Kiedy większość kibiców fascynuje się jednymi z najlepszych play offs w historii NBA, jej (niektórzy) byli gracze nie koniecznie skupiają swe zainteresowania na baskecie. A nawet jeśli, to widocznie przeżywają strasznie niepowodzenia swych byłych drużyn. Dowodem na to jest Steve Francis, który wyraźnie nie jest w formie…
Poniższy filmik dostałem dziś od znajomego z komentarzem „Steve ma chyba ciężkie dni”. Niewątpliwie tak jest, bo oto na filmiku widzimy byłego gwiazdora NBA oblewającego się szampanem w rytm „Drunk in love” w wykonaniu Beyonce. Wszystko to ma miejsce w jednym z nocnych klubów z Miami. Chyba tak bardzo Steve przeżył porażkę Rakiet w I rundzie play offs.
Każdy kto pamięta go jeszcze z czasów jego gry na parkietach NBA musi odczuwać pewien żal i smutek, a wręcz rozgoryczenia – jak do cholery taki zawodnik tak nisko upadł. Lamar Odom potrafił się podnieść (ponoć) ze swych problemów. Steve chyba dołączy do graczy pokroju Vina Bakera czy też Shawna Kempa, którzy swój talent rozmienili na drobne. Zaraz – już dołączył… niestety…
ehh
Szkoda chłopaka
I bardzo dobrze. Jego akurat w ogóle nie jest mi żal. Tak to jest jak ma się siano we łbie
Hej, spokojnie! Przecież to był Gatorade, a Steve nucił sobie LIKE MIKE I WANNA BE LIKE MIKE!!! ;)
Ale naćpany, a myślałem, że to AI się stoczył….
Jakby nikt z nas się nigdy nie upił…
To na bank on? Fakt z mordy bardzo podobny ale z filmiku wynika ze wszyscy w okolo najbiedniej maja ok. 180 cm wzrostu skoro Steve ma 190. Jeszcze co do facetow spoko ale kilka lasek z takim wzrostem kolo siebie jakos sie nie dodaje
Oj tam, oj tam…Niech pierwszy rzuci komentarz ten, który nigdy na parkiecie nie lał na siebie i do otwartej japy szampana….;)
Ja nie lałem do japy szampana…tylko wino musujące igristoje sowietskoje:))… czy to oby napewno był Francis? Patę miesięcy temu pokazywaliście jego zdjęcia,wyglądał zdecydowanie gorzej:)
ładnie śpiewa ;)