Najlepsze momenty Chicago Bulls w sezonie 2013/2014
Autorzy: Paweł Olejnik (Byki.bloog) i Woy (Enbiej)
Wstęp
Paweł Olejnik: Chicago Bulls z pewnością mieli momenty w minionym sezonie, które są warte zapamiętania. Duże nadzieje i wysokie oczekiwania na początku, następnie złamane „serce zespołu”, walka o jak najlepsze miejsce przed fazą play-off wykonana ponad plan i w końcu rozgrywki play-off. Wszystko to pomimo braku swojej największej gwiazdy. Fani, przez szalony sezon, mieli wiele wydarzeń do zapamiętania.
Woy: przez pryzmat kibica Chicago Bulls to zakończony niedawno sezon był niczym droga przez mękę. Wielkie oczekiwania przy powrocie Derricka Rose’a, następnie rozczarowanie słabym bilansem drużyny, dalej fatalna w skutkach kontuzja Derricka oraz pokerowa zagrywka z oddaniem ikony drużyny, Luola Denga. Były też tzw. fuksy czyli transfery Mike’a Dunleavy i D.J. Augustina, którzy ożywili słaby atak byłych Mistrzów NBA oraz dali iskierkę nadziei na lepszą drugą połowę sezonu oraz play offs. Po drodze do P.O. na postać numer jeden i nie tylko w Chicago, ale i wśród wszystkich centrów NBA, wyrósł wszechstronny w ataku i nieoceniony w obronie Joakim Noah. To był sezon – marzenie francuskiego centra i praktycznie bez niego można było sobie wyobrazić Bulls w play offs. Oczywiście nie można zapomnieć też o drugim najlepszym rezerwowym NBA – Taju Gibsonie – który zdystansował Carlosa Boozera i zasłużył na występy w pierwszej piątce zespołu.
Rose powrócił, ma się zdrów!
Paweł Olejnik: Powrót Derricka Rose’a, miał miejsce w meczu z broniącymi tytułu Miami Heat. Jednak drugie spotkanie w jego bardzo krótkim sezonie było najbardziej dramatyczne. Wrócił na parkiet United Center po 18 miesiącach i zapewnił swojej drużynie zwycięstwo.
Rose nie zagrał zbyt dobrego meczu. Trafił tylko 7 z 23 rzutów, wliczając w to punkty , które zapewniły Bykom zwycięstwo. Na 10 sekund przed końcem drużyna z Wietrznego Miasta przegrywała jednym oczkiem. Wiadomo było, że akcja będzie grana na Rose’a. Ten jednak podwajany trafił nad duetem Felton/Chandler dając swojej drużynie prowadzenie. W ostatniej akcji nie trafił Carmelo Anthony i kibice zebrani w United Center mogli świętować. Zarówno zwycięstwo, jak i oficjalny powrót swojego lidera. Jak się później okazało, był to jeden z punktów kulminacyjnych w wykonaniu rozgrywającego.
Woy: Szczerze mówiąc byłem bardzo ciekawy powrotu Rose’a i z niepokojem śledziłem jego pierwsze mecze sezonu. Wiadomo przecież,że nie raz powracający po ciężkiej kontuzji gracz łapał kolejny poważny uraz. W dodatku zauważyłem to co pewnie większość z Was, Derrick nie zmienił swojego stylu gry, znów chciał bazować na szybkości oraz dynamicznej grze przy zdobywaniu punktów na bliskim kontakcie. Nie było większej liczby asyst, nie było częstszego szukania partnerów, nie było lepszej skuteczności rzutów z obwodu, w końcu jego styl nie dawał Bulls pozytywnego bilansu wygranych do przegranych. Gra byłego MVP ligi nie wyglądała dobrze…
Kontuzja i koniec sezonu D-Rose’a
Paweł Olejnik: Miniony sezon , fani Bulls rozpoczynali z dużymi nadziejami. Były MVP ligi i ich gwiazda wracała po ciężkiej kontuzji. Stracił on cały wcześniejszy sezon i był głodny gry. Pokazał to już w grach przedsezonowych. Wszystko to usprawiedliwia wysokie oczekiwania kibiców drużyny z Wietrznego Miasta.
Widać było na początku sezonu, że Rose jest nieco „zardzewiały”. Nie mogło to dziwić. Wiele miesięcy spędzonych na ławce rezerwowych, a w między czasie zabiegi i rehabilitacja musiały mieć wpływ na jego dyspozycje. Jednak nikt nie spodziewał się, że już po 11 grach nowego sezonu dozna on kolejnej przykrej kontuzji. Kontuzja drugiego kolana i łąkotki.
Najbardziej szkoda było Rose’a. Po badaniach padł „wyrok” – koniec sezonu. Po długim okresie rekonwalescencji i ciężkiej pracy jaką wykonał, aby wrócić na parkiety NBA, czekało go jeszcze cięższe zadanie. Zarówno ze strony fizycznej, ale chyba jeszcze bardziej ze strony psychicznej.
Woy: Ziścił się koszmar każdego fana Bulls oraz samego Rose’a, organizm nie wytrzymał, druga noga nie wytrzymała obciążeń treningowych i meczowych. Uraz łąkotki zabrał nam z ligi tego gracza na kolejne miesiące. Głód gry, ogromne chęci, ambicja i wola walki nie wystarczyły. Dla zawodnika to był i jest dramat.
DJ na pokładzie
Paweł Olejnik: Po kontuzji Rose’a wiadomym było, że Byki będą potrzebowali wzmocnienia na pozycji rozgrywającego. Wybór padł na D.J. Augustina.
Augustin został zwolniony z Toronto Raptors 9 listopada. Management Chicago Bulls szybko przejął zawodnika. On sam doskonale wiedział w jakim celu jest ściągany do Wind City.
Natychmiast zabrał się za wykonywanie powierzonych mu zadań. W ofensywie miał zastąpić samego D-Rose’a i robił to bardzo dobrze. 48 wygranych spotkań przez podopiecznych Toma Thibodeau, średnia zdobycz na poziomie 14,9 punktu i 41 % skuteczności w rzutach zza łuku. Wszystko to pozwoliło „zmartwychwstać” karierze DJ-a w NBA.
Woy: nie ukrywam, że jak tylko usłyszałem o zwolnieniu przez Raptors D.J. Augustina to od razu (być może niektórzy z Was pamiętają moje komentarze?) widziałem go w trykcocie Bulls. Mini-wersja Rose’a pojawiła się w Windy City w połowie jesieni i od razu sam zawodnik rósł w siłę, przy pełnym poparciu Toma Thibodeau. United Center okazało się nowym domem Augustina, który szybko przejął pałeczkę lidera na obwodzie pogrążonej w kryzysie drużyny oraz przywrócił jej wiarę na lepsze jutro.
Niedoceniany przez poprzedniego trenera, popisywał się penetracjami, akcjami dwójkowymi z wysokmi i o dziwo trafiał z lepszą skutecznością niż Derrick Rose i Kirk Hinrich. Cytując klasyka „D.J. znalazł się w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie” lub znalazł „szczęście w nieszczęściu”. Odrodzenie Augustina pełną parą.
Wymiana Luola Denga
Paweł Olejnik: Luol Deng był jedną z obecnych ikon Bulls. Był w drużynie od sezonu 2004/2005. Wszystko zakończyło się w styczniu tego roku. Doszło do wymiany, w wyniku której Deng trafił do Cleveland Cavaliers, a w drugą stronę podążył Andrew Bynum. Jednak on sam został szybko zwolniony przez władze Byków.
Deng, człowiek rodem z Sudanu, zajmuje czwarte miejsce na liście najlepszych strzelców Chicago Bulls. Dodatkowo także czwarte miejsce w ilości minut spędzonych na parkiecie w barwach Byków i piąte w ilości przechwytów. Można by tak wymieniać jeszcze kilka statystyk. Wszystko to sprawia, że fani z Wietrznego Miasta tęsknią za Sudańczykiem.
Woy: Mówcie i piszcie co chcecie, ale ten ruch był przemyślany i broniłem decyzji sterników Bulls tuż po wykonaniu wymiany z Cavaliers. Od razu można było usłyszeć głosy z Chicago, że gra toczy się o wartościowego wolnego agenta w lato 2014. Poza tym świetne recenzje zbierał Jimmy Butler, który pokazał , że nieobca jest mu praca w systemie Thibsa oraz rola startera.
Bulls wzięli na celownik Carmelo Anthony’ego a do gry w Windy City namawiali bądź namawiają Melo – Joakm Noah i Tom Thibodeau. Tymczasem Luol Deng, który odrzucił przed miesiącami trzyletni kontrakt na 30 mln USD, jasno i głośno mówił o rozgardiaszu w stajni Dana Gilberta, widząc od środka problemy Kawalerii. Anglik bardzo szybko dał do zrozumienia, iż nie zamierza wiązać przyszłości z Ohio. Przypomnę też, że w każdym niemal sezonie Deng miewał kontuzje, eliminujące go z gry w kolejnych spotkaniach. Miarka sterników Bulls przebrała się, gdy Luol wyruszył na Igrzyska Olimpijskie i najpierw nie poddał się operacji na kontuzjowanym nadgarstku…następnie gdy doszło do zapalenia opon mózgowych u Anglika i absencji w play offs 2013.
Dwukrotny All Star zamienił się miejscami z Andrew Bynumem, ale tego ostatniego Byki zwolniły po 24h od oficjalnego potwierdzenia wymiany. Dengowi nie okazano szacunku, nie obdarzono go sentymentem, ale główny cel tej wymiany miał odnosić się do lepszej przyszłości Bulls (teraźniejszości, dziś). Deng to też wg mnie przykład gracza systemowego, doskonale odnajdującego się w uporządkowanej koszykówce i pod właściwym trenerem; to też nietrudno było Thibsowi wdrożyć do systemu Butlera oraz patrzeć jak jego były podopieczny nie odnajduje się w słabszym zespole.
Noah przejmuje władzę
Paweł Olejnik: Strata Rose’a, wymiana Denga. Większość kibiców nie widziała przyszłości drużyny w różowych barwach. Jednak jeden człowiek nie pozwolił na to, aby fani przestali wierzyć w drużynę. Był to Joakim Noah.
Nagroda Defensive Player of the Year to krótkie podsumowanie sezonu w jego wykonaniu. Jednak nie oddaje ona tego, co wyczyniał on przez cały sezon. Zarówno w obronie, jak i w ataku.
Notował on najlepsze statystki w karierze w punktach, zbiórkach i asystach na mecz. Zanotował cztery triple-double, co pokazuje jakim wszechstronnym zawodnikiem stał się francuz. Był on pierwszym centrem, od sezonu 93/94 (David Robinson), który był najlepiej asystującym (5,4) w swojej drużynie.
Noah był tak wielkim graczem w minionym sezonie, że warto o nim wspomnieć dwukrotnie. Francuz zanotował cztery triple-double. Więcej od niego miał tylko Lance Stephenson z Indiany Pacers.
Pierwszy z nich miał miejsce 11 lutego – 19 punktów, 16 zbiórek i 11 asyst. Kolejne dwa nastąpiły na przełomie zaledwie trzech dni ( 2 i 5 marca). 13 punktów, 12 zbiórek, 14 asyst i 10 punktów, 11 zbiórek i 11 asyst. Nie codziennie widzi się tak dobrze podających wysokich w NBA. Oprócz wspomnianych czterech meczach z potrójnymi zdobyczami, Jo zanotował podwójną zdobycz w ilości asyst w czterech innych meczach.
Woy: Dobry duch, ogromne serce do gry, energizer zespołu z Chicago. Postać nieoceniona i do do zastąpienia na dziś. Jego najwyższy współczynnik asyst wysokiego od czasów Davida Robinsona, wszechstronność wyrzucająca go na 2. topową pozycję w całej lidze przy ilości triple double oraz wpływ na budowanie defensywy Chicago równało się kolejnym wyróżnieniom.
NBA All Star, najlepszy defensor ligi, pierwsza piątka NBA i w końcu lider z prawdziwego zdarzenia. Dzięki niemu drużyna przeszła liczbę 45. zwycięstw i awansowała do play offs, o które nie było łatwo, zwłaszcza po słabiutkim starcie sezonu.
Taj Gibson
Paweł Olejnik: Gibson dorósł w obecnych rozgrywkach. Wchodząc z ławki notował średnio 13 punktów, 6,8 zbiórek i 1,4 bloku w ciągu 28 minut. Pozwoliło to na walkę o nagrodę Najlepszego Rezerwowego. Choć zgarnął ją gracz Los Angeles Clippers, Jamal Crawford, to Gibson spełniał pokładane w nim nadzieje.
Liczby nie zawsze oddają wszystko co Gibson robi na parkiecie. Jego ogromne serce i wola walki są czynnikiem, które pozwala trenerowi Thibodeau korzystać z jego usług w końcówkach spotkań.
Woy: Taj Gibson swoją wojowniczą postawą tylko utwierdził sterników Bulls, że kontrakt z Carlosem Boozerem można wrzucić do lamusa. Coraz pewniejszy, skuteczniejszy w ataku Gibson, przy okazji znakomity w obronie urósł pod koniec regular season to roli pierwszoplanowej. Taj wykonywał swoje zadania z nawiązką i niedużą ilością głosów przegrał wyścig o '6th Man Award’ z Jamalem Crawfordem.
Jeśli zostanie w Chicago na kolejny sezon to murowany starter na kolejne rozgrywki. Gibsona podczas 35-38 minut gry stać na statystyki na poziomie double double (15pkt-10zb). Być może za rok ujrzymy go też w pierwszej piątce obrońców ligi?
48 zwycięstw
Paweł Olejnik: Po kontuzji Rose’a i przehandlowani Denga wielu kibiców Bulls, uważało by zespół skupił się na zbliżającej się loterii draftu, a co za tym idzie nie walczył o jak największą liczbę zwycięstw.
Takie stanowisko popierały władze drużyny. Jednak nie przystał na to trener i zawodnicy. Pomimo braku swoich podstawowych zawodników Byki osiągnęły znakomity wynik – 48 zwycięstw. Podopieczni Thibodeau doskonale przyswoili jego system obronny. Obrona była główną definicją, którą mieli w głowie gracze z Wietrznego Miasta. Głównie dzięki swojej wiedzy obronnej, Thibs jest jednym z najbardziej rozchwytywanych trenerów w lidze.
Woy: Mimo kontuzji graczy, krótkiej ławki zmienników oraz upartego eksploatowania starterów Tom Thibodeau mógł być usatysfakcjonowany. Obrona działała jak należy, atak – jak zwykle – odbiegał od najlepszych drużyn Wschodu – ale druga runda play offs wydawała się być w zasięgu Bulls. Zwłaszcza, że trafili oni na młodszych i mniej doświadczonych Wizards.
Mimo kontuzji Rose’a, wymiany Denga oraz niezmiennej i coraz bardziej czytelnej , bo niezmiennej taktyki trenera Bulls mogli cieszyć się z blisko 50-tki zwycięstw. Kolejny etap utwierdził nas wszystkich w przekonaniu, iż Bulls zapomnieli , że grali na słabym Wschodzie…
Playoff 2014
Paweł Olejnik: Jedyne zwycięstwo i 35 punktów Mike’a Dunleavy. Dunleavy umie rzucać. Wiedzą o tym wszyscy. Zarówno fani NBA, jak i trenerzy. Zawsze doskonale wykonywał swoją robotę, ale nigdy nie był zawodnikiem, który zdobył minimum 30 punktów w meczu play-off.
W meczu numer 3 przeciwko Washington Wizards zdobył dokładnie 35 punktów. Trafił 12 z 19 rzutów, w tym niesamowite 8 na 10 zza łuku. Dodał do tego pięć zbiórek i trzy asysty. Pozwoliło to wygrać Bykom, jedyne spotkanie w tegorocznych play-off.
Dzięki temu spotkaniu, Dunleavy widnieje w historii Chicago Bulls obok takich nazwisk jak Jordan czy Pippen.
Woy: Najgorsze bycze play offs od lat stało się faktem. Bulls wyglądali na zespół rozłożony przez przeciwnika na czynniki pierwsze. Bulls nie zaskoczyli rywali niemal niczym, poza pojedynczym wystrzałem Mike’a Dunleavy. Ponadto Chicago nie miało atutów i kolejnych opcji w ataku by nawiązać wyrównaną walkę z rywalem ze stolicy USA. Najciekawsze jest to , że Bulls nie szło przeciwko Wizards w regular season, a ja sam spodziewałem się porażki o głodnej wygranych oraz bardziej zbalansowanej w ataku ekipy Randy Wittmana.
Takie nazwiska jak Beal, Ariza, Nene i Gortat nie pozwoliły Bulls na choćby jedną domową wygraną podczas play offs 2014. Sternikom klubu włączyła się lampka ostrzegawcza z napisem ’ czas na zmiany ’ bo z tym składem i bez mocnych uzupełnień więcej już nie osiągniemy.
Przyszłość
Paweł Olejnik: Obecnie trwa „sezon ogórkowy”. Wiele plotek się pojawiło i jeszcze wiele się pojawi. Kibicom pozostaje czekać na konkrety i wierzyć, że przyszły sezon będzie jeszcze lepszy od minionego.
Woy: Wszystko zależy od kolejnych transferów oraz pozyskania opcji ofensywnych. Czy będzie nim Carmelo Anthony, a może Kevin Love? to wszystko wyjaśni się na początku lipca. Na szczęście dla Bulls w klubie pozostał Tom Thibodeau.
a bym się aż tak nie cieszył z pozostania Thibsa. To jeden z lepszych trenerów w lidze ale ma jeden naprawdę poważny feler, przez który nie wyobrażam go sobie prowadzącego drużyny do mistrzostwa – zajeżdża zawodników! Po co komu super RS jeśli ledwo dychasz w PO? Powiem więcej, to niby nie do przewidzenia, ale moim zdaniem u Popa Rose nie doznałby tych wszystkich kontuzji…
Po pierwsze gdyby nie Thibs nie byłoby tematu Melo i ściągania gwiazd, które chcą z nim pracować -> bardzo pochlebnie o Thibsie wypowiada się Kobe Bryant, który chciał Toma w L.A.. Po drugie Fred Tedeschi, trener od przygotowania fizycznego Bulls jest najlepszy w lidze (otrzymał nagrodę od ligi w 2013 roku). Po trzecie Bulls ciągle współpracują z Timem Grooverem , który należy do trenerskiej elity od przygotowania fizycznego w USA. Kontuzja Rose’a wynika raczej ze słabości jego organizmu a nie zajeżdżania graczy, bowiem zerwanie ACL to nie jest kontuzja zmęczeniowa.
Woy naprawdę chcesz powiedzieć, że nie widzisz u Thibsa problemu z rozdziałem minut i sił w RS? Oszczędzania graczy na PO? Aż nie wierzę… Wiem, że teoria z kontuzjami Rose’a u Thibsa jest kontrowersyjna i wiem, że Rose był po prostu kontuzjogenny chodziło bardziej o podkreślenie problemu jaki występuje u trenera. Naprawdę wierzę to głęboko, że takie San Antonio (synonim drużyny weteranów) zostałoby zajechane przez Thibsa w RS.
zobacz kto był na ławce w regular season i kiedy (na tydzień przed play offs) dostał nowych ale nieprzygotowanych graczy jak Brewer, Amundson i James. Tylko po to by można było ich upchnąć w następnych wymianach w lato… Dodam kontuzje w sezonie dość często dotykały Bulls, nie tylko Rose’a ale i Hinricha oraz Boozera.
Mike Dunleavy powoli się rozkręcał a Tony Snell potrzebuje trochę czasu by nauczyć się grać w systemie Thibsa, bowiem obroną odstaje od innych.
Generalnie Bulls skupili się na oszczędzaniu i oczekiwaniu na free agents.
Dziś polują na Arrona Afflalo oraz Carmelo Anthony’ego.
Sądzę, że z taką ławką nawet POP by nic nie zrobił.
Hinrikh (Augustin był tak naprawdę 1 PG), Dunleavy, ciągle słaby fizycznie Snell i ot cała historia. Brewer to przebrzmiała historia, szansą dla niego może być dobrze przepracowany off-season, o Amundsonie, Mohammedzie i reszcie paczki nie ma co mówić, bo aż żal.
Jedyni wartościowi zmiennicy to Gibson, Augustin i Dunleavy, który z resztą często grał w s5.
Czy aby na pewno Boozer jest taki słaby? Wszyscy na nim wieszają psy.
A to naprawdę bardzo dobry zawodnik (a to że zarabia więcej niż powinien to chyba nie jego wina).
Teraz wróci Rose i…. nici z szans na coś większego. Derrick jest bardzo dobrym zawodnikiem, ale jego MVP było na wyrost. To nie jest TEN zawodnik, który pociągnie zespół w PO. Niestety, nie te umiejętności. Rozgrywanie pozostawia wiele do życzenia, bardziej kreuje samego siebie. Rzut z dystansu co najwyżej przeciętny. Nawet gdsy był zdrowy to nie pokazał szczególnych walorów jako lider zespołu. Same wejścia w regularnym sezonie nie czynią z niego TEGO który poprowadzi drużynę choćby do finału. Może gdyby Derrick lepiej współpracował z np. Boozerem na tego nikt nie wieszał by psy.
Cóż Chicago jest w zamkniętej pętli, kontrakty Boozera i Rose’a będą im jeszcze przez chwilę ciążyć, tak jak kontrakt niejakiego kobego w L.A.
Dla Bulls co najwyżej walka o I, II rundę.
Pozdrawiam
To jest kwestia, którą już kiedyś poruszyłem.
Boozer to bardzo dobry gracz, ale obecnie warty 5-6 mln, a nie grubo ponad 10.
Moim zdaniem jest kilka drużyn, w których komponowałby się bardzo dobrze nawet ciągle w s5, np Heat, Rockets. Jednakże przez jego kontrakt ( który na szczęście na 99% spada ) jest bardzo dyskredytowany.
Woy
To prawda transfer Denga będzie można dopiero po tym off-season ocenić, jeśli Bulls uda się podpisać Melo chapeau bas, jednak dla mnie również głównym czynnikiem zachęcającym do przeprowadzki do Windy city jest Thibs. To jeden z niewielu trenerów obecnie w lidze, którzy mają swój styl.
Ja widzę ciekawe perspektywy dla bulls, przymusem jednak jest podpisanie Melo i kilku rolsów. Nie chcę widzieć w Chicago Love’a, powód jest prosty i nazywa się Taj Gibson. Dla mnie to obecnie najlepiej broniąca 4 w lidze. Im więcej człowiek na niego patrzy, tym większy podziw budzą jego akcje. Cieszę się, że w końcu dostanie swoją szansę (oby), tak jak kiedyś mówiłem trio Noah-Gibson-Melo daje wiele możliwości kombinacji na pozycjach 3-5, np Gibson-Melo jako 4,5 albo Noah i Melo na 4-5. Jeśli jeszcze dojdzie Mirotić pole manewru jeszcze bardziej się zwiększy. Potrzeba tylko rolsów na pozycję 2-3.
Gordon, Lee, Crowder. Kogoś z nich chciałbym zobaczyć w Bulls.
to jest to Boozer, jest dobry ale nie za taką cenę. Za wysoki kontrakt powienien być x-factorem i regularnie robić staty 20/10.
Myślę, że do wkładu w grę Boozera wracamy regularnie i puenta zawsze jest ta sama. Kasa.
Boozer potrzebuje Derona Williamsa czyli więcej okazji catch&shoot, mniej kozła w zapchaną trumnę żeby być efektywniejszy w ataku. Dobrze trafia wolne. Dalej zbiera na poziomie 10 zb/mecz (ale gra mniej). Wg mnie to co go ośmiesza to żenująca liczba bloków i co za tym idzie ogólnie postawa obronna – także ta nieuwzględniana statystykami. Boozera nikt się nie przestraszy jak Ibaki w pomalowanym.
Aby wszystko było jasne:
Miniony sezon 15,300 mln
Sezon 14/15: 16,800
To są kosmiczne sumy jak na jego wkład w wyniki.
Taj oscyluje w granicach 8 mln za sezon.
Przydało by sie jeszcze odkopać artykuły enbiej gdy Booz przychodził do Chicago.
Nie wiem kto ale niektórzy uważali ze to nie jest tak klasowy zawodnik i woleli by kogoś innego.
Z tego co czytałem to nie mam szan żeby Gibson został jak Melo trafi do Bulls,sama amnestia Booza chyba nic nie da,nie wystarczy kasy dla Melo hmmm może Woy coś więcej wie jak to miało by wyglądać,kto musiałby odejść żeby Melo mogł przyjeśc do Chicago.
Jak myślicie? Gdyby Melo wybrał Chicago to zażąda maxa (24mln/sezon ) czy może
odpuści te kilka baniek by zatrudnić lepszy drugi garnitur?
Lux w następnym sezonie to chyba 77mln.
Przy 24 dla Melo będzie: Melo, Rose, Noah, Gibson = 63mln
Dunlevy, Snell, Butler, Smith = 7,5 mln
Augustin = ? No właśnie Ile może chcieć?
Poza tym. Moze tym razem prezesi Chicago sie zlitują i dla dobra zespołu zechcą płacić luxury.
Moim zdaniem Melo opuści, podejrzewam, ze do oko 16-18 baniek na sezon. Takie są moje przypuszczenia i jednocześnie marzenia. Nie wyobrażam sobie, żeby Gibson opuścił Chicago w przypadku przybycia Melo, cała defensywna koncepcja poszłaby w…drzazgi.
Na razie Bulls składają ofertę za Love’a.Gibson,Snell,pick 16 i 19.
Woy
Widziałem na face.
Jeśli go oddadzą, życzę im Boozera vol. 2.
Liczby Gibsona w PO
18,2 pkt, 6,2 zb. 56% skuteczności, 75 % z wolnych, 2,4bl w 30 minut!
Do tego niemożliwy do oszacowania wpływ na defensywę.
Tony Snell może być drugim Butlerem, podobne warunki fizyczne, wydaje mi się, że jest lepiej od niego wyszkolony technicznie z dużym potencjałem ofensywnym. Do tego 2 picki. Oby Wolves znaleźli innego chętnego.
To może być problem, Rose woli Love’a od Melo…
Rose według źródeł zza oceanu, nie ma wpływu na to kogo będzie chciał ściągnąć klub. Chicago nie będzie się kierowało jego humorami.
Nie do końca,bo Derrick zasugerował działaczom,że Love to team player w przeciwieństwie do Melo.
cóż Tu rajcę trochę ma jednak Melo dostępny jest za darmo (tzn nikogo nie trzeba oddawać) a Love to strata Gibsona. Nawet gdyby salary pękało w szwach i trzeba było się go pozbyć to można dostać za niego niezły pick. A oni nie dość że chcą się 2 picków pozbyć to dodatkowo dodają Gibsona. I to za kolesia który nie umie bronić. Też myślę ze to drugi Booz. Cyferki będzie kręcił a drużyna będzie przegrywać Nie, nie w sezonie tylko w POST czyli tam gdzie będzie sie liczyć obrona.
zreszą Woy chyba ty to pisałeś że Chicago zostawiają Rose gdyż mogą liczyć że wpadnie mu kolejna kontuzja i zakończy karierę i spadnie jego kontrakt.
Woy przytacza zdanie że Rose woli Love’a a Ty piszesz że ma rację i piszesz że Melo byłby lepszy.. Wtf?
serio nie zrozumiałeś? Love to większy team player niż melo co nie znaczy że jest lepsza opcją dla Chicago. Poza tym Derrickowi moze się odnowić kontuzja i Chicago zostaną z Love bez Gibsona i bez picków. Zatem zdecydowanie lepszym jest wybór Melo.