, mimo to Jazz wygrali dwa spotkania z ostatniej siódemki- z Pelicans oraz wczorajszy z Minnesotą (136:130, Love jedna asysta od kolejnego TD) i zakończyli sezon z bilansem 25-57 dzięki czemu skończyli sezon ex aequo z Bostonem Celtics na czwartej pozycji w odwróconej tabeli.
Indywidualnie
PG
Trey Burke– przyzwoity sezon rozgrywającego Nutek ze średnimi 13 punktów i 6 asyst na mecz pokazał, że drzemią w nim ponadprzeciętne możliwości, może Chrisem Paulem nie będzie, ale i tak w porównaniu do jego poprzedników na tej pozycji w barwach Jazz ogromny postęp i nadzieja na przyszły rok. Musi jednak solidnie popracować na grą w obronie, bo często gubi się po zasłonach i jest zbyt wolny na nogach. Nadrabia te straty w ofensywie, świetny przegląd pola, mało głupich strat i jest kluczowym graczem w clutch time. Ocena – 7/10
John Lucas III– mógłbym w tym momencie rozpocząć kampanię szyderstw pod jego adresem, jednak daruję mu tym razem jak on rywalom w obronie. Ocena- 1/10
Dion Garrett- wielkim grajkiem to on nigdy nie będzie, jednak jako 3 rezerwowy powinien znaleźć sobie miejsce w kilku klubach NBA, przyzwoity choć niezbyt utalentowany. Miał w tym sezonie kilka przebłysków jak i parę spotkań bez polotu. Ocena- 4/10
SG
Gordon Hayward– jest jednym z raptem 5 graczy w tym sezonie, którzy notowali średnie na poziomie 15 punktów, 5 zbiórek i 5 asyst (Lebron, Durant, Westbrook, Carter-Williams) mimo to nie spełnił się w roli lidera czym potwierdził, że nie danie mu maksymalnego kontraktu latem okazało się słuszne. To jeden z najwszechstronniejszych zawodników ligi, jednak jego skuteczność jest fatalna. Może w innej drużynie, pełniąc inną rolę szybko dołączyłby do gwiazd ligowych, jednak to jeszcze nie jego czas. Potrafił być w tym sezonie gorący jak najwięksi (37 punktów, 11 zbiórek, 7 asyst w zwycięskim meczu z Thunder) jednak 41% FG w tym 30% za 3 to zdecydowanie najsłabsze statystyki w karierze Sarenki. Ocena- 6/10
Alec Burks-w końcu udowodnił, że talent który posiada jest ogromny i zaczyna grać na poziomie przez który ciężko będzie go utrzymać w składzie po przyszłym sezonie. 14 punktów na mecz na przyzwoitej 46% skuteczności sprawiło, że Jazz mają swojego mini-Hardena z ławki. Kilka razy w tym sezonie udało mu się przejąć mecz, co we wcześniejszych sezonach również nie zdarzało mu się za często. Tak dalej Alec! Ocena- 7/10
Brandon Rush- wyobrażacie sobie Raymonda Feltona z nadwagą? Nie? To włącznie sobie kilka spotkań z Rushem. Miał być jedynym zawodnikiem ściągniętym z Warriors z którym wiązano jakiekolwiek nadzieje, niesłusznie, 2 punkty na mecz i dziura w obronie. Ocena- 1/10
SF
Richard Jefferson– Rysiek „spluwa do wynajęcia” przyszedł do Jazz po najgorszym sezonie w swojej karierze (3,1 punktów na mecz w Warriors) oczywiście roster Utah był tak dziurawy na pozycji niskiego skrzydłowego, że były gracz Nets z miejsca wskoczył do s5 i notował przyzwoite 10 punktów na mecz (41% za trzy) jednak w obronie pełnił funkcję Randy’ego Foye’a i to co dawał w ofensywie z nawiązką odbierał w defensywie. Ocena- 3/10
Marvin Williams– w zasadzie więcej grał jako PF, jednak głupio by wyglądało gdyby okazało się, że Jefferson jest jedynym SF w zespole. Sezon przyzwoity w ofensywie (jako PF) i słabo w defensywie. Miał kilka swoich momentów, jak choćby w wygranym meczu z Heat gdy rozstrzelał aktualnych mistrzów rzutami zza łuku, jednak ogólnie szału nie było. Ocena- 4/10
PF
Derrick Favors- sytuacja podobna jak z Williamsem, sezon zaczął na czwórce, jednak później zastąpił na pozycji centra Kantera i wywiązywał się ze swojej roli solidnie. Zagrał kilka wielkich spotkań (Spurs, Pelicans, Pacers..) i kilka w których wyglądał jak Andris Biedrins (Timberwolves, Wizards…). Był jedynym graczem Jazz, który w defensywie był mocnym punktem, a i jego postęp w ataku był widoczny (choć nie tak bardzo jak można było się spodziewać). Przed sezonem dostał kontrakt na poziomie Larryego Sandersa i udowodnił, że w przeciwieństwie do gracza Bucks nie były to zmarnowane pieniądze. Ocena- 7/10
Jeremy Evans- były król wsadów w końcu zagościł w rotacji Corbina – gdyby nie to, że lewa noga Shaqa ma lepsze warunki fizyczne niż Jeremy przez co w defensywie pełni rolę manekina, to byłby to całkiem przyjemny gracz dla rotacji- bardzo poprawił się na półdystansie i miał kilka spotkań ze 100% skutecznością gry. Grał rekordowe dla siebie 18 minut na mecz dzięki czemu mógł pochwalić się średnią 6 punktów na mecz i niemal 5 zbiórek. Ocena- 4/10
C
Enes Kanter- to miał być jego sezon, w końcu spuszczono bestię ze smyczy, a ona zamiast zagryźć wszystkich wysokich ligi i stać się lepszą wersją Drummonda, stał się zabawniejszą wersją McGee. To co się stało z Turkiem w obronie na przestrzeni dwóch ostatnich sezonów to zagadka dla Holmesa, w tym musiały maczać siły ponadziemskie, bo to niemożliwe zaliczyć taki regres w przeciągu kilku miesięcy. Zbiórki defensywne w jego wykonaniu to także jedna z najgorszych rzeczy jakie widziała publiczność w Salt Lake City w tym sezonie (choć trzeba oddać, że pod koniec sezonu znacznie się w tym elemencie poprawił). Wszystko to sprawiło, że Kanter zamiast grać grube minuty jako podstawowy center stał się rezerwowym.
Do pozytywów w jego grze trzeba zaliczyć poprawę gry na półdystansie (czasem się zastanawiam czy nie jest to jedyny element nad którym pracowali wysocy Jazz przed tym sezonem).
Ocena- 4/10
Andris Biedrins- hehe 0/10
Reszty graczy nie pamiętam, albo nie zasługują by o nich wspomnieć, głównie przez psie minuty, które spędzili na parkiecie.
Co najbardziej zapamiętam z tego sezonu:
1)Andrisa Biedrinsa na boisku w jazzowej koszulce
2)blowout od Bucks
3)Derricka Favorsa miażdżącego Roya Hbberta (video sprzed 2 lat, ale tak to wyglądało!)
4)Nikolę Pekovicia miażdżącego Derricka Favorsa
5)końcówkę- choć przegraną- meczu ze Spurs i trzy trójki Burke’a na przełomie kilkunastu sekund
6)pierwsze zwycięstwo w sezonie, z Pelicans
7)wszystkie sikory Tyrone’a Corbina
8)Maskotkę Jazz spuszczającą łomot kibicowi CAVS
9)tego mema
Oczekiwania na przyszły sezon
Mimo wszystko co spotkało Jazz w tym sezonie, przyszły powinien być po stokroć lepszym do oglądania dla wszystkich kibiców Nutek. Szkielet zespołu jest już znany, wybór w drafcie wysoki, do tego dochodzi pick od Warriors, oraz czyste salary- Jazzu czas? Czemu nie!
Kontrakt Corbina za chwilę się skończy i o ile Jazz nie chcą mieć wysokiego wyboru w przyszłym roku to nie zostanie on przedłużony. Czy Jazz w przyszłym roku zagrają w PO? Ciężko na tę chwilę prognozować co się wydarzy podczas draftu i offseasonu, jednak jeśli tym razem los uśmiechnie się do Utah podczas loterii draftowej, to możliwe, że przerwa od PO w Salt Lake City skończy się szybciej niż wszyscy się tego spodziewali.
Jabari?
Dla mnie największym problemem w oglądaniu Jazz jest ich obrzydliwa, zgniła, nijaka i smutna kolorystyka strojów, parkietu i loga. Wolałem fiolet ze wczesnych lat 90tych lub bardziej na biało i „futurystycznie” z końcówki 90tych.
Qcin graty awansu w fantasy i zciśnij finał :D
Gordon w tym roku straszliwie się zepsuł. I jak Qcin, jeszcze widzisz go w Bostonie? To chyba nie jest materiał do budowania mistrzowskiej drużyny.
3d dzięki! Trochę za późno skminiłem czym się różni FP od roto i trochę zaspałem, ale liczy się awans ;) Będę godnie reprezentował enbiej ;)
Szuwarek- czy się zepsuł to nie wiem, był jednym z 5 graczy którzy potrafili notować 15p 5r i 5a na mecz, do tego miewał czaderskie występy, ale skuteczność fatalna- dla Jazz to dobrze, będą go mieli za mniejszą cenę- ja go nigdy nie widziałem w Bostonie, ja się zawsze obawiałem, że on tam może trafić ( i dalej jestem przekonany, że Boston złoży za niego ofertę jako pierwszy)- i tak, on byłyb kapitalny w drużynie walczącej o mistrzostwo, gdzie miałby jasno przypisane zadania a nie musiał robić wszystko za wszystkich jak w Jazz. Gdyby grał dla Spurs to byłby traktowany na równi z Leonardem moim zdaniem.