Każdy z nas lubi jak sprawdzają się jego przewidywania. Tym bardziej, jeżeli chodzi o grę ulubionego zespołu. Wczoraj Spurs potwierdzili, że ich powrót do formy z G7 przeciwko Mavericks nie był przypadkiem i zdemolowali Trail Blazers, których czeka teraz nieprzespana noc.
Drużyna | Stan | I kw. | II kw. | III kw. | IV kw. | Wynik |
Portland Trail Blazers (5) | 0 | 16 | 23 | 26 | 27 | 92 |
San Antonio Spurs (1) | 1 | 29 | 36 | 25 | 26 | 116 |
Wnioski ze spotkania
- To nie było wyrównane spotkanie pod żadnym względem. Spurs prowadzili od pierwszej do ostatniej minuty. Potrzebowali zaledwie kilku minut by osiągnąć dwucyfrową przewagę, która momentami osiągała nawet 29 punktów. Gracze Popovicha robili co chcieli na atakowanej połowie, gdzie szczególnie dobrze bawił się Tony Parker. Stotts wymyślił by od pierwszych minut pilnował go głównie Damian Lillard, co Francuz oczywiście skrzętnie wykorzystał. Raz za razem trafiał po prostej akcji z zasłoną, a co gorsze dla PTB – jego partnerzy byli równie skuteczni. Na domiar złego, gospodarze wyjęli z ataku drużyny z Portland to co najlepsze. Ostro domykali strzelców na obwodzie (4/16 z dystansu, z czego 3 trafił Barton gdy wynik był już ustalony), wyłączyli Aldridge’a w pierwszej połowie (o tym jeszcze więcej niżej) i nie dali wejść w rytm nikomu z trójki Lillard – Matthews – Batum. Jeżeli złożymy to jeszcze z przebudzeniem Belinelliego (19 punktów, 3/5 z dystansu, mówiłem że to musi nastąpić) i rewelacyjną grą Arona Baynesa (Pop potrzebował wysokiego by pilnować Splittera, a Nowozelandczyk nie tylko dobrze prezentował się na swojej połowie, ale także szalał na atakowanej desce – 3 ofensywne zbiórki i 10 punktów) to wyklaruje nam się obraz zniszczeń Trail Blazers.
- Tiago Splitter znów dał popis swojej gry w obronie. Szczególnie w pierwszej połowie był w stanie zdominować Aldridge’a, który nie potrafił znaleźć na niego sposobu. Z biegiem czasu L-Train (głównie za sprawą kontrowersyjnych gwizdków sędziów, którzy wysyłali go za każdym razem na linię gdy został dotknięty) złapał trochę rytmu, ale moim zdaniem wynikało to także z tego, że SAS zaczęli już zwalniać i oszczędzać kluczowych graczy na G2. Inna symptomatyczna sprawa, Aldridge miał najgorszy współczynnik +/- w zespole (-23).
- Co ciekawe, Parker był efektywny w obronie przeciwko Lillardowi. Widać było jego determinację na zatrzymaniu zawodnika, który sam przyznaje że się na nim wzoruje. Tony często miał tendencję w RS do zostawiania zbyt wielkiej swobody swoim rywalom przez co ci najpierw wchodzili w rytm trafiając czyste jumpery, a potem (gdy doskakiwał i przechodził górą) mieli czystą drogę do kosza. Wczoraj tego nie było i odbiło się to na grze rozgrywającego Trail Blazers, który trafił tylko 6/15 z gry i rozdał 3 asysty przy 6 stratach. To dodatkowo sprawiło, że Leonard i Green mogli zostać na Batumie i Matthewsie czym już totalnie Pop wybił wszelkie atuty z ręki Stottsowi.
- Szczególnie widać to było w ważnym matchupie gdzie Leonard był zdecydowanie lepszy od Batuma. Kawhi zdobył 16 punktów, zebrał 9 piłek i zanotował 4 przechwyty jednocześnie sprawiając, że jego vis-a-vis nie mógł się wstrzelić (3/12) i nie był czynnikiem (na plus) w tym meczu.
- Spurs wygrali mimo tego, że słabe (jak na swoje standardy) zawody zaliczył Manu Ginobili. Argentyńczyk zaczął mecz od dwóch strat i nie trafił choćby jednego rzutu z gry (0/6), ale przynajmniej nadrobił to w kreowaniu pozycji partnerom (5 asyst) i dostał dużo wolnego przed meczem nr 2 (grał tylko 18 minut).
- Swoją drogą to w zespole SAS nikt nie zagrał więcej niż 36 minut (Parker). Szczególnie znamienity było to, że Duncan występował tylko przez 24 minuty. Tymczasem próbujący wprowdzić (na siłę) swoich graczy w rytm Stotts dał aż 41 minut Aldridge’owi, 37 Lillardowi, 36 Batumowi i 34 Matthewsowi (miałby więcej, ale szybko spadł z boiska za faule, gdy został przesunięty do pilnowania Parkera).
- Inna ciekawostka. Bazując na SportVU, Spurs mieli rękę przy twarzy graczy Blazers przy aż 71% ich rzutów. To oznacza, że mieli tylko 23 (w miarę) czyste pozycje. To niesamowita statystyka pokazujące jeszcze raz jak skoncentrowany był zespół z San Antonio.
- Główny problem Stottsa to fakt, że on nie ma na ławce gracza mogącego zmienić przebieg takiego meczu jak wczoraj. Praktycznie jedynym, klasowym zmiennikiem jest Mo Williams, który jednak wczoraj głównie pudłował (3/11). Wspomniany Barton był raczej jednorazowym wystrzałem, a kibiców PTB powinno martwić to, że absolutnie nic zespołowi nie dał Robinson (same faule) i Wright. Carlisle miał Harrisa, Cartera i Blaira. Wygląda na to, że trener klubu z Oregonu ma tylko S5, a dla doświadczonego Popovicha to sytuacja dość komfortowa.
- Co ten mecz oznacza dla całej serii? Absolutnie nic. To tylko jedno zwycięstwo i do tego na swoim parkiecie, które Spurs musieli po prostu wyrwać. Mecz numer dwa powinien być bardziej wyrównany, bo PTB będą już wiedzieli czego mniej-więcej mogą się spodziewać. Czy znajdą na to sposób (a nawet jeśli, to czy odpowiedzą na kolejną kontrę Popovicha?)? Zobaczymy. Powinno być jednak ciekawie bo już teraz było widać, że szkoleniowiec San Antonio znów pokazuje myślenie nieszablonowe (przypuszczam, że Baynes nawet nie znalazł się w raporcie na G1). W tej serii jeszcze nic nie jest ustalone, ale Spurs dali młodszym kolegom wyraźny sygnał – nigdzie się nie wybieramy.
Filmowe podsumowanie
Boxscore
Trail Blazers: Aldridge 32 (14zb), Batum 7 (5zb), Lopez 10 (11zb), Lillard 17, Matthews 8, a także Robinson 2, Wright 1, Leonard 0, Freeland 0, Watson 0, Williams 6, McCollum 0, Barton 9
Spurs: Duncan 12 (11zb), Leonard 16 (9zb), Splitter 5 (5zb), Parker 33 (9ast), Green 0, a także Baynes 10 (7zb), Bonner 0, Diaw 6, Ayres 0, Mills 10, Joseph 3, Ginobili 2 (5ast), Belinelli 19
Niestety meczu nie oglądałem, ale potwierdziło się z twojej relacji, że jedynie Matthews jest w stanie kryć Parkera, gdyż świetnie broni na zasłonach.
Ciekawe jak ta seria się rozwinie, nie wierzę że będzie to spacerek dla Spurs.
Brawa dla SAS,wielki mecz w ich wykonaniu. Nie skreślałbym jednak Blazers,gdyż mecz meczowi nierówny. Co do Bartona- nie nazwałbym jego gry jednorazowym wystrzałem. W RS ,gdy dostawał więcej minut,to notował sporo punktów i zbiórek. Stotts nie daje mu za dużo szans,przywiązany jest do trójki Lillard,Matthews i Mo
Ja tez nie ogladalem meczu…ale ladnie SAS pojechali. Ciekawe jak ta seria sie ulozy bo mi tez zbytnio wierzyc sie nie chce w latwy spacerek.
Uwidaczniają się te przewagi Spurs o których była mowa przed rozpoczęciem tej konfrontacji. Znakomitą różnicę zrobiła ławka rezerwowych. Obudził się nawet Belinelli a to już nie wróży wiele dobrego dla Blazers. Z drugiej strony słabo zagrała pierwsza piątka Portland pomijając LA. Od Batuma czy Lilarda wymaga się dużo więcej.
LA tez zagral tragicznie. Generalnie mecz trudny do ogladania, PTB nie trafialo nic a Batum to juz przechodzil sam siebie
Krycie Parkera przez Lillarda tragiczne, jakies niesamowicie glupie straty, generalnie braki na bronionej tablicy
tym razem bedzie jednak inaczej, 1:1: po czwartku i gra od poczatku zakonczona 4:2 dla PTB :)
Również uważam że nie będzie to spacerek dla Spurs ale wyjdą z tego obronną ręką, myślę że może być to podobna seria jak w zeszłym roku GSW-SAS czyli mecze na styku ale Pop i jego ludzie dadzą radę. 4-2 dla Spurs mnie zadowala :)
Oglądałem jedynie pierwszą kwartę, ale po relacji wnioskuję, że reszta meczu musiała wyglądać podobnie. Świetna defensywa Spurs będąca przeciwieństwem odpowiednika PTB.
To spotkanie zespołów na dwóch biegunach. Po jednej młodość, energia, talent i walka o swoje miejsce, a z drugiej doświadczenie, rutyna i klasa trenera.
Prawda jest taka, że POP to jeden z najlepszych trenerów w historii NBA a SA to dobry przykład jak powinno się budować zespół. Oczywiście POP ma świetny zespół doświadczonych zawodników, ale większość z nich jest już po swoim PRIME-e. Ma jednak dobrze zbilansowany zespół z dużą ilością zawodników, którzy mogą brać na siebie ciężar gry i długą ławkę. Co najważniejsze ma bardzo urozmaicony atak, ale też bardzo pilnuje obrony.
Widać w tym meczu oszczędzanie starszych zawodników, to bardzo rozsądne, bo będą potrzebni jak Portland będzie w gazie. A to że mimo fatalnego występu Argentyńczyka zespół jest tak mocny, to świetnie wróży na dalsze mecze.
Oczywiście ja nie skreślam Portland, bo jak wejdą na obroty, to mogą wygrywać ze wszystkimi, ale myślę, że chłopaki z San Antonio będą skutecznie utrudniać rozpędzenie się Portland. Liczę na 4:2 dla SA.
Ciekaw jestem, znacie może statystyki jaki procent zespołów wygrywających pierwszy mecz wygrywa serię? Pewnie duży.
niesamowite, PTB nawet Bellineliemu dali rzucać, Starterzy pokazali stat że 76% rzutów PTB było kontestowanych w porównaniu z serii Rockets gdzie było to ok 50%, liczę że Portland się ogarną