Jesteśmy po tygodniu play-offów i to naprawdę fantastycznych jak dotychczas play-offów. A przecież te najlepsze rzeczy związane z NBA dopiero mają nadejść! Dzisiaj pogadaliśmy na temat tego co działo się w tym pierwszym tygodniu post-season z seriami Thunder – Grizzlies, Rockets – Trail Blazers, Pacers – Hawks i Bulls – Wizards na czele. Zapraszamy!
1. Pierwszy tydzień rozgrywek post-season obfitował w niespodzianki, a jednym z największych zaskoczeń jest prowadzenie Memphis Grizzlies 2-1 w serii z Oklahomą City Thunder, gdzie Kevin Durant nie potrafi odnaleźć swojej gry przeciwko Tony’emu Allenowi. Dzisiejsze Game 4 może okazać się decydującym meczem tej serii. Czy Oklahoma i Durant są w stanie podnieść się z kolan, pokonać Grizzlies w Grindhouse (Miśki nie przegrały tam od 15 spotkań) i awansować do drugiej rundy?
Paweł Kołakowski: Myślę, że jeśli OKC będzie grało bardziej zespołową koszykówkę to bez wątpienia nawiążą walkę. Duet Durant – Westbrook sam nic nie wygra. Mogą grać zrywami, ale na dłuższą metę to nie zadziała. Thunder już przeżywali kryzys rok temu w play offs, gdy to ze stanu 3:0 zrobiło się 3:2 w serii z Rockets i wcale nie jest to zasługa absencji Westbrooka. Mają problem z bilansem między indywidualnościami, a zespołem, a to jest bardzo łatwe do zdiagnozowania przez obserwatorów druzyn przecinych, którzy analizują play booki Thunder. Do tego trafili na najlepszą chyba obronę na Zachodzie, co dodatkowo utrudnia im zadanie. Grizzlies są druzyną po obu stronach parkietu i to jest wyznacznik ich aktualnej przewagi. Durant z Russelem sa póki co jak wirus dla świetnie spisującego się organizmu Miśków, które jednak mają bardzo mocny system odpornociowy – że pojadę tak językiem medycznym…
Marek Miłuński: Wciąż obstawiam, że OKC wygra w 7 spotkaniach. Nawet jeżeli przegrają teraz w Memphis to jeszcze nie skreślałbym ich. Durant gra swoje. W końcu ile więcej można od niego wymagać? Facet rzuca 33.0 punkta ze skutecznością 44% z gry. To średnio, ale przy takiej intensywności krycia i podwajania wciąż przyzwoicie. Jedyne co to znacznie spadła mu skuteczność zza łuku, ale pomyślmy sobie, co by było gdyby trafiał z 40% skutecznością. Według statystyk miałby 36.0 punktów w meczu. Kosmiczne cyferki. Wciąż czkawką odbija się to, że nie punktują wystarczająco Ibaka, a przede wszystkim Reggie Jackson i rezerwowi.
Łukasz Siemański: Kevin Durant jest jednym z dwóch najlepszych graczy na świecie i nigdy nie powinniśmy go skreślać, ale Oklahomie będzie cholernie ciężko. Moim zdaniem, problem nie leży w Durancie, ani Westbrooku, ale w tym, że oni nie mają wsparcia. Reggie Jackson gra fatalnie, Oklahoma gra niemal bez ławki i często 3 na 5 w ataku, tak jak określił to Steve Kerr. Scott Brooks przegrywa serię przeciwko Dave’owi Joergerowi, ale wciąż ta rywalizacja nie jest stracona. Obecna ławka nie wnosi do gry nic, gdzieś tam w obiegu siedzą Jeremy Lamb czy Perry Jones – może po nich warto sięgnąć? Młodzi mogą zrobić coś dobrego, wnieść energię i intensywność, której często brakuje w tej serii Thunder. Dzisiejsze Game 4 będzie decydujące, Oklahoma z 1-3 się nie podniesie, ale jak odzyska przewagę parkietu to kibice Thunder będą gotowi zrobić prawdziwy kocioł graczom Grizzlies i w wydatny sposób pomóc swojej ekipie. Ale najpierw trzeba wygrać jeden mecz w Memphis – gdzie kibice wcale nie są gorsi.
Woy: Przyznam ,że zakładałem kłopoty Grzmotu, bowiem doskonale pamiętam ich poprzednią porażkę z Grizzlies i ostatnich play offs z 2013. Wygrana Thunder jest ciągle możliwa ale Scott Brooks musi wnieść nowości do swojej taktyki i poszerzyć rotację, ulepszyć dzielenie się piłką w swoich szeregach i wprowadzić dodatkowych strzelców jak Lamb i Butler. Kluczowe , jak zakładałem, jest przekazywanie przez Grizzlies Duranta a odpowiedzialni za niego są trzej świetni defensorzy jak Lee, Allen i Prince. Na pewno nie może być takiego obrazu gry, że Durant i Westbrook rzucają ok 65 punktów, a reszta 30… Dla wiernego ucznia Lionella Hollinsa, Dave’a Joergera, schematy gry Thunder są bardzo czytelne i momentami przewidywalne.
2. Trzeci mecz serii Houston Rockets – Portland Trail Blazers miał bardzo niespodziewanego bohatera, ale Rockets wygrali przede wszystkim dzięki ograniczeniu poczynań LaMarcusa Aldridge’a. Czy Rakiety i coach McHale znalazły już sposób na Aldridge’a czy to po prostu słabszy mecz w serii, który musiał się zdarzyć LaMarcusowi?
Paweł Kołakowski: Jasne było, że Aldridge nie będzie sypał po 40 pkt w każdym meczu, prawdą jest natomiast, że Asik bronił bardzo dobrze przeciw graczowi Trail Blazers. Swoją drogą ogromną przewagę miał dziś Dwight Howard i to na niego Rockets powinni grać z taką premedytacją jak w poprzednich meczach Portland grało na LMA. Troy Daniels to istny królik z kapelusza coacha mcHale’a. Wielu z Was krytykuje trenera Rakiet, ale własnie dziś pokazał, co jest jego mocną stroną. Zaskoczył graczem, którego nikt się nie spodziewa. Nie bał się zaufać gościowi, który zagrał wcześniej ledwie 5 spotkań – Isaiah Canaan jest zupełnie poza zespołem! Brawo dla McHale i Danielsa za to, że wytrzymał ciśnienie! Oby ta seria trwała jak najdłużej!
Marek Miłuński: Dzisiejszy występ Aldridga traktuję raczej jako powrót do średniej. Zmiana w pierwszej piątce zdała bardzo dobrze rezultat, ale i tak LaMarcus miał 24 punkty z 22 rzutów. Powiedziałbym, że do normy wrócił również Harden i dlatego wynik jest na korzyść Rakiet. Trzymam się jednak swojego typu. W następnym meczu to Trail Blazers wygrają i zwyciężą w całej serii 4-2.
Łukasz Siemański: W poprzednich meczach LaMarcusowi nie robiło różnicy czy rzuca z ręką na twarzy czy z czystej pozycji, po prostu trafiał i jak znowu wejdzie w trans to wystawione ręce Asika czy Howarda nie będą mu przeszkadzać. Ale różnicę robi wzrost tej dwójki i umiejętność zatrzymania LaMarcusa na ofensywnej desce i pod samym koszem. W Game 1 Aldridge zdominował strefę podkoszową, w Game 2 już grał zdecydowanie więcej z półdystansu. Teraz znowu będzie zmuszony do gry na mid-range i do 40-punktowych występów nie wróci, ale wciąż może sypać 30+ oczek, jeśli będzie mu siedzieć na półdystansie. Game 3 było tylko odskocznią od normy LaMarcusa, a on wróci do dobrej dyspozycji w kolejnych spotkaniach.
Woy: Wszystko zależy od tego jak będą dalej sobie poczynać koledzy L-Traina. Powód jest prosty , im więcej ludzi wskoczy do ofensywy Terry’ego Stottsa, tym więcej miejsca dostanie L.A. Jedno jest pewne gracze Rockets będą bardziej skupieni i będą baczniej pilnować najlepszego strzelca Blazers i tak było w G3. Specjalnym plastrem na Aldridge’a staje się Omer Asik i pamiętajmy, że wcześniej i teraz broni go też Dwight Howard. Zapasy z tymi dwoma wieżowcami będą się odbijać na skuteczności LaMarcusa.
3. Indiana Pacers jest 1-2 w serii z Atlantą Hawks i znajduje się w bardzo trudnym położeniu, a Frank Vogel siedzi na gorącym stołku. Co powinien zrobić Vogel, żeby odzyskać przewagę parkietu i wygrać bardzo ważne Game 4? Czy posadzenie na ławce Roya Hibberta to dobry pomysł?
Paweł Kołakowski: Przyznam się, że to jedyna seria, której nie śledzę – widziałem tylko skróty. Patrząc jednak na liczby Hibberta to na pytanie, co on robi w play offs 2014 odpowiedziałbym, że chyba robis obie żarty… Mimo wszystko wątpie, żeby Hawks wygrali serię z Indianą. To już byłby blamaż sezonu i to wcale nie na miarę rywalizacji Nuggets z Sonics z 1994.To byłby upadek moralny – największy w historii NBA. Vogel straciłby chyba pracę…
Marek Miłuński: Tylko kto miałby za niego grać? Mahinmi? Żaaart. Na miejscu Vogela powiedziałbym po męsku Hibbertowi: „Roy, nie jesteś w najlepszej formie, ale potrzebujemy twojej defensywy i twoich zbiórek. Nie myśl o ofensywie. Potrzebujemy twojej defensywy.” Trzeba by było pomyśleć nad takim rotowaniem Hibberta, żeby jak najmniej grał z Anticem i jak najwięcej przeciw Brandowi. Pozostawiłbym go jednak w pierwszej piątce. Co zrobić na miejscu Vogela? Poprawić defensywę, ale nie pytajcie mnie jak.
Łukasz Siemański: Frank Vogel za późno reaguje i jest ogólnie mało elastyczny w tej serii. Indiana musi wprowadzić small-ball i spróbować Davida Westa na „piątce”. Chociaż spróbować. Bo Pero w dalszym ciągu będzie karcił wysokiego, który nie jest w stanie nadążyć za nim na parkiecie, a takim też jest Mahinmi, który jednak nie wybroni Millsapa, przez co „czwórka” zostająca na Anticu jest chyba jeszcze gorszym pomysłem. Luis Scola powinien dostać większe minuty, bo wygląda przyzwoicie w tej serii (ja bym optował za Copelandem, ale choćby nie wiadomo co się działo to Frank Vogel i tak go nie wstawi). Dzisiejszy mecz to też wielka szansa dla Paula George’a na pokazanie, że wciąż jest gwiazdą ligi. Na koniec moja osobista prośba – Pacers, wygrajcie dzisiaj! Nie zdzierżę Washington – Atlanta w drugiej rundzie przy jednoczesnym Heat – Nets/Raptors i dwóch cholernie ciekawych parach Zachodu. Przecież różnica poziomu w tych parach będzie wynosić jakieś dwie klasy, jak nie więcej.
Woy: Tak, ja bym tak zrobił. Posadzić Hibberta , dać drużynie wsparcie dwóch podobnych do front courtu Hawks, czwórek (tzn. lubiących rzucić z 4-5 metra). Scola czy Copeland mogą zając się Antićem i dać granie pod koszem Davidowi Westowi. Obrona też powinna się poprawić, gdyż Hibbert celowo był wyciągany na 4/5 metr przeciwko swojemu vis-a-vie, a tymczasem sprawniejsi od Hibberta gracze nie muszą być w końcu spóźnieni do swojego przeciwnika. Vogel mógłby spróbować jeszcze jednej opcji, której może nie spodziewa się Mike Budenholzer. Ustawić strefę (zonę) na Hawks by spowolnić Jeffa Teague’a oraz wyeliminować możliwość penetracji pod kosz (przypomina mi się schemat stosowany przez Mavs, podczas ich wędrówki po tytuł w 2011 roku). Pamiętajmy, iż Pacers nie wygrali więcej niż 2 spotkań w Atlancie i Phillips Center od 2006 roku. Ich bilans w gnieździe Jastrzębi to 2-15!!
4. Marcin Gortat i jego Washington Wizards przegrali swoje spotkanie ostatniej nocy, ale wciąż mają prowadzenie 2-1 w serii i kolejny mecz rozgrywają w Verizon Center, które zdecydowanie odżyło przy okazji post-season. Joakim Noah póki co nie rozgrywa takiej serii jakiej mogliśmy się po nim spodziewać, a Bulls mają problem. Jednak nie mniejszy niż Wizards – straszną głupotą wykazał się Nene, który może nie zagrać w Game 4. Bulls mogą tę serię jeszcze wyrównać, ale jeśli Wizards uda się odeprzeć atak rywali to po przejściu Byków mają otwartą drogę do finałów konferencji. Czy te play-offy mogą być narodzinami nowego kontendera na Wschodzie w kolejnych latach w postaci Wizards oraz ostatecznym odblokowaniem się i udowodnieniem wielkiego potencjału Johna Walla? Może jego już musimy uznać za supergwiazdę tej ligi?
Paweł Kołakowski: Już przed play offs mówiłem, że Wall jest jednym z lepszych liderów w NBA i razem z Bealem podnieśli poziom gry Wizards. Potencjał ma ogromny, a wraz z nim siły nabiera całą drużyna. Jeśli przypomne sobie, że kiedyś w tej druzynie grali tak itneligentni gracze jak Swaggy P, Javale McGee czy Andray Blatche to już widać postęp jaki się dokonał i jak ten team dorósł. Patrząc na obecny układ sił na Wschodzie (patrz słaba Indiana) Wizards mogą zajść daleko – pierw muszą pokonać Bulls, co spacerkiem nie będzie – pokazał to dzisiejszy mecz. Może brakuje im trochę doświadczenia, co Chicago będzie się starało bezlitośnie wykorzystać. Zaczepki Hinricha na Bealu czy Butlera na Nene przypadkowe nie były, ale o dziwo to brazylijski weteran nie wytrzymał ciśnienia. Beal przypomina mi młodego Granta Hilla – oby dalej się tak rozwijał!
Marek Miłuński: Po pierwsze gdyby Nene miał zostać zawieszony to w świetle „wyroku” na McRobertsie byłby to już prawdziwy skandal. Po drugie uważam, że jeszcze jedynym zawodnikiem Wizards, który nie zagrał w tej serii meczu na 100% swoich możliwości jest John Wall. W meczu nr 2 grał na jakieś 70-80% swoich możliwości. Gdyby Wall faktycznie się przełamał nie byłoby możliwości powrotu do serii przez Byki. Co do przyszłości, to na pewno. Te play-offy pokazują potencjał Wizards. Potrzeba tam jeszcze dalszych wzmocnień, ale fundamenty pod solidną budowlę są.
Łukasz Siemański: Beal i Wall tą serią udowadniają swój wielki talent. John Wall już stał się regularnym All-Starem i powoli puka do Top 10 ligi, a Bradley Beal może osiągnąć poziom All-Star już w kolejnym sezonie. Ta ekipa ma wielki potencjał i za 2-3 lata realnie możemy o nich mówić w kontekście mistrzostwa NBA (tylko Wall musi pozostać zdrowy, bo wiemy jak jest z kolanami graczy tak dynamicznych i szybkich). Ławka jest do zbudowania w ciągu kolejnych off-seasons i wraz z dodaniem dobrego, zdrowego silnego skrzydłowego do składu będą bardzo groźni dla każdego (Nene zrobił różnicę w pierwszych dwóch spotkaniach, ale on nie będzie tak grał regularnie, nie jest już najmłodszy i bardzo często jest kontuzjowany). Seria jest jak najbardziej do wygrania, a pamiętajmy, że Mike Dunleavy już takiego spotkania mieć nie będzie i Bulls znowu będą mieli problemy ze zdobywaniem punktów. Jutrzejsze Game 4 otwiera Wizards drogę do sporych sukcesów, niech tego nie zepsują!
Woy: Mimo, że stawiałem na zwycięstwo Wizards w tej parze, to muszę przyznać, że w najczarniejszych snach nie przewidywałem takiej głupoty Nene. Kto wie czy jego emocje nie skazały teamu Polaka na porażkę w tej serii?! W dodatku zawiódł mnie John Wall, który nie popisał się w końcowej minucie czwartej odsłony, pudłując 2 istotne rzuty wolne. Wydaje się im dalej w las, tym więcej nerwów i niedoświadczenia ujrzymy a Bulls będą nękać przeciwnika swoją presją i fizycznością w obronie…Na słowo 'contender’ w stosunku do Wizards to stanowczo za wcześnie, bowiem 2 wygrane na razie nie oznaczają zwycięstwa w serii a nawet przejście do półfinału niewiele nam powie o ich sile, dopóki nie zetrą się z mocniejszym od Bulls rywalem (przypomnę jak szybko spadli w hierarchii Sixers, którzy też potrafili pokonać Bulls przed 2 laty za czasów Douga Collinsa).
BTW. nie uważam by Noah grał słabo, wg mnie koncentruje się on bardziej na obronie niż ataku (słaba gra Nene w G3 to jego zasługa) i pamiętajmy, że przed pierwszym meczem nie trenował z drużyną, a drugim meczu miał już 20pkt i 12zb.
5. W obliczu tylu niespodzianek nie widać zbyt wielu wyraźnych faworytów serii. NBA ułożyło kalendarz pierwszej rundy w taki sposób, że spokojnie możemy zarwać noce na decydujące spotkania serii i emocjonować się nimi w trakcie majówki, a wiele serii może skończyć się sześcioma lub nawet siedmioma meczami. W których rywalizacjach widzicie Game 7?
Paweł Kołakowski: Rockets – Blazers i Thunder Grizzlies raczej na pewno. Ewentualnie Pacers z Hawks też mogą kończyć w siedmiu starciach. Dla mnie oczywiście najciekawsza jest seria Rakiet, ale tutaj akurat ze zrozumiałych względów…
Marek Miłuński: Mój pierwszy typ to OKC-Memphis. Pełna seria jest możliwa jeszcze w parach Raptors – Nets, Spurs – Mavericks i Pacers – Hawks. Nie wierzę w siedem spotkań w pojedynku Clippers – Warriors, gdzie LAC poradzi sobie szybciej. Podobnie mimo dzisiejszych wygranych Rakiety i Byków myślę, że odpowiednio Trail Blazers i Wizards wygrają w 6 meczach. Nie ma też szans na dłuższą serię w pojedynku Heat – Bobcats.
Łukasz Siemański: Szczerze mówiąc to jakoś nie chce mi się wierzyć w tą Oklahomę i tam nie widzę 7 meczy. Portland też może zamknąć Houston w Game 4 i o Game 7 będziemy musieli zapomnieć. Za to 7 spotkań widzę w serii Toronto – Brooklyn. Dysproporcja sił nie jest duża, wszystkie spotkania rozstrzygały się w końcówkach i ta seria jest tak wyrównana, że 7 meczy jest bardzo możliwe. Po za tym Warriors – Clippers. Niby Warriors nie mają Andrew Boguta, niby nie mają szans, ale mają to swoje Oracle Arena i wciąż się trzymają. Gdyby w Game 3 siedziały trójki Thompsonowi mogło to się skończyć zwycięstwem Wojowników. Do tego Chris Paul ma jakieś problemy ze ścięgnem udowym, co może skończyć się ograniczeniem jego minut przez Doca Riversa, a to może skutkować dużo lepszą skutecznością Curry’ego, którego Paul strasznie ogranicza w tej serii.
Woy: Tak jak typowałem podczas pierwszego dnia, gdy poznaliśmy pary – Rockets vs. Blazers . Jestem przekonany, że inne starcia zakończą się w 6 grach (ale mogę się mylić).
1. Halo, Halo Panie Miłusiński. To nie Ibaka nie dokłada, tylko standardowo od lat nikt mu nie podaje. On i tak gra na wysokiej skuteczności (60%), ale nikt go nie kreuje, a nawet on sam swoją fizycznością mógłby trochę pograć tyłem do kosza. To właśnie Brooks jest problemem, że liczy tylko na Duranta i Westbrooka, gdzie obaj ciskają przez ręce przy mocnej defensywie Miśków. Tak się nie gra w PO. Po necie krążą zdjęcia jak Westbrook rzuca przez 3 obrońców, a Perkins wolny pod koszem stoi. No ludzie…
2. Jeśli chodzi o 3 mecz, to Portland zamiast do Aldridge powinno spojrzeć na swój obwód. Przypomnijmy sobie, że duet Asik-Howard już był testowany na początku sezonu i się nie sprawdził. Co było wtedy problemem drużyny? Straty. Wiadomo, że Beverley to genialny obrońca, ale gry nie pokreuje. Harden miał piłkę niemal cały czas i Lillard-Matthews-Batum nie potrafili tych strat wymuszać. Terry Stotts jakby nie odpowiedział na roszady McHale. Przegrał tablicę i nie próbował zniwelować tego w inny sposób, a aż się prosiło. Tylko 8 strat to duży sukces Houston, przed wszystkim Hardena, bo mimo słabej skuteczności uważam, że zasługuje na pochwałę za mądrą grę.
3. Nie mam siły się nad tym zastanawiać. Indiana się kompromituje. Pamiętam jak Hibbert przeciwko Miami podczas finałów konferencji PO robił 28-20, a teraz wygląda jak Hashem Thabeet pod tablicami.
4. Bulls grają słabo, ale Wall nie powiedziałbym, że błyszczy i gra jak superstar. Myślę, że jest w tym trochę roli świetnego obrońcy i solidnego zadaniowca jakim jest Hinrich, ale też Noah solidną robotę i nie pozwala Wallowi tak penetrować, co by rozbijało zupełnie defensywę Byków. Wcześniej solidnie robił Nene i był ojcem zwycięstw w Chicago, ale w 3 meczu dał dupy w ważnym momencie co w połączeniu z przebudzeniem Butlera i eksplozją strzelecką Dunlevaya dało zwycięstwo Bykom. Ma Thibs problem, ale Wittman mam wrażenie to trener w krótkich majtkach i przerżnie Czarodziejom tą serię.
Po części dlatego nie mam do Ibaki pretensji. Chociaż on od zawsze był zawodnikiem dość mało agresywnym w ataku, co z resztą piszesz. Pograłby trochę z Randolphem i a nuż Z-Bo by sfaulował raz i drugi. Problemem OKC jest ławka. Cyferki Jacksona są zwyczajnie słabe, a chłopak nie gra 5-10 minut tylko pod 20. W zeszłych play-offach i sezonie zasadniczym był zawsze bardzo ofensywnie nastawiony, teraz znikł i nie można tego tłumaczyć, że Brooks widzi tylko Westbrooka.
Wykrakales tego Jacksona Marek!
Podobnie,jak wykrakał wynik 4-2 dla Blazers- mam nadzieję