33 sekundy – tyle czasu przez trzy pierwsze spotkania serii ze Spurs prowadzili zawodnicy Terry’ego Stottsa. W stosunku do G1 i G2 wczoraj zmieniła się tylko arena zmagań, a drużyna z San Antonio wydaje się być zdecydowanie poza zasięgiem Trail Blazers.
Drużyna | Stan | I kw. | II kw. | III kw. | IV kw. | Wynik |
San Antonio Spurs (1) | 3 | 28 | 32 | 23 | 35 | 118 |
Portland Trail Blazers (5) | 0 | 18 | 22 | 29 | 34 | 103 |
Wnioski ze spotkania
- Na tym etapie wydaje mi się, że Terry Stotts spróbował już wszystkiego co miał w swoim arsenale. Wczoraj dał sporo minut Batumowi by próbował ograniczyć Parkera – na nic się to nie zdało, a krótka ławka PTB po prostu nie daje mu szans na postraszenie Spurs.
- Wspomniany rozgrywający SAS był wczorajszym MVP spotkania. To jak grał w pierwszej połowie było czystą poezją i nawet komentatorzy wspominali, że nie widzieli go w takim gazie od bardzo dawna. Tony wziął sobie do serca to, że w drugiej serii z rzędu kluby odpuszczają mu trafienia po zasłonach (odcinając penetrację) i zaczął je po prostu trafiać z niesamowitą regularnością. Jakby tego było mało, wczoraj ukłuł też dwa razy z dystansu (na trzy próby – zwykle ma maksimum jeden rzut na mecz spoza łuku) – z czego zwłaszcza drugi – wysokim łuku, sprzed nosa ławki PTB, po wybiegnięciu po linii końcowej – klasyczny heat-check.
- Osobny akapit postanowiłem poświęcić na to jak Splitter pilnuje Aldridge’a. Gdy Tiago otrzymał czterolenie przedłużenie umowy za 36 mln $ (mądrze zaplanowana, 10 mln $ za ten sezon i spada w kolejnych by w 2017/2018 wynosić tylko 8.25 mln) to wiele osób uważało, że został przepłacony. Jasne – Brazylijczyk sam nie wygra żadnej serii w PO, ale jego wpływ na grę SAS jest wart każdego dolara. Wczoraj sprawił, że LaMarcus Aldridge (drugi raz z rzędu) wyglądał jak po prostu dobry skrzydłowy, a nie jeden z najbardziej utalentowanych w ofensywie graczy w lidze. L-Train był wypychany ze swoich ulubionych miejsc na parkiecie, zawsze skakał z ręką przyt twarzy i do tego nie potrafił zwieść Splittera zwodem (Tiago jak nikt potrafi ustać tego typu zagrania o czym przekonał się już Nowitzki). Co ciekawe – to może być ostatnia seria w tym roku, w której center Spurs będzie miał taki wpływ. O ile jeszcze widzę powody by trzymać go na Griffinie (choć jest moim zdaniem dla niego zbyt szybki), to ew. pilnowanie wyciągającego spod kosza Ibaki i Bosha (patrząc już daleko w przyszłość) wydaje się być lepszym zadaniem dla Diawa.
- Co jeszcze poza tym w obozie Spurs? Mnóstwo małych rzeczy, które składają się na wygraną. Dobijane airballe kolegów (Diaw i Duncan), zbiórki Leonarda (nikt tak nie zbiera w lidze, po prostu zgarnia piłkę z powietrza), kreatywność Manu (wczoraj nie trafiał z gry, ale wymuszał faule) i ofensywa jaką zespołowi dają Mills, Belinelli i wspomniany już Diaw (jedno zagranie podkreślające jego umiejętności – podanie zamachem po linii końcowej do Millsa na czystą trójkę, damn).
- Wiecie co w historii Playoffs oznacza prowadzenie jednego zespołu 3-0. Po pierwszych dwóch spotkaniach serii tonowałem jeszcze trochę nastroje, ale w tej chwili wygląda to po prostu na to, że różnica między obecną formą Spurs i Trail Blazers to właśnie około 20 punktów w końcowym wyniku. Jednym słowem – przepaść. Gracze Stottsa robią zrywy, ale nie mają szans na utrzymanie takiej intensywności grając praktycznie tylko gołą piątką (wczoraj 11 minut dostał Barton, 9 Robinson – poza nimi nikt z ławki nie grał dłużej niż 5).
- Czy będzie sweep? Wszystko moim zdaniem zależy od startu G4. Jeżeli Spurs ponownie od pierwszego gwizdka wcisną pedał to PTB tego nie wytrzymają. Ich jedyną nadzieją jest dobre rozpoczęcie, zaangażowanie trybun i w końcu jakiś przebłysk formy Lillarda (trzy mecze z rzędu, a on nie istnieje).
- Trochę statystyk na koniec:
- Spurs trafili wszystkie rzuty wolne w tym meczu (25/25, PTB – 23/31)
- Przyjezdni popełnili tylko 7 strat (oddając w ten sposób 11 punktów, z czego najdziwniejsze było podanie Diawa do Batuma) przy odpowiednio 15 stratach i 22 punktach z drugiej strony.
- Ławka SAS zdobyła łącznie 40 punktów, zmiennicy PTB – 6.
Filmowe podsumowanie
Boxscore
Spurs: Duncan 19 (7zb), Leonard 16 (10zb), Splitter 9 (7zb), Parker 29 (6ast), Green 5, a także Baynes 0, Bonner 0, Diaw 9 (5zb), Ayres 2, Mills 10, Joseph 0, Ginobili 14 (5ast), Belinelli 5
Trail Blazers: Aldridge 21 (12zb), Batum 20 (9zb, 7ast), Lopez 13 (7zb), Lillard 21 (9ast), Matthews 22, a także Robinson 0, Claver 0, Wright 2, Leonard 0, Freeland 0, Watson 0, McCollum 4, Barton 0
ale się zawiodłem na PTB, a SAS już teraz marzą aby LAC przeszli dalej
W praktyce nie ma takiej możliwości, aby LAC przeszło OKC. Zapomnij o tym! Szczytem moich oczekiwań co do wyników LAC jest uszczknięcie przez nich dwóch gier. To w sytuacji zesweepowania PTB da 4-5 dni wolnego, co na tym etapie rozgrywek jest bezcennym prezentem dla starych nóg BIG THREE.
Pokonanie Thunder nie wydaje się mission impossible, gdy weźmiesz pod uwagę życiową formę Splittera, Leonarda i (?) Parkera. Jeśli Krzysiek z LAC potrafi wygrać match-up z Westbrookiem to dlaczego nie mógby tego uczynić TP9 ?
Mateusz,przestań relacjonować mecze z tej serii. Po prostu przynosisz pecha Blazers,albo szczęście Spurs.Na game4 proponuję Dawida,albo Woy’a. Nawiasem mówiąc- pozamiatane już i koniec,nawet na draft nie ma co czekać,żadnego picku nie ma
SAS od meczu nr 6 z Dallas wrzucili kolejny bieg, i kilka dni odpoczynku rzeczywiście im się przyda, a OKC aż tak genialnie nie wyglądają więc San Antonio będzie faworytem z kimkolwiek będą grać w WCF
Z tym, że te relacje Mateusza są rewelacyjne, świetnie się to czyta.
Zgadzam się,forma i treść b.dobre,analizy palce lizac. Tylko temat jakiś niemiły dla mnie
Mateusz dla mnie nie tylko forma, ale i treść jest git. Dzięki Twoim relacjom czuję się jak bym oglądał te mecze (na co nie mam czasu niestety bo mam co drugi dzień wyjazdy służbowe).
Ja bardzo marzę o tym, żeby San Antonio utrzymali tę formę jeszcze kilka meczy, a konkretnie do ostatniego meczu z Miami. Tytuł mistrzowski dla Tima byłby pięknym zakończeniem nieprzeciętnej kariery!