Przez drugie z rzędu spotkanie zawodnicy Doca Riversa pokazali podkoszową dominację nad osłabionym brakiem Andrew Boguta rywalem. Ponadto zespół z L.A. wyraźnie poprawił defensywę na obwodzie i zmuszał rywala – zwłaszcza w pierwszej części meczu – do oddawania rzutów z obrońcą przed sobą. Ważnym faktem też okazała się gra Chrisa Paula, mimo kontuzji podudzia. Z drugiej strony, trudy spotkania, podczas trzeciej kwarty, odczuł Matt Barnes, który w ferworze walki dostał uderzenie w duży palec u stopy (i musiał pazować przez kilka minut). Kiedy wydawało się, że spotkanie jest pod kontrolą zawodników z L.A. i tylko minuty dzielą przyjezdnych od prowadzenia 2-1, to gracze Marka Jacksona włączyli drugi bieg, podkręcili tempo i na 4 minuty przed zakończeniem 4 kw. wyrównali stan meczu.
Następne akcje zostały rozegrane przez liderów Clippers i tak najpierw cenne trafienie (z błędem kroków) z półdystansu zaliczył Blake Grifin, a przy kolejnym posiadaniu celną trójką popisał Chris Paul. Clippers znów mieli 8 oczek zaliczki , na 2:40 min przed końcem kwarty. Wtedy do gry wkroczyli , zawodzący wcześniej, obwodowi Warriors. Steph Curry rzucił trójkę z ósmego metra i sprzed nosa Blake’a Griffina. Zrobiło się gorąco, a Wojownicy byli tylko o trzy punkty od remisu (93-96). Po jednym celnym osobistym teamu z Miasta Aniołów, Curry zrobił coś jeszcze bardziej nieprawdopodnego – na 11 sekund przed końcem odsłony znów trafił zza łuku, upadając przez Mattem Barnesem i było już bardzo blisko…
Faulowany na połowie boiska, przez Curry’ego, Chris Paul próbował wymusić rzutem trzy osobiste. Ostatecznie jednak dostał tylko dwa wolne, z których jeden (znów, jak w meczu numer 1) spudłował. Mark Jackson i jego zespół mieli 9 sekund po przerwie na żądanie by przechylić wygraną na swoją stronę. Doszło do pojedynku jeden na jeden Curry’ego z Paulem. Steph po dryblingu próbował zgubić Chrisa i chyba jednak wymusić faul obrońcy Clippers. Próba rzutu Curry’ego była kompletnie nieudana, ale jeśli sprawdzimy powtórkę to zobaczymy , że CP-3 trzymał rękę na wysokości pasa gracza Warriors (był kontakt i można odnieść wrażenie , że lekko odpychał rywala).
Wcześniej postacią numer 1 był Blake Griffin, autor 83 punktów, w ostatnich 93 minutach gry. Tym razem Blake zanotował 32 oczka (15/25 z gry), a podkoszową bestią okazał się również DeAndre Jordan , zbierający 22 piłki! Chris Paul okazał się kluczowym graczem w ostatnich 3 i pół minutach, kiedy zdobył 8 z 15 oczek.
Złym pomysłem Jacksona było zostawienie – nie do końca sprawnego – Davida Lee przy szalejącym Griffinie. Po tym jak Blake rzucił 10 punktów z rzędu na starcie trzeciej kwarty, Mark Jackson zdecydował się posadzić Lee na ławce i wrócił do obrony z bardziej ruchliwym Greenem. Ogólnie trzecia odsłona była kluczowa dla zwycięstwa Clippers. Po zmianie Lee na Greena, Clippers przerzucili ciężar zdobywania punktów na obwód a do akcji wkroczyli J.J. Redick i Jamal Crawford. Redick miał 8 punktów w przeciągu 2 minut, a Crawford zaliczył serial kolejnych 8 oczek wypracowując gościom 13-punktową zaliczkę (75-62). 29-21 wygrali tę kwartę przyjezdni.
W finałowych 12 minutach Jackson postawił już na small-ball i piątka z Harrisonem Barnesem, Andre Iguodalą czy Draymondem Greenem niwelowała straty do rywali. Wówczas to szybkie przekazywanie piłki po obwodzie dawało więcej miejsca do rzutów duetowi Splash Brothers.
Warriors zanotowali tylko 6/31 zza łuku, przy czym Klay Thompson obudził się dopiero w czwartej odsłonie (15pkt w 4kw, przy marnej 2/11 zza łuku). Steph Curry miał natomiast 16pkt i 15as , ale 6 ostatnich oczek zdobył w finałowej minucie gry. Ogólnie GSW na swoim parkiecie zanotowali 41% rzutów z gry i 19% za trzy punkty. Clippers dla przeciwagi zdobywali punkty na 46% z pola i 28% za trzy. Warriors stracili też 17 piłek (4 więcej niż LAC) a ich rywale zdobywali z nich 25 oczek.
Była to pierwsza wygrana Clippers w Oakland od 25 grudnia 2011.
Wynik: Golden State Warriors – Los Angeles Clippers 96:98 (21:24, 22:22, 21:29, 32:23)
Najlepsi strzelcy: Thompson 26, Curry 16, Green 13 – Griffin 32, Paul 14, Redick 14, Jordan 14
Stan rywalizacji: 2:1 dla Clippers
Patrząc na to co się gwiżdże w dzisiejszej NBA i nawet na to co sędziowie odgwizdywali w tym meczu czasami, to aż dziw bierze że tutaj nie było faulu dla Kury. Moim zdaniem był faul, chociaż oczywiście taki soft. Tutaj jednak należało się wykazać konsekwencją… jednak sytuacja tyczy gwiazdy ligi, a coby nie mówić tym można więcej.
Gwiazda nie gwiazda, gdyby Curry nie wywracał się przy niemal każdej trójce w asyście obrońcy, to może byłby gwizdek. Poza tym to są playoffs, więc apteki nie powinno się gwizdać. Wcześniej powinien F1 (drugi w tym meczu) dla Greena. Także moim zdaniem sprawiedliwie
Ok, zgadzam się że bez apteki, tylko że w takim razie nawet w tym skrócie jest rzut CP z połowy za który dostał 3 osobiste bo niby był faulowany. Nie powinien się jednak zakończyć gwizdkiem bo i faul był tej samej klasy. Dla jasności nie jestem fanem ani antyfanem żadnej ze stron.
Mylisz się w kwestii trzech osobistych, bowiem sędziowie zerknęli na powtórkę wideo i przyznali dwa. I pewna drobna uwaga: zwróciliście może uwagę, że po drugim osobistym Paula, kiedy czas biorą Warriors, sędzia dopytując podpowiada, że powinni poprosić o 20 sec time out? Nie znam przepisów na tyle, żeby rozstrzygać, ale to chyba techniczny (jeśli moja interpretacja jest ok), nieprawdaż?
Nie no ewidentnie CP3 uderza w łokieć stepha i dla mnie to jest faul, ale inną sprawą jest to, że zbyt oczywiste było, że Curry będzie rzucał za 3 i Chris mógł spokojnie czekać na rzut nie specjalnie odcinając możliwość wejścia pod kosz.
Steph big game jak dla mnie i jego można nazwac floor generalem podczas playoffs, z niskich jeszcze moze tylko Tony Parker potrafi w pewnym momencie wspiac sie na wysoki poziom by pociagnac druzyne, a własciwie przywrocic ja do zycia.