1. Które finały wskazałbyś jako Twoje najlepsze w historii?
Paweł Kołakowski: Bezapelacyjnie finały 1993! Pojedynek Barkleya i Jordana to była kwintesencja koszykówki – dwaj przyjaciele w najlepszej formie na przeciw siebie. Sir Charles MVP sezonu i MJ – MVP wszystkich MVP! To klasyka obowiązkowa dla każdego fana koszykówki, niesamowite mecze, niesamowita atmosfera. Wątpię, żeby tegoroczne finały jakkolwiek nawiązały do tamtych lat…
Marek Miłuński: Moja pamięć sięga 1990 roku. Chyba druga seria Byków z Utah Jazz. Pamiętam trójkę Stocktona w końcówce i byłem pewien, że Jazz wyrównają serię na 3-3. Później nieodgwizdany faul Pippena, przechwyt Jordana na Karlu Malone i chyba najbardziej sławna ostatnia akcja meczu. To była najbardziej wyrównana seria finałowa Byków. Druga z kolei to seria Celtics – Lakers z 2008.
Lordam: 2011 rok i rywalizacja Heat i Mavs. Były świetne, przede wszystkim z racji kapitalnego gry Mavs.
To w jak prosty sposób grali ówcześni Dallas było porażające, tym bardziej, że ograli dzięki temu Heat. Duża ilość kolejnych podań do graczy ustawionych za linią 3pkt. Dużo rzutów, twarda gra w obronie.
W końcu kapitalna gra Dirka, dobra Lebrona, ale jeśli się mówi, że Lebron czy Jordan zagrali dobry mecz tzn., że wszyscy byli rozczarowani. Dallas to fantastyczna ekipa, wtedy jakoś niedoceniana do samego końca. Może z racji faktów ciągłych niespodziewanych porażek jak wcześniej z Warriors w 1 rundzie.
Woy: Bulls kontra Suns na pierwszym miejscu, kiedy oglądaliśmy świetną obroną i jeszcze lepszy atak prowadzonych przez wielkich wirtuozów gry jak Barkley i K.J. oraz Jordan i Pippen. To była czysta uczta. Na drugim Houston Rockets kontra Orlando Magic i rywalizacja weteranów Olajuwona i Drexlera , wspartych Samem Cassellem i Robertem Horrym z młodymi Shaquiem O’Nealem oraz Pennym Hardaway’em. Mimo, iż w tej serii był sweep dla Rockets to każde spotkanie było grane na styku a o wyniku zdecydowało doświadczenie. Trzeci wybór to pokaz zespołowej koszykówki Detroit Pistons z 2004 roku, kiedy niczym duużyyy walce przetoczyli się po L.A. Lakers. Billups,Hamilton,Prince i 2xWallace (o nich będzie jeszcze niżej;-).
2. Która z akcja dotychczasowych finałów utkwiła Tobie najbardziej w pamięci?
Paweł Kołakowski: Rok 1998 – tutaj chyba nie będę zbyt oryginalny…
Marek Miłuński: Rzut Jordana nad Russelem, rzut Kerra i chyba trójka Allena z
ostatnich finałów.
Lordam: Pudło C.Lee w finałach Magic vs Lakers. Courney był wschodzącym, dobrze zapowiadającym się defensywnym SG z świetnym rzutem. W ogóle ówczesne Orlando było kapitalnie skonstruowaną Machiną. Howard, Lee, Turkoglu, kapitalny wtedy Nelson, Gortat to była wtedy fajna paczka grająca typowo inside-outside. Niestety Lee pudłując przekreślił możliwość dalszej rywalizacji. Drugi moment to oczywiście ostatnimi czasy rzut Allena z ostatnich finałów. Tej historii nie trzeba nikomu przypominać;)
Woy: Pokuszę się o trzy ; pierwsza to rzut Johna Paxsona w 1993 – bo do dziś nie jestem w stanie pojąć jak Suns mogli zostawić takiego wyborowego strzelca samego na obwodzie. Druga to Michael Jordan kradnący piłkę Karlowi Malone i rzucający przy Bryonie Russellu. Trzecia to musi być Ray Allen i jego rzut sprzed roku.
3. Jeśli miałbyś wskazać piątkę największych przegranych to kogo wytypujesz?
Paweł Kołakowski: Grono jest spore, a to dlatego, że w NBA gra cała masa znakomitych
graczy.Piątka to trochę mało…Allen Iverson – Reggie Miller – Charles Barkley – Karl Malone – Patrick Ewing (nie zmieścili mi się John Stockton czy też Shawn Kemp).
Marek Miłuński: W erze Byków było wielu wspaniałych zawodników zasługujących na mistrzostwo. Charles Barkley i jego Phoenix Suns było drużyną, która w pierwszej dekadzie XXI wieku z całą pewnością wygrałaby tytuł. Tym bardziej Utah Jazz ze Stocktonem i Malone. Kolejnym przegranym jest Reggie Miller, a spośród centrów wymieniłbym w pierwszej kolejności Patricka Ewinga. I jeszcze najlepiej rzucający rozgrywający w historii NBA – Alen Iverson.
Lordam: A. Iverson, T. McGrady, D. Wilkins, C. Barkley, K. Malone
Woy: J. Stockton – A. Iverson – C. Barkley – K. Malone (NAJWIĘKSZY) – P. Ewing
4. Których graczy zabrałbyś w ciemno jako swoich zadaniowych graczy na finały?
Paweł Kołakowski: Pytanie czy z aktualnie grających czy też na przestrzeni lat… Jeśli mówimy o obecnych rozgrywkach to z pewnością Tony Allen, Chris „Birdman” Andresen, Taj Gibson, Matt Barnes i do zadań „bardzo” specjalnych Lance Stephenson, który w tegorocznych play off nawiązał do… najlepszych czasów NBA! Jeśli miałbym spojrzeć wstecz to absolutnym numerem jeden byłe jest i będzie Dennis Rodman – to jest wzór niedościgniony. W finałach 2011 wielkie wrażenie zrobił na mnie DeShawn Stevenson – cichy bohater finałów. Robert „Big Shot” Horry – to kolejna gwarancja sukcesu – kto nie miał Horry’ego ten nie miał mistrzostwa! Ron Harper, Ben Wallace John Starks, Bruce Bowen, Charles Oakley, Kevin McHale czy Bill Laimbeer – ostatnia dwójka to już nie czasy dla wielu młodych fanów NBA – ale pamiętać o nich trzeba!
Marek Miłuński: Wziąłbym dwóch shooterów spośród czwórki – Danny Green, Ray Allen, Reggie Miller, Steve Kerr. Od brudnej roboty najlepszy był Dennis Rodman, a z niższych zawodników Bruce Bowen lub Ron Artest. I jeszcze jakiś shot blocker. Nie musiałby to być Mutombo czy Olajuwon, ale wystarczyłby Theo Ratliff. Wszystko zależałoby od tego jakie gwiazdy miałbym do dyspozycji.
Lordam: Bruce Bowen ze Spurs, Gary Payton z Heat, Ray Allen z Heat
Woy: Koledzy oszczędnie wybierali i nie chcieli chyba zbudować za mocnych ławek, ale ja „pociągnę” z grubej rury;-)
Ron Harper , człowiek doskonale pasujący do roli plastra oraz budujący akcje swojej drużyny, również kąsający rywala zza łuku. Wielokrotny Mistrz NBA z Bulls i Lakers.
Sam Cassell, crazy guy, ale bardzo szybki, cwany i nie bojący się użyć trash talk do wyprowadzenia rywala z równowagi. Jeden z ojców sukcesów Houston Rockets.
Anthony Mason, maszyna w obronie i zawodnik , który przy wadze 125 kg może zostać Twoim playmakerem. Pokryje dwójkę, trójkę, czwórkę a nawet piątkę i na dodatek pierwszy wybiegnie do kontry. Jak będzie trzeba to nie omieszka zagrać łokciem lub sfaulować rywala wybijając go z rytmu…
Robert Horry , ulubiony zawodnik od czasów występów dla Rockets. Jak trzeba to rozda blok, zbierze piłkę w obronie lub ataku, a na koniec wyprowadzi serię trójek. Zdobył więcej tytułów niż sam Jordan!
Na koniec Dale lub Antonio Davis by mieć solidnego rzemieślnika i człowieka od brudnej roboty, gotowego do rywalizacji z Rodmanem, Barkley’em lub Malonem. Równie dobra odpowiedź na „braci Wallace” z Detroit.
5. Która drużyna miałaby największe szanse by pokonać legendarnych Bulls z Jordanem, Pippenem i Rodmanem?
Paweł Kołakowski: Niestety to tak nie działa, a każdy koszykarz z minionej epoki opowiadający podobne bajki (jak ostatnio Harce Grant) pragnie bardziej zabłysnąć medialnie niż stwierdzić rzeczowy fakt. Koszykówka się zmienia i mistrzowie się zmieniają. Każda nowa ekipa tworzy coś nowego, własną glorię zwycięstwa i to jest niepowtarzalne. Nie można porównać Bulls z lat 90tych do Lakersów z początku XXI wieku.
Ale jeśli już mam odpowiedzieć na to pytanie, to jest tylko jedna ekipa, która mogłaby tego dokonać – Detroit Pistons z końcówki lat 80-tych (problemem jest rozstawienie Rodmana i przypisanie mu właściwych barw klubowych).
Marek Miłuński: Myślę, że największe szanse dawałbym mimo wszystko Lakersom z Shaqiem. Shaq w 2000-2002 był prawdziwą bestią i nie było nikogo w całej lidze, który zdołałby go zatrzymać. Dickembe Mutombo i Rick Smits nie należeli do ułomków, a Shaq wdeptał obu w ziemię. We wcześniejszych latach była jeszcze stara gwardia centrów – Ewing, Olajuwon, Robinson, którzy przynajmniej mieli szansę go ograniczyć. Chicago w erze Jordana takimi zawodnikami nie dysponowało. Luc Longley czy Will Perdue to w ogóle nie ta liga. Rywalizacja Bryanta z Jordanem, choć ciekawa sama w sobie, mogłaby w ogóle nie być najważniejszym match-upem serii.
Lordam: Żadna;), może zeszłoroczni Heat.
Ja chciałbym zobaczyć ich rywalizację z Detroit w składzie z Billupsem, Princem, Wallece’ami, Hunterem. Fajnie by było widzieć dwóch kapitalnych niskich centrów walczących o zbiórki.
Woy: Uważam ,że Detroit Pistons z 2004 roku. Ekipa Larry’ego Browna miała wtedy świetną obronę i bardzo mocno zbalansowany atak. Billups – Hamilton – Prince – R. Wallace – B. Wallace mogliby zagrozić Bulls po obu stronach parkietu. Wydaje mi się, że mogliby mocno zamęczyć odwiecznych rywali z Chicago i stworzyć nie mniej problemów jakie przysporzyli Los Angeles Lakers w 2004.
Rzadko odpowiadam na artkuły z serii 5 na 5 ale teraz temat jest szczególny.
1. Które finały wskazałbyś jako Twoje najlepsze w historii?
Pierwsze finały jakie pamietam to w 92′ choć wtedy nie oglądałem wszystkich meczy. W 94′ po meczu gwiazd narodziła się moja miłość do Houston Rockets i też te finały jako pierwsze obejrzane od a do zet wskaże jako najbardziej zapadające w pamięć. Bardzo dobrze wspominam tez ostatnie finały MJ i Dallas a.d 2011.
2. Która z akcja dotychczasowych finałów utkwiła Tobie najbardziej w pamięci?
Wyjde na bardzo nieobiektywnego ale najbardziej zapamiętałem ostatnią akcje z G1 finałow 95. W dogrywce przy wyniku 118-118 wjazd Drexlera pod kosz i trudny rzut który Hakeem dobił na 0,2s do końca. Nigdy nie zapomne tej ciszy w Orlando Arena. Wtedy słow Rudyego „nigdy nie lekceważ serca mistrza” nabrały mocy. Cytowane są do dzisiaj.
3. Jeśli miałbyś wskazać piątkę największych przegranych to kogo wytypujesz? Stockton – Iverson – Baylor – Barkley – Malone
wiem, że może powinienem, wpisać Ewinga, ale Baylor był w 8 finałach i pierscienia nie zdobył dlatego to dla mnie najwiekszy przegrany finałow NBA.
4. Których graczy zabrałbyś w ciemno jako swoich zadaniowych graczy na finały?Steve Kerr, Bill Laimbeer, Dennis Rodman, Rober Horry i Manu Ginobili
5. Która drużyna miałaby największe szanse by pokonać legendarnych Bulls z Jordanem, Pippenem i Rodmanem?
Lakersi z lat 2000-2002 zgadzam się z Markiem, byliby w stanie powalczyć. Oczywiście mówię o tych finalistach, których widziałem, bo uważam że oryginalni Bad Boys czy Dynastia Lakers z lat 80-tych też rozbiliby Mja z ekipą.
Dzięki za przypomnienie tej ciszy po dobitce Olajuwona. Cudownie wymowna cisza!
Ja najbardziej jednak zapamiętałem trójkę K. Smitha na dogrywkę w G1. Po wcześniejszych… czterech! z rzędu pudłach Andersona z linii rzutów wolnych!
Myślę, że właśnie po tym meczu – po tylu „fuksach” – Drexler uwierzył, że może zostać mistrzem. :)
1. Które finały wskazałbyś jako Twoje najlepsze w historii?
Pewnie nie najlepsze ale najfajniej je wspominam: Finały Bulls vs Sonics po rekordowym 72-10 – wisienka na torcie dobrałbym do tego zeszłoroczne Heat-Spurs – piękna zacięta seria
’89 Detroit-Lakers też było syte po tym jak okradli ich w ’88 w Game 7
2. Która z akcja dotychczasowych finałów utkwiła Tobie najbardziej w pamięci?
Rzut Ray’a z poprzednich finałów był piękniejszy niż wszystkie inne
3. Jeśli miałbyś wskazać piątkę największych przegranych to kogo wytypujesz?
Nie będę sięgał za głęboko do graczy których nie widziałem więc:
Stockton/Nash; Iverson/Reggie Miller; Wilkins; Barkley/Malone; Ewing/Mutombo
4. Których graczy zabrałbyś w ciemno jako swoich zadaniowych graczy na finały?
Najpierw skomentuję innych, dla mnie Rodman nigdy nie był postrzegany jako zadaniowiec, zadaniowiec ma wejść na ograniczony czas czas i wykonać określone „zadanie” nie da się tego powiedzieć o Dennisie, który zbierał przez cały mecz i bronił najgroźniejszych graczy przeciwnika, wchodził tez do głowy największym gwiazdom, na dodatek w Detroit (gdy jeszcze chciał) coś tam też punktował
Horry oczywiście, Kerr, Laimbeer (ktoś musi bronić gwiazdy hehe)
5. Która drużyna miałaby największe szanse by pokonać legendarnych Bulls z Jordanem, Pippenem i Rodmanem? Nie ma takiej drużyny…
Ale chciałbym zobaczyć ich konfrontację z Bad Boys i młodego Rodmana kryjącego starszego. Laimbeera depczącego Luca Longleya i ten wk….. tzn. sportową złość Jordana, który w młodości był odsyłany na ryby przez Bad Boys-ów. I pewność Pippena, który nie musi się bać Rodmana bo ma drugiego koło siebie!
lordam gdzie w Chicago był niski center. Bo chyba nie uważasz Rodmana za centra? Jego nie można przypisać do pozycji.
co pytań:
ad 1 Nie będę oryginalny Chi – Phx
ad 2 z finałów – oczywiście „ostatni” rzut Jordan-a. Do tego dołożyłbym skyhook Magica z finałów 87
ad 3 Allen Iverson – Reggie Miller – Charles Barkley – Karl Malone – Patrick Ewing – z ostatnich 25 lat to zgodzę się z Pawłem Kołakowskim.
ad 4 z obecnie grających – T. Allen, Taj Gibson, Derek Fisher, Ray Allen
w histori Big Shot Rob musi być, Bruce Bowen, Ron Harper, Mourning po operacji, Shane Battier z Houston. Rodman oczywiście też, ale czy można go nazwać zadaniowcem? Co do roli na boisku jak najbardziej, ale w przekroju ligi była to jednak jedna z gwiazd.
ad 5 Myślę, że z obecnych finalistów większe szanse mieliby Spurs. Jeśli James narzeka w głowie na obronę Leonarda(nic mu nie odbierając bo broni naprawdę dobrze) to co by miał powiedzieć jakby przekazywali go sobie Pippen z Rodmanem, a kilka akcji pewnie i Jordan wziąłby na siebie.
W historii – sądzę, że Houston z 95. Mieliby spore szanse. Hakeem w mistrzowskiej formie(niszczący w finałąch konferencji Robinsona – MVP ligi wtedy) na którego nikt nie potrafił znaleźć odpowiedzi, zmotywowany Drexler i cała gromada zadaniowców z wysokiej półki – Sam Cassel, Kenny Smith, Rob Horry, Mario Ellie, Vernon Maxewell. Oprócz nich LAL z lat 00-02 mieliby pewnie szanse bo Shaq zdobywałby pewnie po 40+ pkt i 20+ zbiórek. Zaraz za nimi Detroit z braćmi Wallce, ale im dawałbym mniejsze szanse – po prostu Chi z wielką trójką było silne podobnych pozycjach. A Jordan robiłby swoje
Gdyby ktoś chciał sobie przypomnieć:
http://chomikuj.pl/vince015/NBA/Mecze/Fina*c5*82y
Elgin Baylor to największy przegrany playoffów w historii bez dwóch zdań. 8 przegranych finałów – Karl Malone nie jest nawet blisko.
I zakończył karierę przed sezonem w którym jego zespół w końcu zdobył mistrzostwo… :D