OK, ten doliczony czas gry wcale nie był potrzebny Grizzlies, by wygrać ten mecz. Dostali go na własne życzenie, ponieważ już w trzeciej kwarcie wygrywali 17 punktami. Prowadzili zdecydowanie i wyglądało, że spokojnie dowiozą wygraną do końca, tym bardziej, że jeszcze na niecałe 8 minut przed zakończeniem spotkania dalej mieli 17 oczek przewagi.
Wtedy jednak o czas poprosił Scott Brooks, następnie na parkiet wrócili Russell Westbrook, Thabo Sefolosha i Kendrick Perkins, Thunder znacząco poprawili obronę i zaczęli odrabiać straty. Ich defensywa spowodowała, że w 13 kolejnych posiadaniach gospodarze 8-krotnie spudłowali i 5 razy stracili piłkę. Memphis nie potrafiło zdobyć punktów w żaden sposób, czy to po rzutach za trzy, z półdystansu, a nawet spod kosza. Co gorsza nie potrafiło skonstruować żadnej składnej akcji. Miał w tym znaczenie udział fakt, że Marc Gasol był skutecznie odcinany od piłek i nie mógł rozgrywać akcji w high post.
OKC zaś odrabiało straty, a kolejne przerwy na żądanie Dave’a Joergera nic nie wnosiły. Goście zrobili run 17-0 i po trójce z lewego rogu Westbrooka doprowadzili do remisu po 81 na niecałą minutę do końca meczu.
Dopiero wtedy Grizzlies się przełamali. Tony Allen dostał piłkę z prawej strony, uciekł Sefoloshy, skorzystał z zasłony Zacha Randolpha i zdobył punkty wsadem. W następnej akcji przechwycił podanie Westbrooka do Kevina Duranta, pobiegł w stronę kosza, wygrywając pojedynek z rozgrywającym Thunder i lay upem wyprowadził gospodarzy na 4-punktowe prowadzenie.
Do końca zostało pół minuty i wydawało się, że jest już po meczu. Wtedy jednak nadwyżka, którą Allen zdobył, w jednej akcji oddał. Westbrook skorzystał z zasłony Perkinsa, Allen się przecisnął, ale był już spóźniony i sfaulował Russella, kiedy ten oddawał rzut za trzy. Próba Westbrooka wpadała, ten chwilę później stanął na linii i doprowadził do remisu po 85.
Memphis miało jeszcze okazję zakończyć ten mecz w regulaminowym czasie gry. Mike Conley długo kozłował piłkę, następnie wbiegł w pomalowane i minimalnie spudłował lay up spod kosza. Piłkę zebrał Serge Ibaka, a na zegarze zostało jeszcze 2,4 sekundy. Czas wziął Brooks. Piłkę z boku wyprowadzał Sefolosha, oddał ją do Duranta, ale ten z trudnej pozycji z prawej strony nie trafił i czekała nas dogrywka.
Tę od akcji dwa plus jeden zaczął KD. Następnie Grizzlies zrobili run 10-2 i wyszli na 5-punktowe prowadzenie na minutę do końca. Straty celnymi wolnymi do 3 oczek zmniejszył jeszcze Durant i OKC dalej pozostawało w grze, tym bardziej, że w kolejnej akcji spudłował Randolph.
Następnie Westbrook spudłował za trzy. Piłkę w ataku zebrał jednak Sefolosha, ta powędrowała do Duranta i nie wiedzieć czemu ten zdecydował się na rzut za trzy pomimo tego, że mieli jeszcze 21 sekund na rozegranie akcji, a do końca dogrywki zostało 23 sekundy. Thunder mieli wtedy jeszcze jedną przerwę na żądanie, więc mogli o nią poprosić i Scott mógł spróbować rozpisać jakąś akcję. KD oczywiście spudłował, gości zaczęli faulować, by pozostać jeszcze w grze, ale Courtney Lee osobistymi zapewnił wygraną Memphis.
Najwięcej dla gospodarzy rzucił Conley – 20 punktów, trafiając 8 z 14 rzutów, w tym dwie trójki. Po 16 dodali Allen i Randolph. Ten pierwszy zebrał do tego 9 piłek, ten drugi 10 plus jeszcze 6 asyst, ale Allen, by zdobyć te 16 oczek potrzebował 15 rzutów, z których trafił 8, Z-Bo był z kolei 5/20 z gry.
14 punktów, 7/14 z gry i 8 zbiórek dołożył Gasol, 10 Lee, a 12 z ławki Ben Udrih, trafiając 5 z 6 rzutów w 14 minut gry.
Dla Thunder 30 oczek, 9 zbiórek i 5 bloków zanotował Durant, ale to nie był jego dobry występ. Trafił 10 z 27 rzutów, w tym 0/8 za trzy i po raz kolejny był dobrze gry prze Alllena. 30 oczek i 13 zbiórek miał Westbrook, który pociągnął OKC w czwartej kwarcie, kiedy ci przegrywali w czwartej kwarcie 17 punktami. Trafił jednak 9 z 26 rzutów z gry, w tym 4/13 zza łuku i spudłował wszystkie swoje 7 rzutów w dogrywce. 12 punktów dodał Ibaka. Słabo zagrała ławka OKC, nie wychodząc w ogóle na ten mecz i zdobywając tylko 9 punktów z 18 rzutów. Reggie Jackosn był 2/9, Caron Butler 0/5, Derek Fisher 1/3. Poza tym gości zanotowali tylko 13 asyst przy 34 rzutach.
Mecz nr 4 w sobotę. Nie powinniśmy być zdziwieni, jeśli Grizzlies będą prowadzić 3-1 nim seria wróci do Oklahomy.
Oklahoma City Thunder – Memphis Grizzlies 95:98 OT (18:24, 18:20, 25:27, 24:14, 10:13)
Liderzy zespołów:
Punkty: Duratn, Westbrook 30 – Conley 20
Zbiórki: Westbrook 13 – Randolph 10
Asysty: Durant, Jackson 3 – Randoplh 6
Przechwyty: Durant, Ibaka, Sefolosha – Conley, Allen 2
Bloki: Durant 5 – Koufos 1
Czyżby powtórka z rozrywki i 4:1? W zeszłym roku OKC grali bez Westbrooka i tym wszyscy tłumaczyli porażkę z Grizz. Teraz Russell gra i nawet Miśki grają pod niego, żeby jak najwięcej rzucał, co jak widać przynosi im też niezły efekt. I kilka statystyk. Para Durant/Westbrook trafiła w tej serii 13/52 za trzy czyli 25%. Do tego para ta rzuca średnio 51 razy na mecz, gry reszta drużyny ok. 34 razy. Przy tak monotonnej grze ciężko o sukces. To ewidentnie wina trenera, że nie potrafi wkomponować innych zawodników, którzy mogliby pociągnąć team w trudnym okresie, tak np jak w Miami (raz odpalił Jones i Haslem, pózniej Birdman)
Bez Westbrooka ta piłka lepiej chodziła po obwodzie. A teraz przeważnie ruch odbywa się poprzez RS i KD. Nic dziwnego, że graja na słabszym procencie. Łatwiej ich upilnować.
A tak na marginesie, to ciekawie by było gdyby 1 i 2 dwójka odpadły z niżej rozstawionymi drużynami w tej samej rundzie.
Ale chyba tak sie jeszcze nie zdażyło? Może ktoś sie z was orientuje?
Największą różnicę w tej serii robi jak na razie chyba Joerger, który na trenerskim gruncie deklasuje wręcz Brooksa. Wczoraj to miałem wrażenie, że oglądam mecz nie Grizzlies – Thunder, ale Grizzlies – Durant + Westbrook + Ibaka, reszta ekipy praktycznie nie istniała, no ale tak to bywa, jak się gra jump shooting offence bez porządnie rozpisanych zagrywek. Mimo to OKC mogło wygrać, głównie dzięki sumie talentów swoich dwóch strzelców, którym jednak zabrakło już totalnie pary w dogrywce. Zresztą Durantowi brakowało jej przez cały mecz, do tego irytowało momentami jak na siłę nieco chciał się przełamać na dystansie. To Russel trzymał zespół w grze, głównie dzięki temu że (jak to Russel) potrafił zaskoczyć, złamać totalnie schemat, co chyba zaskakiwało graczy Memphis. W dogrywce też jednak zgasł, a szkoda, bo teraz pewnie jak ktoś spojrzy w boxscore to uzna, że to on zawalił mecz. Źle to wygląda dla OKC…
Czyzyby znowu w PO LAC v Memphis ? :)
Brooks to jakiś fenomen, by tyle czasu utrzymywać się na ławce Oklahomy. Facet totalnie bez pomysłu na zespół liczy tylko na masę talentu jaki ma w składzie. On tylu lat się na Niego narzeka, tyle lat pracy i absolutne zero wypracowanych schematów. Zarówno Westbrook jak i Durant ściągają na siebie graczy, by tamci mieli więcej miejsca, a i tak tego nie wykorzystują. Koniec tego taki, że obaj grają na skuteczności 30% przeciwko dobrej defensywie Miśków, a Ibaka, Sefolosha i Perkins mają skuteczność wysoką. Westbrick to wiadomo, że musi sobie porzucać, ale Durant mógłby trochę poszukać gry z partnerami. Od dwóch sezonów mówię, by ściągnąć kogoś kto będzie porządkował grę, ale tam ciągle ta sama śpiewka. PG jest tylko do rzucania i ewentualnie penetracji. efekt tego taki, że Oklahoma niemal nie istnieje i liczy na bog shoty. W obu meczach OKC ma mega farta, że dochodzi w ogóle do tej dogrywki po jakiś niesamowitych rzutach kończonych 3+1. Pachnie dramatem dla drużyny z Oklahomy, chyba że Durant zrobi jakiś mecz 50+. Miśki nawet nie grają jakieś rewelacji, by OKC przegrywało samo ze sobą.