Defensywa wygrywa mistrzostwo. Tą prawdę podają z ust do ust kolejne pokolenia koszykarzy. Dzisiaj mogliśmy się przekonać dlaczego. Ani LeBron James (22 punkty), ani Dwane Wade (23 punkty) nie zagrali swoich najlepszych meczy w ataku. Mimo to ich iskra w połowie czwartej kwarty okazała się wystarczająca. Od 5:33 do 1:37 do końca Heat zanotowali run 12-2, a obaj panowie podzielili się punktami po połowie. Heat prowadzenia już nie oddali i mimo wyczynów nieco osamotnionego MVP spotkania Lance’a Stephensona (25 punktów, 7 asyst, 6 zbiórek) wyjechali na Florydę z przewagą parkietu. Pacers grali na niskiej, 40% skuteczności z gry, w czym prym wiedli ich liderzy – Paul George (14 punktów, 4/16 z gry) i David West (10 punktów, 5/16 z gry).
Drużyna | Bilans | I kw. | II kw. | III kw. | IV kw. | Wynik |
Miami Heat | 1-1 | 20 | 21 | 21 | 25 | 87 |
Indiana Pacers | 1-1 | 21 | 16 | 26 | 20 | 83 |
Przebieg spotkania:
Zgodnie z przewidywaniami w pierwszej piątce Heat zobaczyliśmy Udonisa Haslema. Nie przeszkodziło to jednak Pacers w zdominowaniu strefy podkoszowej. Do stanu 8-8 wyglądało to jeszcze całkiem nieźle dla Żarów. W następnym fragmencie gry West i Hibbert zapewniali kilkakrotne ponawianie akcji. Gdy dodadamy do tego posuchę w ataku Heat (punktował praktycznie tylko D-Wade), Pacers zanotowali pierwszy większy run 11-2 (18-10). W drużynie gospodarzy brylował Lance Stephenson (9 punktów w 1 kwarcie). Później jednak rezerwowi Heat prowadzeni przez rozgrywającego piłkę LeBrona odrobili straty i doprowadzili do stanu 21-20 na koniec kwarty.
Heat objęli w końcu prowadzenie 21-22, jednak dwie celne trójki z rzędu trafił Rasual Butler (pierwsze celne rzuty w tych play-offach). Obrona Heat wyglądała jednak dużo lepiej niż w pierwszym meczu i Pacers mieli ogromne problemy z punktowaniem. Rzuty Burtona były jedynymi celnymi rzutami z gry przez pół kwarty. Heat nie robili sobie wiele nawet z wyłączenia w ofensywie swojej największej gwiazdy. James w pierwszej połowie miał na koncie tylko 6 oczek. Świetną zmianę dał Norris Cole, który był znacznie bardziej produktywny od Mario Chalmersa. Heat w pewnym momencie wygrywali 27-32. Na domiar złego problem z faulami miał David West, do którego wkrótce dołączył z 3 przewinieniami Chris Bosh. Mecz zrobił się brzydki. Punkty padały głównie z rzutów wolnych, które nota bene gracze Heat wykonywali fatalnie (11/18 w całym spotkaniu). Pacers udało się doprowadzić do remisu, jednak szybki run 8-0 gości (dwie trójki Allena i Chalmersa oraz punkty LBJa) dał najwyższą przewagę w meczu gościom (33-41). Po frajerskich punktach Stephensona na koniec kwarty (Pacers mieli piłkę z boku 0.1 sekund do końca) Pacers przegrywali do przerwy 37-41.
Początek drugiej połowy z pewnością należał do gospodarzy. Paul George mimo trudności w ofensywie świetnie neutralizował LeBrona. Gdy Stephenson i West zaczęli trafiać rzuty drużyna Franka Vogela natychmiast wyszła na prowadzenie 47-45 i Eric Spoelstra poprosił o przerwę. Pacers, a może lepiej powiedzieć Lance był na fali (10 punktów w 3 kwarcie). Po jego kolejnych wyczynach, akcji 2+1 i trójce na niespełna 3 minuty do końca trzeciej ćwiartki było 60-54 dla gospodarzy. Wtedy „atack mode” włączył LBJ. W swoim stylu zaczął wbijać się pod kosz i przy podwojeniach oddawać piłkę na obwód. W podobnych akcjach dwie trójki z rzędu trafili Chris Bosh i Norris Cole, co zmniejszyło straty do jednego punktu na koniec kwarty (63-62).
Pierwsze minuty ostatniej kwarty upłynęły pod znakiem zmian prowadzenia. Po trójce Paula George’a Pacers przekroczyli barierę jednego posiadania (73-69), ale po chwili James również trafił zza łuku. Gospodarze mogli poczuć się nieco zagrożeni, bo LeBron ewidentnie poczuł grę. Od stanu 75-72 dla gospodarzy, Heat zanotowali run 8-0 i Frank Vogel musiał skorzystać z czasu. Do LeBrona dołączył jeszcze Dwayne Wade i po jego 6 punktach z rzędu dla Heat goście wygrywali 77-84 na 1:37 do końca. Tymczasem Pacers wciąż nie mogli trafić z gry. Dagger przyszedł na 21.6 do końca, kiedy podwajany LeBron po raz kolejny znakomicie oddał piłkę do niepilnowanego Wade’a nie mającego żadnego problemu z zapakowaniem piłki do kosza. Było już 78-86 i szanse Pacers czysto teoretyczne. No cóż, to jest jednak NBA i wszystko może się zdarzyć. Stephenson zdołał jeszcze trafić, ale tylko za dwa punkty. James nie trafił jednego osobistego, a w odpowiedzi szybką trójkę zaliczył George Hill i na 8.8 sekundy wynik pokazywał tylko 83-87. W dodatku Wade rzucił piłkę w aut i bez zmiany na zegarze ta trafiła w ręce przeciwników. Cudu jednak nie było. Wade i Cole złapali w pułapkę Paula George’a i Stephenson wykonał rzut rozpaczy prawie z połowy nie trafiając nawet w obręcz.
Własnym okiem
Bezradność w ofensywie Pacers była widoczna przede wszystkim w pierwszej połowie, w której gracze z Indianapolis zanotowali 33% skuteczność z gry. Wydawało się przez chwilę, że zdominowanie tablicy przez gospodarzy rozbije starania Żarów (16-6 w ofensywnych zbiórkach), ale było to odczuwalne tylko momentami, jak przez kawałek pierwszej i trzeciej kwarty. Zmiana w wyjściowym ustawieniu nie dała niczego. Udonis Haslem był dzisiaj najsłabszym ogniwem Heat (z nim na parkiecie Heat byli -20!). Doskonałą zmianę dał jednak Chris Andersen. Birdman w defensywie wykonywał kapitalną pracę i z 12 zbiórkami był najlepszy w tym względzie w swojej ekipie. Słówko o gwiazdorach Heat. LeBron miał dzisiaj bardzo trudny dzień z siedzącym mu non stop na ogonie Georgem. Przez większość meczu to D-Wade był najbardziej aktywnym zawodnikiem Żarów. Gdy jednak przyszła ostatnia kwarta, LBJ znów był wielki. 12 punktów w ostatniej odsłonie mówią same za siebie. Razem z Flashem zdobyli 22 z 25 punktów swojej drużyny w decydującej części spotkania.
Trzeba powiedzieć jasno, że pierwsza piątka Pacers spisała się całkiem nieźle. W kategorii +/- tylko Paul George zanotował ujemny bilans (-1), a cała reszta starterów była na plusie. George i West nie mieli dnia w ofensywie, ale z nawiązką odrabiali to po drugiej stronie parkietu. Wspomniałem już o ciężkim dniu LeBrona. Cóż jednak powiedzieć o zmiażdżonym w dwóch pierwszych meczach Chrisie Boshu? West i Hibbert dosłownie wgnietli go w parkiet. Bosh po raz kolejny ma 9 oczek na koncie i w dwóch meczach zgromadził zaledwie 8 zbiórek! Co w takim razie zadecydowało o porażce gospodarzy? Niestety zawiedli rezerwowi, którzy przegrali rywalizację z ławką Heat 9-20. O skali niemocy drużyny z Indianapolis w tym względzie może świadczyć to, że Heat bezkarnie rotowali kryciem ustawiając w pewnym momencie LeBrona na CJ Watsonie, a Allena na potężnego Davida Westa. Watson pozostawiany niemal samotnie przez skoncentrowanego na pomocy kolegom LBJa i tak nie trafiał (0/4 z gry). Luis Scola w ataku był bezproduktywny (3 punkty, 1/6 z gry), a w obronie pozostawiał wielką dziurę. Nawet w obliczu lekkiej kontuzji oka Westa, po kilku akcjach Vogel szybko przywrócił do gry swojego startera. Świetnie oddał to komentujący Mark Jackson mówiąc mniej więcej: „Vogel musi szybko wrócić do Westa z powodu braku umiejętności obrony pick’n’rolli Scoli„. Brakuje punktów z ławki, co być może poprawi się po powrocie Evana Turnera do składu, który za 4 dni na Florydzie powinien już być gotowy do gry. Zadanie Pacers jest proste – muszą wygrać choć raz na wyjeździe, a będzie to bardzo ciężkie zadanie.
Po tym poznaje się mistrza. Po raz kolejny napiszę, że Heat do perfekcji opanowali grę w nerwowych końcówkach. Wreszcie widać było motywację, poprawioną grę w obronie – bodajże w II (albo III) kwarcie Pacers przez 5 minut nie byli w stanie zdobyć punktu.
IMO najważniejszą kwestią na następne mecze jest uruchomienie Bosha. Nie ma prawa istnieć sytuacja, gdy All-Star, gracz dużego kalibru, oddaje jedynie 9(!) rzutów.
Tak poza tym to rozbawił mnie jeden z komentarzy na B/R:
Sir Lancelot -> Sir flop a lot
Cieszę się że Spoelstra mnie posłuchał i wstawić Haslema za Battiera;) No i D-Wade pokazał, że warto było go oszczędzać w RS i ma jeszcze w baku a grał przy tym tylko 33 min. Bez ławki ciężko będzie Pacers ugrać coś na florydzie a powrót Turnera może być wręcz negatywny. Tymczasem Heat poprawili obronę i mając w zanadrzu jeszcze eksplozję formy Bosha, to dalej pozostają faworytem.
Tutaj eksplozja jest niepotrzebna. Wystarczy jak Bosh będzie miał solidne 16/8 i Heat będą już poza zasięgiem.
Uffff. Udało się.
Tak można powiedzieć. Heat nie zachwycili, wygrali z ledwością jeden mecz. Jako fan James’a i spółki pozostawiłbym jednak hurra optymizm na później.
Po 2 meczach można powiedzieć śmiało, że obie ekipy nie grają tego co mogą grać najlepiej.
George i James świetni w obronie, ale w ataku jednak dalecy od wystrzałowej formy.
Nadspodziewanie dobrze w ataku graja Stephenson i Wade, no ale oni bronić nie umieją (jeszcze i już).
Mam nadzieję, że Andersen będzie trzymał Heat w walce, bo to gość odwala kawał ciężkiej roboty.
Mam nadzieję, ze Heat wygrają 2 mecze u siebie, ale łatwe to nie będzie.
No chyba że Hibbert znów się pogniewa.
Let’s go HEAT.
PS. Lebron mógłby zagrać choc raz podobnie jak z Nets.
Do poprawki głównie rzuty za 3, no i Bosh. Obudź się, pokaż co potrafisz.
Mam dość Wade i Jamesa. Jamesa za próbę wymuszenia flagranta na West’cie oczywiscie ani ostrzeżenia nie dostał. Paul George doznał wstrząśnienia mózgu po rzekomym „przypadkowym” kontakcie kolan Wade’a z jego głową. Gówno a nie przypadkowym. W powtórce wyraźnie widać jak po stracie piłki celowo upadł na Paula. I jeszcze cała maskarada że sobie kolano uraził. Mam dość tego co grają Heat i tego że liga w żaden sposób na to nie reaguje.
Jeśli zobaczę ich tępe gęby w finale NBA to chyba sobie podetnę żyły.
Fani Heat mogą się obrażać za „cHEAT” albo BIG 4 (LBJ,D.W,Bosh, +sędziowie) ale taka jest niestety prawda. Jeśli dostanę bana to trudno. Ktoś musiał to powiedzieć na głos.
miejmy nadzieję, że dojdą do finału, a Ty dotrzymasz obietnicy :P
Koledze chyba maść potrzebna :) jesli chodzi o sędziów to zobacz np na OKC. Co do meczu to jest duzo ostrej gry, ale to chyba lepiej w erze lekarskiego sędziowania?