Jako kibic Spurs po tym spotkaniu mogę powiedzieć tylko jedno – uffff. Goście prowadzili w tym meczu nawet 20-punktami w trzeciej kwarcie by o wszystkim znów miały decydować ostatnie rzuty. Tym razem to jednak nie do Mavericks uśmiechnęło się szczęście i w serii mamy remis 2 do 2.
Drużyna | Stan | I kw. | II kw. | III kw. | IV kw. | Wynik |
Dallas Mavericks (8) | 2 | 23 | 13 | 29 | 24 | 89 |
San Antonio Spurs (1) | 2 | 18 | 32 | 23 | 20 | 93 |
Wnioski ze spotkania
- Spurs słabo rozpoczęli mecz. Nie chodziło nawet o nieskuteczny atak (połowa oddanych rzutów była dobra, zaczęli od 1/10 z gry), ale przede wszystkim o obronę (spóźnione rotacje i zbyt duże ryzyko przy próbach przechwytu) co błyskawicznie zagotowało Popovicha.
- Z biegiem czasu, a zwłaszcza w drugiej kwarcie, było lepiej. Co zmienili goście? Przede wszystkim dołożyli wszelkich starań, by wyeliminować pierwszą akcję Mavericks. Drużyna Carlisle do tej pory potrafiła trafiać po 8-12 sekundach akcji, a wystarczała do tego prosta zasłona. Na przełomie połów Spurs potrafili to jednak wyeliminować. Odrobili zadanie domowe i wiedzieli u którego zawodnika można przejść pod pickiem, a u którego trzeba przeciskać się górą. Dokładając do tego jeszcze kilka pudeł Mavs w trzeciej kwarcie zrobiło się + 20 dla Duncana i spółki.
- To jednak nie był koniec emocji. Z nieznanych mi przyczyn SAS postanowili odejść od swojego planu gry. Już coś takiego widziałem w tym sezonie w spotkaniach z Rockets. Wyglądało to tak, jakby z kolejnymi trafieniami Mavericks zamiast uspokoić grę i zagrać dobrą, zaplanowaną akcję chcieli albo zupełnie zatrzymać swoją ofensywę, albo zupełnie odwrotnie – zagalopować się aż do osiągnięcia straty. Tutaj mam uwagę do Popovicha, bo od trenera roku muszę wymagać więcej. Pop powinien szybciej reagować i nie trzymać się kurczowo swoich rotacji bo przeciwko ewentualnym, jeszcze lepszym rywalom to po prostu nie przejdzie (wiem dlaczego trzymał Manu tak długo na ławce i ostatecznie wyszło na jego, ale mecz mógłby skończyć się spokojnie gdyby dał mu dodatkowe 2-3 minuty na początku ostatniej odsłony).
- Czwarta kwarta sprawiła, że mam kilka miesięcy mniej życia. Serio, nie mam 30 lat na karku, a przez Spurs zaczynają mi wychodzić siwe włosy. Co się stało? DeJuan Blair szalał w pomalowanym jak dzik w zagajniku (zbiórki – 5 w ataku, dobitki i przedziwne wtoczone rzuty, które oglądałem tak wiele razy gdy jeszcze grał w San Antonio). Dodatkowo przebudził się Nowitzki (pomogły mu też dwa faule na zasłonach, które sędziowie odgwizdali na Splitterze przez co Brazylijczyk najpierw musiał dać mu więcej luzu, a potem w ogóle opuścić boisko). Swoje trafienia dołożyli też Calderon i Ellis i nagle mecz się wyrównał. Nie do przecenienia jest również energia jaką zespołowi dodał Vince Carter. Choć w boxscore tego nie zobaczycie to na boisku był po prostu wszędzie, a blok z pomocy sprawił, że wyglądał jakby znów miał sprężyny w nogach.
- Co więc sprawiło, że to Spurs wygrali? Pierwsza rzecz – sędziowie wyrzucili z boiska Blaira. Choć to była decyzja korzystna dla SAS to mi się zupełnie nie podobała. Jasne, DeJuan trochę przesadził faulując Splittera i potem kopiąc go w głowę, ale z drugiej strony – panowie, to są PO. Faul niesportowy, trzy rzuty wolne i gramy dalej. Po drugie – goście z San Antonio też mają w składzie swojego okrągłego rozbójnika. Chodzi oczywiście o Borisa Diaw, który świetnie wykorzystywał problemy z faulami Nowitzkiego (plus dla Niemca, że utrzymał się na boisku) i punktował spod kosza, ale przede wszystkim o jego rzut z dystansu, który dał SAS wynik 90-87 na 32 sekundy do końca. Po trzecie w końcu – Monta Ellis spudłował rzut, który był już w połowie drogi do kosza (długości małego palca brakło też Dalembertowi by go dobić). To trafienie mogło dać miejscowym remis i ewentualną dogrywkę – zamiast tego była zbiórka Spurs i wolne Ginobiliego (po tym jak chwilę wcześniej trafił 1/2, tym razem wytrzymał presję), a w konsekwencji zwycięstwo i remis w serii.
- Drużyna z San Antonio uniknęła pocisku w końcówce, ale ważniejsze jest coś innego. Przez 15-20 minut pokazała dokładnie to, co jest potrzebne by spokojnie ograć Mavericks. Mało tego, zrobiła to przy słabej dyspozycji Parkera (5/14 z gry) i Duncana (6/16). To obrona ma wygrać w tej parze + jeszcze jeden smaczek, Carlisle może ograniczyć praktycznie każdego gracza Spurs, ale nie uda mu się to z Ginobilim. Argentyńczyk jest po prostu zbyt nieszablonowy i z piłką potrafi wszystko. To jego umiejętność kreowania rzutów (dla siebie i partnerów) jest kluczem dla SAS.
- W środę seria przenosi się do San Antonio. Serdecznie zapraszam przed telewizory/monitory. Warto.
Filmowe podsumowanie
Boxscore
Mavericks: Duncan 14 (10zb), Leonard 7 (12zb), Splitter 10 (12zb), Parker 10, Green 2, a także Bonner 0, Diaw 17, Mills 10, Ginobili 23 (5ast), Belinelli 0
Spurs: Nowitzki 19 (7zb), Marion 4 (7zb), Dalembert 3 (15zb), Calderon 13, Ellis 20, a także Wright 4, Crowder 2, Blair 12 (11zb), Harris 4, Carter 8 (5ast)
Słabo to wszystko wygląda dla SPURS, tak jakby forma przyszła zbyt wcześnie. Strasznie męczą się z Mavs, szczególnie zawodzi ofensywa, tylko raz ponad 100 pkt. Podobno mistrzostwo wygrywa defensywa ale w przypadku SPURS ich siłą było dobre dzielenie sie piłką, mocny dystans, a w tej rundzie ewidentnie tego brakuje.
Ogromny zawód jak dla mnie sprawia Green, w tamtych PO rewelacja, a ten sezon bardzo słaby, przebudził sie na kilka meczów w drugiej części RS, ale teraz znowu bardzo słabo, tak samo jak Belinelli który już pod koniec RS osłabł i coś nie może się obudzić. Bez ich rójek nie widzę niestety SAS w finale, a i nie jest powiedziane że przejdą pierwszą rundę.
Dokładnie. Też jestem negatywnie zaskoczony dyspozycja Spurs. Typowałem sweepa 4:0, ewentualnie 4:1, a to się może skończyć siedmioma meczami. Jeśli Spurs przejdą dalej to w 2.rundzie trafią zapewne na Portland, a to dla nich bardzo niewygodny rywal i na dziś to właśnie Blazers typowałbym jako zwycięzców tej rywalizacji.
Dwie rzeczy do komentarzy wyżej:
1) Spurs grają średnio, ale to Mavs grają bardzo dobrze – tu jest główna różnica (Zachód to nie Wschód, gdzie są dobre tylko 2-3 (?) drużyny)
2) PTB leżą pod względem matchupów Spurs lepiej niż Rockets
Na chwilę obecną to miałbym problem wymienić 2 dobre drużyny na wschodzie :D Bardziej by pasowało stwierdzenie jedna dobra i 3 przeciętne ;)
Może i lepiej niż Rockets, ale nadal zdecydowanie im nie leżą.
Z tym faulem Blaira to zdecydowana przesada – z filmu można dostrzec, że po upadku patrzy w drugą stronę, później też nie patrzył na Splittera, potem cofa nogi… szkoda, bo miał naprawdę świetną serię ( double-double po 10 minutach, 5/5 FG), brakuje też tego błysku u Nowitzkiego, jeśli nie obudzi się na piąty mecz, może się okazać, że niestety to San Antonio przejdzie dalej, chociaż nic wielkiego do tej pory w Play-offach nie pokazali
Jaka przesada? Kara dla Blaira jak najbardziej słuszna, a była to kluczowa sytuacja dla tego spotkania.
Blair zachował się jak idiota. Takie coś robić w PO na kilka minut przed końcem kiedy jesteś w gazie? C’mon.
Nie oglądałem meczu, sen mnie niestety zmorzył. Sytuacja z Blairem trochę przesadzona, zwłaszcza jak weźmiemy dla porównania niedawny faul McRobertsa czyli łokieć w szyję i jego późniejsze głupawe uśmieszki, tu jednak mam wrażenie że gracz Mavs nie orientował się za bardzo gdzie jest rywal i po prostu zahaczył Brazylijczyka, który co warto podkreślić specjalnie uderzenia nie manifestował (szacuneczek, piłkarze by się pewno turlali z kwadrans po parkiecie). Cóż, nie pierwszy raz sędziowie są niekonsekwentni…. Ogólnie jestem wkurzony, bo w ostatniej chwili zmieniłem Kembe na Parkera w DTTF… (fuuuuuuuck…).
Ps. Przewaga parkietu w tym roku nie znaczy nic. Kto by do kogo nie przyjeżdżał to i tak gra swoje….
Spójrzcie, gdzie patrzy Blair w momencie kopania w głowię w Splittera – w bok. Mógł nie wiedzieć, że go kopie w głowę, może chciał wymusić faul w ataku i patrzył na sędziego, a gdy dostrzegł reakcję arbitrów zezlościł się… ale nie wydaje mi się, żeby celowo kopnął przeciwnika