Starzy Spurs wrócili i znów pokazali, że nie straszna im żadna Oklahoma. Gregg Popovich wyciągnął wnioski, pozmieniał taktykę i maszyna ruszyła. Thunder dostali sromotny łomot w AT&T Center, przegrywając 89-117. Spurs prowadzą w serii 3-2 i powtórki z 2012 roku już nie może być. Ostrogi spróbują zamknąć serię w noc z soboty na niedzielę.
Wszyscy spodziewaliśmy się zmian w taktyce Spurs i podpowiadaliśmy najbardziej oczywiste rozwiązania – Boris Diaw do pierwszej piątki za Tiago Splittera. Jednak Popovich nie byłby Popovichem, gdyby czymś nie zaskoczył. Zamiast Francuza w pierwszej piątce pojawił się… Matt Bonner. Red Mamba nie miał dobrego dnia i grał tylko 17 minut, ale swoją rolę spełnił. Bonner nie zdobył punktu i nie zebrał żadnej piłki, jednak do szczęścia wystarczyło wyciąganie Serge’a Ibaki na obwód i otwarcie strefy podkoszowej.
Po fenomenalnym występie Westbrooka w Game 4 Pop przestawił na Russa swojego defensywnego asa Leonarda. Kawhi krył go na zmianę z Greenem, a Popovich starał się unikać sytuacji w której musiałby go kryć Parker. Przez chwilę sądziłem, że może to wyjść bokiem Spurs, ale Kevin Durant nie zagrał niczego ponad swój poziom i skończył mecz z 25 punktami, nie wykorzystując przewagi warunków fizycznych przeciwko Greenowi. We wszystkim pomogły też mistrzowskie przemowy trenera Spurs (najlepsze od 0:52).
Aspektem gry w którym wyszedł kunszt Popovicha było zrobienie z Serge’a Ibaki gracza, którego obecność nie miała w tym spotkaniu większego znaczenia. 28 minut Borisa Diawa wpędziło Scotta Brooksa w ślepą uliczkę. Ibaka był wyciągany na dystans przez Francuza, a próby krycia Diawa przez Duranta kończyły się skupieniem gry pod koszem i przewagi Borisa w tej strefie. Hiszpan spędził zatem więcej czasu na obronie obwodu niż obronie pod koszem. W ostatnich dwóch meczach kontestował łącznie 26 rzutów przy obręczy, dzisiaj tylko 7 z czego Spurs trafili 4.
Popovich w końcu spuścił swoich graczy ze smyczy i kazał im zagrać agresywniej. Tony Parker miał kilka dobrych momentów, ale ogólnie patrząc niczego wielkiego nie zrobił, zdobył tylko 12 punktów i rozdał 4 asysty. Jego rolę kreatora gry przejął niesamowity Manu Ginobili. W 21 minut Argentyńczyk uzbierał 19 punktów i 6 asyst, agresywnie penetrując strefę podkoszową. W pewnym momencie Ginobili tak już się wkręcił w mecz, że próbował wsadzić nad Caronem Butlerem, ale ten go zablokował (chociaż była to dyskusyjna sytuacja, komentatorzy uznali to za faul). Sorry, Manu, ale to już nie te lata.
Ginobili w tamtej akcji czasu nie cofnął, ale udało się to zrobić Timowi Duncanowi. Timmy zagrał jak za najlepszych czasów, zdobył 22 punkty i zebrał 12 piłek. Po smętnej i słabej grze w meczu nr 4 Duncan dzisiaj zagrał zdecydowanie agresywniej i był o wiele bardziej aktywny. Dla Tima było to 154 double-double w play-offach, co plasuje go na 2 miejscu w klasyfikacji wszechczasów, tylko za Magiciem Johnsonem, który ma tych double-double 157. Jeśli Ostrogi awansują do Finału rekord powinien paść w ciągu najbliższych tygodni.
Spurs znowu postrzelali zza łuku, robiąc miejsce świetnym ball-movementem i akcjami drive-and-kick. Danny Green trafił 4/8 za trzy, 3/5 miał Patty Mills, a kolejne 3 trafienia przy 4 próbach dołożył Manu Ginobili. Spurs skończyli ze skutecznością 13/26 zza łuku. Do tego w końcu dostawali się sprawnie na linię (26/30), wygrali kontry (14-4) i pojedynek ławek (55-26). Zwyciężyli również w pomalowanym (40-36) i na tablicach (48-35). Nie było żadnej płaszczyzny, w której Spurs by odstawali. I weź tu wygraj z czymś takim.
Uspokojenie gry przez gospodarzy też było sprawą absolutnie kluczową. San Antonio straciło tylko 12 piłek i nie pozwalało na przeprowadzanie kontr. Russell Westbrook nie istniał w szybkim ataku, a Thunder zdobyli tylko 4 punkty po kontrataku. Z mojej strony słowa uznania kieruję do Danny’ego Greena, który jest niesamowitym obrońcą w transition i często udawało mu się zatrzymać rywali w szybkim ataku.
Oklahomie zabrakło gracza, który pociągnąłby ofensywę. Znowu. Kevin Durant (25 punktów) zagrał na przyzwoitym poziomie, ale od MVP musimy wymagać więcej. Russell Westbrook też nie zagrał niczego wielkiego (21 punktów, 7 asyst), Ibaka był poza meczem (6 punktów, 3/10 z gry), a Reggie Jackson skończył się po pierwszej kwarcie, kiedy zdobył wszystkie ze swoich 11 punktów. Oprócz tercetu Westbrook – Jackson – Durant NIKT nie zdobył więcej niż 6 oczek.
Pierwszy cios Spurs wyprowadzili w drugiej kwarcie. Weszliśmy w nią z remisem na tablicy wyników, a wyszliśmy z 10-punktową przewagą gospodarzy. San Antonio dokończyło dzieła w trzeciej kwarcie, kiedy zwiększyło różnicę o kolejne 10 oczek. Trzecia ćwiartka skończyła się runem 12-4 i wtedy mecz już był praktycznie rozstrzygnięty. W czwartej kwarcie głęboka rezerwa jeszcze dobiło rywali, a w pewnym momencie mieliśmy nawet 33 punkty różnicy.
Thunder dostali tęgie lanie, ale to nie znaczy, że się nie podniosą. W Oklahomie Spurs nie wygrali od 9 meczów. Będzie im bardzo ciężko przełamać tę serię, ale byłoby to bardzo na rękę Ostrogom. Dodatkowy odpoczynek mógłby być zbawieniem dla starych liderów, a nie wiemy też jak znieśliby oni trudy Game 7 przeciwko o wiele bardziej atletycznymi Thunder. Game 6 w nocy z soboty na niedzielę, o 2:30.
No, w końcu się Pop wykazał. Co on tam w ogóle mówił od 0:52 min, bo nie rozumiem?
Będzie 4:3 dla Spurs, przewaga parkietu okaże się decydująca.
Nie na darmo nazywają Popa wybitnym trenerem. Wszystko kręciło się wokół niego i było pytanie czy coś wymyśli? i wymyślił, najlepiej jak mógł. Seria toczy się zasadą własnego parkietu, a co najlepsze drużyny serwują Sobie blowouty. W 2 dni całkowicie zmienia się sytuacja. OKC straciło najważniejszy atut już nie będzie straszyć Ibaką , bo ten został zneutralizowany do tego stopnia ,że nie istnieje.
Arcyciekawie zapowida się mecz w Oklahomie. Czy Spurs zamkną serię ?
Dość już tych nerwów, 6 spotkań w WCF wystarczy :)
Dobry pomysł Popa na wyciąganie Ibaki, ale też świetna skuteczność za 3 i to chyba w największym stopniu był klucz do zwycięstwa. Mogliby się w końcu wstrzelić też w Oklahomie tak dla zdrowia kibiców SAS.
Hitem jest fakt,że do końca rozgrzewki Red Mamba nie wiedział,iż wyjdzie w pierwszej piątce.
Długo oceniałem Russa jako MVp – ale w końcówce dzisiejszego meczu wróciły jego demony. 2 straty akcja po akcji..
No Durant też w najważniejszym momentach meczu nie wytrzymał. A rzut Russa przy -4 głupota , głupota , głupota.
Wygrała drużyna lepsza, OKC to nadal drużyna której wbrew pozorom brakuję sporo do mistrzostwa. Przede wszystkim trzeba zacząć od trenera potem scorera na ławkę