Brooklyn Nets prowadzeni przez Derona Williamsa (23 punkty, 4/10 za trzy) pewnie pokonali na własnym parkiecie Toronto Raptors 97-83. Gospodarze objęli wysokie prowadzenie od połowy pierwszej kwarty i utrzymali je do końca. Jedyne na co stać było dzisiaj Raptors to zmniejszenie strat do 10-punktów w samej końcówce. Jednak żelazna obrona Nets dyrygowana przez znakomicie dysponowanego dzisiaj Kevina Garnetta, nie pozostawiła złudzeń drużynie z Toronto, kto jest dzisiaj lepszy. Zawiódł bohater game 5 Kyle Lowry – 11 punktów i tylko 4/16 z gry. Jedynym zawodnikiem, na którego Raptors mogli dzisiaj liczyć był DeMar DeRozan autor 28 oczek. Game 7 już w niedzielę o 19:00.
Drużyna | Bilans | I kw. | II kw. | III kw. | IV kw. | Wynik |
Toronto Raptors | 3-3 | 19 | 22 | 18 | 24 | 83 |
Brooklyn Nets | 3-3 | 34 | 26 | 19 | 18 | 97 |
Przebieg spotkania:
Już na początku zaskoczył Jason Kidd. Niespodziewanie w pierwszej piątce zamiast Shauna Livingstona zobaczyliśmy Alana Andersona. Anderson od początku zajął się DeRoznanem i robił to bardzo dobrze. DeMar oddawał co prawda celne rzuty, ale z bardzo trudnych pozycji i nie można było mieć do niego żadnych uwag. Mniej więcej do połowy kwarty Nets prowadzili jednym posiadaniem, ale później zaczęli odjeżdżać. Sygnałem był wjazd pod kosz i trójka D-Willa. Seriami zdobywał punkty Joe Johnson. Do tego włączył się Paul Pierce i po jego osobistych na 3:07 do końca Nets prowadzili już 27-14. Świetną zmianę dał Andery Blatche (blok na Pattersonie z końcówki kwarty miodzio!). Dla Raptors w zasadzie trafiał tylko DeRozan i to z tak trudnych pozycji, że Casey musiał coś zmienić. Wprowadzenie Vasqueza nieco ożywiło ich poczynania, ale i tak przegrali wyraźnie kwartę 34-19.
Różnica 14-16 punktów utrzymywała się przez dłuższy czas. Raptors jednak szybko zaczęli łapać faule. Z 3 przewinieniem usiąść na ławce musiał Valanciunas. W pewnym momencie ofensywa Nets zaczęła lekko szwankować. Gospodarze nie trafili kilka razy z łatwych pozycji, za to punktował DeRozan (18 punktów do przerwy) i było 40-27. Jason Kidd natychmiast wrócił do starterów, ale po trójce Pattersona ich przewaga jeszcze zmniejszyła się do 12 punktów (42-30). Kilka dobrych akcji w defensywie wystarczyło. Przez trzy minuty zobaczyliśmy run 9-0, który przerwał dopiero trójką John Salmons (51-33). Nets lepiej zamknęli kwartę i wygrywali wysoko 60-41. Gospodarze grali dobrą zespołową koszykówkę, Raptors mieli praktycznie tylko DeRozana.
Od początku drugiej połowy bardzo aktywny był D-Will, który podczas jednego wjazdu pod kosz podkręcił sobie kostkę. Początkowo chciał zejść z boiska, ale Kidd zadecydował, że jednak na nim pozostanie. Opłacało się, bo po jego trójce i szybkim ataku skończonym przez Andersona Nets wygrywali już 68-43. Po trójce Pierce’a przewaga wynosiła aż 71-45. Chciałoby się powiedzieć, że jest po meczu, ale właśnie wtedy Raptors zaczęli odrabiać. Po kilku akcjach Valanciunasa i Pattersona nagle zrobiło się 73-57. Kidd poprosił o czas. Nets uspokoili nieco grę, podkęcili defensywę i run gości zakończył się. W dodatku Lowry zaliczył kolejne dwa głupie przewinienia i z 4 faulami usiadł na ławce. Nets wygrywali 79-59.
Rezerwowy unit gospodarzy nie załamał się od razu. Pierwsze przebłyski dobrej gry w tej serii miał Marcus Thornton. W końću nastąpił oczekiwany zwrot (ciekawe dlaczego wiedziałem, że dokładnie tak się wydarzy?). Szybki run 7-0 (DeRozan 4 i Salmons 2+1) i przy 9:20 było 84-69. Kidd wziął czas, ale początkowo nie zdecydował się na zmiany. Gdy po chwili trafił Vasquez i przewaga zmniejszyła się do 13-punktów na boisku pojawił się Garnett. Dopiero po rzutach wolnych DeRozana i wyniku 84-73 na boisku pojawili się wszyscy starterzy, a na zegarze było jeszcze 7:40. Sytuacja z meczu nr 5 nie powtórzyła się. Doświadczeni gracze Nets pozwolili zbliżyć się tylko na 10 punktów (86-76 i 89-79). Klasę pokazał Kevin Garnett. Z resztą cała obrona Nets była doskonała. Dość powiedzieć, że przez ostatnie 7:40 (od momentu wejścia na boisko KG) Raptors trafili tylko 3/12 z gry. Zwycięstwo gospodarzy przypieczętował Deron Williams trójką na 1:13 do końca (92-79). Ostatecznie Nets wygrali dość pewnie 97-83 i siedzący w pierwszym rzędzie Jey-Z wraz z Byonce mogli cieszyć się ze zwycięstwa.
Własnym okiem
Na początku brawa dla Jasona Kidda. Odważna zmiana w pierwszej piątce okazała się strzałem w dziesiątkę. Nets co prawda nie zatrzymali zupełnie lidera gości, ale bardzo uprzykrzyli mu życie. W dodatku fantastycznie funkcjonowało przekazywanie krycia i Raptors w całym meczu grali zaledwie na skuteczności 38.5% z gry. Po raz kolejny gospodarze wykorzystali problemy z faulami Jonasa Valanciunasa i wygrali tablicę 45-42 (9-8 w ofensywnych zbiórkach). Zastanawiam się czy na tym etapie rozgrywek Jason Kidd nie powinien zmniejszyć nieco rotację do 8-9 zawodników (a nie jak dotychczas 10-11). Gdyby Andrey Blatche grał w defensywie tak jak dzisiaj, w ogóle zapomniałbym o Masonie Plumlee. Podobnie wprowadzanie Marcusa Thorntona i liczenie, że w końcu odpali jest bardzo złudne. Rezerwowymi, którzy coś wnoszą do gry są Andei Kirilenko i słabszy akurat dzisiaj Mirza Teletovic. Jeżeli Alan Anderson na stałe zadomowi w wyjściowym zestawieniu, z ławki powinni wychodzić jedynie Livingston, Teletovic, Blatche i Kirilenko, bo te zestawiane przypadkowo piątki rezerwowe spisują się po prostu słabiutko.
Raptors nie mieli dzisiaj wiele do powiedzenia. Widać, że kluczowym match-upem tej serii jest para D-Will vs Kyle Lowry. Gdy inne ich atuty jak zbiórka czy rzuty zza łuku (dzisiaj tylko 7/24), nie pozostaje wiele poza DeRozanem. Niewiele wniósł do gry grający w kratkę w tej serii Greivis Vasquez – 9 punktów, 2 asysty. Raptors muszą w meczu numer 7 wzmocnić obronę. Problem w tym, że Valanciunas po raz kolejny miał problem z faulami i przebywał na boisku zaledwie 26 minut, mniej niż Kevin Garnett (dzisiaj rekordowo 26:34 na boisku). Bez niego nie ma przewagi na tablicach, co niesłychanie utrudnia grę Raptors. Zobaczymy się w Toronto już w niedzielę na decydującym meczu.
Cóż, do przerwy Raptors zaprezentowali obronę raczej godną preseason niż playoffów, Nets trafili bodajże 23/39, no a tak broniąc to się raczej nie da wygrać. Świetny mecz weteranów z Brooklynu. Kolejne game7!!!
Tak się zastanawiam czy KG nie zaszkodziło to nadmierne go oszczędzanie na Play-Offy? Chyba miał szansę zestarzeć sie jak Duncan – pykać po 30 min i robić swoje. Tymczasem mega maratonem teraz jest dla niego zagranie 26 minut w meczu…Najgorsze, że chyba nie ze względu na zdrowie, lecz na formę.
Tylko KG po tych 26 minutach wcale nie wyglądał źle. Ja się zastanawiam czy sztab Nets nie oszczędza go za bardzo. Dla niego to faktycznie może być ostatnia seria w karierze i trudno mi uwierzyć, żeby nie był w stanie grać 25 minut w meczu.