MVP znów był MVP. Przynajmniej w drugiej połowie. Kevin Durant zagrał wielki mecz i zapewnił swojej drużynie awans do finałów konferencji. 3 raz w ostatnich 4 sezonach. Clippers po raz kolejny przegrali w bardzo głupi sposób, przegrywając drugą połowę 62-48 i tracąc 16-punktowe prowadzenie. Skończyło się na 104-98, Chris Paul nadal nie awansował do finału konferencji w swojej karierze, a Clippers przegrali serię 2-4.
Clippers nie mieli odpowiedzi na Kevina Duranta, któremu wystarczyło to, że „miał dzień”. Zaczęło się od 1/7 z gry. Wtedy ofensywa Thunder stanęła i grała bardzo słabo. Ale od drugiej kwarty Durant zaczął grać jak powinien, trafił m.in. 3 trójki z rzędu. W drugiej połowei zdobył 25 punktów, a atak Oklahomy ostatecznie odpalił i nie było na niego odpowiedzi. Mecz skończył z 39 oczkami, 16 zbiórkami, 5 asystami i 2 blokami. Znów był tym Slim Reaperem jakiego pamiętamy choćby ze stycznia.
Russell Westbrook zagrał słabiej niż w poprzednich spotkaniach, trafił tylko 4/15 z gry, ale i tak zdobył 19 punktów i rozdał 12 asyst. Russ nie miał tylu penetracji co zwykle, nie siedziało mu z półdystansu i dystansu, ale nie oddawał zbyt wielu głupich rzutów i często dostawał się na linię.
Na wielkie wyróżnienie w drużynie Thunder zasługuje dwójka rezerwowych podkoszowych. Steven Adams znakomicie zastąpił Kendricka Perkinsa (jego czas gry został bardzo ograniczony), zagrał 39 minut, zdobył 10 punktów i zebrał 11 piłek. Thunder byli z nim +17 na parkiecie. Nick Collison w ogóle nie grał w pierwszej połowie, ale w drugiej zagrał 17 minut i był kluczem do dzisiejszego zwycięstwa OKC. Thunder byli z nim +16, a Collison zajmował się całą brudną robotą w defensywie i w tej strefie rozegrał świetny mecz.
Minuty dla Collisona były spowodowane kontuzją lewej łydki Serge’a Ibaki. Hiszpan nabawił się kontuzji na początku 3 kwarty i do gry już nie wrócił. Na razie nie wiadomo co z Ibaką, ale jeśli uraz okaże się być poważniejszy to Thunder mogą stracić jeden ze swoich największych atutów w pojedynku ze Spurs.
Chris Paul grał dobrze przez cały mecz, ale znowu zawiódł w 4 kwarcie. Zdobył 25 punktów, zebrał 7 piłek i rozdał 11 asyst. Blake Griffin uzbierał 22 oczka, 8 zbiórek i 8 asyst (gdyby Matt Barnes trafiał z dobrych pozycji to mogło tu się skończyć na dwucyfrowej liczbie). J.J. Redick też zagrał solidne zawody z 16 oczkami na koncie.
Pierwsza kwarta była świetna w wykonaniu Clippers, którzy wygrali ją 30-16. W drugiej ćwiartce ich prowadzenie nieco spadło za sprawą kolejnych trafień Duranta. Głównie dzięki nim Thunder zeszli z -16 do -5 w ciągu 3 minut. Na przerwę schodziliśmy z wynikiem 50-42 i nadziejami Oklahomy na wyrwanie zwycięstwa w tym meczu.
To co się zacięło w Clippers to ball-movement. Pick’n’rolle Chrisa Paula i Blake’a Griffina rozwalały obronę Thunder w pierwszej połowie. Przy kolejnych rotacjach w defensywie gości otwierało to opcje do rozrzucania akcji na obwód przez Blake’a i Chrisa. W pierwszych 24 minutach gospodarze trafili 19 prób z gry, 18 z nich było asystowanych. Niemal w ogóle nie oglądaliśmy izolacji. W drugiej połowie to się zmieniło i Clippers mieli tylko 8 asyst przy 21 trafieniach z gry.
Pierwszy kluczowy dla meczu moment rozegrał się w końcówce trzeciej kwarty, kiedy Thunder zrobili serię 7-0 w minutę i wyrównali stan spotkania. Mecz od tego momentu przez chwilę był bardzo zacięty, ale przy stanie 80-80 na niecałe 8 minut przed końcem, Thunder w 2 minuty zrobili serię 10-0, decydującą dla spotkania. Poprowadził ją, oczywiście, Kevin Durant – zdobywca 5 punktów w tym runie.
Na 6 minut przed końcem Thunder prowadzili 90-80 i swojej przewagi nie mieli zamiaru oddać. Na luzie odpierali kolejne ataki Clippers, którym zabrakło organizacji w grze w końcówce i gracza, który byłby clutch. I chociaż gospodarze jeszcze zbili różnicę do 4 punktów na 49.8 sekundy przed końcem, to Oklahoma i tak się tym nie przejęła. Skończyło się na 104-98. Clippers skończyli tym samym jeden z najlepszych sezonów w swojej historii, a Thunder jadą dalej. Teraz na ich drodze stają San Antonio Spurs. Pojedynek gigantów. Game 1 w noc z poniedziałku na wtorek, godzina 3:00.
Thunder i sędziowie ;)
„Na 6 minut przed końcem Thunder prowadzili 90-90 i swojej przewagi nie mieli zamiaru oddać”
:D
Czyli w finałach są ci, którzy powinni być. Taki zestaw był najbardziej prawdopodobny.
Ostatni akapit: „Na 6 minut przed końcem Thunder prowadzili 90-90” :) rozumiem że ich 90 było lepsze :)
A OKC nie da rady SA no way. Będzie powtórka ubiegłorocznego finału.
Czepiacie się :D Poprawione :)
Cytuję:
„Na 6 minut przed końcem Thunder prowadzili 90-90 i swojej przewagi nie mieli zamiaru oddać.”
To jakie było te prowadzenie? :)
A wracając do meritum – to faktycznie coś niedobrego dzieje się w głowie Chrisa Paula. Gracz tego kalibru powinien być ostoją drużyny, kimś na kogo można liczyć w końcówce. Musi wprowadzać więcej spokoju, pewności siebie oraz zimnej krwi w tych końcowych 5 minutach. Pozytywnie za to zaskakuje mnie postawa Westbrooka, który do tej pory miał u mnie łatę „ceglarz/zachar”. Trochę widać, że ma ostatnimi czasy chłodniejszy umysł i nie rzuca przez 4 ręce z 9 metrów 3x w ciągu 20 sekund. Ciekawa seria za nami, ale przed nami te jeszcze ciekawsze.
Hejt goni hejt.
To, że Clippers nie mieli żadnej ofensywnej odpowiedzi w 4 kwarcie to też zasługa sędziów.