Miami Heat są w bardzo trudnej sytuacji. Drużyny, które przegrywają w Finałach 1-3 nigdy nie wróciły na 4-3 i nie wygrały serii. Jeszcze. LeBron James stara się zachować spokój i tonuje nastroje. „Dlaczego nie my? Historia zmienia się cały czas” – odpowiedział na pytanie o powrót w tej serii i zdobycie mistrzostwa.
„Oczywiście wiemy, że jesteśmy przeciwko wszystkim przewidywaniom [against the greatest of odds]. Żadna drużyna nie wróciła z 1-3 w Finałach, ale był też moment kiedy żadna drużyna nie wróciła z 2-0. Był moment, w którym żadna drużyna nie wróciła z 3-0. Był moment, w którym żadna drużyna nie wróciła z 3-0 lub 3-1 w ALCS [finały konferencji w baseballowej MLB], a potem Red Sox zrobili to przeciwko Yankees.”
LeBron przez całą konferencję zdawał się być wyluzowany i jest w pełni gotowy na spotkanie nr 5. James odczuwa trudy tej serii, ale w tym meczu da z siebie wszystko po raz kolejny. Gdy jego drużyna jest o krok od odpadnięcia LBJ zawsze wspina się na wyżyny swoich umiejętności. W tzw. elimination games żaden gracz w historii NBA nie zdobywał średnio więcej punktów niż James.
Gracz | Punkty/elimination game |
---|---|
LeBron James | 31.9 |
Michael Jordan | 31.3 |
Wilt Chamberlain | 31.1 |
Kevin Durant | 30.1 |
„Historia jest po to, żeby ją zmieniać, więc dlaczego nie mógłbym być częścią tego? To byłoby wspaniałe.”
James jest najpewniejszym punktem Heat w tej serii i coraz częściej oglądamy hero-ball z jego strony, ale mimo tego najlepszy koszykarz świata nie jest zadowolony ze swojej gry.
„Jeśli powiedziałbyś mi, że zdobywam średnio 28 punktów, trafiam 60% z gry i 61% za trzy, a moja drużyna przegrywa 1-3, to już nigdy nie udzieliłbym ci wywiadu. Mówię sobie, że muszę zrobić więcej. Czy wymagam od siebie za dużo? Nie wiem. Nie wiem. Muszę zrobić więcej, bo to co robię teraz nie wystarcza. Wiesz, biorę to na siebie. Muszę zdobyć 32 punkty, trafiać 65% z gry i 65% za trzy. To jest presja, którą biorę na siebie.”
LeBron stara się też motywować swoich kolegów, którym w tej serii nie idzie. Będzie ich potrzebował, żeby przedłużyć sezon o kolejne spotkania.
„Chcę, żeby moi koledzy byli sobą. Wiesz, czuję że sam muszę zrobić więcej. Taki jestem. Moi koledzy z drużyny są wszystkim. Oczywiście, nie będę siedział z tym sam, z tymi Finałami bez nich. Wiesz, oni byli tu cały rok, wciąż w nich wierzę. Wierzę, że wszyscy którym nie idzie będą mieli jutro wielki mecz. Czuję, że wszyscy, którzy wypadli z rytmu jutro wrócą do najlepszego rytmu w jakim byli.”
Nie udało się też uniknąć pytań o przyszłość gracza. James już wcześniej mówił, że wynik Finałów nie będzie miał wpływu na jego decyzję i przy tym zostaje.
„Za bardzo żyję tym co się dzieje teraz. Nie martwię się o to co stanie się po serii. Wygrana, porażka czy remis, żyję tym co jest teraz i o swoją przyszłość będę martwić się później.”
Mecz nr 5 w dzisiejszą noc o godzinie 2:00 czasu polskiego w San Antonio. Póki co przyszykujcie się na to spotkanie i nastawcie budziki, a tym co będzie dalej z Jamesem, czy Tim Duncan zakończy karierę etc. zajmiemy się później. Około godziny piątej możemy znaleźć wiele odpowiedzi.
Możecie też dostać mocno w dupę od Popa i chempion baju-baj.
LeBron powiedział to, o czym sam skrycie myślałem – ten zespół został zbudowany, by tworzyć historię. I choć zadanie wydaje się niewykonalne, to gorące wierzę w sukces, przynajmniej dopóki zegar nie wskazuje zera.
To go tylko z motywuje :-)
LeBron zrobi swoje, ale sam meczu nie wygra. Nie pomoże 30 i 40 punktów w przypadku słabej dyspozycji Wade’a i Bosha. Nie oszukujmy się BIG 3 to tylko pusty slogan. Fajnie byłoby być świadkiem historycznego zwrotu, ale w tym sporcie trzeba być realistą.
Wygrana z 3:1 do 3:4 … no było by ostro… nawet MJ nie dokonał czegoś takiego (nikt nie dokonał… ale chyba nikt nie dokona).
takie rzeczy mogłyby sie zdarzyć gdyby na przykład w druzynie prowadzącej 3-1 zdarzyłaby sie kontuzja czołowego gracza,wtedy nagłe nieprzewidywane osłabienie zmienia caałkowicie obraz gry, cos jak jak np. z Chicago z 2012, kiedy w drugim meczu Rose złapał kontuzję, i zespół całkowicie sie posypał,przegraliby z 76ers,nawet gdyby prowadzili 3-0,niestety ,cały atak był na Rosie. Tutaj nikt w meczu 4tym kontuzji nie doznał,wiec gra Spurs na game 5 jest dosc przewidywalna,co prawda mogą przegrac,ale są w takim gazie na rewanż za 2013, ze nie sądzę aby mogli przegrac 3 razy z rzędu. Na dodatek mozna odniesc wrazenie ze Spurs w Miami grają lepiej nic u siebie. Przypuszczam ze mając nauczke z 2013,albo wrecz z finałów z OKC 2012, (4 z rzedu w plecy), za wszelką cenę sie zaprą zeby nie ryzykować i wygrać juz dzisiaj i kropke nad i.
Z 3-1 na 3-4 w PO wróciło 8 zespołów ale tylko 2 nie mające przewagi parkietu. W tych dwóch ostatnio HOU w 1995 w finale WCF przeciwko PHO. Wtedy w game 7 Mario Elli ( słyszał ktoś o nim ? ) wbrew zaleceniom trenera na 7s. przed końcem rzucił sobie trójkę przy +1p. HOU swoją drogą w wielkim finale zmiotło ORL 4-0 !!!
Tym razem nie widać jednak żadnych szans dla MIA bo wtedy HOU toczyło wyrównane gry i przegrywało a potem wygrywało równe końcówki a tu ostatnio dwa pogromy MIA i to na ich parkiecie.
Więc może zajmijmy się kto dostanie MVP bo to dość skomplikowana sprawa.
Mario Ellie,”he is gotta corner,”i słynny „kiss of the death”
wiesz co wtedy czułem nie? :D
Ja myślę, że to jest kwestia wiary i tego kto komu kibicuje.
Ja sobie myślę – dlaczego Miami nie miało by wygrać 3 kolejnych spotkań?
Dlaczego?
Że, to będzie trudne – ok – będzie, ale dlaczego ma to być mission impossible???
Czasem bywa tak, że jak stoisz pod ścianą to dajesz inną energię, dajesz z siebie więcej.
Ja kibicuje Miami i w to wierzę – może się uda może nie – ale poczekam na ten mecz i się okaże.
Wtedy będę podsumowywał sezon lub zastanawiał się co będzie w game 6.
A nie zastanawiam się dziś kto będzie w SAS MVP – bo ta walka się jeszcze nie skończyła :-)
Nigdy nie lekceważ serca mistrza. Jesli miami wygra moga dziac sie naprawde wielkie rzeczy, jesli przegra to wiadomo co.
A gdzie można obejrzeć dzisiejszy meczyk? canal+ i league pass odpada:(