Wiem, że większość z Was żyje finałami NBA, a druga połowa skupia swą uwagę na zaczynającym się już za nieco mniej niż godzinę Mundialu, ale nie możemy zapominać też o zbliżającym się drafcie. Właśnie w nawiązaniu do tegorocznego naboru napływają coraz bardziej niepokojące informację na temat Juliusa Randla.
Absolwent uniwersytetu Kentucku jest typowany do pierwszej dziesiątki draftu, a wielu ekspertów widzie go nawet w top 5. Jak się okazuje jest jednak pewien czynnik, który może odstraszyć ewentualnych chętnych na usługi podkoszowego.
Otóż coraz więcej klubów ma obawy związane ze stanem prawej stopy gracza. Jest wielce prawdopodobnie, że tuż po drafcie gracz będzie musiał poddać się operacji, która wyłączy go z wszelkiej aktywności fizycznej na 6-8 tygodni. Oznaczałoby to, że koszykarz straciłby zarówno ligę letnią jak i cały camp treningowy.
Problemy ze stopą gracz miał już w szkole średniej, kiedy to jej uraz wykluczył go z gry na ponad trzy miesiące. Teraz konieczny jest zabieg usunięcia śruby ze stopy, która wówczas to została została chirurgicznie zamontowane.
Z drugiej strony potencjał gracza jest ogromny i uważam, że ryzyko jest niewielkie, iż brak udziału w przygotowaniach uszczupli, na dłuższą metę rozwój talentu tegoż zawodnika. Nawet jeśli jego status zdrowotny spowoduje spadek jego postaci w draftowej hierarchii, to nie będzie on jakoś bardzo drastyczny i jak się przewiduje na pewno zostanie on wybrany w pierwszej dziesiątce.
Randle przez wielu porównywany jest z Zachiem Randolphem, oczywiście biorąc pod uwagę jego boiskowe zachowanie. Poza parkietem Z-Bo w młodszym wieku miał chyba trudniejszy charakter, co jak by nie patrzeć z punktu widzenia porównań z Randolphem tworzy bardzo korzystny kontrast dla przyszłosezonowego rookie.
Już w najbliższy piątek (a więc już jutro) Randle weźmie udział w workoutach w Bostonie.
Wiadomo, że Cavs kontuzjowanego nie wybiorą..