Spurs zagrali słabe spotkanie. Dobrze zagrali w zasadzie tylko 10-15 minut (początek i koniec spotkania). Mimo wszystko to wystarczyło i odnoszę wrażenie, że Mavericks przespali swoją największą szansę na namieszanie w tej serii.
Drużyna | Stan | I kw. | II kw. | III kw. | IV kw. | Wynik |
Dallas Mavericks (8) | 0 | 12 | 32 | 21 | 20 | 85 |
San Antonio Spurs (1) | 1 | 21 | 22 | 22 | 25 | 90 |
Wnioski ze spotkania
- Po pierwszej kwarcie było 21-12 dla miejscowych i wydawało się, że mecz będzie przebiegał już do końca z taką, bezpieczną przewagą (podobnie wyglądały ich pojedynki w RS). Nic z tego i trzeba oddać Rickowi Carlisle, że jego zmiany (Harris, Wright, Crowder i Carter) dały zespołowi tego czego potrzebował. Mavericks nie byli wiele lepsi w obronie, ale poprawili się w ataku (32 punkt w drugiej kwarcie). To wystarczyło, by w czwartą kwartę wchodzić z nawet 10-punktową przewagą (81-71 po rzucie wolnym Wrighta na 7 minut i 45 sekund do końca spotkania). Co z tego, skoro dystans do syreny końcowej przegrali 4-19 i ostatecznie schodzili z parkietu ze spuszczonymi głowami.
- Co się zmieniło? Spurs podkręcili obronę (dwie straty na początku zrywu, które nakręciły drużynę Popovicha), oddali atak w ręce duetu Duncan – Parker (11 punktów w ostatnich minutach) i mieli trochę szczęścia ponieważ Mavericks zupełnie rozpadli się w ataku (0/4 Nowitzkiego, 0/3 Ellisa i 0/3 Cartera – graczy, na których najbardziej liczyli).
- Tak jak się spodziewałem, Parker i Duncan są poza zasięgiem obrony Dallas. Pierwszy świetnie się bawił zwłaszcza w pierwszej połowie – w pewnym momencie miał 5/7 z gry i wszystkie punkty zdobyte w pomalowanym. Mavericks wyglądali bezradnie, ponieważ Francuz za każdym razem gdy tego chciał wymuszał przekazanie i powodował, że pilnował go albo Dalembert albo Nowitzki, a pod koszem był drugi miss-match przy Duncanie, Splitterze lub Leonardzie. O ile jednak 21 punktów i 6 asyst Parkera było planowane, o tyle aż 27 punktów (12/20 z gry) i tytuł gracza meczu dla Duncana już niekoniecznie. Timmy za cztery dni obchodzi swoje 38 urodziny. Wczoraj jeszcze dodatkowo został boleśnie trafiony kolanem w kolano przez Ellisa. W niczym mu to jednak nie przeszkodziło w demolowaniu gości w pomalowanym.
- Gdy przed sezonem Cuban zaoferował Devinowi Harrisowi 3-letni kontrakt za około 9 mln $ to wszyscy pukali się w czoło. Ostatecznie, po tym jak rozgrywający doznał kontuzji palca i musiał poddać się operacji zrobili to też zarządzający Mavericks ostatecznie dając mu 0.9 mln $ w ramach jednorocznej umowy. Wczoraj okazało się, że był to świetny ruch. 31-letni gracz miał już mieć najlepsze za sobą, a wczoraj momentami przypominał dawnego siebie z czasów New Jersey Nets. Nie tylko był skuteczny z dystansu i półdystansu (w całym meczu 8/16 z gry, 21 punktów), ale też dobrze kreował pozycje partnerom (5 asyst).
- Bardzo cenne minuty Carlisle dali również Wright i Crowder. Nie zdziwię się, jeżeli pierwszy trafi do podstawowej piątki na G2 ponieważ jako jedyny może skutecznie utrudniać swoją skocznością i szybkością wchodzenie pod kosz Parkerowi i spółce. Drugi zaś będzie za każdym razem wykorzystywał nieskuteczność Mariona i kradł mu te kilkanaście minut w meczu. Co warte jeszcze zaznaczenia, to Crowder miał najlepszy współczynnik +/- wśród wszystkich graczy gości (+16).
- Co jeszcze u Spurs? W ataku zawiódł mnie Green (0/2 z gry), ale wynikało to raczej z tego, że zespołowa ofensywa SAS wyglądała tak, jakby ktoś w tryby maszyny sypnął łopatę piachu. Za mało było gry po obwodzie i zagrań drive&kick przez co miejscowi skończyli tylko z 3/17 z dystansu (taki mecz może się już w tych PO nie powtórzyć). Podobał mi się za to bardzo aktywny Splitter (świetny w końcówce) i ponownie dobry Ginobili.
- Gregg Popovich potrafi być wrzodem na tyłku dla reporterów, ale to również człowiek o dużej klasie:
- Podsumowując. Mavericks powinni byli ten mecz wygrać. Nie zrobili tego i moim zdaniem mogą już nie mieć drugiej szansy. Spurs zwykle bywali przeciętni w meczach otwierających Playoff, ale jak pokazała końcówka czwartej kwarty wciąż potrafią przycisnąć. Takie nastawienia graczy Popovicha spodziewam się od początku G2.
Filmowe podsumowanie
Boxscore
Mavericks: Nowitzi 11 (8zb), Marion 8 (7zb), Dalembert 2 (8zb), Calderon 7, Ellis 11, a także Wright 11, Crowder 6, Blair 0, Harris 19 (5ast), Carter 10 (5zb)
Spurs: Duncan 27 (7zb), Leonard 11 (10zb), Splitter 8 (11zb), Parker 21 (6ast), Green 0 (5zb), a także Bonner 0, Diaw 4, Ayres 0, Mills 2, Ginobili 17 (6zb), Belinelli 0
Podsumowanie jak najbardziej trafne. Jak dla mnie ten mecz to była szansa Mavs, szansa nawet nie na przewagę parkiety, ale na przełamanie tej ich małej klątwy Spurs, na uwierzenie, że mogą coś tu zdziałać. Tymczasem końcówkę rozegrali jak juniorzy i nawet jakichś wielkich emocji nie było. Wyglądało to jakby ojciec uczył grać syna w kosza…
świetny gest Popovica, klasa; mecz niezły, końcówka pokazała zdecydowanie iż SAS są poza zasięgiem Dallas
Zabrakło detali i zimnej krwi. Mavsi pudłowali w końcówce na potęgę. Bez skutecznych akcji Nowitzkiego ciężko będzie powalczyć o zwycięstwa. Po tym spotkaniu nie wiadomo tak naprawdę czy Spurs zagrali tak słabo czy o dziwo Dallas tak dobrze (zwłaszcza w defensywie). Ta seria może nie będzie tak jednowymiarowa.
Dokładnie, to była szansa Dallas – której nie wykorzystali. Spurs zagrali słabo i w obronie i w ataku co już się raczej nie powtórzy, dodatkowo Dallas mogło zyskać psychicznie, ale tak spartolili końcówkę, że aż oczy bolały… Dirk z jednej strony imponował mi tym ile biegał i jak się starał, ale to jak zagrał w ataku… szczególnie w ostatnich fragmentach meczu było słabiutkie.